Indisputable Difference – Rozdział 4

 .

ŻAL ZA GRZECHY


Na kampusie U.A. każda klasa zajmowała osobny budynek. Z uwagi na to, że wszystko było rozplanowane zgodnie ze ścisłym harmonogramem, pierwszym budynkiem był akademik klasy 3 “A”, później 3 “B”. Na końcu znajdował się akademik klasy 1 “K”.

Mari powolnym krokiem sunęła po brukowych kostkach, lekceważąc padający deszcz. Pogoda dzisiejszego dnia była nieznośna. Idealnie obrazowała jej samopoczucie. Choć wiedziała, że dobrze zrobiła, musiała liczyć się z konsekwencjami. Obawiała się co Eraserhead mógł wymyślić, lecz odetchnęła z ulgą, wiedząc, że jej nie uziemi w akademiku. Gdyby miała areszt, z pewnością by go złamała. Ale czy wtedy nie postąpiłaby jak złoczyńca?

Gdy widziała nękającego siostrę Kanzakiego, zauważyła w jego oczach strach. Ogarnęło ją dziwne uczucie. Przez moment, dosłownie chwile… poczuła satysfakcję. Ponieważ ten rozpieszczony bachor czuł strach. Bał się. Jak małe dziecko.

Przygryzła wargę. Przecież będąc bohaterkom powinna była ratować ludzi, a nie znęcać się nad nimi. Pastwiła się tak samo, jak Kanzaki nad Ayame. Były bliźniaczkami, jednak miały zupełnie inne charaktery. Ayame była spokojna, na swój sposób opanowana i nieśmiała, Mari — uparta, buntownicza i odważna. Mówiła zawsze to co myśli, zanim pomyślała, czy kogoś to nie zaboli. Kiedy zostały adoptowane i zamieniły ciasny pokój w sierocińcu na przytulniejszy dom, choć to i tak było za dużo powiedziane, patrząc na minimalistyczne wyposażenie mieszkania, myślały, że zaczną nowe życie. Mari obiecała nie pakować się w tarapaty i uspokoić swój wybuchowy temperament. Cóż, czasami to było silniejsze od niej.

Podniosła głowę do góry i spojrzała na zachmurzone niebo. Szarobure chmury przysłaniały nieboskłon, a coraz to większe krople deszczu spływały na bladą twarz. Po chwili poczuła na ciele gęsią skórkę i założyła ręce na krzyż. Westchnęła.

— Nie idziesz do akademika? — usłyszała ponury głos i spojrzała w jego kierunku. Po chwili dotarło do niej, że przed nią stoi Todoroki. — Przeziębisz się.

— To mnie ogrzejesz swym ogniem — odpowiedziała bez namysłu.

Shouto przez moment patrzył w jej stronę. Na jego twarzy zobaczyła delikatną konsternacje, by po chwili uniósł prawą brew do góry.

— O co ci chodzi? — mruknął zdziwiony.

— Przecież posiadasz też dar ognia? — wzruszyła ramionami. — Z tego co wiem, ogień od zawsze dawał ludziom ciepło.

Shouto podniósł lewą rękę do góry i przez moment patrzył na dłoń. Na jego twarzy zdawałoby się dostrzec pewnego rodzaju zniesmaczenie. Po chwili opuścił ją i podniósł wzrok na koleżankę.

— Nie chcę go użyć, więc będziesz musiała radzić sobie sama.

Mari obserwowała jak odchodzi i kieruje się w stronę akademika. Czuła na sobie frustracje i powoli ogarniała ją złość. Przypomniała sobie słowa Bakugou.

“Todoroki nawet nie użył pięćdziesięciu procent swojej mocy.”

— Dlaczego nie użyłeś pełni swoich mocy?! — krzyknęła za oddalającym się chłopakiem.

— A po co miałem ich używać? — mruknął w odpowiedzi, nie odwracając się w jej kierunku.

— Zlekceważyłeś mnie! — bąknęła obrażona. — To było nie fair!

— Nie potrzebowałem używać tej mocy.

Tanaka nie potrafiła zrozumieć, dlaczego syn Endeavora nie chce korzystać z ognia? W końcu to bardzo przydatny dar. W dodatku z połączeniem lodu, byłby potężnym przeciwnikiem.

Nie wiele myśląc, skierowała dłoń w stronę kolegi. Tak jak mówiła siostrze, postanowiła zmusić Shouto do użycia ognia.

— Todoroki! — skierowała w jego stronę silny strumień wody, celując w stopy. Nastolatek instynktownie użył lodu, aby go zamrozić.

— O co ci kobieto chodzi? — powiedział ponuro, jednak w jego głosie przewijała się nutka irytacji.

— Skoro wtedy nie potrzebowałeś jej użyć, zmuszę cię do tego teraz!

— Daj mi spokój. Nie będę używał ognia.

Tanaka patrzyła, jak kolega się odwraca i skierowała strumień na jego twarz. Wiedziała, że nie powinna tak robić, ale potrzebowała go zmusić do użycia ognia. Może w chwili zagrożenia… Jak bardzo się pomyliła. Todoroki zamroził jej wodę tuż przy swojej twarzy. Następnie poirytowany skierował w jej stronę lód. Mari szybko wyciągneła druga dłoń w stronę pędzących sopli, krusząc w drobny pył.

Atakowała i odpierała ataki. Broniła się i wyprowadzała kontry. Ktoś z obserwujących w oknie kolegów, powiedział, że ta potyczka, przypomina taniec. Nienormalny, szaleńczy taniec.

— Co tutaj się dzieje? — Pośrodku ujrzeli stojącego Aizawe, a po chwili poczuli, że z dłoni nie potrafią wypuścić więcej swoich darów. Dodatkowo Mari została związana bandażem wychowawcy. — Tanaka! Chyba nie zrozumieliśmy się ostatnim razem — dodał srogo, kręcąc głową. — Myślałem, że zwyczajne odrabianie dodatkowych zadań, czegoś cię nauczy, jednak w tej sytuacji, zobaczymy się wcześniej w klasie. — Eraserhead skierował się tym razem w stronę Shouto. — A ty Todoroki dołączysz do niej. Może w ten sposób nauczycie się współpracy.

Chwile jeszcze nauczyciel patrzył na wychowanków, po czym opuścił miejsce zdarzenia.

— Zadowolona jesteś? — rzucił gniewnie Todoroki.

— Jestem — odpowiedziała uśmiechnięta Tanaka. — Mógłbyś chociaż podziękować.

— Tobie? Niby za co?

— Uwolniłam cię od udręki spędzania wieczoru z dziewczyną — zaśmiała się i skierowała w stronę akademika. Shouto wciąż stał w osłupieniu i patrzył pustym wzrokiem w brukową kostkę. — Chyba niezbyt było ci to na rękę.

— Co ty możesz o tym wiedzieć?

— Wbrew pozorom potrafię odczytywać znaki i widzę więcej, niż myślisz.


Mari przekroczyła próg sali numer czternaście. Eraserhead musiał mieć dziś wyjątkowo zły humor skoro poza nią i Todorokim, który zaraz za nią wszedł do klasy, w pomieszczeniu siedział również Bakugou. Na widok blondyna Tanaka zaraz buchnęła śmiechem. 

— Zapowiada się świetny wieczór, naprawdę — mruknęła, gdy wreszcie się uspokoiła. Nie usłyszała jednak żadnej odpowiedzi. Chłopaki z klasy raczej nie mieli za wiele do powiedzenia. 

— Zamknij się w końcu, nie mogę już cię słuchać — warknął Katsuki. 

Zaraz obydwoje ruszyli w swoim kierunku. Bakugou utworzył niewielkie wybuchy swoich dłoniach, a Mari niewielkie kule wodne. W ich oczach była widoczna nienawiść. Powstrzymał ich dopiero Todoroki, który stanął między kłótliwą parą. 

Zaraz się jednak uspokoili, gdy drzwi sali zostały otwarte. Odrobinę przestraszeni czym prędzej usiedli w swoich ławkach, aby jeszcze bardziej nie narazić się Eraserhead’owi. 

Widok siostry Mari zdecydowanie ich uspokoił. Choć jeden z uczniów zacisnął mocniej pięści. Nie chciał, aby powód jego ukarania wyszedł na jaw. Ayame rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej wzrok w pierwszej kolejności padł na Bakugou. 

— D-Dlaczego tutaj jesteś? — zapytała Ayame, ale ten tylko prychnął pod nosem. Dziewczyna spojrzała więc na siostrę, która wpatrywała się w okno. — Mari! Znowu się w coś wplątałaś? T… — Zatrzymała wypowiedź. — Eraserhead mówił, że było to związane ze mną! 

— Głupoty gadasz… — mruknęła Mari. — Co jeszcze powiedział?

— Że zaraz przyjdzie i coś wymyśli… 

— To idź już stąd.

— P-Poczekam razem z tobą… Chcę się dowiedzieć o co chodzi… — szepnęła młodsza i znów zwróciła wzrok na siedzącego niedaleko Bakugou. 

— Sprawa gówno warta — warknął blondyn.

Ayame przygryzła dolną wargę. Może Eraserhead pomylił się, gdy chodziło o nią? Pewnie tak – w końcu Todoroki również tutaj był, a z nim ani razu nie rozmawiała… A co jeśli Bakugou powiedział komuś, że jej indywidualność potrafi wyleczyć innych i to z tego powodu aktualnie ma karę? Aizawa doskonale wiedział o jej umiejętnościach i również nie chciał, aby zbyt duże grono osób o nich miało wiedzę. 

— Chodzi o sprawę między mną a tym błaznem Todorokim — powiedziała zirytowana Mari, po czym pokazała na Bakugou. — Ten nie wiem, co tutaj robi. Pewnie znowu na kogoś nawrzeszczał bez powodu i teraz siedzi, czekając na bezsensowną karę. 

— Nie zapominaj, że to twoja wina… — mruknął Shouto.

— Skończ — warknęła Tanaka. 

Salę ogarnął cichy śmiech Ayame, więc wszyscy spojrzeli na nią z lekko rozszerzonymi oczami. Dziewczyna z delikatnym uśmiechem podeszła do tablicy, po czym wypisała ich imiona. 

— Teraz będziecie płacić za swoje winy — zaśmiała się lekko. 

— Ee…

— Co ty odpierdalasz? — zapytał wprost Bakugou, a do pomieszczenia wszedł znudzony Aizawa z rękami w kieszeniach. Na widok stojącej przy tablicy Ayame sam wydobył z siebie pomruk zdziwienia. 

— Co ty robisz, Ayame? — zapytał, a ona wskazała palcem na trójkę, która miała odbyć karę. 

— Proszę pana, myślę, że powinni najpierw wypisać swoje grzechy… 

Shouta podrapał się po podbródku, po czym patrząc na uczniów kiwnął głową. 

— Po kolei. Mari Tanaka — powiedział, a dziewczyna posłusznie wstała z miejsca. Zaciskała mocno pięści. — Tylko nie rzuć się na siostrę. 

— Mam ochotę ją udusić…

— Za co? — zapytała niby zdziwiona Ayame. 

— Że każesz mi się tak poniżyć — mruknęła bliźniaczka.

Gdy podeszła do tablicy spojrzała na nią, przekrzywiła delikatnie głowę, przytknęła palec do podbródka i westchnęła. 

— O co chodzi Tanaka? — powiedział zdziwiony nauczyciel.

— Ayame nie wierzę, że popełniłaś błąd! — odpowiedziała z uśmiechem. 

— Ale… jak to? 

— Powinnaś była napisać BOHATERKA NUMER JEDEN — Mari Tanaka. A ty tylko napisałaś moje imię. Trochę nie fajnie z twojej strony…

Wszyscy zebrani zdziwili się, po czym siostry Tanaka wybuchły śmiechem. 

— Ty bohaterka numer jeden?! — wrzasnął Bakugou. — Żartujesz sobie kretynko?

— Zaraz ci wbiję to do głowy Królu Debili! — odpowiedziała szybko Mari.

— Uspokójcie się —  powiedział stanowczo wychowawca. — Tanaka nie wygłupiaj się. Pisz.

Mari przymrużyła oczy, po czym napisała kredą napis: „Groźba i bójka”. Wracając do swojej ławki, wysunęła język w stronę Bakugou, który poszedł w następnej kolejności. Mruczał coś pod nosem, a prawdopodobnie były to liczne przekleństwa w stronę dawczyni pomysłu. Agresywnie zapisał słowo „Groźba”. Siłą odłożył kredę na swoje miejsce, a gdy przechodził obok Ayame zmarszczył brwi. Przez chwilę wydawało się, jakby miał rzucić się na dziewczynę, więc pozostali byli w gotowości, aby ruszyć jej na ratunek, ale ona wciąż stała w miejscu. Gdy Bakugou odszedł kawałek, lekko uśmiechnęła się pod nosem. 

A Mari zaraz to wychwyciła i zaczęła podejrzanie rechotać, zacierając dłonie. Oczywiście Ayame ujrzała ten gest i od razu zrozumiała, że siostra tego tak nie pozostawi… 

Ostatni do tablicy podszedł Todoroki. Przez chwilę wpatrywał się w wywieszkę i w końcu napisał: „Bójka – zasługa Mari”

— Coś ty napisał?! — wyrwała się oburzona Tanaka.

— Przecież to była twoja wina — dodał ponuro. Mari zastanawiała się, czy Shouto ciągle jest taki ponury, czy tylko w stosunku do niej?

— Jasne, najlepiej wszystko zwalić na mnie!

— Dosyć tego — kłótnie przerwał wychowawca, który pokiwał głową i przetarł dłońmi twarz. — Dziękuję Ayame za twoje zaangażowanie, jednak ta trójka jest wyjątkowo oporna na jakiekolwiek reformy.

Uczniowie spojrzeli na nauczyciela, który już dosyć poważnie wstał i przystanął przed tablicą.

— Skoro ta metoda nie poskutkowała, zrobimy to jak za dawnych czasów — dodał, drapiąc się po głowie. — Macie szlaban przez tydzień.

— Co?! — wyrwał Katsuki. — Przecież napisałem spokojnie swoje grzechy!

— Sens istnienia bohaterów polega na tym, że musicie przeciwstawić się wszystkim niedogodnościom. To liceum nie tylko ma was nauczyć jak panować nad darem, ale jak współpracować i wpoić ogólne zasady. Jako bohaterowie często będziecie działać w grupach. Skoro do tej pory nie nauczyliście się, może ten tydzień na coś się przyda.

— Przecież to wszystko ich wina! — Bakugou nie odpuszczał.

— Powiedziałem — Aizawa skierował się do wyjścia. — Przez tydzień po każdych zajęciach widzimy się na hali treningowej. Nauczycie się współpracy szybciej niż myślicie. A na dzisiaj wynoście się do akademika. 



Od Autorek: Zaczyna się powoli jesień, więc zaczyna się też okres chorowania... Ja (talon) niestety jestem tego przykładem... Katar i kaszel mam już kolejny raz w ciągu trzech tygodni. Jestem tak samo poirytowana jak Bakugou na tym przecudownym gifie. Powiedzcie szczerze, co myślicie o aktualnej akcji opowiadania? Kiedyś zacznie się w końcu dziać coś więcej! ♥

Komentarze

  1. Dopiero co napisałam komentarz pod poprzedni rozdzialem, chcąc już przeczytać kolejny i oto jest:D
    Zaskoczyla mnie reakcja Ayame na to, że Mari stanęła w jej obronie. Ale może tym sposobem chciała dać jej do zrozumienia, że nie życzy sobie więcej, by tak robiła?
    No i zastanawiam się, czy wspólna kara jakos i jak wpłynie na relacje bohaterów:)
    Zdrówka, Talon! Ja też chora... jeszcze przedwczoraj chodziłam po górach, a dziś leżę z okropnym bólem głowy i mdłościami i zastanawiam się, co to za chorobsko się przyplątało, a tym samym ominęło mnie jeszcze dobre jedzonko na imprezie rodzinnej TT
    Dobra, koniec tych żalów:p Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to akurat przypadek z tym komentarzem i dodaniem rozdziału, bo nawet nie zauważyłam komentarza :D Bardzo się cieszymy, że opowiadanie się podoba ♥ To jest jedno z naszych serduszek, choć trochę ciężej nam się teraz pisze, ale dalej się staramy pisać! ♥

      Usuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty