16 lutego 2019

Dylemat – Rozdział 14



Naruto x Hinata || Naruto

Szli rozmawiając o błahostkach, czując, że nawet w takich tematach potrafią znaleźć wspólny język. Blondyn co chwilę skupiał swój wzrok na lekko odkrytym dekolcie dziewczyny. Jego spojrzenie samo się tam kierowało, nie potrafił tego powstrzymać. Sukcesem było to, że ani razu tego dnia nie pomyślał o Sakurze, a jego myśli wciąż zajmowała Hinata. Wyobrażał sobie ich pocałunki, a czasami nawet przelatywały mu obrazki przed oczami ich pierwszego razu. Od razu kręcił przeciwnie głową.
— Stało się coś N-Naruto-kun? — zapytała zmartwiona, gdy znów to zrobił, ale niemal natychmiast zaprzeczył. — Wyglądasz, jakby coś cię męczyło... Wiesz, jeśli chcesz to możesz mi wszystko p-powiedzieć...
— Oczywiście zapamiętam twoją propozycję, ma księżniczko — powiedział z poważną miną, pochylając się nad nią lekko, jakby się jej kłonił. — Być może twój rycerz za niedługo będzie potrzebował twej pomocy.
Granatowowłosa zaśmiała się cicho, zasłaniając swoje usta małą rączką. Uzumaki wyprostował się szczęśliwy, kiedy zauważył po drugiej stronie ulicy swojego zwierzaka. Zawołał go po imieniu, ale tamten ani drgnął. Był to lis, ale głupi jeszcze nie był, w porównaniu do swojego tępego pana.
— Kurama, ty głupi lisie, chodź do mnie! — wykrzyknął blondyn, ale dziewczyna, która również się odwróciła w tamtą stronę odwróciła się w kierunku zwierzaka. — No co za uparciuch. Chyba będę musiał się po niego skoczyć.
— J-Ja mogę pójść po n-niego — wyszeptała białooka z lekko drżącymi rękami.
— A wiesz, to idiota! Zostawmy go samego, może zastanowi się trochę nad sobą — mruknął Naruto i ruszył.
Hinata spojrzała na smutnego lisa i przygryzła dolną wargę. Nie mogła go tam samego zostawić, a pewnie niebieskooki później byłby na nią zły, że go zostawili. Nie pytając chłopaka o zgodzę, przeszła przez ogrodzenie i weszła na dosyć ruchliwą ulicę. W tym samym czasie Uzumaki nie czując obecności przyjaciółki obok siebie, odwrócił się i zauważył jak samochód z dosyć dużą prędkością jechał w kierunku dziewczyny. Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, puścił się biegiem i przeskakując barierkę również wleciał na drogę. Znalazł się niedaleko Hyugi, ale było już za późno. Pod wpływem chwili rzucił się na dziewczynę i trzymając ją mocno w ramionach wylądował na zimnym, brudnym oraz twardym asfalcie. Z impetem uderzył głową w ziemię, a później poczuł już tylko coś mokrego. Krew? Nie zdążył się nawet nad tym zastanowić, a już leżał na ulicy w bezruchu. Stracił przytomność.

❧❧❧

Otworzyła delikatnie swoje ciężkie powieki. Jej wzrok niemal natychmiast padł na dziwnie nieznane jej białe ściany. Poczuła się jakby nie była u siebie, ale w takim razie gdzie była?
— Hinata! — mizerny, cichy głos doszedł do jej uszu. Dopiero teraz poczuła na swojej dłoni uścisk. Odwróciła lekko głowę, czując w jej okolicach niezwykły ból. Przed jej oczami stanął jej obraz poważnego ojca, szczęśliwej Hanabi oraz zmartwionego kuzyna. Do pomieszczenia nagle wpadli jej przyjaciele, Kiba oraz Ino.
— Jak się czujesz? — zapytał stojący przy oknie Neji.
— C-Co się stało? — zapytała zaskoczona. O co w tym wszystkim chodziło? Co się stało, że jest w nieznajomym miejscu, a także dlaczego oni wszyscy znajdują się tutaj? — Co wy tu robicie?
— Hinata, nic nie pamiętasz? — Zapytał długowłosy szatyn, zbliżając się do niej. Hinata pokiwała przeciwnie głową. — Razem z Naruto mieliście wypadek. Jesteś w szpitalu, wszyscy się o ciebie martwią.
— R-Razem z Naruto? — przerwała mu.
I nagle wszystko stało się jasne.
Przypomniała sobie wszystko.
Weszła na ulicę, aby pójść po zwierzaka ukochanego. Coś kazało jej jednak odwrócić głowę w bok, a kiedy tylko to zrobiła ujrzała nadjeżdżający z dużą prędkością samochód. Poczuła się wtedy sparaliżowana, nie wiedziała, co się dzieje oraz co ma zrobić, jej ciało nie potrafiło ruszyć się z miejsca. Ale wtedy, nagle, poczuła, że ktoś ją chwyta w ramiona i razem z nim upada na ziemię. Później uderzyła już tylko głową w asfalt, zemdlała niemal natychmiastowo.
Spojrzała na swoją rodzinę, a potem mimo ich protestów, lekko chwiejnym krokiem wstała z łóżka szpitalnego. Zalała ją fala złości i zmartwienia. Przez nią jej ukochany leżał teraz w szpitalu, a ona nie wie nawet, co mu jest. Poczuła się okropnie.
— Gdzie jest jego sala? — zapytała spokojnie, ale wtedy poczuła na ramieniu rękę.
— Młoda damo, powinnaś leżeć na łóżku, a nie martwić się o jakiegoś chłopca – zaprotestował jej ojciec. — Kładź się z powrotem, ale to już!
Hyuga przygryzła dolną wargę i pokręciła przeciwnie głową. Spojrzała błagalnie na swojego kuzyna, który westchnął zrezygnowany.
— Pójdę z nią, wujku — mruknął nieco niezadowolony, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Wrócił po minucie krępującej ciszy wraz z wózkiem dla niepełnosprawnych. Hinata nie powinna się przemęczać, więc chociaż tyle mógł dla niej zrobić.
— Dziękuję — mruknęła.
Do odpowiedniej sali dojechali po sześciu minutach. Neji pchnął wózek w stronę łóżka blondyna, przy którym siedziała jego rodziną, którą Hyuga zdążyła już poznać.
— Oo! Hinata! — krzyknęła na cały głos czerwonowłosa, energicznie machając do niej ręką. — Jak się czujesz, dattebane?
— Dzień dobry — przywitała się nieśmiało. — D-Dobrze, pani Uzumaki.
— Przyszłaś do Naruciaka-datebbane? — zaśmiała się i wstała ze swojego miejsca. — Kochani, wychodzimy! Zostawmy młodych w spokoju!
Tak jak rozkazała, wszyscy opuścili pomieszczenie, zostawiając dwójkę w samotności. Dziewczyna powoli wstała ze swojego pojazdu i wciąż chwiejnym krokiem podeszła do łóżka jej bohatera, któremu była niezwykle wdzięczna za ocalenie tyłka.
— Jak się czujesz, Hinata? — zapytał wesołym głosem Naruto. Z grymasem bólu wypisanym na twarzy podniósł się do pozycji siedzącej.
— A ty? — odpowiedziała pytaniem. Z trudem powstrzymywała się, aby nie wybuchnąć niekontrolowanym płaczem. — Bardzo boli?
— Trochę — westchnął teatralnie. — Ale jak pocałujesz bolące miejsca to podobno nie boli!
Hinata otworzyła szerzej oczy, czując jak jej policzka robią się całe czerwone.
— Oj, żartuję — zaśmiał się, nie czekając długo na jej odpowiedź, której mimo wszystko nie dostał. — nie obrażaj się o to.
Granatowowłosa już nie wytrzymała. Rzuciła mu się w ramiona, kompletnie ignorując to, czy go coś boli. Usłyszała cichy jęk, co spowodowało, iż zaczęła się odsuwać zażenowana, ale nie zdążyła odsunąć się od niego o dziesięć centymetrów, a ten swobodnie lewą ręką przyciągnął ją do siebie.
Dziewczyna niemal leżała nad nim, a między ich ustami była mała odległość. Po raz kolejny zarumieniła się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥