Twój Tytuł
Unravel • the • freedom
Slide 1

Starstruck 11

Niedziela • 21.04.2024 • K. & Chingyu
Slide 2

Niszczyciel 12

Poniedziałek • 22.04.2024 • K.
Slide 3

One Shot • Peeta x Katniss

Środa • 24.04.2024 • Chingyu
Slide 4

Wszystkie jej imiona 35

Piątek • 26.04.2024 • AnnFlo

30 grudnia 2018

Ostatnie chwile




Eren x Levi || Shingeki no Kyojin || +18

Tego dnia padał deszcz.
Niewielkie krople wody spokojnie uderzały o ciała żywych, jak i tych którzy polegli.
Tego dnia nawet niebo płakało.
Serce każdego wojownika poczuło w pewien sposób ulgę.
Tego dnia zakończyła się okrutna wojna.
Udało im się przeżyć. Oni naprawdę wygrali. Oni... Żyją...

Wśród tłumu płaczących oraz ściskających się wzajemnie ze szczęścia żołnierzy był również szesnastolatek.
Nie skakał, nie cieszył się jak pozostali.
Kroczył ze smętną miną niepewnie rozglądając się we wszystkie strony.

Dlaczego jeszcze go nie spotkał?
Przecież to on zabił ostatniego tytana, sam to widział, sam mu pomógł.
Gdzie on teraz mógł być?

Trzymając w dłoniach ostrze kapitana, które uratowało jego życie kroczył przed siebie, w nadziei, że zaraz go spotka.
Chciał znów wtulić się w niego i ze szczęścia pocałować, nie zwracając uwagi na to, że wszyscy patrzą właśnie na nich. Pragnął usłyszeć dwa najpiękniejsze słowa wydobywające się z jego niewielkich, ale jakże ponętnych ust.
Chciał usłyszeć tylko dwa słowa, których ukochany nigdy wcześniej nie wyznał mu prosto w twarz.

Szedł, stawiając niewielkie kroki.
Czuł ciężar.
To uczucie było mu nieznane, a zarazem cholernie nieprzyjemne.
Coś było nie tak...

— Eren! — Z oddali usłyszał głos.

Odwrócił się gwałtownie, mając nadzieję, że to ten jedyny, jednak nie od razu mógł go zobaczyć, bo po raz kolejny przeszkodził mu tłum.

Rozpoczął szalony, niekontrolowany bieg między zszokowanymi, ale wciąż uradowanymi ludźmi.
Do tej pory nie dotarła do nich wiadomość o śmierci kompanów
Oni po prostu się cieszą... Że żyją... Wytrwali do końca, żaden tytan ich nie pożarł jak jakąś świnię, będą mogli wrócić do rodzin.
Tylko na to czekali.
Na dni pokoju.

Ale on nie czuł tej radości.
Mimo iż z całego serca pragnął wygrać, nie chciał by inni przy tym ginęli. Marzył by wyrżnąć wszystkie potwory, jednak nie chciał, by inni narażali swoje życia.
Więc czego tak naprawdę oczekiwał skoro tych dwóch rzeczy nie dało się rozdzielić?

Stając do walki, stawiamy na szali nasze życia.
To były słowa kapitana Oddziału Specjalnego.

Ale nie martw się, zabiję cię.
Uwielbiał to.
Mimo iż gardził śmiercią, pragnął słuchać jak ten człowiek mu grozi.
Całym sobą pożądał tego osobnika.
A przed chwilą go usłyszał. To był wyraźnie jego głos. Tak dobrze go znał, nie mógł się pomylić!
Jeszcze tylko moment i go ujrzy... Całego i zdrowego...
Przecież go usłyszał.

— Eren! — Znów.

Miał rację! To on!
Jego Levi...

Chłopak przyspieszył, a tajemnicza sylwetka coraz bardziej się zbliżała.
Wyostrzył wzrok.

— Nie! To nie prawda! — Krzyknął przeraźliwie, gdy zrozumiał kto nadchodzi.
To nie był jego Levi.

Chłopak upadł na brudną ziemię zanosząc się rozpaczliwym wrzaskiem.

Przeraziła go myśl, że to wszystko się skończyło... I wcale nie chodziło mu o śmierć wroga ludzkości numer jeden... Miał na myśli koniec jego znajomości z kapralem.
Przestraszył się tego, że już nigdy nie będzie mógł ujrzeć spojrzenia dzikich, a zarazem niewielkich oczu, które karcą go na każdym kroku, gdy coś mu się nie uda. Spanikował wyobrażając sobie iż zakończy się to nieco dziecinne umawianie się po nocach niczym przestępcy jedynie po to by ukryć ich związek. Strwożył się, gdy uświadomił sobie, że już nie będzie mógł zobaczyć się z ukochanym kapitanem byleby porozmawiać o byle głupotach, czy posmakować jego miękkich warg. Przypomniał sobie każdy dotyk składany na ciele starszego, nieważne czy było to przypadkowe, czy wykonane specjalnie. Zląkł się, gdy zdał sobie sprawę, że już to koniec. Że już nigdy nie będzie mógł się z nim kochać.
— Levi — jęknął załamany — wróć do mnie.

Poczuł dotyk na ramieniu. Odwrócił głowę.
Lecz...
To był tylko szczęśliwy Armin. Tylko szczęśliwy...

Ha? Uśmiech?

Przyjrzał się mu uważnie.
— Kapral! Gdzie jest kapral?! — Wrzasnął Eren po policzkach, którego spływały łzy.
— Eren... — Mimika buzi blondyna nieoczekiwanie uległa gwałtownej zmianie. — Kapral...
Chłopak pobladł.
Nie... Ten uśmiech! On był szczery! Kapral żyje, prawda?!
— Eren... Kapral jest w szpitalu...

Biegł jak szaleniec na złamanie karku. Nie spoglądał na pozostałych. Chciał tylko dotrzeć do tego miejsca. Musiał znaleźć się tam jak najszybciej.
Powinien być teraz przy ukochanym!

Ile najważniejszych osób jeszcze straci?
Mama... Tata...
Wszystko co wcześniej miał najcenniejszego utracił w jednej chwili, więc teraz nie mógł pozwolić umrzeć miłości jego życia.

Dotarł.
Stał przed odpowiednią salą.
Oddech niebezpiecznie przyspieszył swoje tempo.
Nie potrafił się uspokoić.
Co robić? Co robić?

Ośmielił się dotknąć klamki i wejść do ogromnego pomieszczenia. Nieprzyjemny smród lekarstw wdarł się do jego nozdrzy, jakby chciały uchronić przed zobaczeniem tego okropnego widoku.
Ale on się nie zawahał.
Drżącym krokiem podszedł do łóżka na którym leżało bezwładne, rozszarpane ciało kaprala.
Przyjrzał mu się bliżej.
Lewa strona jego ciała była niemalże w całości wygryziona.
Okropność.

To tamten tytan.

Nienawidzę.
Rozwalę. Zgładzę. Zgniotę. Wymorduję. Wyrżnę. Ukatrupię. Zajebię. Zapierdolę. Dobiję.
Nienawidzę!

Zacisnął mocno pięści.
Próbował powstrzymać łzy.
Powinien być twardy.

Jego kochanek nie chciałby zobaczyć go w takim stanie, prawda?
Musi być silny, by Levi wydobrzał, prawda?
Tylko tyle wystarczy, aby tamten stanął na nogi. To nie jest takie trudne, prawda?
Przecież to dziecinnie proste, prawda?

— Eren...

Nie mógł się przesłyszeć.
Tym razem to był głosem Levi'ego.
Nie Jeana, Armina, czy nawet Mikasy.

To był Levi...

Zadrżał.
Nie potrafił złapać oddechu.
Z trudem się poruszał.
Ale w końcu odważył się spojrzeć na twarz kaprala. Miał lekko rozchylone wargi i delikatnie otwarte powieki. Był cały blady oraz spocony. Na pierwszy rzut oka dało się poznać, że się męczy.

— Eren... — Powtórzył.

Chłopak dopiero teraz ruszył.
Podszedł do łóżka znacznie bliżej, jednak wciąż nie potrafił nic powiedzieć.
Jego Levi był taki bezbronny. Taki blady. Taki słaby.

Dotknął jego zimnej skóry.
Do jego oczu znów napłynęły łzy. Co powinien zrobić? Pożegnać się? Nie tego chciał.

— Eren... — Znów.

Chłopak przybliżył się do niego jeszcze bardziej, by usłyszeć ukochanego.

— Kocham... Cię — szepnął ledwo dosłyszalnie.

Szatyn przygryzł dolną wargę.
To był pierwszy raz gdy kapral wyjawił mu swoje uczucia. Wcześniej mimo iż mocno się kochali nigdy nie rozmawiali o tym co czują do siebie nawzajem, dlatego nie dziwnym było to jak bardzo ucieszył tym wyznaniem.
Zamiast odpowiedzieć słownie złączył ich usta w pocałunku.
Wiedział, że Levi już nie słyszy, ale może czuł...
Mógł poczuć jego wargi, prawda?
Tak, on to czuł, a Eren był tego w stu procentach pewny. Przecież ten oschły wojownik właśnie płakał.
Nie...
Krzyczał.
Nie chcę jeszcze umierać.

1 komentarz:

  1. Naprawdę wzruszająca praca. Nie wiem co jeszcze dodać. Moje serduszko liczy, że Levi przeżył i jakoś im się ułożyło 🖤
    Tulę, Shoshano

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥