22 lutego 2019

Pod nieobecność rodziców




Eren x Levi || Shingeki no Kyojin || +18

Ostatni raz przejrzałem się w lustrze, by w końcu stwierdzić, że aż tak źle już nie wyglądam. Wcześniej moja twarz, a także fryzura były jedną wielką masakrą, lecz nareszcie, co prawda dzięki pomocy Historii, udało mi się wyszykować, mniej więcej tak jak chciałem.
Dzisiejszego dnia pierwszy raz w życiu zaprosiłem mojego starszego o parę lat chłopaka do domu byśmy mogli na spokojnie przeżyć kilka chwil sam na sam. Oczywiście gdy do mnie przyjeżdżał to mogliśmy się cieszyć wzajemną bliskością, ale niestety nigdy nie doszło do czegoś więcej, bo co jakiś czas ktoś pukał do drzwi mojego pokoju. Czy to mama z zapytaniem czy Levi przypadkiem nie jest głodny, czy to tata, który sprawdzał czy przypadkiem nie ma nam za zimno, a czasem nawet i mój brat, który od razu mówił, że rodzice chcą wiedzieć czy aby na pewno nic głupiego nie robimy. Być może zaakceptowali to, że byłem gejem, ale nie chcieli by coś nieprzyzwoitego działo się pod ich dachem w trakcie ich obecności.
Jednak ostatnio bardzo mnie zaskoczyli proponując bym zaprosił ukochanego na kilka dni, bo oni mają plany na rodzinną wycieczkę. Nie ukrywałem swej radości i od razu rzuciłem się im w ramiona, by podziękować za tę pewnie dla nich trudną decyzję, ale po uspokojeniu się wyprawili mi jeszcze krótkie kazanie. W tamtym momencie byłem po prostu szczęśliwy i nie przeszkadzały mi nawet ich głupie insynuacje jakoby Rivaelle miałby mnie tylko wykorzystać, a następnie porzucić. Nie ukrywali swej niechęci do mojego chłopaka ze względu na jego płeć, lecz po pewnym czasie (prawie dwa lata!) zaczęli go w końcu powoli akceptować i pozwolenie na nocne zaproszenie zdecydowanie mnie w tym utwierdziło.
Gdy właśnie opryskałem swoje ciało wodą kolońską przybranego brata Zeke’a usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdenerwowany, nieprzygotowany oraz cały zarumieniony zszedłem na sam dół obawiając się, że zaraz zejdę na zawał w końcu nacisnąłem na klamkę. Drżałem jak głupek choć nie było to nasze pierwsze spotkanie… Wszelkie emocje brały nade mną górę i nie potrafiłem się uspokoić.
— D-dzień dobry — powiedziałem nieśmiało co równocześnie sprawiło, że stojący jeszcze na dworze Ackermann spojrzał na mnie zdziwiony.
— Eren, coś się stało? — zapytał zmartwiony. — Jesteś cały czerwony. — Przekroczył próg drzwi ułożył swoją dłoń na moim czole z zamiarem sprawdzenia temperatury ciała. — Gorączki chyba nie masz, ale może lepiej się upe…
— N-nie! — zaprotestowałem  machając niewinnie rękami. — Po prostu… Dzisiaj jest zbyt gorąco!
Levi przymrużył podejrzliwie powieki po chwili ściągając swój jesienny płaszcz, który oczywiście odebrałem  i bezmyślnie odłożyłem je na haczyk.
— Skoro tak twierdzisz…
— Może byś się czegoś napił?!
— Nie musisz krzyczeć, stoję obok ciebie.
— Dobrze!
Gdy doszło do mnie to, że znów uniosłem głos zacząłem się jeszcze bardziej stresować.
Zły Levi to niedobry Levi.
— Nie rób tego więcej — mruknął mężczyzna, po czym wspinając się na palce u nóg szybko cmoknął mnie w usta. — Dzień dobry, kochanie.
— Mhm — uspokoiłem się dopiero gdy nasze ciała w końcu się rozdzieliły. — Dzień dobry. Chcesz coś do jedzenia?
— Podziękuję — odpowiedział od razu kierując się w stronę salonu.
Uśmiechnąłem się delikatnie krocząc tuż za nim, by zaraz pośrodku ogromnego pokoju złapać go w swoje ramiona i mocno przytulić. Jedyne czego w tym momencie pragnąłem to poczuć jego niesamowitą bliskość, a jednocześnie nacieszyć się nią tak długo jak tylko było to możliwe. Niestety dosyć często musieliśmy przerywać swoje pieszczoty, ale tym razem było inaczej. Nikt nie mógł nam przerwać.
— Puść mnie Eren — szepnął zarumieniony próbując wyrwać się z moich objęć, jednak nie pozwoliłem mu na to. Złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, by następnie wsunąć język między jego lekko zaciśnięte wargi. Widocznie czuł jakiś opór przed dzisiejszym dniem, lecz nawet nie zwróciłem na to większej uwagi. — Um...
Ukochanemu w końcu udało się odsunąć mnie od siebie. Nerwowo podrapałem się po policzku wodząc wzrokiem po ścianach własnego domu. Nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy przez ten pocałunek, którego prawdopodobnie nie chciał nawet zaczynać, a co tym bardziej kontynuować. 
— Zaparzyć ci kawy? — zapytałem w końcu, a on pokiwał tylko głową w geście odmówienia. — W-w takim razie... Może obejrzymy najpierw jakiś film? 
— W sumie moglibyśmy. 
— Naprawdę?! — uniosłem się zaalarmowany. Przecież on nie lubił marnować czasu na takie głupoty! Coś ewidentnie było nie tak! 
Musiałem się już tylko dowiedzieć co takiego...
— Ostatnio widziałem dość ciekawy zwiastun, a później poszukałem czy jest dostępny na internecie. — Levi spokojnie usiadł na skórzanej kanapie białego koloru zakładając nogę na nogę. Ten gest trochę mnie zaskoczył, bo zawsze w ten sposób, gdy bywaliśmy u niego oznaczało jedno... — Włączysz swojego laptopa czy będziesz tak sterczał jak jakiś idiota? 
— I-Idę — odpowiedziałem szybko nie do końca rozumiejąc zachowania ukochanego. 
Wchodząc do swojego pokoju na krótką chwilę usiadłem na łóżku opierając łokcie na kolanach, a buzię przyklejając do splecionych dłoni. Gdybym miał też wybrać powrót do Levi'ego czy ucieczkę to zdecydowanie wybrałbym tą drugą opcję, ale...! 
No po prostu nie mogłem zmarnować szansy, którą dali mi rodzice zostawiając mnie z nim sam na sam w naszym domu. Byłem przeszczęśliwy już na samą myśl, że mógłbym się z nim kochać tutaj, w moim pokoju, nie zważając na to czy ktoś nas usłyszy. 
Jednak dopóki on zachowywał się w ten sposób to nic nie mogłem zrobić. Przecież nie będę go na siłę zmuszał do uprawiania seksu. Aż tak uzależniony od tego to chyba jeszcze nie byłem. Wolałem mieć ukochanego przy sobie aniżeli zaspokoić swoje potrzeby i go stracić.
Mimo wszystko było mi odrobinę przykro... 
Cały tydzień planowałem jak będzie wyglądał ten dzień. Miała być romantyczna atmosfera... Chciałem przygotować dla niego posiłek, choć nigdy wcześniej tego nie robiłem. Miałem zamiar na początku trochę go rozluźnić spokojnymi rozmowami przy okazji co jakiś czas czule traktować. Ale skoro zachowywał się w ten sposób to żadne z tych postanowień na pewno się nie spełni.
Zresztą liczyłem na to, że obydwoje będziemy tak samo ucieszeni z pustego domu, a widocznie to tylko ja uśmiecham się od ucha do ucha niczym debil ciesząc się ze swojego szczęścia...
Przygryzłem dolną wargę podnosząc się z łóżka. Nie mogłem spędzić zbyt wielu minut w swoim pokoju, bo zmarnowałbym tylko na to cenny czas. Choć czy na pewno był taki cenny?
— Eren ogarnij się... — mruknąłem cicho pod nosem.
Obawiałem się trochę, że pomyśli, że zaprosiłem go dzisiaj do siebie... wiadomo z jakiego powodu.
Oczywiście nie ukrywałem przed samym sobą iż była to po części prawda, ale przecież to normalna kolej rzeczy, by kochać się ze swoim chłopakiem... i to na dodatek w pustym domu!
Zacisnąłem mocno pięści pewnie wychodząc z pomieszczenia jednocześnie kierując się w stronę salonu w którym siedział spokojny Rivaille. Nie chciałem robić niczego wbrew jego woli, ale choć raz w życiu mógł też coś zrobić dla mnie.
Bez zbędnych słów przycisnąłem go do kanapy oraz stanąłem tuż nad nim na czworaka. Patrzyłem w jego zaskoczone oczy z ogromną determinacją. Miałem cel i nikt tym razem nie mógł mi w tym przeszkodzić. A ukochany miał szansę jedynie posłusznie mi się oddać.
Taki mi się przynajmniej wydawało...
— Co ty wyprawiasz? — zapytał kiedy powoli zbliżałem się do jego ust, by je musnąć. Niestety ten odwrócił głowę przez co moje wargi wylądowały na jego policzku. Cóż, tym również mogłem się nacieszyć, a nawet rozpocząć interesującą grę wstępną, bowiem miałem łatwy dostęp do jego czułego punktu... ucha.
Zwinnie przeniosłem język na wybrane miejsce i zacząłem lizać małżowinę uszną, co jakiś czas delikatnie ją przygryzając. Reakcja Levi'ego była dla mnie jasna — jęknął cicho, poruszając lekko swym ciałem na znak odczuwanej przyjemności, a jego twarz objęła się rumieńcem. Chciał tego, pragnął, pożądał.
Więc dlaczego do jasnej cholery tak się przed tym wzbraniał?
— Eren... Nie... — Ukochany położył dłonie na mych ramionach próbując mnie odepchnąć, lecz nie miałem zamiaru tak łatwo się poddać.
— Nie puszczę cię — szepnąłem grubym głosem do jego ucha, a ten znów jęknął.
Uwielbiał mój głos, wiedziałem o tym.
Złapałem go za oba nadgarstki i przeniosłem ręce ponad jego głowę, trzymając je mocno, by mi się nie wyrwał.
Był moją dzisiejszą zdobyczą.
— Eren! — krzyknął nagle spoglądając na mnie z lekkim przerażeniem.
Jego mina jednak niezbyt na mnie wpłynęła.
Chciałem go teraz, natychmiast i nawet on nie mógłby mi teraz przerwać.
— Eren... Proszę... — szepnął, gdy znów zacząłem się bawić językiem na jego uchu.
Momentalnie położyłem się na nim zmarnowany, puszczając go.
— Chciałem tylko się z tobą kochać... — szepnąłem smutny kładąc głowę tuż przy jego. Tak leżąc na nim wyczułem jego lekko nabrzmiałego członka oraz szybko bijące serce. Czego on tak naprawdę pragnął?
Chyba już przestałem cokolwiek rozumieć...
— Nie róbmy tego... tutaj...
— Dlaczego nie? — zapytałem nawet na niego nie spoglądając. — Co za różnica czy będziemy robić to u ciebie czy u mnie? Zresztą w końcu mamy wolną chatę... Możemy to nareszcie zrobić u mnie... — Przygryzłem dolną wargę, po czym podniosłem się i usiadłem obok niego wpatrując się tępo w podłogę. — Rodzice zostawili nas samych... Może po tylu latach wreszcie cię zaakceptowali? Czy to nie dobry znak? Chcę cię tu, właśnie w tym miejscu kochać... — Poczułem jak po policzku spływa mi pojedyncza łza, lecz nie otarłem jej. — To tak jakby przypieczętowanie naszej... miłości.
— Eren! — Levi nagle chwycił w dłonie moje policzka i zwrócił ku sobie przez co obydwoje teraz patrzyliśmy sobie w oczy. Jego wyraz twarzy zdecydowanie się zmienił... Teraz on był... Zdeterminowany? — Ja też... — Przerwał na chwilę, by przygryźć dolną wargę i znów kontynuować. — Ja też bardzo chcę się z tobą kochać... Teraz, już, natychmiast...
— To dla...
— Ale!
Ukochany wyraźnie zaczął się nieco trząść. Nie podobało mi się to.
Czego tak bardzo mógł się bać?
Przecież bym go nie skrzywdził.
— Ale boję się, że jeśli tutaj to zrobimy to twoi rodzice... Będą jeszcze gorzej na mnie patrzeć... Dla nich pewnie myślenie o tym, że... Uprawiamy seks pod ich dachem jest odpychające i... obskurne — spuścił głowę, by wzrokiem błądzić po kanapie.
Chyba czuł się zażenowany swoimi słowami.
W jednej chwili objąłem go ramieniem i roześmiałem się cicho.
Mój chłopak był naprawdę głupiutką osobą.
Szybko zbliżyłem swoją twarz do jego i delikatnie musnąłem jego usta. Spoglądając w jego niewielkie oczka widziałem powoli rosnące pragnienie próbujące walczyć z przerażeniem. Musiałem go jakoś uspokoić.
Tym razem czule ułożyłem go na kanapie, znów przybierając pozycję na czworaka.
Złączyłem nasze wargi w namiętnym pocałunku jednocześnie wsuwając język do jego środka, wywijając nim na wszystkie strony. Oczywiście pieszczota zaraz została odwzajemniona, lecz wciąż czułem w jego gestach niepewność.
Włożyłem dłoń pod jego białą koszulę, którą dzisiaj założył na siebie, jednocześnie podwijając ją lekko do góry. Gdy dotknąłem palcami jego wiecznie zimne ciało, poczułem rozlewający się we mnie gorąc.
Uwielbiałem go w całości.
Natomiast gdy z ust Rivaille wyrwał się kolejny jęk z wypowiedzianym moim imieniem wiedziałem, że tego naprawdę pragnął, choć wciąż czuł jakąś barierę.
Zacząłem zjeżdżać językiem do szyi pozostawiając za sobą mokre ślady, a w tym czasie zaciskał swoje dłonie na moich plecach. Nie wystarczały mi już takie delikatne pieszczoty, pragnąłem czegoś znacznie więcej...
Podniosłem się klęcząc tuż nad nim i szybko ściągnąłem z siebie czarną bluzkę, odrzucając ją gdzieś w bok. Powracając do lizania lekko odkrytej szyi, odpinałem jego koszulę chcąc zobaczyć  chude, lecz jakże piękne oraz pociągające ciało.
Był jednym słowem: idealny.
Zgrabny, niewielki, taki anielski, a także kapitalny do przytulania.
— Chcę cię... tak bardzo — szepnąłem, a on objął mnie wokół szyi i mocno przytulił.
— Głupku, ja też.
— Więc mogę tutaj? — zapytałem, by się na wszelki wypadek upewnić.
Nie chciałem znów agresywnie na niego napierać.  
Ukochany kiwnął głową lekko się uśmiechając, po czym sam rozpoczął niezwykle namiętny oraz niepohamowany pocałunek. Nasze języki co chwilę uderzały o siebie próbując zdecydować o dominacji, lecz Levi szybko się poddał sapiąc do moich ust.
Gdy oderwałem się od niego ten wsunął między moje włosy swe ręce, głaszcząc je.
Przybliżyłem wargi do jego nagiej klatki piersiowej, ale tempo nie było wcale powolne, zresztą na takie nawet się nie zapowiadało. Zacząłem lizać jego chłodną skórę chcąc w ten sposób wywołać w nim pożądanie. Doskonale wiedziałem co uwielbia, znałem nie tylko jego ciało, ale również pragnienia.
A kiedy tylko dotknąłem jego już i tak sterczących sutków, Rivaille znów jęknął. Zadowolony ze swoich czynów kontynuowałem pieszczenie ów narządów. Jednego ssałem, przygryzając jednocześnie, a drugim bawiłem się szczypiąc go oraz masując palcami.
Chłopak wił się przede mną z podniecenia nie wiedząc chyba za bardzo co powinien robić.
Oczywiście nie był to nasz pierwszy stosunek, ale czułem, że obydwoje pragniemy tego jakbyśmy nigdy wcześniej jeszcze tego nie robili.
Było to wywołane tą adrenaliną kochania się po raz pierwszy w moim domu.
Zszedłem ustami jeszcze niżej, ale kiedy te zetknęły się z jego spodniami podniosłem się na wysokość jego twarzy i namiętnie go pocałowałem.
— Dziękuję — szepnąłem.
Odpowiedzi jednak już nie usłyszałem, zresztą żadnej nie oczekiwałem.
Po prostu chciałem mu podziękować za przełamanie własnych barier.
Dłoń położyłem na jego lekko już widocznym wybrzuszeniu i zacząłem masować spoglądając jednocześnie na jego zmieniającą się co chwilę mimikę twarzy.
— Szybciej... — mruknął, a ja tylko uśmiechnąłem się lekko nie zmieniając tempa wykonywanej przez siebie czynności.
Zdenerwowany Levi w łóżku był uroczym Levim.
Gdy po chwili znudziło mi się gładzenie jego członka przez ubranie to zwinnie wsunąłem swoją dłoń pod jego bieliznę i chwyciłem nabrzmiałą już męskość. Na początku wolno poruszałem nią po całej długości, lecz zaraz przyspieszyłem, by zobaczyć jeszcze piękniejszą minę ukochanego. Przygryzał dolną wargę próbując powstrzymać się od jęków.
— Eren...
Uśmiechnąłem się pod nosem zniżając się na wysokość jego penisa. Odrobinę ściągnąłem dwie warstwy niepotrzebnych ubrań, którymi przykrywał swoje genitalia, by mieć na nie wgląd. Na szczęście nie był większy od mojego skarbu, zresztą lubiłem to, że na spokojnie potrafiłem wziąć go do ust, nie obawiając się jego rozmiarów.
Włożyłem jego członka do swoich ust po wcześniejszym oblizaniu go. W ten sposób mogłem z większą łatwością zacząć jedną z najlepszych zabaw. Gdy pierwszy raz objąłem go swoim wnętrzem w całości to z ukochanego wydobył się głośny, ale jakże przyjemny dla ucha jęk. Widząc jego reakcję nie mogłem się już powstrzymać i obciągałem jego męskość spoglądając na niego prowokująco. Tempo jakie narzuciłem nie było za szybkie, ale wolne na pewno też nie. Było idealne, by Rivaille odczuwał sto procent przyjemności.
Gdy chłopak bez ostrzeżenia spuścił się w mojej buzi spojrzałem na niego zaskoczony, a on próbował ukryć zawstydzony swoją twarz w dłoniach.
— Przepraszam... — szepnął, a ja połknąłem substancję. Tym razem jego sperma była słodsza, widocznie zmienił swoją dietę, by nigdy więcej nie zobaczyć mojej niezadowolonej miny...
— Nie przepraszaj.
Pomogłem ściągnąć mu wszelkie ubrania jakie jeszcze miał na sobie i usiadłem pomiędzy jego rozkraczonymi nogami. Prawą ułożył na oparciu kanapy, a lewą stopę postawił na ziemi. Pozycja choć dziwna, była wygodna.
Włożyłem dłoń do tylnych kieszeni swoich spodni w których znajdowały się trzy niewielkie, a zarazem najpotrzebniejsze opakowania tego wieczoru. Na początku wyciągnąłem jedną z dwóch prezerwatyw oraz żel intymny, który zdecydowanie ułatwiał całą zabawę.
Rozerwałem zębami obie saszetki, po czym po nałożeniu gumki na palce wysmarowałem ją środkiem poślizgowym, a końcówkę ów żelu wylałem jeszcze na ciało chłopaka w pobliżu jego odbytu.
Gwałtownie włożyłem w niego dwa palce i musiałem przyznać, że było to aż nazbyt łatwe. Ale cóż się dziwić. Wczoraj byłem u niego chyba trzy razy, przedwczoraj jakieś dwa, a wcześniej... No jednym słowem było tego naprawdę dużo. Nawet nie miał kiedy odpocząć.
Zadowolony z powodu jedynie minimalnego oporu jego dziurki masowałem jego wnętrze. Palce wiły się na wszystkie możliwe strony, lecz niedługo już musiałem to robić.
Przecież był już prawie gotowy...
— Eren — nagłe odezwanie się ukochanego wyrwało mnie ze skupienia.
Ukochany w tym czasie masował nie tylko swojego znów sztywnego członka, ale również tors.
Ubóstwiałem go w tej pozycji, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Nałożyłem na swoją męskość drugą prezerwatywę, po czym gwałtownie wszedłem w niego. Rivaille zacisnął mocno powieki oraz usta, by nie krzyknąć z powodu bólu, który na szczęście szybko minął przeradzając się w nieopisaną rozkosz.
— No i jestem — uśmiechnąłem się zadowolony.
Mężczyzna spojrzał na mnie zarumieniony i uderzył lekko w ramię.
— Idiota — szepnął, a ja w tym czasie pochyliłem się nad nim i pocałowałem czując jednocześnie jak ścianki w jego wnętrzu zaciskają się lekko.
 — Kocham cię — odpowiedziałem, po czym łapiąc go za uda zacząłem się poruszać.
Pchałem go na tyle mocno, by nie miał nawet szansy zastanowić się nad tym, aby zamknąć swoje usta. To były te chwile uniesień w których Levi już nie kontrolował własnego zachowania... Ale na szczęście nigdy mu to nie przeszkadzało.
Wchodziłem w niego oraz wychodziłem czując jak jego ciało nie sprzeciwia się moim poczynaniom. W międzyczasie odchyliłem głowę do tyłu czując jakoby zaraz miał nadejść mój koniec, choć nie chciałem dojść tak szybko.
Miałem ukochanego tu, przy sobie, w swoim salonie.
Po raz pierwszy w swoim własnym domu.
Nie chciałem finalizować tego stosunku po zaledwie trzydziestu minutach.
Chciałem więcej, i więcej.
Pochyliłem się nad Levim, po czym złączyłem nasze usta w pocałunku.
Po zmianie pozycji w jakiej byliśmy nie musiałem długo czekać aż spuściłem się do gumki, którą zaraz ściągnąłem ze swojego członka i wyrzuciłem gdzieś w bok.
— To teraz już bez tego — szepnąłem, po czym kontynuowałem nasz akt miłosny.

❧❧❧

Rivaille dość szybko zasnął po całodniowym uprawianiu seksu z oczywistymi przerwami trwającymi maksymalnie półtorej godziny. Była godzina trzecia w nocy, więc postanowiłem posprzątać pozostawiony przez nas bałagan znajdujący się na podłodze.
Cóż, kochając się z nim nie myślałem o tym, by grzecznie położyć zużyte prezerwatywy na stole i po prostu je rzucałem gdzie popadło. A że później trochę go tyłek bolał to musiałem iść do apteki kupić kolejne paczki, więc trochę się tego nazbierało.
Na dodatek musiałem również powycierać podłogę, czy niektóre części kanapy na której słodko spał brunet. Nie zawsze udawało nam się wycelować spermą w swoje ciała, więc trzeba było i to ogarnąć.
Oczywistym było też odświeżenie pomieszczenia, aby nie cuchnął naszym potem, czy innymi zapachami, które wydzielają się podczas stosunku, ale wtedy Rivaille drgnął lekko. Jasnym było dla mnie to, że zrobiło mu się zimno, więc zaprowadziłem go do swojego pokoju i przykryłem kołdrą.
Zakończyłem sprzątanie wrzucając nasze ubrania do kosza na pranie, choć sam nie wiedziałem za bardzo po co. Przecież nie nosiliśmy ich za długo na sobie... Ale przemyślałem to dopiero po zamknięciu kosza, więc stwierdziłem, że nie będę ich wyciągać. Najwyżej rano się pomyśli co ubrać.
Zadowolony ze swojego cudownego pomysłu posprzątania wszystkiego w nocy, a nie rano, kiedy na pewno nam by się nie chciało, wróciłem do pokoju. Otwierając drzwi przebudziłem na chwilę ukochanego, który ocierał oczy, by móc na mnie spojrzeć.
— Gdzie byłeś? — zapytał zmęczony, a ja ułożyłem się zaraz obok niego.
— Musiałem coś zrobić.
— Zimno — szepnął uroczo.
W odpowiedzi mocno go przytuliłem i na dobranoc ucałowałem w czoło.

❧❧❧

— Eren! — Gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej słysząc nieoczekiwany głos matki. Spojrzałem jeszcze na zegarek i nie mogłem uwierzyć w to co miało miejsce. Minęło zaledwie parę godzin odkąd posprzątałem salon, a oni już wrócili, choć mieli być dopiero za dwa dni.
— Co się dzieje? — zapytał zaspany Levi również siadając. Tyle dobrze, że ubrałem mu bokserki.
— Eren — do pokoju nieoczekiwanie weszli moi rodzice, a widząc nas półnagich w łóżku nagle przybrali poważne miny.
— Co tu się dzieje? — zapytał ojciec, ale nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć ukochany zakrył się kołdrą w ten sposób, by było widać jedynie jego głowę.
— Um... — Nie wiedziałem za bardzo co odpowiedzieć.
W jednej chwili obydwoje podeszli do nas i poklepali mnie po głowie.
— Mamy nadzieję, że teraz Levi zaakceptuje nas jako dobrych teściów — powiedział ojciec uśmiechając się szeroko.
Rivaille kiwnął lekko głową, a ja rozpłakałem się niczym małe dziecko.
Naprawdę go zaakceptowali. 

2 komentarze:

  1. Nie wiem co napisać... Fajnie, że jego rodzice zaakceptowali tego chłopaka ^-^
    Zauważyłam parę błędów, ale jakoś mocno rażące nie były.
    Tulę i czekam 🖤
    Shoshano

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie chyba są to błędy, które poprawiłam bana innej wersji, a opublikowałam jeszcze inną ^^" Wrócę do domu i poprawię! \^^"/

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥