Anime : Kuroko no Basket
Główni bohaterowie : Kagami Taiga, Kuroko Tetsuya
Pairing : KagaKuro
Ostrzeżenia : Scena erotyczna
Gatunek : romans, fluff
Strach przed utratą
Kuroko był naprawdę wściekły.
Pierwszy raz od bardzo dawna to on wywołał kłótnię a nie jego chłopak. Denerwowały go historie Kagamiego, który z niesamowitą pasją opowiadał o tym jaką świetną robotę sobie znalazł. To nie tak, że praca Taigi go nie interesowała, ale była tak niebezpieczna, że jasnowłosy nie wyobrażał sobie, by mógł chociażby słuchać o tym jak tamten ratuje ludzi z pożarów, którzy następnie dziękują mu ze łzami w oczach. Oczywiście uważał, że ktoś powinien się za to wziąć, ale dlaczego tym kimś miała być osoba na której zależało mu najbardziej na świecie?
Kagami prawie nigdy nie liczył się z przewrażliwieniem Tetsuyi związanym z jego pracą, bo uważał, że jeśli on nie zostanie strażakiem to kto? Wolał sam zająć się ochroną innych niż oczekiwać wręcz niemożliwego. Dlatego w tej sprawie nigdy nie potrafili się dogadać.
— Znów będziesz się dąsać? — zapytał strażak, gdy rzucił na kanapę górę stroju. — Już wiele razy rozmawialiśmy na ten temat. Nie zrezygnuję.
— Nikt ci nie każe — syknął poirytowany dwudziestotrzylatek, po czym wstał ze swojego miejsca i ruszył w stronę kuchni, nawet nie spoglądając na ukochanego. — Za chwilę będzie obiad.
Był tak wściekły... ale nie bez powodu! Przecież tak bardzo się o niego martwił, a tamten nawet przez chwilę o nim nie pomyślał...
Kuroko otworzył lodówkę i przejrzał jej zawartość ze łzami w oczach. Nie potrafił wyobrazić sobie, że pewnego dnia mogłoby zabraknąć tych wspólnych chwil, tych uroczych, a także wkurzających momentów... Nie chciał tego utracić.
— Jesteś durniem — mruknął smutno, gdy poczuł na czubku głowy ciepły oddech.
— Wiem, wiem — westchnął spokojnie czerwonowłosy oplatując go wokół pasa.
Stali w tej pozycji jeszcze przez chwilę czując przyjemny chłód wydobywający się z lodówki. Obydwoje lubili momenty w których mogli porozumiewać się bez słów. Być może z żadnej ze strony nie padło słowo "przepraszam", ale oni doskonale odczytywali nawzajem swoje myśli. Zresztą ich przyjaciele bardzo im tego zazdrościli.
— Odsuń się, Kagami-kun — powiedział jasnowłosy odsuwając się od chłopaka. — Bo inaczej jedzenie nam się zniszczy.
Tetsuya zamknął lodówkę, po czym odwrócił się w stronę w stronę spoglądającego na niego czerwonookiego przygłupa. Taiga wciąż nie rozumiał o co mu tak naprawdę chodziło, ale czy jego chłopak mógł żądać, aby zaprzestał pracować ratując przy okazji ludzi? Na jakiego potwora wyszedłby w oczach innych... musiał więc to zaakceptować.
Na twarz mniejszego wpełzł delikatny uśmiech, po czym spokojnym krokiem podszedł do ukochanego i łapiąc go za czarny t-shirt przybliżył do siebie. Przez chwilę patrzyli wzajemnie w swoje oczy, ale w końcu jasnowłosy zlitował się nad zaciekawionym Kagamim łącząc ich usta w przyjemnym pocałunku.
Pieszczota przepełniona była wszelkimi emocjami, które rozrywały od środka opiekuna dzieciaków w przedszkolu. Nie wiedział, czy ma się cieszyć, czy może płakać i po raz kolejny się wkurwiać. Miał dosyć, a jedynym sposobem, dzięki któremu mógłby pozbyć się swych burzliwych myśli było poczucie posiadania czerwonowłosego blisko siebie.
Lekko podekscytowany strażak podniósł niebieskookiego do góry, dzięki czemu ten mógł objął go nogami w pasie. Pozycja po paru gorących całusach stała się niezwykle uciążliwa, więc wyższy postanowił podejść do pustej szafki znajdującej się przy lodówce i ułożył na niej Kuroko. Obydwoje rękoma próbowali ściągnąć z siebie nawzajem ubrania, jednak nie było to takie łatwe, gdy dokuczał im niesamowity gorąc, a widok był lekko przyćmiony.
— Matko, Kuroko — sapnął Taiga, gdy parę miesięcy starszy mężczyzna przerwał szybkie poruszanie językiem w jego buzi. — Jesteś zajebisty.
— Wyrażaj się, Kagami-kun — odpowiedział. — Bo pójdziesz do kąta.
— Tylko tyle? — zapytał nieco smutny, ale w tym samym momencie Tetsuya włożył dłoń pod jego bluzkę.
— Za karę możesz dostać też klapsy, ale nic więcej, bo inaczej mnie zwolnią. Dzieci nie powinno się bić.
— Takiej przedszkolanki nigdy bym nie posądził — wyszeptał niskim głosem, jakby w ten sposób chciał pokazać nad niebieskowłosym swoją dominację, ale jednocześnie uległość.
Były zawodnik widmo Pokolenia Cudów położył dłoń na dresowych spodniach ukochanego w miejscu, gdzie było już dobrze wyczuwalne, a także pulsujące wypuklenie. Uwielbiał bawić się męskością Kagamiego i go torturować, ale zdawał sobie sprawę, że dzisiaj nie było na to czasu, bo strażak mógł zostać w każdej chwili powiadomiony o jakimś wypadku, a wtedy nie można było dyskutować. Taiga musiał iść na swoją służbę... Dlatego tylko parę razy kochali się dłużej niż parę minut.
Och, ile Tetsuya dałby aby ta chwila trwała wieczność...
— Kuroko...
— Tak, wiem — mruknął niezadowolony, ale jego złość szybko minęła. Jakby nie było w tej chwili się kochali: nie było czasu na złości i zażalenia, bo w końcu nie wiadomo było, kiedy ten kolejny raz nastąpi.
— Poczekaj, muszę... — w tym samym momencie niższy znów złączył ich usta razem.
— Nie musisz, są tutaj — spokojny ton Kuroko, który nie chciał przerwać pocałunku sprawił, że Kagami po raz kolejny się podniecił, a jak dotąd luźne spodnie zaczęły go nieco uwierać. — Pode mną.
— Dla...?
— Nie pytaj!
To nie było tak, że Tetsuya się wkurwiał pytaniami ukochanego, ale był już tak cholernie zniecierpliwiony... Chciał poczuć w sobie Taigę z którym od dłuższego czasu nie uprawiał seksu. Potrzebował tego natychmiast, a bał się, że ktoś im przerwie.
Zaskoczony rudzielec przytaknął głową i otwierając szafkę znajdującą się pod jego partnerem odszukał potrzebne mu w tej chwili rzeczy: butelkę ze specjalnym płynem nawilżającym oraz prezerwatywy. Jego podniecenie z każdą chwilą rosło, a myśl, że Kuroko ukrył tak intymne przyrządy w półce z widelcami jeszcze bardziej go podnieciła. Nie sądził, że to małe niby niewinne stworzonko, pragnął kochać się w różnych miejscach.
— Kagami-kun, pospiesz się. Nie mogę czekać dłużej.
Czerwonooki przytaknął, po czym zsuwając spodnie wraz z bokserkami do kolan pozbawił dolnej partii ubrań również ukochanego, który wydawał mu się bardziej zniecierpliwiony. Nie, poprawka, on naprawdę oczekiwał tej chwili dużo bardziej niż Taiga.
Męskość Kagamiego dumnie, a zarazem boleśnie prężyła się przed zaciskającą się dziurką niebieskowłosego. Obydwoje wiedzieli, że nie można tak od razu wejść, bo byłoby to niezwykle bolesne, więc wkurzony Kuroko gwałtownie pociągnął w swoją stronę dłoń ukochanego i zaczął ją nawilżać swoją śliną.
Po pomieszczeniu rozlegały się różnego rodzaju dźwięki: raz dyszenie, jęczenie, innym razem jeszcze krzyki oraz sapania nawołujące iż za niedługo nadejdzie koniec.
— Już jest... ok — westchnął pół Amerykanin, który już nie mógł dłużej czekać.
Włożył w odbyt ukochanego nawilżone palce i zaczął nimi intensywnie poruszać. Jęki Kuroko sprawiały, że chciał już przestać robić wstęp, tylko mocno się zabawić, ale czuł, że tamten nie był jeszcze do końca gotowy.
— No, rozluźnij się! — warknął Kagami, na co Kuroko spojrzał na niego krzywo.
— Próbuję — odpowiedział szczerze przez co na twarz wyższego wpełzł zawstydzony, ale jakże uroczy rumieniec.
— P-Przepraszam... — szepnął. — Nie chciałem.
— No to kończ już.
— Ale...
— Nie przesadzajmy.
— Dobra.
W tym samym momencie młodszy wyciągnął swoje palce i bez zbędnych słów wszedł w ukochanego swoją męskością. Czując jak ciało Kuroko zaciska się na jego penisie nie potrafił zbyt wiele zrobić — kochał ten moment. Ukochany zawsze był taki ciasny, niegotowy, co sprawiało, że za każdym razem przypominał sobie ich pierwszy raz... Naprawdę to uwielbiał.
Kuroko rozłożył swoje nogi kładąc je w tym samym momencie na barkach Kagamiego, który czekał aż ten ułoży się w dogodnej dla nich obu pozycji, po czym położył się na plecach. Jego niewielka dłoń powędrowała w stronę jego pulsującego członka i zaczął się nim bawić.
Widok samozadawalającego się niebieskowłosego sprawił, że Taiga dłużej już nie wytrzymał. Na początku poruszał się powoli, ale słysząc przyjemne westchnienia partnera poddał się swoim fantazjom i znacznie przyspieszył. Ta nieoczekiwana prędkość zdziwiła nieco Tetsuyę, jednak zaraz dopasował się do ruchów wyższego, przy okazji jęcząc, a raczej krzycząc głośniej jego imię.
Czerwonooki położył ręce na biodrach kochanka, po czym odchylił głowę do tyłu, by następnie wykonać jeszcze parę ostatnich ruchów, jednak nie dane było mu to dokończyć.
— O kurwa.
— No chyba nie.
Stało się to, czego obydwaj obawiali się najbardziej na świecie.
Z bluzy strażaka zaczął się wydobywać dźwięk znanej muzyki, która niezwykle prześladowała niebieskowłosego. Kagami właśnie tą piosenkę ustawił jakby dzwonił do niego ktoś z pracy w razie poważnego wypadku. Mężczyzna gwałtownie wyszedł z ukochanego i zakładając na biodra dolną partię ubrań jak najszybciej potrafił podbiegł do telefonu, po czym odebrał.
— Tak, słucham? — zapytał zmarnowany spoglądając smętnie na zawiedzionego chłopaka, który nawet na niego nie patrzył. Kuroko siedział teraz taki samotny na tej ladzie, w dodatku na wpół rozebrany... I nie wyobrażał sobie nawet jak bardzo było teraz głupio Taidze, który zostawił go jak gdyby nigdy nic. — Jasne... Um... — Przerwał na chwilę. — Jasne, zaraz będę.
Po krótkiej wymianie zdań w końcu odłożył urządzenie, jednak wiedział, że nie ma sensu, by kontynuować poprzednią zabawę.
Kuroko znów był na niego wściekły i tym razem Kagami wcale mu się nie dziwił. Czerwonowłosy już wiele razy zadawał sobie pytanie: "Ile razy jeszcze go zranię?", lecz wiedział, że nie ma na nie żadnej odpowiedzi. Niestety nie mógł zapewnić ukochanego, że choć raz będą mieli chwilę spokoju... cóż, jego praca wymagała sporo wyrzeczeń.
— Idę — szepnął strażak, po czym nie czekając na odpowiedź po prostu wyszedł. — Wrócę za niedługo, do zobaczenia.
Nie chciał usłyszeć z ust ukochanego gorzkiej prawdy dotyczącej tego, że to właśnie przez niego ich związek właśnie się rozpada.
Wtem nieoczekiwanie drzwi, które przed chwilą zamknął otworzyły się z niesamowitym hukiem. Zacisnął mocno pięści i odwrócił się w stronę, gdzie powinien stać jego wkurwiony chłopak. Był przygotowany na wszystko, ale nie na to co Tetsuya zrobił; myślał nawet o tym, że weźmie pierwszy lepszy nóż i go zadźga (swoją drogą, Kuroko całkiem nieźle się nim posługiwał) albo, że go zostawi... Ta druga opcja zdecydowanie go przerażała.
— Kagami-kun! — krzyknął na cały głos, a po jego policzkach spływały łzy. — Przepraszam, że jestem dla ciebie takim ciężarem! Błagam cię, bądź ostrożny!
— Kuroko...
Mężczyzna ruszył w jego stronę pewny swoich czynów, po czym bez zbędnych słów przytulił ukochanego, którego tak bardzo podziwiał. Jejku ile on da rady jeszcze z nim wytrzymać... to było nie do pomyślenia!
— Kuroko, to ja przepraszam — odezwał się po krótkiej chwili chowając głowę w zagłębiu szyi ukochanego. Uwielbiał czuć to ciepło...
— Jesteś idiotą...
— Tak, wiem. Mówiłeś mi to.
— Będę mówić zawsze, bo... bo tak.
— Chodź tu jeszcze raz, mój misiu — szepnął Kagami, po czym zdjął z siebie kurtkę charakterystyczną dla strażaków i założył ją na ciało Tetsuyi. — Nie możesz marznąć. Co jeśli przyjdę w nocy, by dokończyć to co zaczęliśmy, a ty mi się rozchorujesz?
— Myślę, że twojego popędu nawet moja choroba nie powstrzyma.
Po tym zdaniu młodszy zrobił się cały czerwony ze wstydu, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że to co właśnie powiedział jego partner było najszczerszą prawdą. Był tak podniecony, że myśl o tym iż nie mógłby dokończyć swoich kuchennych wariacji z niebieskowłosym doprowadzała go do prawdziwego szału.
Och, dzisiaj w nocy na pewno będą mieli niezłą zabawę.
Mam wrażenie, że tekst był aż nadto przesłodzony, ale nie mogę się doczekać kolejnego posta.
OdpowiedzUsuń