Drzwi pokoju Sasuke zostały gwałtownie otworzone, a w środku niemal natychmiast pojawił się Naruto, który zdążył zobaczyć jedynie wściekłe spojrzenie przyjaciela. Uchiha doskonale wiedział o tym, jakiego będzie miał współlokatora, ale sądził, że to będzie jakieś normalne wejście, ale nie, blondyn oczywiście musiał zrobić z siebie durnia i powrzucać najpierw swoje walizki, które niestety się otworzyły, a ubrania Naruto wylądowały dosłownie wszędzie. Jak na złość, jedna para jego bokserek wylądowała na włosach Uchihy. Hm, nie za dobrze.
— Uzumaki...
— Ach, tych chyba nie prałem — powiedział poważnym tonem blondyn, kiedy czarnowłosy z obrzydzeniem odrzucił jego bieliznę daleko od siebie. Zaraz usłyszał donośny śmiech przyjaciela. — Żartowałem, cwelu.
— Zamknij ryj i się rozpakuj - wstał, stając na przeciwko Naruto. — Tam masz swoją szafę oraz łóżko — wskazał palcem na mały kącik z niewielką szafką oraz starym materacem — rozgość się.
— O, dzięki. Tym razem postarałeś się o materac - ucieszony chłopak wspomniał, jak to kiedyś przyjechał do niego na noc, a zamiast spać na materacu, którego nie dostał, wygodnie rozłożył się w wannie. Sasuke był już takim nierozgarniętym samolubem, który nie rozumiał takiego uczucia jak "pomoc innym", bo dla niego liczyło się "ja". Trzeba mu to było, niestety, wybaczyć.
— Gdzieś ty się tak długo podziewał?
— A co? Stęskniłeś się już za mną? — Przerwał mu tę nudną, a zarazem nieco uciążliwą rozmowę.
Miał dwie sprawy, które musiał przed nim zataić.
Po pierwsze: Kurama. Biedny zwierzak jeszcze wyleci przez okno na jego widok czy coś. I nie, nie było tu mowy o lisie, tylko o Sasuke, który, kiedy ostatni raz widział się z pupilem Naruto, dosłownie posikał się w majtki. Miał wtedy dziesięć lat, a Uzumaki wciąż nie rozumiał, jakim cudem Sasuke nie widział się z Kuramą przez dziewięć następnych.
Drugą sprawą była dziewczyna, którą Naruto dzisiaj troskliwie się opiekował. Byłoby to nic, ale przyjaciel uwielbiał mu dokuczać, gdy w rachubę wchodziły jakieś uczucia do kobiet. Wolał więc mu o tym nie wspominać.
— Gadaj, a nie pierdol — kontynuował czarnowłosy, patrząc na niego tym swoim chłodnym wzrokiem. Tak, Sasuke jeszcze bardziej wkurwiał biednego blondyna niż Menma.
— Nie mam ochoty.
— Co? Hinata dupy ci nie dała, czy — Zapytał z tajemniczym uśmiechem Uchiha.
Naruto przeżył szok.
— O co ci chodzi?
— Widziałem was dzisiaj, razem... — Zaśmiał się. — Dziwię się, że dopiero teraz to zauważyłeś. Całowaliście się już?
— Co miałem niby zauważyć?
Szatyn westchnął głośno, w myślach stwierdzając, że jednak Hyuga nie wyjawiła temu pustogłówcowi, co tak naprawdę do niego czuje. Nie mógł też tego wszystkiego powiedzieć Naruto, bo pewnie dostałoby mu się od Sakury, a tego nie chciał.
— Nieważne — mruknął niezadowolony.
Uzumaki wzruszył leniwie ramionami i rozłożył się w swoim kącie. Nie przeszkadzało mu to, że ma tak mało miejsca, cieszył się, że przynajmniej ma gdzie spać. Wyciągnął z walizek swoje ubrania, a następnie przyciągnął do siebie jeden z dwóch plecaków, który dziwnym trafem się poruszał, co nie umknęło uwadze Uchihy.
— Uzumaki, co to ma znaczyć? — Zapytał, wskazując palcem na ruszającą się torbę.
Blondyn zaśmiał się nerwowo.
— Moje ramen się porusza.
— Tsa, ramen. Pewnie tam Kuramę trzymasz, co?
To był sarkazm.
— Skąd wiedziałeś?!
Ale to już nie...
— Że co, kurwa, proszę?! Tą rudą bestię tutaj przyprowadziłeś?! Powaliło cię, ty niedogwałcie jeden?! — krzyknął na cały głos, wskakując na łóżko. — Lepiej go wynieś stąd, bo napuszczę na niego mojego wę...
Zakrył dłonią swoje usta.
— Czekaj — Naruto był zaciekawiony tym monologiem, a najbardziej ostatnim zdaniem — „Wę”, co?
Udawał, że nie wie o co chodzi, ale doskonale wiedział, czym jego przyjaciel się interesuje. Nigdy jednak nie sądził, że naprawdę będzie trzymał takie niebezpieczne zwierzę w akademiku.
— Hm... Myślisz, że ile hajsu dostanę za milczenie, co Sasuke?
— Myślę, że nic, jeśli ta bestia ma tu mieszkać z nami.
Uzumaki kompletnie zapomniał o tym, że trzyma w swoim plecaku Kuramę. Szybko otworzył swoją torbę, z której niemal natychmiast wyskoczył wkurzony pomarańczowy lis. Zawarczał na widok swojego pana, a następnie zlustrował pomieszczenie swoimi ślepiami. Nie był u siebie, coś mu nie pasowało. Odwrócił delikatnie pyszczek, zauważając Sasuke, który stał już na łóżku z przerażonymi oczyma.
— Nie mogę — blondyn śmiał się w najlepsze i chwycił do swoich rąk pupila. Pogłaskał go delikatnie, a potem zaczął ciągnąć za ucho. — Jesteś najlepszy, stary.
— Rozmawiasz z bestią, wiesz o tym?
— Muszę rozmawiać z kimś mądrym, bo inaczej oszaleję — westchnął teatralnie i odrzucił zwierzaka na bok. Na szczęście ten upadł na cztery łapy, więc nie mógł wściec się na swojego pana.
— Racja, sam jesteś tępy, dobrze, że się przyznałeś — Uchiha uśmiechnął się szatańsko.
Chłopaki jeszcze przez krótką chwilę dogryzali sobie nawzajem, a zaraz po tym czarnowłosy opuścił pomieszczenie, aby Naruto w spokoju mógł się wypakować... No i nie musiał przebywać w pomieszczeniu z tym rudym czymś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥