Zbij mnie! – Rozdział 3




Autorskie

Minął tydzień odkąd Shiro zamieszkał u swojego sąsiada. Po dość krępującej sytuacji, która miała miejsce na łóżku starszego szatyn unikał go na wszystkie możliwe sposoby obawiając się, że znów wydarzy się coś nieprzyjemnego. Gdyby wtedy ktoś nie zapukał do mieszkania to kto wie jak mogłoby to się skończyć. Hyutetsu obawiał się nieco, że mógłby zostać pobity, bądź zgwałcony dlatego bardzo się cieszył gdy Mitsuko odwiedziła przyjaciółka ze szkoły. Chociaż był o nią zazdrosny... Czasami zbyt blisko podchodziła do niby obojętnego na jej wszelkie zachowanie Hiroshi'ego.
Na zegarach zbliżała się powoli godzina szesnasta, więc znudzony nic nie robieniem szesnastolatek postanowił w końcu się ruszyć i poszukać swojego klucza. Na początku krążył wokół swojego mieszkania, bo może tak mu wypadł, a później szedł drogą, którą tamtego pamiętnego dnia uciekał ze wstydu. Jego trasa skończyła się przy kontenerze na śmieci, jednak po raz drugi nie odważył się do niego wskoczyć. Za wszelką cenę chciał uniknąć wzroku zainteresowanych jego zachowaniem sąsiadów. Po za tym kilka dni temu Hiroshi sam go postraszył, że jeśli znów zrobi coś żenującego wyrzuci go na zbity pysk.
Swoją drogą to mieszkało im się razem całkiem dobrze, chociaż dosyć często były jakieś kłótnie. Mimo wszystko obydwoje bardzo się starali by żyło im się przynajmniej w minimalnym stopniu przyjemnie. Największym wyzwaniem było to oczywiście dla osiemnastolatka, który co chwilę albo się wkurzał albo irytował. Shiro już nawet nie pamiętał ile razy ten wykrzyczał mu prosto w  twarz, by się wyprowadził, a później wkurzał się, że ma jednak tego nie robić. Ale nawet jeśli obaj tak naprawdę nie wiedzieli jak powinni przy sobie się zachowywać, to nie chcieli się rozstawać.
Tak, w ciągu tak krótkiego czasu już zdążyli nie tylko zbliżyć się do siebie, ale również przyzwyczaić. No bo przecież Hyutetsu i tak całe dnie spędzał w mieszkaniu nie chodząc nawet do szkoły, by w razie czego nikt go nie znalazł dzięki czemu zajmował się domowymi obowiązkami, a Hiroshi nie tylko się uczył, ale również chodził na treningi.
Właśnie — boks.
Szatyn ani razu nie przyznał się starszemu koledze, że ten zajął jego miejsce w klubie. Wolał go o tym nie informować, a poza tym on i tak nigdy o to nie pytał, więc Shiro miał prawo nic mu o tym nie mówić. Jednak chłopak trochę obawiał się, że w klubie w końcu się to wyda. Na nieszczęście prawdopodobieństwo tego było bardzo wysokie.
Dlatego też szesnastolatek z każdym dniem wyczekiwał powrotu Mitsuko z treningu z niesamowicie szybko bijącym sercem.
Najzwyczajniej w świecie się bał.
Nie chciał by Hiroshi został wyśmiany za kumplowanie się z takim zerem.
Dzisiejszego dnia nie było inaczej. Gdy Shiro po poszukiwaniach klucza wrócił do domu wybiła godzina siedemnasta, a o tej zazwyczaj bokser był już w mieszkaniu. Zaalarmowany jego nieobecnością szatyn postanowił do niego zadzwonić. Komórkę dostał oczywiście od sąsiada i mimo iż nie była jakimś smarftonem tylko zwykłym telefonem z zamykaną klapką to był mu bardzo wdzięczny za ten prezent. Lepsze to niż nic.
Chłopak wybrał odpowiedni numer i zadzwonił.
Oczywiście Mitsuko odebrał od razu.
— Czego chcesz?
— Dlaczego jeszcze nie wróciłeś? — zapytał zmartwiony Hyutetsu nieśmiało trzymając się wolną dłonią za ubrania. Krępowała go ta pewność siebie starszego, ale jednocześnie bardzo go jarała.
— Ach, muszę jeszcze zostać w klubie.
— Więc...
— Jeśli chcesz to możesz po mnie przyjść. I tak będę tu jeszcze kilka godzin.
— Wolę... — zaskoczony jego prośbą szesnastolatek już chciał zaprzeczyć, jednak przerwał mu bokser.
— Pójdziemy później na zakupy.
— No dobrze — Shiro kiwnął delikatnie głową zdając sobie sprawę, że w lodówce nie mają nic do jedzenia. Chłopak w duchu modlił się tylko o to, by przez przypadek nie spotkać nikogo z klubu.
Po pół godzinie rozmyślania nad tym co powinni kupić, a także w co mógłby się ubrać szatyn wybrał w końcu za dużą białą koszulę, która należała do Hiroshi'ego.  Osiemnastolatek pozwolił mu pożyczać jego ubrania, by nie chodził ciągle w jednym i tym samym. Hyutetsu próbował ograniczać zakładanie jego rzeczy, jednak sam nie potrafił się już przed tym powstrzymać. Każdy materiał był przesiąknięty zapachem starszego, który tak bardzo mu się podobał.
— Dobra — szesnastolatek uśmiechnął się pod nosem zamykając na klucz mieszkanie, które dzielił wraz ze swoim kolegą. Do chłopaka wciąż nie docierała wiadomość, że mieszkał z osobą, która mu się podoba i co najważniejsze ich relacja nie jest wcale taka najgorsza. Szczerze powiedziawszy to Shiro miał taką cichą nadzieję, że kiedyś między nimi dojdzie do czegoś więcej.
Gdy ciemnooki w końcu oprzytomniał po swoich głupich fantazjach postanowił ruszyć w bardzo dobrze znaną sobie stronę. W gruncie rzeczy miał w dupie to, czy ktoś go pozna czy nie, ale nie chciałby spotkać wcześniej prześladujących go kolegów, trenera, a najbardziej ojca. Jego za wszelką cenę chciał uniknąć i tu nie chodziło już tylko o to, że Shiro uciekł z domu bojąc się, że zawiódł rodzica, ale o to, że nie chciał rozstawać się z Hiroshim. Gdyby spotkał się z tatą to ten pewnie siłą kazałby mu wrócić do willi.
— Idioto! — wrzasnął sam do siebie, gdy był już w połowie drogi i uderzył się dosyć mocno w policzki. — Hiro i tak cię nie zechce!
Hyutetsu powtarzał sobie to zdanie do momentu w którym nie pojawił się przed dawno nie widzianym klubem. Zacisnął mocno pięści, jednak postanowił się ogarnąć i gdy postawił na schodku pierwszą nogę nagle został pociągnięty do tyłu przez co upadł na tyłek.
Zaskoczony szesnastolatek podniósł głowę do góry.
— To wy... — szepnął przerażony widząc nad sobą doskonale znanych sobie chłopaków, którzy uwielbiali znęcać się nad nim, gdy uczęszczał do tego miejsca na treningi.
— Nasza ukochana wywłoka postanowiła wrócić? — zapytał najwyższy z nich, jednak nie zdążył się wymachnąć, ponieważ stojący obok niego rudowłosy chłopak uderzył Shiro z pięści w twarz.
— O ja cię, ale ja dawno tego nie robiłem — powiedział ruszając nadgarstkiem jakby ręka go zabolała. — Oczywiście przyjmiemy cię z szeroko otwartymi ramionami. Niestety nie mam worka treningowego, więc mi się przydasz.
— Ja nie...
— Gówno mnie to obchodzi — przerwał Itame chwytając Hyutetsu za włosy i podciągając go do góry. — Chłopaki jeśli chcecie to bijcie teraz, bo później ja się nim zajmę.
Pozostała dwójka, czyli Raichi oraz Asahi uśmiechnęli się szeroko, po czym podeszli do przerażonego szesnastolatka. Nie myśleli nad tym, że może go to boleć nie tylko pod względem fizycznym. Shiro już od dłuższego czasu nie dawał sobie rady z tym, że koledzy z dawnej drużyny traktowali go jak zwykłego śmiecia, chociaż w pewnym sensie ich rozumiał. Chłopak, który ruszał się jak ciota i nie potrafił nawet porządnie uderzyć chodził na boks tylko ze względu na ojca był traktowany znacznie lepiej niż oni. Większość trenerów z wyjątkiem Terady traktowali go jak jakieś bóstwo, któremu trzeba na każdym kroku pomagać, bo przecież to syn prezesa. Dlatego szesnastolatek w pewnym sensie rozumiał tych bokserów.
Hyutetsu nie miał siły bronić się przed atakami starszych kolegów, więc postanowił najzwyczajniej w świecie się poddać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ma z nimi szans, więc złym pomysłem byłaby obrona. Co by się stało, gdyby zaczął się bronić? Pewnie kopali i bili by go znacznie mocniej. Poddanie się  było więc według niego najlepszą opcją.
— Ała — syknął cicho szesnastolatek, gdy jeden z nich z całej siły uderzył go pięścią w twarz.
On już sam nie wiedział ile ma siniaków na twarzy, czy ile krwi zdołał już utracić. Przestało go to już interesować. Ważne było to, że Hiroshi go teraz nie widział.
— Shiro? — Doskonale znanym wszystkim członkom klubu w tym również i najmłodszemu przerwał tę nieprzyjemną bijatykę. — Och to naprawdę ty — szepnął cicho podchodząc do zaskoczonych chłopaków, po czym bez zbędnych słów uderzył zakrwawionego rówieśnika w twarz. — Kurwa.
— Junichi... — odpowiedział zdziwiony Hyutetsu, który dopiero pierwszy raz w życiu oberwał od niego.
— Spierdalać — zwrócił się do starszych, którzy niemal natychmiast go wysłuchali i wykrzykując różne obelgi w stronę szatyna w końcu odeszli.
— Za co...
— Za to, że uciekłeś — mruknął niezadowolony czerwonowłosy bokser, który w klubie mimo młodego wieku był niezwykle szanowany. — Jak mogłeś mnie o tym nie poinformować? I do cholery gdzieś ty się tak długo ukrywał?
— Ja...
— Shiro?
Szatyn jeszcze bardziej zaskoczony niż wcześniej odwrócił głowę w kierunku drzwi w których stał zdziwiony Hiroshi z torbą sportową przewieszoną na ramieniu. Chłopcy stali bez żadnego ruchu przez krótką chwilę, którą przerwał wreszcie Kirishima.
— Znacie się? — zapytał podejrzliwie, a zakrwawiony szesnastolatek drgnął delikatnie nie wiedząc za bardzo co powinien mu na to odpowiedzieć.
— Ni...
— Oczywiście, że tak. Mieszkamy razem — syknął wściekły Mitsuko podchodząc do nastolatków. Blondyn stanął naprzeciwko rannego Hyutetsu i spojrzał groźnie w jego przerażone oczy. — Kto ci to do kurwy nędzy zrobił?
— Ale... — Shiro przerwał czując jak jakaś ciecz spływa po jego policzku. Dotknął zaskoczony wilgotnego miejsca i dopiero wtedy zauważył na palcach krew. — Och... To...
— Chłopaki z klubu — wtrącił Junichi, który postanowił powiedzieć prawdę. Wiedział, że rówieśnik nie wsypie dawnych kolegów, zresztą jak zawsze.
— Którzy?
— Pokażę ci ich.
Zdziwiony szatyn nie wiedział co powinien zrobić. Zaimponowała mu wkurwiona postawa sąsiada, a raczej współlokatora, jednak z drugiej strony nie chciał mu robić niepotrzebnych problemów. Jakby nie było blondyn miał spędzić w tym miejscu jeszcze kilka długich lat.
— Hiro... — Hyutetsu ścisnął delikatnie jego mały palec i pociągnął delikatnie w swoją stronę. — Proszę cię... Zostaw to tak jak jest...
— Ach, jesteś szczęśliwy, że cię pobili?
— Co...? — zapytał zaskoczony, ale zaraz pokiwał głową obserwując czubki własnych butów. — To nie tak...
— Dzięki za odpowiedź. Tyle mi wystarczy.
Po tym osiemnastolatek gwałtownie wyrwał się z uścisku młodszego i ruszył za niedawno poznanym Kirishimą z którym czasami miał szansę porozmawiać. Cóż nie były to jakieś długie konwersację, zazwyczaj dwa zdania, ale zawsze coś.
— Zajebię — syknął pod nosem blondyn przekraczając próg drzwi wejściowych do ogromnego budynku. Ćwiczenia niby już się skończyły, ale dzisiejszego dnia większość postanowiła zostać i omówić plan na następny rok.
— To ci przy sztandze — szepnął Junichi wskazując palcem na miejsce. — Ta trójka.
— Dzięki, stary.
Chłopak położył dłoń na ramieniu niższego, po czym skierował się w odpowiednią stronę. Stojący za czerwonowłosym Shiro nie potrafił już nic powiedzieć, a tym bardziej zrobić. Był przerażony tym co miało się właśnie wydarzyć.
— Hiro...
W tym samym momencie Mitsuko jak gdyby nigdy nic podszedł do chłopaków i przywitał się z nimi jak ze starymi kumplami. Sytuacja ta sprawiła, że najmłodsi nie wiedzieli co powinni zrobić. Po chwili jednak wkurwiony Hiroshi rzucił się najpierw na rudowłosego chłopaka, który niby nic nie zrobił, ale to właśnie przez niego Hyutetsu wyglądał teraz tak, a nie inaczej.
— Pierdolone gnojki! Nie macie kogo bić?! — syknął wściekły blondyn kopiąc następnego w brzuch przez co ten upadł uderzając głową o podłogę. — Dawajcie na równego sobie! No czekam!
— Kurwa Mitsuko, czekaj! — wrzasnął przerażony Asahi, a osiemnastolatek uderzył go z całej siły w twarz.
— Co czekaj?! Przeproś go! — wskazał palcem na przestraszonego Shiro, który obawiał się chociażby ruszyć. — Przeproś do cholery!
— Ale czemu... — odezwał się Raichi, który trzymał się za bolące miejsce na głowie.
— Dlaczego się tak wkurwiłeś?! Znasz go?! — zapytał przerażony Itame.
— Znam i co? Mieszkamy razem.
— On jest gejem! — krzyknął przerażony rudzielec próbując się w ten sposób obronić. — Spierdalaj od niego! Jeszcze się tym zarazisz!
— Co z tego, że jest pedałem?
Hyutetsu zaczął się trząść niczym dziecko, które zobaczyło ducha. Skąd Itame wiedział, że jest gejem? Przecież nikomu z  klubu o tym nie powiedział, nawet Kirishimie, więc skąd do cholery? Po za tym... Hiroshi nazwał go pedałem.
Na nieszczęście zabolało.
Bardzo.
— Ty też nim jesteś? — zapytał dosadnie rudowłosy.
Zażenowany Shiro przełknął głośno ślinę i nie czekając na odpowiedź współlokatora wybiegł z budynku. Poczuł się okropnie. Epitet jakim został określony sprawił, że wszelkie nadzieje odnośnie tego iż Mitsuko może go kiedyś pokochać prysnęły jak bańka mydlana. Wyszło na to, że tak jak się spodziewał jego sąsiad tylko się nad nim zlitował albo ma z tej całej sytuacji niezły ubaw.
— Jestem głupi... — szepnął sam do siebie siadając na schodach i rozmyślając nad tą głupią sytuacją. Co powinien zrobić? Wyprowadzić się? Nie chciał...
— Och tu jesteś.
Szesnastolatek odwrócił głowę w kierunku drzwi w których stał dumnie wyprostowany Hiroshi. Zmierzył go od góry do stóp, po czym uśmiechnął się delikatnie. Nie wiedział już co powinien robić.
— Dlaczego uciekłeś? — zapytał blondyn siadając obok współlokatora.
— Nie wiem...
— No nie pierdol. Musiał być jakiś powód — syknął starszy zaciskając mocno pięści, by tylko za szybko nie wybuchnąć. — Mów.
— No bo...
— No?
— Powiedziałeś, że jestem pedałem... — wyszeptał najciszej jak potrafił, ale mimo to Mitsuko usłyszał jego odpowiedź. Osiemnastolatek zaczął się śmiać na cały głos, po czym objął kumpla ramieniem, jakby to wcale nie miało znaczenia.
— Oj no, nie obrażaj się o takie coś — powiedział drapiąc się palcem wskazującym po policzku.
Jaki on jest seksowny., pomyślał Shiro, który teraz bez skrępowania mógł go w tej chwili podziwiać.
— Przestaniesz się obrażać?
— P-Przestanę — jęknął cicho, a Hiroshi tym razem uśmiechnął się od ucha do ucha niczym małe dziecko. — No to się cieszę, a teraz wstajemy i idziemy na te zakupy, nie?
— Jas...
Chłopak nie dokończył, ponieważ przed nimi pojawiła się postać osoby, której nie chciał już nigdy więcej spotkać.
Dawny trener stał teraz naprzeciwko współlokatorów i oparty o ścianę czekał na jakieś denne wytłumaczenie ze strony byłego członka klubu.
— Siema, Terada — Mitsuko podszedł do mężczyzny, po czym odpowiednio przywitał się z nim. — Kończę trening na dzisiaj, dobra? Muszę pójść z kolegą na zakupy, a później...
— Kolacyjka z naszym pedalskim Shiro? — Zapytał dwudziestoczterolatek obserwując przerażonego nastolatka, który nie wiedział jak powinien się w tej chwili zachować. — Co tam u ciebie maleńki? Dalej nie chcesz wrócić do domu? Tatuś cię szukał.
— Ja... — Hyutetsu chciał mu odpowiedzieć, jednak w końcu się powstrzymał. Nie musiał mu się przecież spowiadać. Teraz już nie należał do klubu, więc nie mogli go zmusić do wyjawienia tych informacji.
— Naszym? — Wtrącił Hiroshi, który nie rozumiał o co chodziło starszemu.
— Naszym, naszym — odpowiedział od razu Shinchi i podszedł do młodszego pochylając się nad nim na niebezpiecznie bliską odległość. Jednocześnie sprawiło to, że blondyn poczuł ogromną zazdrość oraz wkurwienie. — No przecież Shiro chodził do tego klubu, czyż nie?
Na twarzy osiemnastolatka niemal natychmiast ukazało się zdziwienie.
— Że niby on? — zapytał zaskoczony, a szatyn o którym właśnie rozmawiali spuścił głowę. Kolejny chłopak, który na sto procent będzie miał go za ciotę. — Nie żartuj sobie.
— Ależ nie żartuję, nie? — Terada złapał najmłodszego za policzki i zaczął je ciągnąć na wszystkie strony.
— Ała... — jęknął szatyn, gdyż gest starszego zabolał go.
— Ej — Mitsuko chwycił starszego za najbliższy nadgarstek, po czym mocno odsunął od swojego współlokatora — nie rozpędzaj się tak, trenerze.
— Twój rycerz na białym rumaku? — Mężczyzna zwrócił się do przerażonego nastolatka, jednak nim się spostrzegł oberwał pięścią w twarz.
— Ja ci dam rumaka — warknął wściekły Hiroshi, ale bardziej niż to pytanie wkurwiło go zachowanie Terady względem Shiro. — No i co z tego, że jest pedałem? Myślisz, że myśli o tobie? Nie! Mylisz się! Osobą, która mu się podoba jestem ja!
Shinchi w jednej chwili parsknął głośnym śmiechem. Nie mógł się powstrzymać, bo nie potrafił sobie wyobrazić, że ta dwójka ma ze sobą jakieś zażyłe relacje.
Natomiast szesnastolatek o którym wciąż rozmawiali nie potrafił się ruszyć. Ostatnie zdanie jakie powiedział Hiroshi było oczywiście prawdą, jednak skąd on do cholery dowiedział się o tym? Przecież powiedział o tym tylko przyjacielowi!
— Hiro... — szepnął przerażony, a ten zmierzył go wkurwionym głosem.
— Nie wtrącaj się.
— Och, kłótnia kochanków? — zapytał rozbawiony Terada, a blondyn rzucił się na niego obijając tę jego krzywą mordę.
Po kilku minutach, gdy widział, że mężczyzna jest już nieźle poobijany postanowił zakończyć tę jednostronną bójkę. Chwycił zaskoczonego oraz przestraszonego Shiro za nadgarstek i poprowadził w stronę chodnika, który znajdował się niedaleko.
Teraz zostały im już jedynie zakupy.
Chociaż Hiroshi był wkurwiony i nie miał na nic ochoty.
— Ja pierdolę, a mnie chuj zaraz strzeli! — wrzasnął na cały głos puszczając w końcu rękę nastolatka z objęcia. Osiemnastolatek włożył dłonie do kieszeni spodni, po czym przyspieszył swój chód, co sprawiło, że Shiro niemalże musiał za nim biec. — Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
— O-o czym? — jęknął Hyutetsu mocno trzymając się za zakrwawioną koszulę.
— O tym, że chodziłeś do tego klubu — blondyn ściągnął z siebie bluzę i podał ją młodszemu. — Załóż ją.
— Dziękuję...
Na szczęście na tym ten okropny temat w końcu się skończył. Szatyn nie chciał tak naprawdę z nim rozmawiać, po tym jak starszy wyznał, że wie o jego miłosnym sekrecie. Tak szczerze powiedziawszy to myślał nawet o szybkiej wyprowadzce, ale stwierdził, że skoro Hiroshi jeszcze go nie wyrzucił to nie przeszkadzają mu jego uczucia...
W ten sposób nadzieja znów wróciła.
Krocząc w stronę najbliższego sklepu Shiro nałożył na swoje ciało bluzę osiemnastka po raz kolejny zaciągając się przyjemnym zapachem wody kolońskiej, której chłopak używał. W międzyczasie szatyn nieśmiało spoglądał na w miarę spokojnego Mitsuko i w duchu mocno się ucieszył, że ten nie odwrócił się od niego chociaż miał na to szansę.
— Idziemy tu? — zapytał starszy wskazując na konbini w którym czasami pracował, aby mieć pieniądze na utrzymanie mieszkania w którym teraz mieszkali we dwójkę.
— Jasne — odpowiedział Hyutetsu z delikatnym uśmiechem.
Chłopcy weszli do środka, a wtedy na osiemnastolatka rzuciła się nieznajoma dla Shiro dziewczyna.
— Cześć braciszku! — wrzasnęła na cały głos, a Hiro zrzucił ją z siebie z obrzydzeniem wypisanym na twarzy.
— Jaka siara — mruknął wściekły i spojrzał w oczy współlokatora z przepraszającym wzrokiem, po czym znów przeniósł go na siostrę. — Spierdalaj stąd.
— Jak ty się odzywasz do siostry? — Tuż za blondynką pojawił się mężczyzna, który był nieco niższy niż Hiroshi. — Ja pierdolę po kim ty jesteś takim chujem.
— I po co tu przyszliście?
— Natychmiast wracaj do domu — syknął najstarszy chwytając córkę za włosy i pociągnął ją do siebie. — Potrzebujemy twoich pieniędzy.
Mitsuko zacisnął mocno pięści w duchu karcąc samego siebie, że zechciał akurat teraz wejść do miejsca swojej pracy. On tylko chciał przecież pokazać Shiro ofertę pracy, a tu nagle widzi swojego ojca od którego uciekł. Chłopak czuł jedynie wstyd i zażenowanie.
— Nie dam ci ich — mruknął blondyn czując złość narastającą w nim, bo nie chciał widzieć jak rodzic znęca się nad jego siostrą. W gruncie rzeczy to wyprowadził się właśnie przez niego, a pracował by odkładać pieniądze również dla rodzeństwa, które musiało z nim wciąż mieszkać. — Spierdalaj!
— Co teraz to się ojca wstydzisz? — zapytał mężczyzna puszczając blondynkę i podchodząc do Hyutetsu. — A to kto? Twój współlokator, a może kochanek? Teraz gejem jesteś? Niedawno dziwki sprowadzałeś do domu.
— Spierdalaj! — wrzasnął wkurwiony Hiroshi chwytając ojca za ubrania i dosłownie wyrzucając na zewnątrz, a później zwrócił się do siostry. — A ty, Hinami, uciekaj.
— Niby gdzie? — zapytała z uśmiechem, po czym wyszła ze sklepu.
— Kurwa — syknął wściekły Mitsuko uderzając pięścią o blat stołu, po czym odwrócił się do współlokatora. — Przepraszam, że musiałeś to oglądać.

Komentarze

Popularne posty