Dylemat – Rozdział 15




Naruto x Hinata || Naruto

Hinata została wypisana po dwóch dniach obserwacji ze szpitala. Oprócz lekkiego wstrząśnienia mózgu nic jej się nie stało. Z jej ukochanym niestety było gorzej. Przez upadek na ulicę Hyuga przygniotła swoim ciałem jego prawą rękę, której Naruto już nigdy nie będzie miał w pełni sprawnej. Dziewczyną targały okropne wyrzuty sumienia twierdząc, że to przez nią blondyn nigdy więcej nie będzie mógł uprawiać sportu. Wszyscy zaprzeczali, nawet sam Uzumaki, ale granatowowłosa nikogo nie potrafiła wysłuchać, bała się, że Naruto ją znienawidzi.
— Nie przejmuj się tym aż tak — westchnął głośno szatyn, który kroczył obok niej z wielką torbą z jej rzeczami.
— Jak mam się nie przejmować? To wszystko przeze mnie... Jestem taką idiotką — mruknęła sama do siebie.
— Naruto przecież nie ma ci tego za złe! — podniósł głos. Przyspieszył nieco kroku, bo już robił się cały czerwony ze złości, wyglądało na to, że jeszcze jej jedno słowo, a potrafiłby wybuchnąć.
— Ale ja nie chciałam... Przecież to nie miało tak być...
— Ty lepiej idź do niego i z nim na spokojnie porozmawiaj, cholera.
Dziewczyna stanęła w miejscu ze spuszczoną głową, obserwując czubki swoich butów. Mogła teraz zawrócić i zjawić się przy ukochanym, ale bała się, że jego rodzina będzie chciała na nią nawrzeszczeć. Niby już się widzieli i rozmawiali ze sobą normalnie, ale brat Naruto i jego ojciec nieco dziwnie na nią patrzyli przez co czuła się bardzo nieswojo. Po policzku Hinaty na samą myśl o tym, że to przez nią Uzumaki już zawsze będzie kaleką spłynęła samotna łza. Szybko przetarła ją, aby zmartwiony kuzyn jej nie widział, ale nijak to zadziałało. Neji miał sokole oko i nawet małą łezkę potrafił ujrzeć.
— Za bardzo się przejmujesz — zaśmiał się i odwrócił ją twarzą do ogromnego budynku. Hyuga podniosła głowę i spojrzała na szpital. Jej wzrok skierował się na okno jej ukochanego, skąd blondyn ją wołał.
— O-On...? — zapytała samą siebie.
— Woła cię już dobre pięć minut — westchnął szatyn.
Hinata szybko pożegnała się z kuzynem i weszła do budynku, aby następnie znaleźć znaną już sobie salę numer dwieście piętnaście w której przez pewien czas miał "zadomowić się" Naruto. Podniosła rękę, aby zapukać do drzwi, ale te nagle się otworzyły, a po drugiej stronie pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn. Zaprosił granatowowłosą do środka.
— Wchodź musimy porozmawiać.
Mimo iż był wesoły dziewczyna czuła, że coś jest nie tak. Na samą myśl, że ten ją nienawidzi za to co mu zrobiła, poczuła się słabo.
— P-Przepraszam — powiedziała za nim Naruto zdążył położyć się na swoim łóżku.
— Gdybyś miała jeszcze za co — zaśmiał się — powinienem być raczej zły na tego głupiego lisa, ale wiesz? Gdyby nie on pewnie nie dowiedziałbym się, że tak bardzo się o mnie martwisz. Nawet nie wiesz jaki jestem mu wdzięczny.
Hyuga zamrugała zaskoczona powiekami nie wiedząc o co mu tak naprawdę chodzi. Mógł się wyrażać nieco jaśniej, bez żadnych szyfrów czy czegoś.
— C-Co masz na myśli? — zapytała cicho.
— Może za niedługo ci powiem, misiu — zaśmiał się. Chciał podnieść swoją chorą rękę i położyć na jej głowie, ale niestety nie czuł w niej tyle siły.
Hinata uśmiechnęła się lekko patrząc w jego śliczne niebieskie tęczówki. Mogłaby patrzeć w jego oczy przez całe życie. Kochała go, ale niestety nie wierzyła w to, że ten mógłby z nią kiedyś być.
— Przepraszam... — wyszeptała po raz kolejny i przygryzła dolną wargę. — To wszystko przeze mnie... Gdybym wtedy nie poszła za Kuramą... Gdybym nie była taką idiotką być może... Teraz nie leżałbyś w szpitalu ze zmiażdżoną ręką. Przepraszam, przeze mnie nie będziesz mógł już być siatkarzem ani sportowcem. Przepraszam, Naruto-kun!
Uzumaki patrzył na nią ze skupieniem. Jej każde słowo, jej głos wprawiał go w przyjemne uczucie, którego jeszcze nigdy wcześniej nie poczuł. Dziewczyna słodko poruszała swoimi ustami, które Naruto w tym momencie chciał poczuć na swoich wargach, a nawet i ciele.
Chłopak pochylił się nad Hinatą i patrząc jej prosto w oczy pocałował.
Być może nie był to pocałunek jaki sobie wymarzyła, ponieważ jedynie w policzek, ale na samą myśl, że blondyn miał usta na jej ciele, zrobiło jej ciepło. Zacisnęła mocno powieki i po chwili odsunęła się od niego patrząc w innym kierunku.
— N-Naruto-kun... — jęknęła zarumieniona.
Niebieskooki uśmiechnął się delikatnie, po czym położył się na łóżku patrząc na biały sufit.
— To nie twoja wina, Hinata — zaczął swoją wypowiedź. — Nie przejmuj się stanem mojego ciała, bo duchowo czuję się wspaniale! Myślisz, że zakończę swoją karierę? Mylisz się. Po tygodniu będę znowu latał jak idiota na boisku, będziesz mogła mnie podziwiać, moje umiejętności również się polepszą! Uwierz we mnie, Hinata!
Patrzyła na jego zdeterminowaną twarz z szokiem. Chłopak uśmiechał się szeroko i miał przymknięte powieki.
— Hinata! — Otworzył nagle oczy. — Uwierz we mnie, bo za niedługo pokażę ci... Na ile mnie stać! Hinata...
— Naruto-kun... — Przerwała mu na chwilę. Przygryzła dolną wargę. Teraz albo nigdy.

❧❧❧

W tym samym czasie brązowowłosy chłopak siedział na murku przed szkołą obserwując jak jego przyjaciele grają w piłkę nożną. Chętnie zagrałby z nimi, ale nie chciał się pakować w kolejną kłótnię z najlepszym przyjacielem, który wciąż był na niego zły.
Shikamaru rozumiał uczucia Akimichi'ego, ale go również to dołowało, przecież poświęcił swoją przyjaźń... No tak naprawdę to dla przyjaźni, bo nie dla Karui. Chciał jedynie pokazać szatynowi, że ta dziewczyna nie jest warta jego uczuć, ale Choji zrozumiał to w ten sposób w jaki nie powinien zrozumieć.
Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że Temari, dziewczyna, którą naprawdę zaczął lubić, przestała z nim pisać i rozmawiać. Przez tę sprawę również całe dnie chodził przygnębiony, nie chciało mu się nawet jeść, ale martwiąca się o przyjaciela Ino Yamanaka wmuszała w niego pożywienie.
— Shikamaru! — Usłyszał niedaleko siebie głos czerwonowłosej, na której widok chciało mu się zwrócić. Dziewczyna podeszła do niego i cmoknęła go w policzek. — Kochanie, idziemy już?
Odwrócił głowę, aby patrzeć jej prosto w oczy. Potrafiła wyczytać z nich złość.
— Nie obściskuj mnie — wysyczał, po czym zeskoczył z murku i splótł ich ręce w uścisku. Nie lubił jej dotyku, był taki odrażający.
Zawsze gdy tylko ją spotykał przed oczami, po jednej stronie stał Choji, a po drugiej Temari. Targały nim okropne wyrzuty sumienia, ale co on mógł zrobić?
— Shikamaru... — Stanął na baczność szybko puszczając dłoń Karui i zszokowany odwrócił się w kierunku skąd dobiegł głos. Tuż przed nim stał Akimichi wodzący wzrokiem po krzakach znajdujących się niedaleko bruneta. – C-Chcesz zagrać z n-nami?
— Ja? — Zapytał wskazując na siebie palcem.
— Wiesz... — Szatyn zaśmiał się cicho i podał mu paczkę chipsów. — Tu jest ostatni, dla ciebie.
— D-Dla mnie?
— Jesteś przecież moim najlepszym przyjacielem — uśmiechnął się od ucha do ucha, a zdziwiony Nara odebrał od niego torebeczkę. Zajrzał do środka, a tam naprawdę był ostatni chrupek, dla niego. Przecież Choji nigdy nikomu nie oddaje ostatniego chipsa, nawet osobom których nie zna zawsze podbiera.
— Choji... — Wyszeptał i pokręcił przeciwnie głową. Sam nawet nie wiedział kiedy to się stało, ale on po prostu zaczął płakać, niczym kobieta. — Nie zasługuję na twojego ostatniego chrupka... Przepraszam za wszystko...
Akimichi podrapał się z tyłu głowy, po czym przybił mu żółwika na klatkę piersiową. Zawsze tak robili na znak zgody, wiedząc jak bardzo wysilają się by przeprosić się nawzajem.
— J-Ja wszystko wiem Shikamaru, ale Temari nie za bardzo — westchnął głośno, po czym wrócił na boisko zostawiając przyjaciela sam na sam z Karui.
Temari..., pomyślał Nara i spokojnym krokiem ruszył w znaną sobie stronę.

Komentarze

Popularne posty