Wykonanie ustalonego przez paczkę przyjaciół planu nie było tak łatwe jak mogło im się wcześniej wydawać i ku uciesze większości pierwszym ochotnikiem okazał się jeden z najodważniejszych chłopaków, który przebywał już na tym oddziale kilka dobrych lat. Musiał więc tylko postąpić zgodnie z instrukcjami, krok po kroku, by wszystko się udało, lecz na ich nieszczęście stało się coś kompletnie nieoczekiwanego.
Gdy Jinseok siedział na swoim ulubionym krześle czytając książkę, którą ostatnio dostał w podarunku od nieznajomej mu osoby, nagle do pokoju wpadł jego dobry znajomy. Piętnastolatek był zmęczony biegiem, co dało się wyczytać z jego przyspieszonego oraz nierównego oddechu, ale nie patrząc na swój własny stan zdrowia podał starszemu swoją pościel, a także ukradziony nóż.
— No dobra — mruknął w końcu brunet spoglądając na kraty poza szklanym oknem z niezwykłą nadzieją. — Nie po to się z wami męczyłem byście teraz zrobiły mi jakiś wybryk. — Oh otworzył okno na tyle duże, by mógł się w nim na spokojnie zmieścić i wyciągnął ostrożnie kraty najciszej jak tylko potrafił. — Miło było, Hyunuk, teraz muszę się już z tobą pożegnać.
— Ale co…
Lecz nie zdążył mu zadać ostatniego pytania, gdyż kumpel po złączeniu ze sobą kilku prześcieradeł oraz zawinięciu ostatniej pościeli o nóżkę swojego łóżka wyrzucił je na zewnątrz i zaczął schodzić po utworzonej "linie".
Oczami wyobraźni widział już ten wolny świat o którym zawsze marzył. Chciał zobaczyć jezioro, które przebija swym jasnoniebieskim kolorem niebo często przez niego oglądane. Musiał zwiedzić Tokio, by tam pójść, przejść się po korytarzu drzew wiśniowych i podziwiać ten piękny odcień różu.
To wszystko chciał po prostu ujrzeć... i nikt nie mógł mu w tym przeszkodzić.
W momencie w którym jego stopy zderzyły się z twardą, a także zimną powierzchnią ziemi na jego buzię wtargnął szeroki uśmiech. Tak właśnie sobie wyobrażał swoją ucieczkę: jeszcze tylko kawałek będzie musiał przebiec i w końcu będzie wolny. Nikt mu nie będzie rozkazywał, nikt mu niczego nie zabroni oraz co najważniejsze nikt go nie będzie zamykał.
Będzie całkowicie wolną osobą.
Kątem oka spojrzał jeszcze w kierunku swojego okna, by spojrzeć na zawiedzionego przyjaciela, po czym z lekką satysfakcją, że on już jest na zewnątrz, wzruszył jedynie ramionami. Co go pozostali obchodzili? Przecież nawet ich nie lubił, więc nie mogli mu mieć tego za złe. Poza tym oni byli tacy sami jak on, lecz oprócz tego rządził nimi strach a nim nie.
— Nie do zobaczenia moi mili! — krzyknął uśmiechnięty, a wtedy dostał jakiegoś olśnienia oraz niesamowitej mocy.
Jeszcze parę kroków i nawiedzi go wolność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥