9 marca 2021

don't treat me like a child

 


Reigen x Shigeo || Mob Psycho 100


Oparłem się o ścianę znajdującą się tuż przy oknie i obserwując zewnętrzny świat wyczekiwałem na nadejście jedynego ucznia. Zastanawiałem się, czy wziął ze sobą parasolkę o której zwykł zapomnieć spiesząc się na moje każdorazowe wezwanie. Wiele razy został przeze mnie skarcony za to iż nie dba o swoje zdrowie, bo szybko mógł złapać przeziębienie, lecz ten pozostawiał wszelkie wywody bez komentarza.
Szczerze powiedziawszy od dłuższego czasu zacząłem zauważać, że nie przychodzi już do pracy z tym ogromnym zaangażowaniem, tylko z niezadowoleniem oraz złą miną. Próbowałem go nie raz i nie dwa wypytać o co mu tak właściwie chodzi, ale on wtedy powtarzał, że kiedyś zrozumiem.
Ale ja wiem, że nigdy nie przeniknę do jego umysłu i nie wymyślę o co mu tak naprawdę chodziło...
Żyłem, więc z nadzieją, że może kiedyś sam wyzna mi co go trapi.
Włożyłem do buzi papierosa, a sięgając do kieszeni po ulubioną zapalniczkę usłyszałem ze strony drzwi niespokojny oddech. Odwróciłem się w tamtym kierunku, by spodziewać się dobrze znanego mi widoku.
Uśmiechnąłem się do pracownika, po czym kazałem mu usiąść na kanapie, a gdy tylko to zrobił, zająłem miejsce zaraz naprzeciwko.
Mieliśmy pilne zadanie, które zostało zlecone przez dyrektora liceum do którego chodził Shigeo. Jak się okazało od paru dni miał wrażenie, że czuł na szyi czyiś oddech, ale ilekroć się odwracał nikogo za nim nie było. Dodatkowo różnego rodzaju przedmioty samoistnie zaczęły się poruszać. Oczywiście na początku nie chciałem przyjąć tak żałosnego zgłoszenia, bo przecież moja firma stała się od niedawna jednym z najlepszych przedsiębiorstw zajmujących się likwidowaniem złych duchów, ale zgodziłem się przez wzgląd na Moba. Chciałem mu w ten sposób ułatwić życie w nowej szkole, bo wiedziałem iż ciężko u niego ze znajdywaniem dobrych znajomości.
Po wytłumaczeniu mu szczegółowego planu spojrzał na mnie z byka i bez zbędnych słów wstał, aby następnie... przywalić mi z liścia. Zaskoczony przez krótki czas nie wiedziałem co mu na to powiedzieć, jednak zaraz się otrząsnąłem.
— Oszalałeś, Mob?! — wrzasnąłem wściekły podniósłszy się z miękkiego siedzenia. Nie potrafiłem się opanować, chociaż naprawdę ciężko wyprowadzało się mnie z równowagi.
— Ja oszalałem? — warknął.
— Jak mogłeś uderzyć swojego pracodawcę?!
Kruczowłosy spuścił głowę w dół i powrócił na miejsce. W pierwszej chwili chciałem powiedzieć coś niezwykle ostrego, ale w porę ugryzłem się w język. Zdawałem sobie sprawę iż bez niego byłem kompletnym zerem.
— Uznajmy, że nie było tej sytuacji — mruknąłem spoglądając na niego wkurzonym wzrokiem, jednak on nawet nie raczył mi odpowiedzieć. Och, jak wielkie było w tym momencie mojej wkurwienie, na szczęście wystarczyło zacisnąć mocno pięści i kontynuować. — Dyrektor powiedział, że w ramach wynagrodzenia porozmawia z nauczycielem matematyki oraz japońskiego, by dali ci...
— Chcę pieniędzy, a nie ich łaski — odezwał się w końcu.
— Ale dobrze wiem, że...
— Nic nie wiesz.
Po tym zdaniu po raz kolejny wstał i bez zbędnych słów opuścił gabinet. Otworzyłem szeroko buzię wpatrując się tępo w drzwi – przez które przed chwilą wyszedł – nie rozumiejąc do końca co się właśnie stało. Ten jakże odpowiedzialny oraz pomocny chłopak wyszedł od tak, bez przyjęcia zgłoszenia? Pierwszy raz odkąd zacząłem z nim współpracować wydarzyło się coś takiego.
Przygryzłem dolną wargę, gdy nieoczekiwanie z zamyślenia wyrwały mnie mocne uderzenia o szybę, więc od razu podbiegłem do parasolki o której oczywiście zapomniał i w mgnieniu oka opuściłem biuro.
Miałem nadzieję, że spotkam go jeszcze w budynku, ale spóźniłem się o zaledwie parę sekund. Chłopak właśnie zamykał drzwi, kiedy ja pojawiłem się na holu. Najszybciej jak tylko potrafiłem przeleciałem przez ogromną przestrzeń i wybiegając na zewnątrz zawołałem go.
— Mob, zaczekaj!
Kageyama odwrócił się powoli w moją stronę zdziwiony, a ja podszedłem wkurzony wciskając mu od razu do ręki zapomniany przedmiot.
— Następnym razem to cię pobiję, jasne?
Już chciałem odejść, ale zatrzymał mnie.
— Mistrzu — odezwał się kurczowo trzymając za mój nadgarstek. Z jego oczu wyczytałem iskierki zmartwienia. — Musisz szybko wejść do środka. Przeziębisz się.
— Zawsze ci to powtarzam — odpowiedziałem dumnie, po czym wyswobodziłem się z uścisku. — Nie zapominaj, że jestem twoim szefem, odpowiednio się do mnie zwracaj, bo cię zwolnię i znajdę kogoś innego.
— Nie! — krzyknął zaskoczony, ale zaraz dodał kolejne zdanie. — Przepraszam, już nie będę.
— No ja myślę — poczochrałem go po mokrych włosach. — Do zobaczenia jutro. Mam nadzieję, że zgodzisz się na to zlecenie. Chciałem je przyjąć specjalnie dla ciebie, ale nie będę na siłę go przyjmować.
Po tym pomachałem w jego stronę i pobiegłem w stronę drzwi wejściowych. Gdy wróciłem do gabinetu wyjrzałem jeszcze na chwilę przez okno, by jeszcze spojrzeć na oddalającą się sylwetkę, ale zamiast tego ujrzałem jak stoi wciąż w tym samym miejscu. Poza tym nie mogłem już nic ujrzeć, bo przeszkadzała mi w tym parasolka.
Ciekawe o czym jeszcze tak głęboko myślał.


Po odłożeniu telefonu na biurko ułożyłem się wygodnie na fotelu i spojrzałem na sufit. Mob nie odzywał się do mnie już od dobrych kilku dni i nie zanosiło się na to, by cokolwiek się zmieniło. Tak naprawdę było mi niezwykle ciężko siedzieć na dupie, jednak nie chciałem prosić się go o pomoc. Odkąd mogłem widzieć złe duchy miałem wrażenie jakbym przybrał na sile, dzięki czemu potrafiłem sam poradzić sobie w niektórych sytuacjach, a problem dyrektora szkoły był właśnie takim momentem.
Ugasiłem palącego się papierosa, po czym ze swoją poważną miną wyszedłem z pomieszczenia. Wolałem mieć to już z głowy, a skoro pracownik nie chciał wykonać swojej roboty, to wolałem wziąć się za to sam.
— Cześć — usłyszałem przed sobą znajomy głos, należący do drugiego Kageyamy, Ritsu. — Brat nie może dzisiaj przyjść, źle się czuje. Powiedział żebym przyszedł za niego.
Zaskoczony zamrugałem parę razy powiekami. Posłał brata?
— Mógł zadzwonić...
Młodszy jednak nic mi na to nie odpowiedział.
Podrapałem się z tyłu głowy, by wymyślić jakikolwiek temat byśmy mogli przerwać tę krępującą ciszę. Zdawałem sobie sprawę, że Ritsu nie za bardzo za mną przepadał, ale ostatnimi czasy stawał się coraz... milszy? Nie, raczej nie. Pomyślałem, że po prostu zaczął mnie nieco bardziej szanować.
— Więc co tutaj robisz? — zapytałem jeszcze raz, choć zacząłem się domyślać powodu jego wizyty.
— Mam pójść razem z tobą do tego dyrektora od braciszka — westchnął spokojnie opierając się o ścianę. — W sumie to możemy iść już nawet teraz. Chcę mieć to jak najszybciej z głowy.
Od razu pokiwałem na jego propozycję przecząco, gdyż miałem parę poważnych zastrzeżeń co do tego pomysłu.
— Nie zgadzam się — odpowiedziałem prostując się dumnie. — Po pierwsze nie jesteś moim pracownikiem byś szedł ze mną na zlecenie. Po drugie to Shigeo powinien tu być, a nie ty. Po trzecie w tej chwili idę właśnie do niego, aby zobaczyć jak się czuje. Nie mam teraz na ciebie czasu, więc do zobaczenia.
Po tym zdaniu włożyłem ręce do kieszeni i wymijając młodszego chłopaka ruszyłem w doskonale znaną mi drogę.


Do budynku w którym pracowałem, a jednocześnie zamieszkiwałem wróciłem bardzo szybko. Oczywiście zakładałem, że moja wizyta w szkole nie potrwa za długo przez wzgląd na mój brak jakichkolwiek umiejętności paranormalnych, lecz nie spodziewałem się, że wrócę po godzinnym siedzeniu w pustym gabinecie dyrektora, który ku mojemu zaskoczeniu oraz zniesmaczeniu... posiadał erotyczną kolekcję filmów z udziałem mężczyzn przebranych za uczniów.
Niemal natychmiast po przypadkowym znalezieniu tych obrzydliwych materiałów wyszedłem zdenerwowany, lecz postanowiłem zawrócić, udać się do klienta, który na szczęście był jeszcze w szkole i przyłożyć mu z całej siły w jego twarz.
Chciałem odpędzić od niego złego ducha, który siedział niedaleko mnie w gabinecie, ale zrozumiałem, że był to jeden z chłopców – kiedyś przez niego molestowanych.
Wymiotować mi się zachciało, gdy o tym pomyślałem.
Nie potrafiłem uwierzyć, że ktoś taki sprawował pieczę nad uczniami, a tym bardziej nad moim pracownikiem. Przecież Shigeo był jeszcze dzieciak, co prawda skończył niedawno siedemnaście lat, ale wciąż był w moich oczach potrzebującym opieki dzieckiem.
Choć ostatnio coraz bardziej się buntował.
— Mistrzu!
Nie zdążyłem usiąść na ulubionym krześle, gdy nieoczekiwanie do uszu dobiegł doskonale znany mi głos asystenta. Zaskoczony odwróciłem głowę w kierunku drzwi w których stał zmęczony od biegu, Mob.
— Co tutaj ro...
— Mistrzu... — westchnął zmarnowany, po czym podszedł do mnie i zawisnął na mojej szyi.
Nie za bardzo wiedziałem co się tak właściwie działo w tamtym momencie. Po krótkiej chwili odsunąłem od siebie drżącego chłopaka i kazałem usiąść.
— Co się stało? — zapytałem poważnie, gdyż jego nieoczekiwane zachowanie wywarło na mnie niemały szok.
— Wróciłem przed chwilą od dyrektora...
— Jak to?! — warknąłem zdenerwowany.
Co ten stary zboczeniec mógł mu zrobić?!
— Chciałem sprawdzić czy dajesz sobie radę beze mnie, ale ciebie tam nie było... Wtedy on nagle mnie zaatakował, jednak dzięki Dimple zdołałem uciec... Nie za bardzo rozumiem co się stało... Bałem się...
— Zabiję go! — krzyknąłem wściekły po czym podniosłem się z zamiarem wyjścia, ale wtedy młodszy chwycił mnie za nadgarstek.
— Nie zostawiaj mnie...
Przygryzłem dolną wargę, by w końcu przystać na jego prośbę. Jeśli właśnie tego chciał to nie mogłem go opuścić. Usiadłem obok niego i objąłem wokół ramienia.
— Mam nadzieję, że odpowie za molestowanie dzieciaków. Nienawidzę takich gnojów. Gdyby ciebie skrzywdzić to nie wiem co bym mu zrobił... Przecież jesteś jeszcze dzieckiem!
Ale gdy tylko wypowiedziałem to zdanie stało się coś czego w ogóle się nie spodziewałem.
— Przestań sensei! — wrzasnął i wstał z miejsca. — Nie chcę już żebyś traktował mnie jak dziecko! Znasz mnie tyle lat, wydoroślałem. Chociaż się bałem, że dyrektor coś mi zrobi — zatrzymał się na chwilę — to wiedziałem, że nie mogę za bardzo spanikować. Myśl o tobie dodawała mi otuchy. Rozum podpowiadał mi... że muszę uciec, aby to z tobą...
— Co ze mną?
Chłopak przełknął ślinę, po czym chwycił za nadgarstek dosłownie rzucając na firmowe krzesło i usiadł na moim ciele. Ku zdziwieniu jakie na mnie wywarł, wyciągnął nagle z kieszeni taśmę.
— Co ty chcesz zrobić? — zapytałem zdziwiony.
On jednak nie odpowiedział. Spoglądając na niego, miałem wrażenie, że był w jakimś amoku. Robił to schematycznie, jakby wcześniej już zaplanował przebieg wydarzeń w gabinecie.
— Co ty robisz? — Zadałem kolejne pytanie, próbując się wyrwać.
Ale on wtedy gwałtownie zbliżył do mojej twarzy, po chwili łącząc usta w pocałunku. Próbowałem jakoś uciec, czmychnąć z uścisku, jednak nie potrafiłem przerwać taśmy. Zacisnąłem mocno powieki oraz spiąłem wszystkie mięśnie ciała, próbując mu pokazać, że nie czuję się w tej sytuacji zbyt komfortowo.
— Z...Zo...staw...m...ni...e! — wyjęczałem, lecz młodszy wsunął język do wnętrza moich ust.
Kruczowłosy całował mnie bardzo namiętnie, nawet do tego stopnia, że zaczęła spływać po mojej brodzie, ślina. Spojrzałem na niego jakby przez mgłę, by móc przemyśleć swoją sytuację, ale jego widok... sprawił, że moje serce szybciej zabiło.
Naprawdę, jak zawsze myślałem o nim jak o dziecku, tym razem pomyślałem, że chciałbym, aby doszło do czegoś więcej. Pierwszy raz ujrzałem go w innej odsłonie, choć dalej był przeuroczy. Chciałbym nawet aby to wszystko potoczyło się... tak jak ja bym chciał.
— Cholera! — wrzasnąłem, wyrywając się.
Kątem oka szybko spojrzałem na przerażonego chłopaka.
— Co ty robisz? — krzyknąłem, by czegokolwiek się dowiedzieć.
Chociaż też nie chciałem  przerywać. Zaczęło mi się to w miarę podobać. Ale czy to nie wyglądało też jak gwałt? Powinienem go za to ukarać, zwolnić, albo coś... Na przykład mógłbym go zerżnąć na tym krześle...
— O czym ja, kurwa, myślę? — zapytałem samego siebie.
— Sensei — szepnął nagle. — Przepraszam... Ja...
— Uwolnij mnie — warknąłem.
Pracownik wykonał polecenie, lecz widziałem jak próbował wymyślić sposób na ucieczkę. W momencie w którym mnie rozwiązał, chwyciłem go za nadgarstek i sam rzuciłem na kanapkę, siadając na niego. Jego spojrzenie wyrażało ogromne niezrozumienie. Nie miał pojęcia co mi właśnie chodziło po głowie i w sumie bardzo mnie to cieszyło.
— Myślałem, że co zrobisz? — zapytałem, a on odwrócił głowę.
— Po prostu nie chciałem byś ciągle traktował mnie jak dziecko — mruknął. — Mam już siedemnaście lat. Chciałbym, abyś zobaczył we mnie kogoś więcej...
— Hm... — westchnąłem. — Kogoś więcej, tak?
Po tym zdaniu złączyłem nasze usta w pocałunku.
Stwierdziłem, że karę wyznaczę mu po tym wszystkim.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥