Trzeci semestr ostatniej klasy szkoły średniej niższego stopnia właśnie się rozpoczął. Dla uczniów oznaczało to jedno — zbliżają się egzaminy, których termin przypadał gdzieś na końcówkę lutego. Większość wolnego czasu należało przeznaczyć na naukę, lecz mimo to niektórzy znajdowali jeszcze chwilę, by odpoczywać dalej uczęszczając do swych pozalekcyjnych klubów.
Nie inaczej było w przypadku dwójki przyjaciół, którzy spotykali się jedynie w czasie treningów, by pozostały okres spędzić nad nauką. Obydwoje mieli cel, aby dołączyć do popularnego liceum w którym drużyna siatkarska grała na naprawdę dobrym poziomie i liczyła na to, że wygrają wszystkie turnieje jakie tylko są dostępne w szkole średniej, a dla chłopaków było ważne zwycięstwo oraz doświadczenie. Nie mogli zostać szanowanymi reprezentantami bez umiejętności.
Oprócz nadchodzących testów Oikawa wraz z Iwaizumim mieli również na głowie rozpoczynający się ich pierwszy poważny, zimowy turniej męskich szkół gimnazjalnych. Jako uczniowie najstarszej klasy chcieli tym razem zdobyć złoto, dlatego maksymalnie poświęcali się na treningi próbując w ten sposób jeszcze bardziej nabrać zdolności.
Codzienne ćwiczenia choć wymagające sprawiały im nieopisaną radość.
Ich dziecięce marzenie powoli mogło zacząć się spełniać. Pierwszy turniej mógł być dla nich początkiem do profesjonalnej kariery siatkarzy, więc musieli dać z siebie ponad sto procent.
Ale ich nacisk na ów sport był dla współzawodników wykańczający. Brak czasu na odpoczynek sprawiał, że zamiast nabywać siły po prostu ją tracili. Lecz zamiast się odezwać, postawić się przyjaciołom, postanowili poświęcić się dla nich.
To miał być ostatni rok ich wspólnej gry i choć zdawali sobie sprawę, że w takim składzie za dużo nie osiągną to chcieli dać im choć trochę frajdy.
A gdy tylko rozpoczął się turniej wydawało się, że może jednak to wszystko miało jakiś sens, że może nie tylko tamta dwójka pragnie zdobyć pierwsze miejsce. Oprócz fajnej zabawy przy graniu poczuli coś jeszcze: jakby prawdziwą wolę walki. Taką, która podobno pojawia się tylko w popularnych anime, które co poniektórzy oglądają.
Jednak w końcu należało zdjąć klapki z oczu.
Gdy doszli do ćwierćfinału ponieśli pierwszą w swoim życiu druzgocącą porażkę.
Przegrana sprawiła, że Oikawa wraz z najlepszym przyjacielem nie potrafili zejść z boiska jak pozostali. Wpatrzeni w podłogę próbowali przemyśleć w jakim celu tak właściwie grają, lecz nie potrafili sobie na wszelkie pytania odpowiedzieć.
Dopiero po wejściu do szatni Iwaizumi postanowił się otrząsnąć. Musiał stać się podporą dla załamanego Tooru po policzkach którego nie potrafiły przestać płynąć łzy. Objął go czując jednocześnie jego drżące ciało. Sam miał ochotę się rozpłakać, lecz musiał być silny, bo któż jak nie on da radę naprostować przyjaciela?
Musiał się nim zająć...
W końcu nikt nie rozumiał tak dobrze szatyna jak Hajime.
Wrócę w południe 🖤
OdpowiedzUsuńCześć!
UsuńWybacz, że ostatnio tak kiepsko z moimi komentarzami...
Nadrobiłam poprzedni rozdział i ten... I jestem zachwycona!
Szkoda tylko, że jest to właśnie w takiej "miniaturowej" wersji, bo mam wrażenie jakby wiele ciekawych wydarzeń mnie omijało.
Zastanawia mnie jakie problemy rodzinne może mieć Iwaizumi.
Fabuła leci do przodu, zaraz będą w liceum! Oczywiście trzymam za nich kciuki oby wygrywali jak najwięcej! No i jestem z nimi w tej niemiłej chwili po przegranej. Ale wierzę, że się podniosą. Na pewno dadzą sobie radę, tak jak Karasuno w anime <3
Tulę i czekam na więcej^^
No i oczywiście życzę weny ;*
Shoshano.