24 listopada 2018

50% miłość, 50% seks – Rozdział 1





Eren x Levi || Shingeki no Kyojin

Młody żołnierz wszedł do niewielkiego pomieszczenia, które od dłuższego czasu chętnie odwiedzał. Piwnica w której właśnie się znajdował służyła do omawiania poszczególnych planów wypraw za mury, jednak to nie rozmowy sprawiały, że czuł się uradowany. Głównym powodem dla którego przychodził na te spotkania był kapral Levi w którym potajemnie się podkochiwał. Na szczęście nikt jeszcze nie zauważył iż czuje coś do starszego, więc na spokojnie mógł go podziwiać kiedy chciał i ile chciał.
W pomieszczeniu pojawił się, gdy w środku była już znana wojowniczka Hanji Zoe, która interesowała się życiem tytanów. Po grzecznym przywitaniu się z kobietą usiadł przy stole oczekując nadejściu jego obiektu westchnień.
Eren nigdy nie pomyślałby, że mógłby zakochać się we własnym kapitanie, jednak stało się to tak nieoczekiwanie i nie potrafił się już tego pozbyć. Na początku było to frustrujące uczucie, lecz gdy tylko przyzwyczaił się do myśli iż zakochał się w Ackermanie zapragnął doznać uczucia miłości. Oczywiście wiedział, że brunet nigdy nie zechce z nim być, ale miał taką cichą nadzieję.
— Oi, Eren słuchasz mnie? — Z rozmyśleń młodego chłopaka wyprowadził kobiecy głos. Odwrócił się w stronę uśmiechającej się od ucha do ucha szatynki i westchnął głośno kiwając przy tym głową. — Rozumiem, rozumiem... Och! Jestem ciekawa kiedy przyjdzie Levi.
Imię wypowiedziane przez Hanji sprawiło, że na policzkach Jaegera pojawił się delikatny rumieniec. Chłopak nie domyślał się, że jedna z liderek zrobiła to specjalnie, by zobaczyć jego reakcję. Myślał, że nie widać jego uczuć, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo jest to dla niektórych osób oczywiste.
— O ile się nie mylę to dzisiaj macie mieć z nim zajęcia, czyż nie?
Eren kiwnął delikatnie głową.
— Jesteś przygotowany na jego brutalne metody nauki?
Piętnastolatek powtórzył wcześniejszy ruch.
— Ty to jednak odważny jesteś. Nikt nie jest na tyle głupi, by zacząć z nim walkę sam na sam — zaśmiała się łapiąc młodszego pod pachę za kark. — Widać, że jesteś tym najbardziej szalonym młodzieńcem. Już mi się podobasz!
— Dziękuję — mruknął spokojnie Eren, próbując się wyswobodzić z tego nieco nędznego uścisku. — Ale myślę, że możesz mnie już puścić.
— Chcesz żeby to Levi cię dotykał, nie? — zapytała z szerokim uśmiechem, a kiedy Jaeger miał już jej odpowiedzieć do pomieszczenia weszli pozostali członkowie oddziału Zwiadowców na czele którego stał w tej chwili Ackerman, pełniący zastępstwo ich dowódcy, Erwina. — Dzień dobry, Levi!
— Czego chcesz? — odpowiedział jej, od razu ściągając z rąk gumowe rękawiczki. — Przeszkodziliście mi w sprzątaniu. Mam nadzieję, że jesteś świadoma wszelkich konsekwencji.
— Och już nie narzekaj, no! — wrzasnęła uradowana. — Bo wiesz… Wiem o tobie i o Erenie parę ciekawych rzeczy…
Mężczyzna otworzył szerzej oczy ze zdziwienia, po czym spojrzał na równie zaskoczonego Jaegera. Jakich rzeczy? Przecież nie zdążył mu jeszcze niczego zrobić, więc o co jej mogło chodzić? Ciemnowłosy zwrócił swój wzrok na Zoe, po czym prychnął głośno w geście zniechęcenia.
— Nic nas nie łączy — powiedział pewnym siebie głosem, chociaż w duchu krzyczał sam do siebie, że nie powinien tak mówić, bo Eren tak bardzo go podniecał… Momentami było to nawet nie do wytrzymania. — Więc? Jaki jest powód?
— Nie mów mi tylko, że zapomniałeś! — wrzasnęła nagle, a stojący tuż obok niej Jaeger mruknął coś niezrozumiałego pod nosem spoglądając tym samym na kaprala. — Naprawdę? Ech, nie chcę wiedzieć co tak bardzo zajmuje twoje myśli.
— Prawidłowo — syknął opanowany — nie powinno cię to w żadnym stopniu interesować.
— Mnie może i nie, ale…
Piorunujące spojrzenie mężczyzny sprawiło, że wojowniczka natychmiast ucichła. Była pewna siebie, nie bała się tego niewysokiego żołnierza, jednak momentami potrafił być naprawdę przerażający.
Po wymienieniu ze sobą jeszcze paru oschłych zdań kobieta w końcu opuściła pomieszczenie na pożegnanie zamykając drzwi z całej siły w akcie mocnego zdenerwowania. Być może Levi był od niej starszy, silniejszy i miał wyższą rangę, lecz mimo to powinien zwracać się do niej z szacunkiem.
Natomiast Ackerman na pożegnanie jej osoby westchnął tylko głośno i odwrócił się w stronę swoich podopiecznych.
— Dzisiaj są te ćwiczenia, tak? — zapytał choć tak naprawdę nie oczekiwał żadnej odpowiedzi. Nie lubił rozmawiać z nowymi członkami Zwiadowców, którzy wciąż niesamowicie trzęsą się przed tytanami. Powinni być zdecydowanie silniejsi, chociaż był jeden chłopak, który spełniał jego oczekiwania. — Eren.
— Tak? — odezwał się wywołany wojownik.
— Poćwiczysz dzisiaj ze mną, jeśli ktoś cię przypadkowo zrani może to się źle skończyć.
Brązowowłosy z delikatnym uśmiechem skinął głową na znak zgody i już nie mogąc się doczekać bliskiego kontaktu cielesnego z kapralem, oczekiwał na rozpoczęcie treningu. Ile on by dał, by coś się między nimi w tym momencie zadziało, ale były to jedynie głupie fantazje, poza tym… Nie tylko o takich rzeczach myślał, chciał go też po prostu uścisnąć.
— Eren jesteś pewny, że chcesz z nim walczyć? — Nagle rozmyślenia szatyna przerwała jego przyrodnia siostra, Mikasa. — Jeśli chcesz to ja mo…
— Nie, nie musisz się o mnie martwić, w końcu nie jesteś moją matką, a ja nie mam już pięciu lat — warknął zły, po czym podszedł do spoglądającego na nich mężczyzny. — Możemy rozpocząć, kapralu.
— Dobrze.
Członkowie oddziału zwiadowczego po dobraniu się w pary stanęli naprzeciwko siebie i oczekiwali pierwszego ruchu swojego przeciwnika. Żaden nie chciał rozpocząć ataku, bo mogliby wtedy źle ocenić sytuację, więc postanowili czekać. Nawet Eren, który zazwyczaj popychany swoją pewnością siebie tym razem stał nieruchomo oczekując nadejścia ataku w odpowiedniej pozycji.
Annie go tego nauczyła…
— Nie rozmyślaj o głupotach walcząc ze mną — męski głos sprawił, że w końcu się otrząsnął, lecz nie zdążył wykonać uniku. Walka nawet się nie zaczęła, a on już dostał w mordę. Nie popisał się swoimi umiejętnościami, zamiast tego nieźle się zbłaźnił przed ukochanym.
— Przez chwilę pomyślałem o czymś innym.
— Zacznij myśleć o naszym pojedynku.
— Spróbuję.
— Nie masz próbować — warknął Levi nie zdając sobie sprawy iż to on jest tutaj głównym problemem. — Nie będę dawał ci forów. Masz być silny, silniejszy ode mnie, inaczej nigdy nie zwyciężysz tak potężnej wojny.
— Tak jest!
— Zacznijmy od nowa.
— Tak jest!
Znów stanęli naprzeciwko siebie spoglądając wzajemnie w swoje przepełnione dziwnymi iskierkami oczy, których żaden z nich nie potrafił zrozumieć. Po krótkiej chwili Eren jednak postanowił to przerwać i z całej siły zaatakował kaprala, który z łatwością uniknął ciosu.
— Myślisz, że coś takiego mnie załatwi? — zapytał, po czym chwycił upadającego piętnastolatka i przerzucając go przez ramię rzucił nim o ziemię. — Postaraj się! Co z ciebie za bohater?!
— Tak jest!
Jaeger wstał podbudowany niespodziewanym dopingiem ze strony mężczyzny. Zawsze marzył o tym by Levi traktował go jak jakiegoś wybawcę na którego cholernie mocno liczy i teraz jego marzenie powoli zaczęło się spełniać. Miał gdzieś, czy dla innych będzie tak ważny, chciał tylko być bohaterem w oczach swojego ukochanego.
Po spojrzeniu w te zimne źrenice przyjął pozycję obronną dzięki której byłoby mu również wygodnie zaatakować. Niestety rozmyślenia na temat pierwszego ataku zostały szybko przerwane przez cios w brzuch. Zaskoczony chciał przerwać trening, jednak stwierdził, że się nie podda. Gwałtownie odwrócił się na pięcie po czym wykonał wysoki kop prawą nogą trafiając tym samym w ramię starszego.
Młodzieniec od razu chciał go przeprosić, ale Ackerman rozkazał mu kontynuować. Zadowolony szatyn wysłuchał jego podpowiedzi i prostując rękę chciał wymierzyć cios w jego buzię, lecz w tym samym momencie Levi podciął go. Eren z impetem uderzył o ziemie głową, ale nim zdążył narzekać na ból szczęki poczuł na plecach ciężar, a chwilę później jego ręce i nogi zostały wygięte do tyłu. Z ust nowego członka Zwiadowców wydobył się lekki syk, jednak próbował jakoś powstrzymać swoje emocje.
— Cholera — syknął — puść już mnie!
Zamiast wysłuchania jego prośby Levi objął lewą nogą jego szyję i pociągnął ją do tyłu.
W tym momencie ból był po prostu nie do opisania. Każdy zaciekawiony wojownik spoglądając na Jaegera nabrał w jednej sekundzie niesamowitego szacunku do kaprala. Wielu zaczęło się nawet zastanawiać dlaczego jest na takim niskim stanowisku. Powinien być znacznie wyżej, bo swoją walecznością przewyższał samego Erwina.
— Kurwa — wrzasnął w końcu Eren, a kapral pochylił się nad jego uchem jakby miał zamiar coś mu powiedzieć, ale zamiast tego tylko lekko je ugryzł. Na szczęście nie sprawił, by młody chłopak przemienił się w tytana, ale zamiast tego sprawił, że zrobiło mu się gorąco.
— Mhm — odpowiedział starszy, po czym w końcu się odsunął i puścił go.
Nikt na szczęście nie dopatrzył się tego nagłego przygryzienia.
Pozostało więc ono tajemnicą piętnastoletniego chłopaka i jego obiektu westchnień.

❧❧❧

Po upływie zaledwie czterech dni od treningu z kapralem, Eren wciąż nie potrafił się uspokoić. Czuł nad swoim uchem jego gorący oddech oraz słyszał ten niesamowicie niski głos, który wydawał się jakby czegoś pragnął, ale szatyn nie do końca wiedział czego. Może po prostu chciał by Jaeger zabił tytanów? Nie, nie, nie. To nie było tego typu pragnienie. To było coś całkowicie innego, niezwiązanego z wojną oraz walkami.
Coś, jakby pragnął go dotknąć...
Ale Eren doskonale wiedział, że to nie tego chciał wyższy rangą mężczyzna. Przecież ktoś taki jak Levi nigdy nie zwróciłby na niego uwagi.Chłopak mógłby się nawet założyć, że brzydziłyby starszego miłosne relacje z nim... bo oboje byli tej samej płci.
Jaeger wstał ze swojego łóżka, po czym podszedł do okna. Dzisiaj w końcu mieli wolne, więc mógł na spokojnie napawać się świeżym powietrzem wyobrażając już sobie daleką oraz wręcz nieprawdopodobną przyszłość.
Jasne, spacer jego oraz Leviego w trakcie którego trzymaliby się za ręce i delikatnie całowali. Nawet gdyby wręcz nieprawdopodobnie mocno tego chciał nie udałoby mu się to, bo kapral był zbyt dumnym człowiekiem.
— Oi, Eren! — z zamyśleń wyrwał go Armin, który wręcz nieoczekiwanie wparował do jego pokoju. — Kapral wzywa cię do siebie.
Chłopak na tę wiadomość przełknął głośno ślinę, a następnie z ogromnym uśmiechem na buzi pobiegł w stronę biura starszego. W trakcie biegu rozmyślał nad tym co mogłoby się tam wydarzyć. Piętnastolatek liczył na to, że kapitan własnego oddziału do którego należał Eren wyzna mu swoje uczucie, a później zaczną być wspaniałą parą...
Trzymanie za ręce, przytulanie się, a nawet całowanie...
To właśnie tego pragnął młodzieniec.
— Eren, gdzie się tak spieszysz?! — usłyszał za sobą krzyk Jeana, więc zatrzymał się.
— Kapral mnie woła! — odpowiedział mu z uśmiechem, co sprawiło iż większość osób obserwująca ich, stanęła w miejscu. Nawet sam Kirschtein nie wiedział co powinien mu odpowiedzieć. Rówieśnik jeszcze nigdy w życiu nie uśmiechnął się do niego, więc co to miało znaczyć?
— Okej... — odpowiedział na odchodne wciąż zaskoczony Jean, ale Jaeger już go nie słyszał.
Chłopak był w swoim świecie.
Pędząc ku gabinetowi Ackermana zdążył wyobrazić sobie kilka przyjemnych scen. Oczywiście nie żadnych erotycznych, Eren był raczej starej daty i uwielbiał przyjemny romantyzm, który szedł ku miłości małymi kroczkami.
Wziąwszy parę głębokich wdechów, gdy w końcu stanął przed odpowiednimi drzwiami, zapukał cały zestresowany. Czuł jak na jego ciało zstępują zimne poty, a ręce całe drżą.
— No wchodź — Eren przełknął ślinę, po czym przekroczył próg drzwi słysząc znudzony głos kaprala.
— Szukał mnie pan? — zapytał spokojnie młodzieniec stojąc tuż przed mężczyzną w odpowiedniej pozycji.
W odpowiedzi zobaczył już tylko kiwnięcie lekko głową, które zakończyło całą rozmowę. Po dziesięciu minutach sytuacja ta zaczęła irytować piętnastolatka, więc postanowił zapytać, czy może już wyjść, ale kapral tylko spojrzał na niego z ukosa i już wiedział, że nie powinien był w ogóle się odzywać.
Dopiero po jakimś czasie chłopak zaczął się cieszyć iż jednak mógł zostać w gabinecie nic nie robiąc... Jakby nie było to teraz miał możliwość wgapiania się w niego tyle ile tylko chciał. Powinien być kapralowi wdzięczny za to, że sam z siebie pozwolił mu bezwiednie (a może jednak specjalnie)  patrzeć się na niego.
A Eren od dłuższego czasu o tym marzył.
— I co?  — Starszy przerwał milczenie, po czym spojrzał z dołu na chłopaka swoim przenikliwym wzrokiem. — Przemyślałeś już co nieco?
— Ha?
— Nie udawaj — warknął uderzając dłońmi o biurko i podnosząc się ze swojego krzesła. Jego twarz przybrała groźny wyraz, co bardzo zaskoczyło Erena. Jeszcze przed chwilą siedział tuż przed nim taki spokojny, a teraz wkurwiony patrzył na niego wręcz z nienawiścią. — Natychmiast się odezwij!
— Tak jest kapralu! — wrzasnął Eren napinając swoje ciało ze stresu. — Nie mam bladego pojęcia o co w ogóle może chodzić! Myślę, że niczego przemyśleć nie muszę oraz niczego nie udaję!
Starszy zmierzył go jeszcze raz ostrym wzrokiem, po czym położył na jego ramieniu dłoń i wybuchnął uroczym śmiechem.
— Gdybyś tylko się teraz zobaczył — mruknął czarnowowłosy z delikatnym uśmiechem, a nastpnie wyznał mu o co chodziło. — Hanji robi imprezę dla ciebie, więc poprosiła bym cię tu przytrzymał. Nie mogłem nie skorzystać z chwili.
Zaraz po tym puścił go i wyszedł z pomieszczenia. Oszołomiony ślicznym uśmiechem kaprala Eren upadł na ziemię trzymając się za sweter w okolicach serca.
— Tylko z powodu imprezy... — szepnął piętnastolatek czując jak jedno z najważniejszych narządów biło jak oszalałe. — Cudowny.
Zadowolony opuścił w końcu gabinet krocząc za niemalże uciekającym trzydziestolatkiem. Jaegerowi po zaledwie paru zdaniach starszego zrobiło się lepiej, nic więcej nie musiał kapral robić... Oddychanie tym samym powietrzem było nawet sprawą nad wyraz ważną oraz intrygującą.
Po paru minutach chłopak w końcu doszedł do miejsca w którym miała odbyć się impreza niby zapoznawcza, ale jednak nie, bo głównie przeznaczona była dla Erena. Szatyn zrobił się niezwykle popularny odkąd stał się człowiekiem o zdolnościach zamiany w tytana – przecież tylko on mógł teraz się z nimi mierzyć.
— No wchodź — usłyszał za sobą męski głos, jednak zamiast przytaknięcia ruchem głowy mocno się przestraszył i uderzył rozmówcę w twarz. — O żesz kur...
— Przepraszam! — krzyknął Eren zaskoczony widokiem zakradającego się tuż za nim Leviego. — J-ja nie chciałem!  Przepraszam cię bardzo!  To znaczy pana przepraszam bardzo!  T-to nie tak...
— Uspokój się — twarz Ackermana przybrała zdenerwowany wyraz, ale widać było, że starał się powstrzymać od wrzasku.
Przestraszony Eren kiwnął na znak zrozumienia słów starszego. Z powodu paraliżu wywołanego strachem po swoim przypadkowym uderzeniu nie wiedział za bardzo co ma zrobić. Najpierw spojrzał nerwowo na Leviego, a zaraz po tym podrapał się po głowie szukając wzrokiem innego punktu zaczepienia. Wiedział, że od tego momentu nie będzie miał prawa na niego spojrzeć... przecież uderzył kaprala!  No największy na świecie idiota, nic więcej nie można o nim powiedzieć.
— Już?  Uspokoiłeś się?  — zapytał brunet kładąc na jego ramiona ręce w geście rozluźnienia. Na jego twarzy widniał aż zniewalający, a co najważniejsze niewiarygodny uśmiech. — Wchodzimy, nie?
— T-tak jest!  — wrzasnął zaskoczony zielonooki, po czym nacisnął na klamkę, ale nim zrobił krok do przodu starszy popchnął go z całych sił do przodu.
Wskutek popchnięcia chłopak oczywiście wleciał do pomieszczenia i zwrócił na siebie uwagę wszystkich przybyłych gości. Według planu, który przygotowała Hanji początek miał wyglądać całkowicie inaczej, ale widowisko zrobione przez Ackermana było dużo lepsze oraz zabawniejsze. Kobieta nawet nie próbowała się powstrzymać od śmiechu, tak jak pozostali, co wprawiło Erena w niezwykłe zmieszanie.
Chłopak rozejrzał się szybko po pomieszczeniu do którego właśnie wkroczył. Była to duża sala o iście drewnianym stylu. Poczuł się przez chwilę jakby był w jakiejś karczmie, choć wcale nie miało to spełniać takiego wrażenia. Gdzieniegdzie znajdowały się ogromne prześcieradła z wyrytym napisem "Eren — zabójca tytanów".
Zaskoczony Jaeger chwycił się za bluzkę w okolicach serca próbując powstrzymać się od płaczu wywołanego wzruszeniem. Odkąd zdobył zdolność zamiany w tytana ludzie widzieli w nim jedynie odmieńca oraz potwora, ale ta niewielka grupka przyjaciół udowodniła, że jest dla nich kimś znacznie więcej niż zwykłym przyjacielem.
— Co tu się dzieje? — zapytał w końcu, gdy wszyscy ucichli.
— Impreza dla ciebie — szepnął stojący obok niego Levi, który trzymał swoją dłoń na plecach młodszego. — Podoba się?
— Ale dlaczego...?
— Bo chciał...
— Eren! — szatyn słysząc swoje imię odwrócił gwałtownie głowę, a Ackerman odsunął swoją rękę, spoglądając w innym kierunku.
— Armin, Mikasa — Jaeger wypowiedział imiona swoich przyjaciół, lecz nie uszła jego uwadze "ucieczka" kaprala.
— Jak ci się podoba niespodzianka? — zapytała czarnowłosa dziewczyna poprawiając swój czerwony szal, którym jak zwykle owinęła szyję.
— No zaskoczyliście mnie — odpowiedział uśmiechając się lekko, choć wolałby by to Levi teraz toczył z nim konwersację. W końcu to on go tu przyprowadził i mógłby dalej się nim zająć... — Fajnie to wygląda.
— Cieszymy się, że jest w porządku — blondyn położył dłoń na jego ramieniu, ale Eren szybko się odsunął, a w odpowiedzi kiwnął tylko głową.
Piętnastolatek chciał jak najszybciej zbyć swoich znajomych, by znów zainteresował się nim sam kapral, ale jak na złość rówieśnicy nie chcieli dać mu spokoju. Gdy tylko ci zaczynali nowy temat Jaeger nie silił się nawet na odpowiedzi, bo myślał, że w ten sposób zauważą iż wcale nie chce z nimi rozmawiać, jednak oni nie zauważyli jego niechęci.
— Och, kapral tu idzie — mruknął Armin, który wcześniej ostrzegł również iż starszy odszedł.
— Denerwuje mnie, że ciągle się kręci obok Erena — odpowiedziała równie oschłym głosem Ackerman mierząc go nieprzyjaznym wzrokiem... To przez niego szatyn już tak dużo z nimi nie rozmawiał.
— Nie mówcie tak o nim — syknął zielonooki wprawiając w osłupienie najbliższych.
— Eren... — Armin nie wiedział za bardzo co powiedzieć.
Szatyn przewrócił zły oczami, po czym odwrócił się do nich plecami, by następnie udać się w stronę Leviego. Wolał z nim już porozmawiać na jakieś nudne tematy i stresować się, aniżeli słuchać ciągłej krytyki w stronę starszego. Oczywiście wszyscy go bardzo podziwiali, ale oprócz tego nie za bardzo za nim przepadali...
A obgadywanie Ackermana wkurzało piętnastolatka najbardziej na świecie... Nawet tytanów lepiej znosił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥