Bad Soul — rozdział 2


 
Zabierz moje uszy. 


Wiruję między światami jawą, a rzeczywistością.

Mrugam, czując rażące światło. Cholera, czy wreszcie zdołałem umrzeć? Czy jeden ze strażników Morino poszedł na rękę i pozbawił mnie tego beznadziejnego życia?

Yomi*. To z pewnością Kraina Ciemności. Jednak dlaczego jest tu jasno, przytulnie i ciepło? Mrugam obolałymi, spuchniętymi oczami.

Jej różowe pasma falują w powietrzu. Wolny, frywolny taniec.

Czy przed śmiercią jedynym obrazem, który chcę zobaczyć to ona?

— Sakura — szepcze nieśmiało, z ogromnym trudem.

— Powinieneś odpoczywać — jej głos jest taki realistyczny, że z trudem rozglądam się.

Mrugam oczami w geście niedowierzania. Sakura Haruno pochyla się nade mną, a w ręku trzyma stetoskop.

— Czy dasz radę rozpiąć guziki? — pyta, a ja w amoku staram się wykonać to proste polecenie. Jednak moje ręce nie chcą współpracować. Co do cholery?! — Rozumiem, pozwól w takim razie, że ja ci pomogę.

Jej smukłe palce dobywają niewielkie guziki szpitalnej piżamy. Nie pamiętam kiedy znalazłem się w klinice, ani jak do tego doszło. Ostatnie wspomnienie, które przychodzi, to stojący przede mną kat w masce, w ręku dzierżący długi bat, smagający boleśnie mięśnie brzucha, ramiona, plecy.

Dlaczego pod wpływem uroku kobiecych palców, moje mięśnie spinają się i przechodzi mnie nieznane dotąd nieznany prąd odbierający oddech. Staram się nie krzyczeć, zamykam oczy. Ten dotyk jest gorszą torturą niż partia ciosów sadystycznego pracownika więzienia. Obojętność jadeitowych tęczówek przeszywa świeżo odniesione obrażenia, a potem Sakura wstrzymuje oddech.

— Nie powinni... — szepcze, a ja ledwo słyszę, co wypowiedziała.

Zazwyczaj łagodne rysy twarzy, uwydatniają się. Szczęka zostaje ściśnięta w napadzie gniewu.

Kolejny z guzików, ostatni, zostaje rozpięty, a ja czuję przechodzące mnie upokorzenie. Nie powinna oglądać mnie w takim wydaniu. Pomimo tego, że już nie jesteśmy partnerami, ani tym bardziej przyjaciółmi, nie potrafię leżeć przed nią, w tak opłakanym stanie.

Opuszkiem palca dotyka zagłębienia obojczyka. Piekąca tortura. Wodzi nim po mięśniach klatki piersiowej, zjeżdża po mięśniach bocznych, przechodzi na mięsień prosty brzucha, mięsień skośny zewnętrzny i mięsień skośny wewnętrzny. Wstrzymuję oddech, kiedy dotyka mięsień poprzeczny brzucha, a na końcu piramidowy, wtedy jestem na wytrzymałości.

Zagryzam wargę. Dlaczego do cholery jest taka kusząca. Karcę się szybko, widząc jej zatroskany wzrok. Swego rodzaju desperacja wciąż jest w niej.

Czuję jak zieloną poświatą zaczyna otaczać najbardziej bolące partie ciała. Rozcięcia spowodowane twardym, ostrym biczem, zaczynają się sklepiać. Z trudem łapię oddech, gdy piekące rany zaczynają wrzeć.

Niejednokrotnie zostałem poddany leczeniu, lecz nigdy nie czułem się jak wtedy. Nagi, zawstydzony, nieudacznik.

Sakura kończy leczenie i bez słowa odchodzi od łóżka. Nie mogę nic powiedzieć, słowa klinują się w gardle. Ostatnim co widzę są jej różowe, długie włosy.


*


Budzę się w nocy, dręczony kolejnymi koszmarami. Do głowy wracają powoli wspomnienia. Widzę twarze najważniejszych osób — ojca, matki, brata. Mówią coś do mnie, lecz nie mogę zrozumieć. Uczucie pustki znów powraca, nie jestem w stanie nic zrobić.

Zaczynam mieć omamy. Na podłodze widzę obrazy eksperymentalnych pacjentów Orohchimaru i wyrazy twarzy, kiedy ostrą kataną pozbawiałem ich życia. Zaczynam ze strachu krzyczeć.

Wbiega do sali. W rozchylonym, rzuconym niedbale, lekarskim kitlu. Z wręcz nieludzką siłą, przygniata mnie do materaca, a później szepcze przy uchu kojące słowa.

— Spokojnie Sasuke.

Mrugam oczami, a później z lękiem spoglądam, jak wbija w przedramię specjalny wenflon. Zaczynam czuć ostrze stalowej igły połączonej z kaniulą dożylną. Sakura zawiesza plastikowy woreczek i nim cokolwiek jestem w stanie wypowiedzieć, ogarnia mnie senność.

Odpływam.

Po bliżej nieokreślonym czasie w końcu otwieram oczy i mrugam. Rejestruję rażące światło, jasne kotary i szpitalne ściany. Biorę głęboki wdech, a potem jeszcze jeden.

— Zbudziłeś się?

Obserwuję, jak Sakura wchodzi do sali i zbliża się do kozetki. Następnie w smukłych dłoniach umieszcza stetoskop i kolejny raz przykłada do klatki piersiowej. Jej twarz jest skupiona i raczej ponura. Nie przypomina tej dziewczyny z dziecięcych lat.

Zmieniła się.

Nie jestem w stanie nic powiedzieć, dlatego tylko z ciszą wytrzymuję prowadzone badanie.  Sakura zapisuje coś w karcie pacjenta, a później do ręki bierze latarkę lekarską. Jasny promień kieruje w oczy. Razi bardziej niż wdzierające się światło.

Kończy badanie i znów zapisuje coś w tej mojej cholernej karcie.

Jestem zbyt osłabiony, aby zapytać, więc pozwalam jej odejść. To wszystko jest popieprzone i to na tysiąc pięćset sposobów.

Spoglądam znów za okno. Tego lata jest nieznośnie ciepło i sucho. Wioska wciąż leży pod gruzami i pyłem. Gdzieś na zachód unosi się gęsty dym. Pożar. Terytorium Kraju Ognia wciąż tli się ogniem. W tamtym rejonie nie został już nikt, kto by ruszył na ratunek. Ogarnia mnie smutek na myśl, o tych pięknych, zielonych lasach, po których został tylko popiół i kurz.

Próbuję dojść do siebie, wiedząc, że to tylko kolejny z nękających snów. Otwieram z trudem oczy, rejestrując biała powałę sufitu. Nie wiem ile czasu minęło, lecz spoglądając za okno widzę zachodzące za pagórkiem słońce.

To był tylko kolejny koszmar.


*


Naruto czasami mnie odwiedza, opowiadając, co dzieje się poza szpitalem. Opisuje jak długo razem z Sakurą walczyli, abym wyszedł z więzienia. Chociaż codziennie nękali Kakashiego, aby pozwolił na wcześniejsze zwolnienie, Hatake musiał trzymać się ściśle określonych procedur. Uzumaki przynosił jedzenie, które nie potrafiłem wziąć do ust, z powodu wciąż bolącej ręki.

Dowiedziałem się, że odnalazł miłość i razem z dziedziczką rody Hyuga pragnie spędzić resztę życia. Nie potrafię okazać, jak cieszę się z jego szczęścia, więc na mojej twarzy dostrzega coś w rodzaju krzywego uśmiechu.

— Wyglądasz żałośnie — dodaje jak zawsze. — Lecz i tak lepiej niż zwykle.

Próbuje coś odpowiedzieć, jednak wciąż słowa kotłują się w gardle, a jedynie potrafię wyrzucić żałosny jęk. Krtań wciąż jest spuchnięta, od przyjętych w więzieniu ciosów.

Do pokoju wchodzi Sakura i jednym słowem wyprasza Uzumakiego. Ma przeprowadzić kolejne badania, a obecność tej skretyniałej ofermy, tylko by przeszkadzała.

Z kilkoma słowami, cisnącymi się na usta, opuszcza pomieszczenie. Sakura wygląda jakby inaczej. Biały kitel założyła na kwiecista sukienkę, sięgającą do kolan, włosy rozpuściła, a one opadały na większy niż zapamiętałem biust. Zdziwiony byłem, kiedy z uśmiechem odłożyła kartę na stolik i spojrzała na przyniesione przez Uzumakiego bento.

— Najpierw badanie, a później jedzenie — rzekła śmiało i do dłoni, kolejny raz, chwyciła stetoskop. 

Posługując się nim sprawnie, przykładała do piersi, odnajdując dziurę w zapięciu szpitalnej piżamy. Odchyliła dwa guziki, drugi i trzeci, wsuwając głębiej stalowy przyrząd. Kazała oddychać, więc to robiłem. Z trudem, jednak poddałem się jej obowiązkom. Następnie wzięła niewielką latarkę i wodziłem oczami za jej palcem. Stwierdziła, że oczy wyzdrowiały, jednak muszę stanowczo się oszczędzać. Nim zakończyła badanie, przeszedł całe ciało prąd, kiedy dłonią dotknęła blizny nad linią bioder. Szybko, zawstydzona, zabrała dłoń, a później odwróciła się do stolika. Spojrzała na niebieskie zawiniątko, później ukradkiem na mnie. Nie chciałem sprawiać jej problemów, więc starałem się podnieść. Co było zbyt trudne.

W ciągu kilku dni spędzonych już w szpitalu, nauczyłem się, że doktor Haruno nie znosi sprzeciwu. Zmieniła się, co Naruto nie omieszkał mi powiedzieć. Popatrzyła na bento, a później na mnie. Wzięła do ręki taboret, postawiła obok łóżka, a następnie, po prostu, nakarmiła mnie pałeczkami. Zawstydzony poddałem się, ponieważ byłem głodny.

Tak sobie wmawiałem.

Nim skończyłem jeść, Naruto wparował do sali, a Sakura wstała z miejsca. Uśmiechnięta, wetknęła w jego ręce pusty pojemnik, a później rozpromieniona wyszła z sali. Nawet tanecznym krokiem.

— Zapewne umówiła się Kentą — wypalił Uzumaki, a cały mój organizm zaczął wrzeć. — Chyba nie powinienem ci tego mówić — zatkał ręką usta.

Starałem się udawać niewzruszonego, lecz marnym w takim stanie byłem aktorem. Zdradzał mnie przyśpieszony oddech i gniewny wzrok. Naruto podrapał się po blond czuprynie i w końcu przerwał niezręczną ciszę.

— Sakura przed wojną zaczęła spotykać się jednym z członków ANBU. Kenta Yamamoto starszy o trzy lata, specjalizuje się w stylu błyskawic.

Ciekawe, czy jest tak dobry jak ja? — pomyślałem, lecz nie odważyłem się tego na głos powiedzieć.

— Byli na kilku misjach, potem został wysłany na kilkuletnie zadanie. Ostatnio znowu wrócił i wciąż deklaruję, że ją kocha.

A, czy ona kocha jego? — wciąż moje myśli błądziły wśród natłoku wiadomości. Chociaż czułem wstyd i upokorzenie, myślałem, że to właśnie na mnie czekała.

— Nie wiem, czy ona dalej, zwłaszcza po twoim powrocie. — Jakby czytając w myślach Naruto przerwał moją wewnętrzną konwersację. — Muszę już iść, przyjdę jutro. Smakował ci posiłek? Hinata wspaniale gotuje. Z resztą, jak wyzdrowiejesz, sam przekonasz się na własne oczy.

Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Uzumaki wyszedł z sali, pozostawiając mnie samego. Nie liczyłem, że szybko wyjdę ze szpitala, a tym bardziej, że wyzdrowieję. Byłem psychicznym wrakiem, osobą aspołeczną, odizolowaną i najzwyczajniej w świecie kruchą. Poczułem się wyjątkowo sennie i nim zdałem sobie sprawę, lekarstwo zaczęło działać, a ja oddałem się w objęcia morfeusza.





* Yomi (jap. 黄泉の国 Yomi-no-kuni, także Yomotsukuni, w skrócie Yomi, dosł. Żółte Źródła) — Kraina Ciemności.


Komentarze

  1. Pomimo tego, że wyobrażam sobie, w jak strasznym stanie musiał być Sasuke, to ten rozdział wydawał mi się też bardzo subtelny i zmysłowy. Pomiędzy Sasuke i Sakurą wyczuwa się pewne miłosne napięcie :) Swoją droga, jestem ciekawa, w jaki sposób on trafił do więzienia. I najważniejsze, że w końcu , niego wyszedł, bo masakra... TT

    OdpowiedzUsuń
  2. Sasuke w tym opowiadaniu pokazuje swoją inną twarz. Jak dla mnie to jest cudowne odzwierciedlenie jego skrytej osobowości, która niestety nie została w anime dobrze przedstawiona... Ale przynajmniej mamy to tutaj! Lecę czytać dalej c:

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty