Trening zaczął się dziś zaskakująco późno. Nim się spostrzegłem na telefonie, który właśnie trzymałem w ręce wybiła godzina dwudziesta, a na sali rozbłysnęły światła, by nie ćwiczyć w kompletnych ciemnościach. Nie pierwszy raz zdarzyło się, że musieliśmy zaplanować trening, gdy na zewnątrz panował mrok, lecz tym razem nie miałem najmniejszej ochoty grać w siatkówkę.
Głównym powodem przez którego straciłem chęci odbijania piłką nie było to, że miałem jej dosyć, broń Boże! Nie chciałem grać, bo na boisku zaczął mi przeszkadzać pewien mały rudowłosy karzełek z którym grało mi się wręcz wspaniale.
Pytaniem było więc, dlaczego do jasnej cholery pragnąłem uciec z tego miejsca jak najdalej się dało?
Po dłuższych rozmyśleniach stwierdziłem, że to wszystko wina Hinaty. Zresztą jak zawsze. To on za każdym razem robił coś nie tak. Zagrywki w ogóle mu nie wychodziły, a bardzo często zamiast w siatkę uderzały w moje plecy, co doprowadzało mnie do przeraźliwego szału. Gdy był na pozycji do przyjęcia nie potrafił dobrze obronić serwu, przy okazji zmuszając mnie do improwizowania i wystawiania niedokładnych piłek. Jedyne w czym był dostatecznie dobry — nie oszukujmy się, do ideału miał jeszcze długą drogę – to atak. Zdawałem sobie sprawę, że to dzięki jego szybkiemu przemieszczaniu się po boisku oraz moich idealnych wystawieniach byliśmy w stanie wygrać dużą ilość meczy, jednak w tej chwili to nie wystarczyło. Karzełek musiał się najzwyczajniej w świecie jeszcze bardziej postarać, a teraz kiedy miałem go dosyć chciałem mu to tylko utrudniać.
Wyobraziłem sobie właśnie jak ten niewielki kurdupel przymierza się do ataku. Tylko w tym momencie widziałem na jego twarzy niewyobrażalną ilość szczęścia oraz radości i mimo iż mam o nim tak złe zdanie to właśnie z Hinatą grało mi się najlepiej. Idealnie dopasowaliśmy się na boisku, dzięki czemu niektórzy nazywali nas Dziwnym Duetem.
— Kageyama! Wystaw mi! — usłyszałem nieoczekiwanie ten piskliwy, ale jednocześnie miły dla ucha głos. — Wystaw mi no!
— Co drzesz japę? Stoję obok ciebie i cię doskonale słyszę — warknąłem nieźle poirytowany, gdy niższy rówieśnik zaczął skakać na około mnie niczym jakiś szaleniec.
Rudzielec mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, a kiedy jego spojrzenie zetknęło się z moim na jego buzię wdarł się delikatny, aczkolwiek uroczy rumieniec. Wpatrywałem się w jego twarz przez dłuższą chwilę, a on nie za bardzo wiedział jak się zachować.
— Co się patrzysz? — mruknął speszony.
— Po to mamy chyba oczy, nie? — warknąłem ostro, gdy przygryzł dolną wargę. — Spadaj, muszę się dobrze rozciągnąć.
Po tym zdaniu zniknął mi z oczu podbiegając do ulubionego zawodnika z którym zawsze potrafił się doskonale porozumieć, czyli do Yuu, a ja próbowałem poskładać swoje myśli w jedno. Nie potrafiłem zrozumieć tego, dlaczego przed chwilą zareagowałem tak ostro na jego proste pytanie, ale cholera... Nie potrafiłem się na niczym innym skupić poza jego twarzą i tymi niedużymi wargami, które uroczo przygryzł.
Usiadłem na podłodze, podwinąłem rękawy ulubionej bluzy nieco do góry, a następnie zacząłem się rozciągać, by następnego dnia nie czuć zakwasów oraz by nic mi się nie stało podczas treningu. Niestety początkowe ćwiczenia nie trwały za długo, bo zaraz zostałem zawołany przez kapitana obok którego stał Hinata.
— Ech — westchnąłem głośno, po czym podszedłem do nich, by dowiedzieć się co lider chciał.
— Dobra. — Starszy zaczął swoją wypowiedź, gdy stanąłem obok rudowłosego. — Chłopaki od dzisiaj zaczniecie indywidualny trening w parze, by doszlifować swoje umiejętności. Jak dobrze wiemy Hinata nie radzi sobie z poprawnym wybiciem, więc wierzę w to, że mu pomożesz.
— Ale kapitanie...— Hinata podrapał się z tyłu głowy śmiejąc się przy tym, by okazać swoje zmieszanie. — Nie sądzisz, że to będzie trochę ryzykowne?
— Ryzykowne? — wtrąciłem.
Karzełek spojrzał na mnie spode łba i kiwnął jedynie głową, jakby się mnie bał. Nie potrafiłem go zrozumieć, ale tym bardziej nie wiedziałem co się ze mną działo. Ten piętnastolatek jest zbyt uroczy.
Widzę Tobio i Shoyo i od razu szaleję °-°
OdpowiedzUsuńChwila, czekaj, co... Kurczaki!
Usuń*Patrzę na stronę opowiadania* *widzę Haikyuu* *piszcze z radości*
Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!! Jeju, już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów *-*.
Z początku myślałam, że to jednopartówka, a tu takie przemiłe zaskoczenie! Nawet nie wiesz jak się cieszę 🖤.
Coś czuję, że ten indywidualny trening w parach może być baaardzo interesujacy, haha.
Życzę ci dużo weny i czekam z niecierpliwością.
Tulę, Shoshano.
Rozdział będzie się już pisał jak tylko zakończę dodawanie starych tekstów. Tak samo było w przypadku tego opowiadania — miałam napisany tylko prolog, ale coś czuję, że wena mnie zaraz zaleje, więc może uda mi się napisać pierwszy rozdział :3
UsuńDziękuję za komentarz! *^*