11 lutego 2019

Dylemat – Rozdział 2




Naruto x Hinata || Naruto

Różowowłosa spojrzała na przyjaciółkę i zachichotała cicho. Ten widok był wręcz zabawny, będzie musiała  wszystkim opowiedzieć o tym, co się stało u Uzumaki'ego w domu, no, może pomijając kilka fragmentów.
— Uzumaki! Haruno! I nawet ty Hinata! — Wściekły głos Shizune, sekretarki szkolnej, doszedł do ich uszu. Każdy wiedział, że ta zawsze jest o wszystkim bardzo dobrze poinformowana, więc nie zdziwiło ich to, że to ona jako pierwsza wystartowała do nich z pretensjami.
— Spokojnie Shizune, ja to załatwię — nagle pojawił się obok niej Kakashi.
— Zwiewamy? — Zapytał przerażony Naruto.
— Chętnie.
Trójka przyjaciół chciała przygotować się do ucieczki, ale zatrzymała ich Tsunade, dyrektorka.
— Ja na waszym miejscu zostałabym w domu. Kto mądry przychodzi do szkoły na ostatnią lekcję? — Zapytała podejrzliwie blondynka, a jej "prawa ręka" westchnęła głośno. Jak zwykle zamiast pouczać uczniów, to doradza im w sprawach dotyczących wagarów. – No już Shizune, nie denerwuj się. Wszyscy za karę zostajecie po lekcjach i sprzątacie razem z Kakashi'm podwórko.
— Dlaczego ze mną? — Zapytał zaskoczony siwowłosy.
— Bo tak mi się podoba. A teraz wszyscy znikajcie.
Blondyn wybuchnął głośnym śmiechem. Nie dość, że przyszedł na ostatnią lekcję, to jego wychowawca "za karę" będzie musiał spędzić z nim kilka dodatkowych oraz bezpłatnych godzin. Tego Naruto pragnął już od ponad trzech lat! I w końcu, tak nie spodziewanie, udało mu się to. No żyć, a nie umierać po prostu.
— Idźcie na japoński — mruknął niezadowolony Hatake.
Hinata ruszyła w stronę odpowiedniej klasy, wyciągając z kieszeni telefon. Po odblokowaniu ekranu blokady i włączeniu odpowiedniej aplikacji zaczęła pisać smsa do mamy.
— Z kim tak romansujesz? — Zapytał Uzumaki, patrząc jej przez ramię na jej urządzenie.
— Do przyjaciółki muszę napisać... — Wyszeptała nieśmiało.
— Z przyjaciółką romansujesz?!
— Co?!
— Jesteś homo? — Zapytał podejrzanie poważnie, a Hyuga z jeszcze większym rumieńcem na twarzy zaczęła mocno potrząsać głową.
— Nie, nie, nie! — krzyknęła, po czym zatkała usta ręką. — Przepraszam, nie powinnam...
— Nie przepraszaj, żartowałem — zaśmiał się, zakładając ręce za głowę i uśmiechnął się szeroko. — Ale powiedz szczerze... Masz chłopaka?
— N-Nie...
Naruto mrugnął do niej, a zaraz potem objął ją ramieniem. Nie widział w tym nic złego, a ona? Wyglądała jak burak, a serce cholernie biło...

❧❧❧

— Daj spokój.
— Wal się.
Interesująca rozmowa toczyła się między Shikamaru, a obiektem jego "westchnień", Temari. Chłopak już dawno obiecał jej kolację na dachu przy świecach, ale za każdym razem kiedy ta o tym wspominała, olewał ją, tak jak i tym razem. Nie chciało mu się taszczyć wielkiego stołu na czteropiętrowy budynek, gdzie nie było windy. No tak go jeszcze nie pogrzało, nie zrobiłby tego nawet dla swoich dzieci, których nie ma.
Dźwięk zakończenia połączenia wyrwał go z transu. Sabaku znowu się obraziła.
— Jakie to upierdliwe...
Położył się na łóżku.
— Nara Shikamaru!
Brunet zakrył swoją głowę poduszką.
— Ja pierdziele... — Wyszeptał, gdy nagle do pokoju, w którym przebywał, wpadła jego matka. Kobieta była wściekła, a dziewiętnastolatek doskonale wiedział, dlaczego taka była. Nie zrobił prania, tak jak go o to poprosiła, no cóż... W końcu i tak by to zrobiła, więc po co miał się wysilać.
— Wstawaj, ty leniu śmierdzący — wysyczała, ciągnąc jego koc.
Brunet niechętnie wstał tak jak rozkazała mu rodzicielka.
— Mamo, nie mam dzisiaj szkoły. Mówiłem ci to wczoraj, więc daj mi spać i nie, nie zrobię prania. Spać mi się chce.
— Dziewczyna do ciebie przyszła — kobieta fuknęła, po czym z uniesioną głową wyszła z pokoju syna. Jak ten potrafił ją zdenerwować, to było po prostu niemożliwe.
— Dziewczyna? — Zapytał sam siebie. — Temari?
Nara opuścił pomieszczenie i skierował się w stronę zamkniętych drzwi. Za nimi ktoś na niego czekał, a on nie wiedział, czego ma się spodziewać. W końcu otworzył drzwi, a po drugiej stronie stała Karui.
Rudowłosa dziewczyna o ciemnej karnacji charakterystycznej dla kraju i miasta z którego pochodziła. Jej żółte oczy, w które przez krótką chwile wpatrywał się Shikamaru, mówiły wszystko — była wściekła. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko jej, naprawdę.
— Czego chcesz? — Zapytał, jakby chciał, aby stad jak najszybciej się ulotniła.
— Umówisz się ze mną? — Zapytała z nadzieją w głosie. No, ten cholernik musiał się zgodzić, bo jeśli się nie zgodzi, jego przyjaciel wciąż będzie coś do niej czuł. — Błagam cię.
— Dlaczego tak nagle, hm? — Zapytał, opierając się o framugę drzwi, nie zaprosił jej do środka, nie chciał robić sobie z tego powodu jakiś upierdliwych problemów czy czegoś.
— Chcę, aby Akimichi przestał się za mną oglądać, bo my razem na pewno nie będziemy, rozumiesz?
— Ale dlaczego akurat ja miałbym mu coś takiego zrobić?
— Bo jesteś jego przyjacielem.
— Właśnie, jestem jego przyjacielem, a osoby z tym mianem nie robią czegoś takiego, wiesz? — powiedział nieco zły, bo ta rozmowa powoli schodziła na niewłaściwy tor. — Zejdź mi z oczu, nie chce mi się z tobą gadać.
Karui westchnęła głośno i złapała go za nadgarstek.
— Błagam cię, Nara, zrób to dla mnie — wyszeptała.
— Przyjaciel jest ważniejszy niż ty, spadaj stąd. Znajdź sobie innego frajera, czy kogoś — odpowiedział.
Wyrwał się z jej upierdliwego uścisku i już chciał zatrzasnąć drzwi przed jej nosem, kiedy ta zatrzymała je, otworzyła na szerokość i wtuliła się w niego.
— Proszę...
To nie będzie dobry pomysł, Nara, nie zgadzaj się... Zniszczysz waszą przyjaźń..., pomyślał Shikamaru, tocząc walkę między rozumem, a sercem. Bitwa dobiegła końca po minucie, a zwycięzcą został rozum. Skoro ona go i tak nie chce, to lepiej byłoby dla Choji'ego, aby przestał za nią latać, prawda?
— Dobra, ale co mam niby robić, hm? — Zapytał, odsuwając ją od siebie.
— Zaprosisz mnie do środka? — Zmieniła temat.
Upierdliwa, jak zawsze.
— Właź.

❧❧❧

Zadzwonił dzwonek. Przerwa właśnie dobiegła końca.
Przed salą numer piętnaście stali uczniowie klasy trzeciej "E" oczekujący nadejścia ich wychowawcy. Mężczyzna pewnie jak zwykle się spóźni i zostanie im jedynie pół godziny lekcji. Jak zwykle zada wiele zadania domowego i zamiast odpoczywać w domu, będą musieli się uczyć. Właśnie dlatego nienawidzili japońskiego, a bynajmniej lekcji z Kakashim.
Hinata siedziała w ławce, czytając książkę. Na szczęście, dziewczyny zajęły się Uchihą, więc w spokoju mogła przeczytać lekturę.
— Co robisz, Hinata?
Do granatowowłosej dosiadł się Naruto. Wciąż martwił się o swoją przyjaciółkę, a ta mocno to odczuwała, przez co na jej twarzy niemal cały czas gościł różowy rumieniec.
— Ciągle jesteś rozpalona, idź ty lepiej do tego lekarza — powiedział stanowczym głosem, patrząc na jej zdziwioną twarz. Nie patrzyła na niego, nie miała na tyle odwagi. — Spójrz na mnie.
Te trzy słowa, a Hyuga poczuła się jakby została strzelona piorunem. Spojrzeć na niego bez buraka na twarzy, a przy tym zrobić z siebie nieradzącą sobie w życiu owieczkę? Nie chciała tego, no ale cóż...
Powoli podniosła swoją głowę do góry i nieśmiało spojrzała w niebieskie oczy ukochanego. Widziała w nich troskę.
— Jedź do lekarza, proszę... — Wydukał cicho.
Szokował nie tylko ją, ale i samego siebie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥