30 grudnia 2018

#Przyłapany




Kageyama x Hinata || Haikyuu || +18

Nie potrafiłem zrozumieć tego, co się ze mną dzieje.
Za każdym razem, gdy poczułem przyjemny zapach wody kolońskiej, jaka spoczywała na sportowych ubraniach Kageyamy czułem się co najmniej dziwnie. Jeszcze dziwniej robiło mi się, gdy rozgrywający naszej drużyny grał na boisku ukazując jak bardzo to kocha oraz gdy spoglądał na mnie tym swoim zadowolonym albo wkurzonym wzrokiem. Ale najbardziej dziwnie było mi, szczególnie tam w dole, gdy ten bezwiednie lub specjalnie przejeżdżał opuszkami palców po moim ciele.
Naprawdę nie wiedziałem co się ze mną działo, a do tego nie rozumiałem dlaczego moja męskość płatała mi figle, kiedy w pobliżu znajdował Kageyama.  Racja — Tobio był przystojny, umięśniony i co najważniejsze kochał siatkówkę, ale przede wszystkim był wrednym Królem, który uwielbiał mnie wkurzać oraz krytykować.
Nie rozumiałem więc dlaczego tak bardzo cieszyłem się, gdy ON mnie dotykał.
— Ziemia do ciebie — czarnowłosy machnął ręką przed moimi oczami — trzymaj.
Chłopak podał mi niewielkie opakowanie lodów, po czym sam włożył swojego do buzi.
— Dzięki — burknąłem w odpowiedzi.
Między nami zapanowała nieprzyjemna cisza. Byliśmy w połowie drogi do wyznaczonego celu, a ja, jak gdyby nigdy nic, wpatrywałem się, jak kolega z drużyny wcina zakupioną rzecz. Kageyama wyglądał seksownie. Momentami roztopiona śmietana spoczywała na jego ustach, którą ten natychmiastowo zlizywał, a czasami niewielkimi kroplami spływała po niewielkiej żuchwie.
Ten widok sprawił, że od razu poczułem jak w spodniach zrobiło mi się ciasno.
— Muszę się wrócić — szepnąłem po chwili, gdy zrozumiałem iż dłużej już nie wytrzymam. — Zapomniałem czegoś.
— Ha? Co ty znowu wymyśliłeś? — Zapytał, kiedy odwróciłem się do niego plecami.
Musiałem coś wymyślić, by jak najszybciej pozbyć się problemu, a liceum było jedynym dobrym rozwiązaniem na jakie udało mi się wpaść.

❧❧❧

Droga do szkoły minęła mi bardzo nieprzyjemnie. Pulsujący członek nie dawał szans o sobie zapomnieć i po szybkim wejściu do liceum od razu ruszyłem w stronę męskiej toalety. Jak wielka moja była radość, gdy uświadomiłem sobie iż o tej godzinie nikogo nie powinno być o tak późnej porze w tym miejscu. Na spokojnie mogłem zrobić wszystko czego w tej chwili potrzebowałem.
Rozejrzałem się jeszcze na szybko wokół siebie i po podjęciu decyzji postanowiłem przejść do działania.  Wszedłem do kabiny trzęsąc się jak jakiś idiota, po czym usiadłem na desce klozetowej. Tak, to był dobry pomysł by usiąść, mogłem wtedy z łatwością podciągnąć nogi do góry i udawać, że mnie tam nie ma. No, ale wiadomo... lepiej być szczerym. Chociaż czy w tej sytuacji wyjawienie sekretu o chorej masturbacji wywołanej przez Kageyamę byłoby dobre?  Odpowiedź była oczywista.
Zacisnęłam mocno zęby, po czym zacząłem się odpowiednio szykować. Samozadowolenie się nie mogło być przecież tak prostą sprawą, co jeśli ktoś by mnie jednak przyłapał?  Wolałem tego uniknąć.
— Zaczynamy... — mruknąłem niezadowolony swoim własnym zachowaniem, ale co ja tak naprawdę mogłem?  Nawet w szkole uczono nas, że problemy należy rozwiązywać szybko, a to była bardzo poważna sprawa.
Powoli odkryłem kawałek swoich sportowych spodenek, a także bokserek i widząc niemiłosiernie pulsującego penisa wziąłem się do pracy. Wziąłem męskość w dłoń, po czym zacząłem poruszać nią powoli do góry, a także na dół. Byłem tak spragniony tego uczucia, że nawet nie zauważyłem, kiedy rozluźniłem się na tyle, by nie usłyszeć, że ktoś zapukał do drzwiczek kabiny w której aktualnie siedziałem. Dopiero znajomy głos wyrwał mnie z fantazjowania i szczerze powiedziawszy w tym momencie wcale nie było mi do śmiechu.
— Hinata, to ty?
— Mhm — potwierdziłem szybko czując jak ciało kompletnie zesztywniało. — Czy c-coś się stało, kapitanie?
— Nie, nie. Myślałem, że ktoś się włamał, ale to tylko ty — zaśmiał się przyjemnie, jak to miał w zwyczaju, po czym chwycił za klamkę i nacisnął na nią. — Przyszedłeś pewnie potrenować, co? Wcale się tym nie zdziwiłem, jesteś tak samo przewidywalny jak Kageyama.
— A-a co z nim?  — wyjąkałem trzeźwiejąc, dzięki czemu wciągnąłem już na siebie spodnie nie pozbywając się tym samym uciążliwego problemu. — Jest tutaj?
— Nie wiem, nie widziałem go w sumie — odpowiedział tym samym zastanawiając się czy przypadkiem postać rozgrywającego nie śmignęła mu wcześniej przed oczyma. — Ale chyba nie.
— Rozumiem!  — krzyknąłem rozpromieniony.
— Dobra idę, bo to trochę dziwne rozmawiać z kimś kto siedzi właśnie na kiblu, do jutra.
Nie zdążyłem już odpowiedzieć na pożegnanie kapitana, bo nim otworzyłem cholernie ciężkie do odblokowania drzwiczki to jego już nie było. Oczywiście była to dla mnie dobra wiadomość, ale teraz było mi cholernie wstyd, więc nie mogłem już dalej tego robić.  Po spojrzeniu na wyżłobienie na spodenkach stwierdziłem iż i tak pójdę od razu do domu, więc nie muszę już z tym nic robić, nawet jeśli to boli.
W kilka sekund znalazłem się na korytarzu szkolnym, więc następnie udałem się w stronę drzwi wyjściowych, które chcąc nie chcąc mieściły się dopiero za drzwiami prowadzącymi na zewnątrz, a później na salę. Po krótkiej konwersacji ze samym sobą postanowiłem, że na chwilę mogę tam wpaść. Pewnie kapitan lub ktoś inny jeszcze ćwiczył, więc chętnie bym się dołączył. Przynajmniej zapomniałbym o problemie i jego powodzie.
— Cze...! — zatrzymałem się na wpół zdania, gdy tylko ujrzałem na środku boiska Tobio z piłką w dłoniach.
— W końcu wyszedłeś — mruknął niezadowolony. — Biegunki dostałeś, czy co?
— Ha?
— No w kiblu byłeś... Dosyć długo, więc się pytam — westchnął ze zrezygnowaniem w głosie jakby miało to oznaczać, że ma mnie dosyć. — Chcesz pograć?
— Noo — odpowiedziałem bez większego przekonania.
Chłopak odbił wysoką piłkę tuż przy linii autowej, a ja niewiele myśląc podbiegłem tam i w jednej chwili podskoczyłem, by następnie odbić piłkę. Gdy udało mi się ściąć z całej siły byłem niezwykle podjarany, zacząłem skakać na wszystkie strony i nawet nie spostrzegłem się, gdy podbiegłem do Kageyamy. Niewiele myśląc przytuliłem się do niego z całych sił w tym samym momencie piszcząc wniebogłosy oznajmiając jak bardzo jestem zadowolony.  Dopiero po chwili zorientowałem się, że coś było nie tak... Kiedy mój umysł znów racjonalnie zaczął działać zrozumiałem co najlepszego zrobiłem.
Podniosłem niewinny oraz lekko przerażony wzrok w stronę rówieśnika, którego spojrzenie pomimo tego iż było niewiarygodnie przyjemne sprawiło iż od razu odsunąłem się od niego kompletnie przerażony.
— Ja nie chciałem! — krzyknąłem odsuwając się od niego, a jego oczy zmieniły swoje uczucia, teraz był widocznie poirytowany.
A ja... A ja znów poczułem nieprzyjemność tam na dole!
Przełknąłem głośno ślinę, by następnie ukłonić się przed chłopakiem, a później odbiec w stronę schowka. Ja cię, teraz to dopiero miałem ogromny problem!
Nie dość, że najpierw go przytuliłem, to uciekłem jak jakaś dziewczynka z podstawówki!
— Co ja zrobiłem... — mruknąłem niechętnie opierając się o wewnętrzną stronę drzwi, która mieściła się w schowku. Nie czekając dłużej włożyłem rękę do spodni i czym prędzej zacząłem nią poruszać.
Jejku jak mi w tym momencie było głupio... Z zawstydzenia nawet się rozpłakałem!
Kageyama stoi teraz pewnie po drugiej stronie i zastanawia się co ja najlepszego zrobiłem, a ja najzwyczajniej w świecie się sam zadowalam! No super, już gorzej chyba jednak być nie mogło.
— Co ty tam robisz, Karzełku?  — Gdy usłyszałem jego głos w końcu udało mi się dojść, a tym samym pozbyć problemu. — Wchodzę.
— Piłkę pompowałem — powiedziałem szybko biorąc w dłoń pobliską pompkę. Jak dobrze, że trener Ukai zostawił ją tu, bo właśnie uratowała mi życie. — A myślałeś, że co?
— Co miałem myśleć? Rób co ci się podoba — westchnął. 
W odpowiedzi kiwnąłem jedynie głową, po czym z ogromnym rumieńcem na twarzy opuściłem niewielkie pomieszczenie. Tobio stał naprzeciwko mnie trzymając piłkę w rękach i pewnie zaczął się zastanawiać co ja tak w ogóle odpierdalam... jakbym sam wiedział. Jedyne czego byłem świadomy to fakt iż masturbowałem się właśnie przez niego! Jak bardzo było mi wstyd w tym momencie.
— Zagrasz? — zapytał po chwili Kageyama, a ja po chwilowym zachowaniu w końcu podjąłem decyzję.
— Dzisiaj nie mam ochoty — mruknąłem, po czym odwróciłem się na pięcie i odszedłem na początku spokojnym krokiem, a gdy tylko stwierdziłem, że zniknąłem z jego pola widzenia pobiegłem w stronę domu.
To właśnie tam powinienem był odbiec od razu, a nie iść w stronę szkołę pod głupim pretekstem zapomnienia czegoś. Dopiero teraz, gdy byłem świadomy swojego zachowania mogłem stwierdzić iż  zachowałem się niezwykle... dziecinnie.
Poza tym, czy problemy z męskością nie były popularne w moim wieku? Mogłem się wytłumaczyć czymś naprawdę normalnym, a nie tym iż podnieca mnie Kageyama, nie pomyślałem o tym... Teraz tego szczerze żałuję.

Następnego dnia trening zaczął się wyjątkowo późno i na nieszczęście przyszli jedynie moi rówieśnicy, gdyż starsi koledzy mieli jakąś wspólną wycieczkę szkolnej do uczelni wyższej. Gdybym dowiedział się o tym wczoraj pewnie przygotowałbym się na to iż będę musiał stanąć twarzą w twarz z nieznośnym Tobio, a tak to czuję, że znów coś głupiego mogło mi odwalić.
Stanąłem na środku boiska i jak gdyby nigdy nic zacząłem przebijać piłkę na drugą stronę, by wyładować w ten sposób swoją złość. Oczywiście, gdy poprzedniego dnia wróciłem do domu zająłem się problemem z męskością, jednak bałem się, że jeśli znów zobaczę Króla to, to powróci.
— Skoncentruj się, Karzełku — obróciłem głowę w prawą stronę, by ujrzeć blondwłosego rówieśnika w całej okazałości. — Widać, że się nad czymś zastanawiasz, wiec z łaski swojej skoncentruj się na nas.
— Zamknij się w końcu — mruknąłem wkurzony, bo nie chciałem się kłócić z Tsukishimą — wredny idioto.
— Przestań mi schlebiać — odpowiedział.
— O co znowu się kłócicie? — drgnąłem, gdy poczułem na szyi ciepły oddech, a do moich uszu doszedł przyjemny, aczkolwiek męski głos Kageyamy. — Co znowu zrobiłeś, Hinata?
— No nic!
— Nie drzyj mi się do ucha — mruknął wyraźnie zmęczony. Przez chwilę zawahałem się, bo wyglądał jakby był chory, ale już zaraz udowodnił, że to przez lenistwo. — Jestem cholernie niewyspany, więc cholera jasna ogarnijcie się.
Środkowy naszej drużyny prychnął pod nosem, po czym rzucając jakąś głupią aluzją w naszą stronę odszedł dumnym krokiem. Brak senpaiów na boisku dawał o sobie dosyć szybko znaki i nawet lekko przerażony Yamaguchi nie potrafił nas uspokoić przez co zrobiło mi się głupio. Chłopak miał tyle na głowie i wciąż dodawaliśmy mu nowych zmartwień.
— A ty co? — usłyszałem nagle, co sprawiło, że zaśmiałem się nerwowo. — Weź się w końcu do roboty.
— T-Tak! — wrzasnąłem zgodnie z jego zdaniem.
Chłopak był nieprzyzwoicie... przerażający. Wolałem się go posłuchać niż później długo narzekać, że coś mi zrobił.
Bez zbędnych słów ruszyłem w stronę worka z naszymi piłkami i pod wybraniu odpowiedniej, wziąłem się za porządne odbijanie. Oczywiście już po krótkiej chwili Tobio postanowił się do mnie dołączyć, co nieco mnie zestresowało. Obawiałem się, że albo zrobię coś głupiego, albo znów podniecę się z jego powodu.
— Dobra chłopaki, dzisiaj treningu nie będzie! — wrzask trenera sprawił, że delikatnie drgnąłem, a mina niemal natychmiast mi zrzedła... kolejny trening został odwołany, super...
— Dlaczego?!
Spojrzałem na Kageyamę z którym na nieszczęście jednocześnie zadałem to pytanie. Widocznie nie tylko mi zależało na tym, by ćwiczenia się odbyły, resztą czego ja się innego spodziewałem? Przecież dosyć często zastanawiałem się, czy Tobio nie kocha siatkówki bardziej niż ja.
— Nie stójcie jak debile tylko wychodźcie — warknął Kei, który wraz z Yamaguchim stał już przy drzwiach. — Inni nie będą na was czekać godzinami.
— Zamkniemy salę — mruknął wkurzony rozgrywający drużyny, po czym spojrzał na mnie tym swoim przeszywającym wzrokiem. — Prawda, Hinata?
— T-Tak!
Ostre spojrzenie na znudzonego Tsukishimę wystarczyło, aby wyszedł z ogromnym uśmiechem na ustach. Uwielbiał denerwować naszą dwójkę chociażby najmniejszą drobnostką.
— Głupek — mruknąłem niczym dziecko, a gdy przeniosłem wzrok na Kageyamę nie wiedziałam za bardzo jak się zachować... Patrzył na mnie i wydawać by się mogło, że gdyby nie moje zapytanie "Co chcesz?" to wcale by się nie odwrócił.
Nie chciałem jednak pytać o powód spoglądania na mnie tak przyjemnym wzrokiem... Bo znów zacząłem czuć coś dziwnego tam na dole!  Przestraszony wizją kolejnego zwodu wywołanego przez Tobio uciekłem bez zbędnych słów do schowka.
Masakra, porażka!
— No nie! — wrzasnąłem, gdy ujrzałem w spodenkach wyżłobienie. Cholera już gorzej być po prostu nie mogło!
Szybko włożyłam pod własne ubranie rękę i gdy poczułem ciepłą męskość zacząłem się zaspokajać. Byłem okropnie przerażony, trząsłem się jak galareta, lecz wiedziałem, że już się nie powstrzymam.
Stałem na środku pomieszczenia z dłonią włożoną pod bokserki oraz bawiłem się swoim własnym członkiem. Zdawałem sobie sprawę, jak bardzo było to głupie, ale... Kageyama tak bardzo mnie podniecał i już nie miałem siły walczyć z samym sobą... Jeśli kiedyś zobaczyłby mnie w takiej sytuacji myślę, że najzwyczajniej w świecie wyznałbym mu chorą prawdę.
Nagle poczułem na ramieniu ciężar co sprawiło, że cały znieruchomiałem. Jedyne co byłem w stanie w tym momencie zrobić to otworzenie szeroko oczu oraz szybkie wyciągnięcie dłoni ze spodni.
— Hinata.
Gdy usłyszałem własne imię po moich policzkach spłynęły łzy.
To Kageyama.
Zobaczył mnie.
Już chciałem uciec, lecz wtedy poczułem jak ciało rówieśnika przylega do mojego ciała. Jego lewa ręka objęła mnie zaciskając dłoń na drugim ramieniu, a prawa wślizgnęła się pod moją bieliznę. Czując przyjemne ciepło tam na dole wygiąłem się w łuk i czułem, że lecę do przodu, jednak wtedy on umocnił uścisk.
— Jesteś podniecający — szepnął do mojego ucha, lecz ja już nie zwracałem na nic uwagi. To uczucie było... piękne.
— Ach... — jęknąłem bez kontroli.
Dłoń kolegi z drużyny była duża i ciepła...
Dotyk jaki czułem na swojej męskości był niezwykle przyjemny. Moment w którym pieścił go ruszając ręką do góry i na dół był najpiękniejszą chwilą jaką kiedykolwiek przeżyłem. Nie wiedziałem, czy zdawał sobie sprawę jak bardzo mi się to podoba, ale wiedziałem, że nie chciałbym tego przerwać.
Po chwili bez jakichkolwiek zbędnych słów odwrócił mnie w swoją stronę i delikatnie ucałował w czoło. Na początku wydawało mi się, że wszystko jest dobrze, nawet jego ręka masująca mojego członka wcale mi nie przeszkadzała, lecz kiedy nasze spojrzenia się zetknęły, zamarłem.
Właśnie uświadomiłem sobie jedną rzecz — Kageyama robił mi dobrze. Powtarzam: ROBIŁ MI DOBRZE.
Gwałtownie odepchnąłem go od siebie czując jak policzka zaczynają całe płonąć, lecz nim zdążyłem choć trochę odsunąć gwałtownie złapał mnie za nadgarstek i pocałował.
Na początki nie wiedziałem co powinienem zrobić, lecz już po chwili poddałem się jego pieszczotom.
— No nareszcie — powiedział, gdy nasze usta rozdzieliły się. — Myślałeś, że nie zauważę? To jest tak oczywiste, że ci się podobam. Zresztą... wczoraj musiałem się już tylko upewnić. Nie myślałem, że do tego stopnia jesteś we mnie zakochany. Masturbujesz się przeze mnie, tak?
— Nie to...
— Uroczo — odpowiedział, po czym przytulił mnie. — Zostałeś przyłapany, więc teraz już nie musisz mnie unikać. Poza tym teraz mogę ci w tym pomagać...

2 komentarze:

  1. Nie wiem dlaczego ale to było nawet urocze 😂
    Udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku 💕
    Tulę, Shoshano

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj!
    Podczas aktualizacji spisu nie mogłam doszukać się odnośnika do Katalogowo na Twoim blogu.
    Możliwe, że go przeoczyłam, ale jeśli po prostu gdzieś zaginął, to proszę o uzupełnienie zaległości do końca miesiąca, w przeciwnym wypadku reklama strony zostanie usunięta ze spisu.
    Pozdrawiam cieplutko
    Ayame
    Katalogowo

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥