Ich dwóch, ona jedna [ J-hope ]

 


Nie wiedziałaś, dlaczego tak właściwie Taehyung cię wybrał?

Nie uważałaś się za urodziwą, miałaś przeciętną urodę, byłaś niska i wycofana, czasami uciekałaś w świat książek i nie cierpiałaś życia towarzyskiego.

W przeciwieństwie do twojego ukochanego.

Kim Taehyung uchodził za najlepszego w całej szkole. Zawsze był we wszystkim pierwszy. Czy to konkursie recytatorskim, aktorstwie, lub śpiewie. W wyścigach, biegu na czterysta metrów i pływaniu stylem dowolnym.

Kim Taehyung był po prostu doskonały.

Wiele osób zarzucało ci, że nie nadajesz się na jego partnerkę. Tłumaczyło, że dla dobra chłopaka powinnaś sama odejść i pozwolić mu być szczęśliwym. Nie chciałaś słuchać tych słów, a raz nawet V powiedział, byś dłużej o tym nie myślała.

Ponieważ według jego zapewnień kochał cię wczoraj, dziś i będzie kochał jutro. Nie ważne jak będziesz wyglądać, ani co potrafić. Czy bedziesz dusza towarzystwa, czy aspołeczną dziewczyną z kotem i książką.

Wasz związek nie różnił się od tych pozostałych. Chodziliście do kina, na zakupy i do parku. V uczył cię jeździć na rolkach, a ty tłumaczyłaś mu złożone pojęcie motywu zbrodni w ulubionym filmie kryminalistycznym.

Dogadywaliście się dobrze, już od dłuższego czasu. Praktycznie nigdy nie kłóciliście się, a jeżeli już pachniało sporem, Taehyung poddawał się, przyznając ci rację. Choć dobrze wiedziałaś, że jej nie miałaś tym razem.

Wakacje zbliżały się coraz bardziej, a myśl o nadchodzących błogich dniach wolności, napawała cię hurraoptymizmem. W końcu mogłaś spędzić więcej czasu z ukochanym, sam na sam, bez rodziców, siostry za ścianą i problemów. Mieliście w planach wyjazd na Jeju i robotę w hoteliku przy plaży. To miała być wasza pierwsza praca i dziewicze, zarobione pieniądze.

Taehyung przyjechał po ciebie równo o ósmej. Ponieważ uwielbiałaś delektować się snem, była to pogańska godzina. Jednak o dziesiątej trzydzieści musieliście wylecieć samolotem na wyspę, a przed tym była jeszcze odprawa.

V pomógł ci z całym bagażem i po dwóch godzinach zajęliście miejsce na pokładzie maszyny. Troszkę bałaś się latać, mając w głowie świadomość, że przecież na świecie zdarzają się wypadki. Z drugiej strony chłopak trzymał twoją dłoń i praktycznie czytając w myślach chciał dać poczucie bezpieczeństwa.

— Nie bój się — wyszeptał. — Jestem przy tobie.

Na jego twarzy ujrzałaś szeroki uśmiech. Który kruszył każde skały. Powodował szybsze palpitacje serca i ugiął kolana wszystkim znanym ci kobietom.

— Jak zginiemy to razem — odpowiedziałaś, unosząc delikatnie kąciki ust do góry.

Taehyung raz jeszcze się zaśmiał i oparł o zagłówek fotela. Nawet siedząc w za dużej bluzie z kapturem, wyglądał idealnie. Zamknął oczy i powoli oddychał.

Maszyna  ruszyła, a samolot wzniósł się w powietrze. Poszłaś w ślady V i po chwili odpłynęłaś, a w uszach brzmiał ci niewyraźny głos stewardessy.



Wyspa powitała was nadmorską bryzą, upalnym słońcem i zielonym ostępami lasów. Wiedziałaś, że nazywana jest mekką naruty, lecz dopiero teraz zrozumiałaś, dlaczego tak było. Port lotniczy Czedżu był pierwszym przystankiem, z którego miał odebrać was przyjaciel z dzieciństwa V.

Staliście więc przed wejściem, czekając na odpowiednią osobę. Żeby zająć czas liczyłaś ile osób przechodzi przez rozsuwane drzwi, a nawet zasmiałaś się delikatnie z dziecka, które wywróciło się przez swoją nieuwagę.

Dobrze mu tak — pomyślałaś, obserwując wcześniej bąbelka, który nie słuchając rady matki, biegał w tą i tamtą stronę przez drzwi. Przy okazji krzycząc przez cały ten czas, powodując ból głowy nie tylko twój, ale i reszty zebranych osób.

Tylko Taehyung uśmiechał się serdecznie. W końcu uwielbiał dzieci!

Gdy już myślałaś, że zapuścisz korzenie przed budynkiem, do zatoczki podjechał fioletowy samochód. V pociągnął cię za rękę i wpakował do samochodu, bez słowa wytłumaczenia.

— Sorki TaeTae za spóźnienie — powiedział kierowca. — Nie mogłem wyjechać z centrum miasta. Straszne korki.

— Spoko Hobi — odpowiedział V, zajmując miejsce z przodu. — Długo nie czekaliśmy.

Chciałaś zwrócić uwagę Taehyungowi, że mija się odrobinę z prawdą, aczkolwiek nie miałaś siły i chęci na kłótnie. Nie przy nieznajomej osobie, z którą miałaś spędzić następne dwa miesiące.

Domek nie był bardzo luksusowy, ale wystarczył dla waszej trójki. Miał dwa pokoje i salon. Niewielką kuchnię i łazienkę z prysznicem. Najładniejsza była weranda, na której mogłaś usiąść i delektować się mrożoną herbatą, podczas czytania kolejnej z powieści Stephena King’a.

Gdybyś tylko miała na to czas.

Razem z V zajęliście większy pokój z niewielkim balkonem i widokiem na ocean. Hobi oddał wam go, tłumacząc, że jesteście w dwoje, a on nie ma problemu zająć mniejsze lokum.

Prawie się pokłócili z Taehyungiem, bo twój ukochany po prostu czuł się urażony. Nie chciał, aby przyjaciel coś zmieniał, w dodatku przez wzgląd na niego.

Ostatecznie zamieszkaliście w większym pokoju.

Hobi przedstawił się jako Jung Ho Seok, ale i tak wszyscy mówili do niego J-Hope bądź właśnie Hobi. Był uśmiechnięty, biła od niego aura spokoju i szczęścia, a pierwszego dnia powitał was twoim ulubionym sushi z łososiem i tuńczykiem.

Dowiedziałaś się, że dzięki niemu macie pracę. Hotel należy do jego dalszego wujka, a sam Hoseok prowadzi zajęcia jogi dla pensjonariuszy.

— To czym będziemy się zajmować? — zapytałaś, upijając łyk mrożonej herbaty.

— Udało mi się podpytać i są dwa etaty. W recepcji siłowni, na której pracuję oraz obsługi pokoi hotelowych. Dogadajcie się, kto woli co robić.

Byłaś pewna, że Taehyung już postanowił. Też uważałaś, że on lepiej zna się na zajęciach sportowych i złapie wspólny język z gośćmi hotelowymi.

A twój ukochany miał inne zdanie. Zgodził się na bycie kamerdynerem i tragarzem, w zamian za twoją posadę w recepcji.

Pierwszego dnia rozpakowałaś się, umyłaś po podróży i nałożyłaś krem z filtrem, podczas gdy mężczyźni poszli zobaczyć wasze miejsce pracy. Popatrzyłaś w lustro i obiecałas sobie, że wrócisz trzy kilo lżejsza i dwa razy bardziej opalona. Nie chciałaś ciągle straszyć, jako córka Draculi.

Przeczesałaś ciemne włosy i spięłaś je w koński ogon. Poprawiłaś koniec koszulki i zapięłaś guzik dżinsowych szortów. Następnie usłyszałaś, że wrócili.

Taehyung trzymał siatkę ze spożywczymi zakupami, a Hoseok szczelnie pilnował trzymanej przez siebie kraty z napojami procentowymi. Później dowiedziałaś się, że co roku wydawana jest na plaży przy domku impreza, z okazji dnia wyspy Jeju. Zabawa miała się odbyć pod koniec wakacji, a organizatorem miał być właśnie Hobi.

Pierwsza noc była dość zwyczajna. Siedzieliście w salonie, rozmawialiście o niczym, patrzyłaś to na V to na Hoseoka, a nawet upiłaś dwie lampki wina. Później zasnęłaś szybciej niż ukochany, a gdy się obudziłaś, V nie było w pokoju.

Przeciągnęłaś się leniwie, próbując ułożyć niesforne włosy. Dłonią zgarniałaś naelektryzowane kosmyki, a później przetarłaś zaspane oczy. Wiedziałaś, że musisz się spieszyć, bo za pół godziny zaczynałaś pracę.

Wzięłaś przygotowane ubrania do ręki oraz saszetkę z kosmetykami i chciałaś wyjść z pokoju. Musiałaś się umyć i ogarnąć. Na komodzie zauważyłaś list od chłopaka, że już wybył do hotelu.

Westchnęłaś. Myślałaś, że Taehyung poczeka i razem skierujecie się do nowego miejsca. Bo to było dla ciebie bardzo niekomfortowe i chłopak zawsze był lepszy w nawiązywaniu interakcji z obcymi.

Lekko poddenerwowana, wzięłaś raz jeszcze rzeczy i wyszłaś z pokoju. Miałaś już tylko dwadzieścia minut. Praktycznie w amoku chciałaś wejść do łazienki, a kiedy to uczyniłaś praktycznie zamarłaś.

W zaparowanym pomieszczeniu zdołałaś tylko zobaczyć zarys sylwetki J-Hopa, biorącego poranny prysznic.

Zawstydzona praktycznie uciekłaś, gdy chłopak poczuł przeciąg i skierował się w twoją stronę. Szybko zamknęłaś oczy i praktycznie ze słabym piskiem wyszłaś z pomieszczenia.

Było ci tak cholernie wstyd!

A policzki piekły cię jeszcze bardziej, kiedy Hobi stanął przed tobą, a na sobie miał jedynie ręcznik. Krople wody spływały po twardym torsie, powodując, że czerwieniłaś się jeszcze bardziej. Do nozdrzy wbijał się subtelny zapach męskiego żelu pod prysznic.

— Masz tylko dziesięć minut — wyszeptał, prawie przy twoim uchu.

A potem wyminął cię i zniknął za drzwiami swojego pokoju.

Nie wiedziałaś co to wszystko oznaczało, dlaczego mówił ile masz czasu i po co właściwie stał za tobą? Nie mogłaś też zrozumieć, czemu wprowadził cię w jeszcze większe zakłopotanie, a serce zaczęło szybciej bić, niż przy Taehyungu.

Przez całą długość kąpieli, więc kolejne pięć minut, wmawiałaś sobie, że to wszystko przez stan w jakim go zobaczyłaś. Z resztą w swoim kalendarzyku dostrzegłaś, że masz owulację.

Tak, to wszystko przez hormony — tłumaczyłaś sobie hardo.

Gdy praktycznie pędem wyszłaś z łazienki, w mokrych włosach i skromnie nałożonym makijażu, Hobi już czekał w przedpokoju.

— Gotowa? — zapytał.

Uniosłaś brwi w akcie zdziwienia.

— Dzisiaj ja jestem twoim przełożonym — wytłumaczył. — Ze mną udasz się do pracy i pokażę ci co i jak.

Cały dzień praktycznie spędziłaś za ladą recepcji. Hobi czasami zaglądał do ciebie, pytał o samopoczucie, gdy miał okienko między zajęciami wyrwał cię na mrożoną kawę, a po kilku godzinach złapaliście nawet wspólny vibe.

Dowiedziałaś się, że jest starszy o rok, mieszka w Gwangju, a w wakacje dorabia sobie na Jeju u kuzyna swojego ojca od strony ciotki. Jogą zainteresował się kilka lat temu, a jego pasją jest pisanie piosenek. Czasem grywa na gitarze i surfuje na desce. Uwielbia tańczyć i nie cierpi malować. Jest najmłodszy w rodzinie, a jego starsza siostra została projektantką mody. Jego ulubionym kolorem jest zielony, a kimchi mógłby jeść na kilogramy.

Zaskakujące dla ciebie było to, że tak bardzo różnił się od Taehyunga, a jeszcze bardziej, że zaczęłaś ich ze sobą porównywać. Gdy nikt nie patrzył, kręciłaś głową, chcąc wyrzucić myśli o przyjaciołach. A w każdym bądź razie o Hobim.

Z V widywałaś się tylko w nocy. Oboje pracowaliście od rana, a kiedy już przychodził wieczór, Taehyung był zmęczony i od razu szedł spać. Przez całe dwa miesiące nie było dnia, w którym mogliście nacieszyć się sobą.

Czy tak właśnie wygląda dorosłe życie? zastanawiałaś się.

Natomiast zaskakująco dobrze spędzało ci się czas z Hoseokiem. Czułaś w nim wsparcie i pewnego rodzaju spokój. Z uśmiechem na ustach słuchałaś pochwał od zadowolonych klientek chłopaka, które czasami przyprawiały cię o zawstydzenie.

— Mówię pani, istny raj dla oczu!

Czterdziestoletnia klientka przystanęła obok wyspy recepcji i balsamowała usta. Obserwowała razem z tobą J-Hopa, który sprzątał maty po swoich zajęciach. Lśniące krople potu spływały po odsłoniętych ramionach, mieniąc się i błyszcząc wszystkimi kolorami.

Trudno było ci nie zgodzić się z tym zdaniem. Zwłaszcza, gdy on tak seksownie wyglądał.

Gdy pod wieczór zostaliście sam na sam, zamiotłaś podłogę i wyrzuciłaś śmieci. Sprawdziłaś grafik na jutro i złożyłaś zamówienie na kończące się długopisy.

— Koniec — westchnął zmęczony Hoseok.

— Ciężki dzień? — zapytałaś, choć widziałaś w harmonogramie, że nie miał dzisiaj żadnej przerwy.

Hobi wypuścił powietrze ze świstem, wprawiając w ruch kosmyki nad czołem. Jego brązowe oczy wypełniało szczęście, a od razu zauważyłaś dołeczki w policzkach, gdy uśmiechnął się szeroko.

— Zarobiłem dzisiaj dużo pieniążków.

— Co ty z nimi wszystkimi zrobisz?

Zaśmiałaś się w odpowiedzi. Coś w nim sprawiało, że wszystkie potwory i zjawy ciągnęły was do siebie. Nadprzyrodzone moce, felerny przypadek, a może i boski plan. Przez te wakacje zrozumiałaś, czego brakowało ci w Taehyungu.

— Zjem tonę kimchi — przybliżył się, a wasza twarz dzieliły tylko centymetry.

— Pękniesz z przejedzenia.

— Uratujesz mnie.

Patrzyłaś jak wzrusza ramionami. Nie wiedziałaś dlaczego, ani jak do tego doszło, lecz dłonią odgarnęłaś przylepionego do jego czoła kosmyki włosów.

W tamtej chwili i czasie, w obrocie sfer niebieskich i zaćmieniu słońca, nie liczyło się nic i nikt. Byłaś tylko ty i był tylko on.

A potem stała się rzecz tak niezrozumiała, jak położenie ananasa na pizzy.

Jung Ho Seok delikatnie wpił się w twoje wargi.

Usta jego były miękkie i ciepłe. Z czułością przygniatały twoje, a gdy zrozumiałaś, że tego pragnęłaś, oddałaś pocałunek. Przez moment, niedużą chwilę, zbyt krótką jak dla ciebie, wymienialiście się pocałunkami.

To był wasz pierwszy raz.



Troszkę zawstydzona wracałaś do mieszkania. Nie rozmawialiście o tym już dłużej. Każde miało poczucie swojego rodzaju zdrady. W końcu miałaś chłopaka, który był najlepszym przyjacielem pocałowanego przez ciebie mężczyzny. I skłamałabyś mówiąc, że to był przypadek. Gdybyś zaprzeczyła i stwierdziała, że nic do niego nie poczułaś.

Resztę pobytu na wyspie starałaś się unikać Hobiego. Nie chciałaś, aby to, co zaszło między wami, mogło się powtórzyć. Nie chciałaś, ale pragnęłaś. W swojej podświadomości czasami myślałaś o tym doświadczeniu. Dotykałaś warg, gdy przypadkiem drzwi do sali od jogi zostały otworzone i ujrzałaś sylwetkę współlokatora.

Wszystko do momentu ostatniej nocy na plaży.

Coroczna impreza z okazji święta wyspy Jeju.

Przed wyjściem z pracy, J-Hope krzątał się po recepcji, próbując przemycić kilka potrzebnych na dzisiejszą uroczystość rzeczy. Były to głównie plastikowe kubeczki na wodę z dystrybutora, długopisy i pisaki, kartony do wyrzucenia i nawet ręczniki papierowe. Patrząc na niego, stwierdziłaś, że przyda mu się pomoc.

Na szczęście nie protestował i pozwolił ci zanieść rzeczy do fioletowego samochodu. W jego Hyundai'u było mało miejsca poprzez umieszczone na tylnych siedzeniach worki i torby z pozostałą listą zakupów.

Później przygotowaliście posiłki w niewielkiej kuchni i ogarnęliście wyznaczony obszar plaży. V przyszedł dość późno, ale także przyniósł zamówione przez Hoseoka napoje i ciasta.

Gdy zbierałaś się do wyjścia na plażę, Taehyung opierał się o komodę.

— Dobrze wyglądam? — zapytałaś, podchodząc bliżej.

— Nigdy nie pytałaś mnie o to — odpowiedział tym swoim głębokim głosem.

— Bo nigdy nie potrzebowałam wiedzieć. Lecz tutaj nie chcę by ludzie zapamiętali mnie jako brzydką dziewczynę przystojnego chłopaka.

TaeTae chwycił przegub twojego nadgarstka i przyciągnął do siebie. Drugą, wolną dłoń wsadził między pasma włosów. Na twoich ustach złożył miękki, subtelny pocałunek, a potem wyszeptał kilka słów:

— Dla mnie zawsze jesteś piękna.

Jego słowa nie sprawiły ci takiej radości jaką powinny i doskonale wiedziałaś, jaki był ten powód. Sztucznie uśmiechnęłaś się do ukochanego, a potem razem zeszliście schodkami na plaże.

Zabawa trwała w najlepsze, a niesiona muzyką tańczyłaś wśród innych znajomych twoich wakacyjnych współlokatorów. Poznałaś całą dziecięcą paczkę — Seokjina, Namjoona, Yoongiego, Jimina i Jungkooka. Każdy z nich był inny, lecz na swój sposób taki sam. Mieli dystans do siebie, poczucie humoru. Uwielbiali się wygłupiać, tańczyć i śpiewać.

Gdy zrobiło się za ciepło, poszłaś w kierunku leżaków i chciałaś chwile odpoczać. Wzięłaś do ręki piwo i otwierając butelkę, patrzyłaś na tańczącego Hobiego. Wyglądał jakby pływał. Taniec musiał być dla niego niczym tlen.

To wszystko było zbyt zagmatwane i przyprawiało cię o silny ból głowy. Taehyung rozmawiał z jakimiś dziewczynami, a ty wcale się tym nie przejmowałaś. Było ci głupio obwiniać ukochanego o rozmowę, skoro sama złączyłaś swoje usta z jego dobrym przyjacielem.

— Dlaczego zamulasz? — usłyszałaś jego głos.

— Potrzebuję chwilę otrzeźwieć — odpowiedziałaś.

— Pijąc piwo?

Skierowałaś twarz w jego stronę. To był błąd. Wasze usta praktycznie się spotkały ze sobą, a J-Hope delikatnie musnął twoje wargi.

Oddałabyś pocałunek, gdyby nie Namjoon, który praktycznie przyłapał was na gorącym uczynku.

Spanikowana odwróciłaś głowę, czerwieniąc się na każdy możliwy odcień pomidora. Zrozumiałaś, że uczucie, którym obdarzyłaś Hoseoka zostało właśnie odkryte.

Co zrobi V? — pomyślałaś natychmiast. I zaczełaś panikować.

Denerwował cię spokój Hobiego. Nie rozumiałaś, dlaczego J-Hope jest wyluzuwany w tej sytuacji? Znajomy przyłapał go na całowaniu dziewczyny przyjaciela!

— Namjoon nikomu nie powie — wyszeptał, jakby czytał w twoich myślach.

— Skąd masz pewność?

— Bo jest najbardziej zaufaną osobą na tej wyspie.

Hobi upił łyk ze swojej butelki. A ty wciąz nie wierzyłaś w jego zapewnienie.

— Kim Namjoon nie jest osobą, która zdradza czyjeś tajemnice.

Bojaźliwie chciałas zaufać Hoseokowi. Znał go dłużej i z całą pewnością lepiej niż ty. 

Potem nic się już nie wydarzyło. A w każdym bądź razie nic nadzwyczajnego.



Po tych szalonych dwóch miesiącach, które uświadomiły ci, jak bardzo jesteś podzielona, przyszedł czas wyjazdu na uniwersytet. Taehyung dostał stypendium sportowe na Uniwersytecie w Seulu, a ty dostałaś się na Global Cyber University.

V mówił, że przecież związki na odległość się zdarzają, a on jest pewny swych uczuć do ciebie. Problem był w tym, że tu już nie za bardzo.

Nie chciałaś nikogo krzywdzić, a stojąc przed lustrem patrzyłaś codziennie z obrzydzeniem na swoją twarz. Z Hobim nie utrzymywałaś kontaktu. Zrozumiałaś, że traktował cię tylko jak dobry wakacyjny romans, w dodatku z siostrą przyjaciela.

Wszystko zmienił ten jeden dzień.

Akademicki korytarz był przepełniony i przecież nie było realnej szansy byś mogła na niego wpaść. Prawda?

A jednak.

To wszystko było zbyt pogmatwane. Jakieś zrządzenie losu, kara niebios, załamanie wszechświata. Przez swoją nieuwagę wpadłaś tak po prostu, na swoją wakacyjną nadzieję.

— Hobi? — wyszeptałaś ledwo co.

— Nie wiedziałem, że wybrałaś ten uniwersytet — odpowiedział zaskoczony.

— Nie wiedziała, że tu studiujesz — dodałaś niepewnie.

A potem wszystko poszło z górki. J-Hope pomógł ci się zaaklimatyzować. Pokazał tajemne przejścia, dał wskazówki odnośnie testów i trzymał kciuki podczas najważniejszych egzaminów. Przy okazji niejednokrotnie całowałaś jego usta, a on przyprawiał cię o dreszcze. Jego oddech był przyśpieszony, gdy w eterycznym tańcu dwóch ciał, połączyliście się pewnej nocy.

A później miałaś wyrzuty sumienia.

Wiedziałaś, że kiedyś będziesz musiała skonfrontować się z Taeyhungiem, z którym coraz to rzadziej wymieniałaś wiadomości.

Z Hoseokiem żyliście w sekretnym związku, starając się nie zwracać niczyjej uwagi, a po roku ukrywania się byłaś po prostu tym zmęczona.

Siedziałaś pomiędzy jego nagi, a Hobi szczelnie otulał cię ramionami. To była wasza ostatnia noc na uniwersytecie. Jutro miałaś wrócić do domu, do Taehyunga, do rodziny. Jung miał się zjawić w Gwangju, a po tygodniu na Jeju.

— Nie możemy dłużej… — czułaś jak łamie ci się głos, a do oczu napływają łzy. — To nie ma sensu…

J-Hope opuszkiem przejechał po twoich wargach, a ty zamknęłaś powieki. Uwielbiałaś jego czuły dotyk, który kolejny raz przyprawiał cię o dreszcze.

— Nie powinniśmy tego kończyć — odpowiedział słabo.

Kręciłaś głową i zaprzeczałaś. Pulsowała ci skroń i brzuch skręcał się z nerwów. Pożegnłaś się z nim na tylko wam znany i lubiany sposób. Z gorącym oddechem, niecierpliwymi ustami, silnymi objęciami,

Później skierowałaś się w stronę koreańskich linii kolejowych.



Powrót do domu był wyjątkowo ciężki. Choć chciałaś, nie potrafiłaś przestać mysleć o Hoseoku. Nie cierpiałaś się za to, co chłopak z tobą wyprawiał, a jeszcze bardziej, że jak tchórz nie potrafiłaś powiedzieć Taehyungowi prawdy. Wasz związek był już tylko sztuczną imitacją pary dwóch osób.

Gdy wyszłaś z dworca od razu go zobaczyłaś. Stał z dłońmi wsadzonymi w kieszeń, wyglądał jak zawsze idealnie, a ciemne włosy miał poskręcane i wilgotne, ukryte pod zieloną czapką z daszkiem. Widząc ten kolor od razu pomyślałaś o Hobim.

Uśmiechnęłaś się na widok V, a potem podeszłaś do niego. On nijak nie zareagował. Chciałaś się przytulić, chłopak się odsunął. Pragnęłaś poczuć jego usta, odchylił głowę.

— Coś się stało? — zapytałaś.

— Ty mi powiedz.

Jego głos przesiąknięty był jadem. Nigdy nie poznałaś takiego Taehyunga i była to dla ciebie pewna nowość. V nigdy nie był zły, nigdy ponury ani złośliwy. Nie dla ciebie.

— Nie rozumiem?

Kim odrzucił głowę do tyłu, wciągając ze świstem powietrze. Gdy znów popatrzył na ciebie, w jego oczach odnalazłaś łzy.

 — Jak długo przyprawiasz mi rogi?

Nie uwierzyłaś w jego słowa. Myślałaś, że to tylko niewinny i głupi żart. Zaraz wsiądziesz do jego samochodu i odejdziecie.

— V…

Chciałaś jakoś mu wytłumaczyć. Zainterweniować. Poczułaś się żałośnie, lecz nie chciałaś tam o tym rozmawiać. Nie na dworcu, nie przy ludziach. W spokojnym pomieszczeniu, neutralnym i komfortowym.

Najwidoczniej Taehyung miał inne zdanie. On wcale nie chciał podjąć tej rozmowy. Jego głos się łamał i prawie przez moment zanotowałaś szloch.

— Myślałem, że wiele dla ciebie znaczę!

Był zdenerwowany i niecierpliwy. Zaczynał się robić agresywny. A ty stałaś jak ten strach na wróble w polu, wysłuchując wszystkiego ze spuszczoną głową.

— A ty zaczęłaś mnie zdradzać. W dodatku z kumplem!

Czułaś jak po policzkach spływają łzy. A na brukowej kostce dostrzegłaś ich krople. Piekły cię policzki i czułaś wstyd.

— V zrozum…

— Nie! — spiął się jeszcze bardziej. — Tego nie da się zrozumieć. Zdradzałaś mnie i to wielokrotnie. Myślisz, że nie wiedziałem co się działo na Jeju?!

Każde jego słowo to był cios. Jednak wiedziałaś, że zasługiwałaś na nie. To co zrobiłaś było tylko oznaką nie tyle twojej głupoty, co lęku. Że stracisz oboje. Że stracisz V, osobę którą wciąż kochałaś, w pojebany i niezbyt zrozumiały sposób i Hoseoka, z którym połączyło cię uczucie znacznie głębsze niż przyjacielskie relacje.

Kiedy podniosłaś zapłakaną twarz, Taehyung tylko przygryzł wargę, a potem wsiadł do samochodu i odjechał.

Wszystko w Daegu przypominało ci o nim. Każda uliczka, kawiarenka i park. Tak wiele wspólnych miejsc, gdzie niejednokrotnie przebywaliście. Razem. Najpierw jako przyjaciele, potem jako para.

Skłamałabyś mówiąc, że nie brakowało ci tych chwil. Gdybyś mogła powrócić i pogrzebać w przeszłości, z pewnością byś to zmieniła. Byłaś zła, bo czułaś, że zawiodłaś wszystkich. Taehyunga, Hoseoka, rodziców i siebie.

Samotnie przemierzałaś miasto, aby wrócić do domu. Nie uraczyłaś rodziców ani jednym zdanie, skierowałaś się wprost do pokoju. Który pachniał Taehyungiem, w którym były pamiętki, zdjęcia i prezenty. A później zaczęłaś żałośnie płakać w poduszkę.

Wieść o waszym rozstaniu rozniosła się po Daegu niczym zaraza. Ludzie patrzyli na ciebie z rozbawieniem, smutkiem, a nawet gniewem. Niejednokrotnie słyszałaś słowa obelgi z ust wypindrzonych nastolatek, dla których V był wręcz ucieleśnieniem wszystkich pragnień. Koleżanki ze szkoły komentowały twoje zachowanie i gardziły, nazywając puszczalską szmatą. Czułaś, że na to wszystko zasługujesz. Jednak dlaczego miałas cierpieć przez miłość.

Rodzice nie komentowali niczego, lecz wyraźnie pokazywali, że nie pochwalają twojego czynu. Nie próbowali zrozumieć, że Taehyung też nie był idealny. Bo przecież coś jednak się stało i spowodowało, że pokochałaś Hoseoka.

Siedziałaś w pokoju, czytając kolejną książkę Stephena King’a, gdy na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Zazwyczaj nie odbierałas, będąc wręcz pewną, że to kolejny agent fotowoltaiki, lecz on naparzał z dość dużą częstotliwością.

— Słucham? — odebrałaś połączenie.

— J-Hope leży w szpitalu — usłyszałaś poważny gło i rozpoznałaś w nim Namjoona.

— Jak to leży w szpitalu?

— Miał wypadek. Jesteś w stanie dotrzeć na Jeju?

Praktycznie od razu dostałaś informację od RM odnośnie lotu i trasy. Na lotnisku miał czekać na ciebie Suga, który mieszkał w Daegu.

Wzięłaś oszczędności z konta i wręcz wypadłaś z domu. Matka pytała, co się stało, lecz ignorowałas ją. Teraz najważniejszy był Hoseok.

Po kilku godzinach odprawy, lotu i morderczych, pesymistycznych myśli, wylądowaliście na Jeju. W porcie Czedżu już czekał Namjoon, więc wziął was jak najszybciej w kierunku szpitala.

— Ale co się stało? — dopytywałaś.

— Miał wypadek samochodowy — Namjoon zmienił pas ruchu. — Leży w śpiączce od kilku dni. Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć.

Jedną z zalet Yoongiego, było to, że nie wtrącał się w swoje sprawy. Tak jak Namjoon można było mu powierzyć tajemnice. Jednak nie pochwalał waszego zachowania, co zakomunikował ci podczas odprawy.

Pamiętałaś wszystko jak przez mgłę. Niczym migawki starych wywołanych fotografii, które z czasem zaczęły blaknąć.

Stary szpital, niewielką salę, twarz Hobiego, jego zimną dłoń. Zmartwienie Namjoona, zdenerwowanie Sugi, płacz Jimina i nawet Jungkooka, który co chwile przynosił ci coś do jedzenia.

Ostatnim na korytarzu pojawił się V. Gdy ujrzałaś chłopaka, serce zaczęło ci szybciej bić. Dalej go kochałaś.

Nie wyglądał najlepiej. Był blady, a oczy miał spuchnięte. Najwyraźniej wciąż nie doszedł do siebie. Choć wmawiałaś sobie, że to nie jest wasza wina. Zauważyłaś kilka zadrapań na jego twarzy. A potem wszystko się zmieniło, gdy wypowiedział to zdanie:

— To moja wina.

Ze zdziwieniem patrzyłaś na jego piękną twarz. Brązowe oczy znów wypełniły łzy. Z rozciętej wargi zaczęła wypływać krew. Nim się zorientowałaś, Namjoon wziął całą paczkę pod ramię i chcąc dać wam odrobinę prywatności, wyprosił ich z sali.

— Wolę zostać — rzucił luzacko JK. — Chcę zobaczyć tą dramę hyunga.

Jungkook zawsze był śmieszny, lecz nie miałaś ochoty być aktorem beznadziejnej komedii, którą okazało się twoje życie uczuciowe. A opierając się o ścianę i przegryzając orzeszki, Jeon szczerzył się, oczekując przedstawienia.

— Zostaw nas Kookie — powiedział Taehyung głosem nie znoszącym sprzeciwu.

JK wyraźnie dał znać, że wolałby zostać i pooglądać, lecz ciągnięty za rękę przez Yoongiego, wyszedł z pomieszczenia.

— Przyjechałem na Jeju — zaczął V.

— Zauważyłam  —westchnęłaś.

— Nie myślałem racjonalnie — w jego oczach wciąż widziałaś łzy. — Z początku chciałem ukarać Hobiego za to wszystko. Myślałem, jak odebrać mu wszystko. Jak znów sprawić, żebyś mnie pokochała.

Słowa Taehyunga sprawiały ci ból i zrozumiałaś, jak bardzo go skrzywdziłaś. Ten związek był dla was ważny, lecz najwidoczniej z czasem przestał ci odpowiadać. V był twoim pierwszym chłopakiem. Skradł pierwszy pocałunek. Rozdziewiczył cię. Sprawił, że uwierzyłaś w siebie.

— Bałem się, że cię skrzywdzi — z jego gardła wyrwał się szloch. — Nie chciałem byś była jego wakacyjną przygodą. Wiem, że nas związek wiele przeszedł i zrozumiałem, że był zbyt idealny, aby mógł być prawdziwy.

Trudno się było nie zgodzić. Zbyt idealny związek nie mógł przetrwać. Bo w tym okrutnym świecie zawsze coś musi się zepsuć.

— Nie chciałem przyjąć, że nas już nie ma. Wmawiałem sobie, że przecież cię kocham. Że potrzebuję cię w moim życiu. Że chcę być twój, a ty powinnaś być moja.

— TaeTae… — pisnęłaś delikatnie.

— Gdy przyjechałem do domku… — zasiorpał nosem. — Myślałem, że rozerwę go na kawałki. Zaczęliśmy się bić, bez słów wytłumaczenia. Hobi chciał pojechać na lotnisko, aby udowodnić mi, że cię kocha. Że to nie tylko puste słowa, a wasza relacja wakacyjna.

Słuchałaś V, który opowiadał co zdarzyło się potem. Mówił, jak Hobi stracił panowanie nad kierownicą, a potem spadł ze skarpy. Pomimo tego, że był tak bardzo zły, ruszył mu na pomoc i wyciągnął z płonącego samochodu. A potem znaleźli się w szpitalu.

— Fabuła na dobry film akcji — usłyszeliście w progu Jungkooka.

Chciałaś zmrozić go spojrzeniem, lecz nie miałaś siły. Jedyne co potrzebowałaś, to spokoju i szczęścia. Przytuliłaś się do Taehyunga, który wciąż płakał. Czułaś jego ciepłe ciało i bijące szybciej serce. Dłoń położył na włosach i zaczął delikatnie głaskać.

— Przepraszam — powiedziałaś. — Nie wiedziałam, jak ci o tym powiedzieć.

V dalej głaskał twoje włosy, całując w głowę. Zawsze był dla ciebie czuły, ale teraz potrzebowałaś jego bliskości. Tej opieki i poczucia, że będzie dobrze.

— Będzie dobrze — rzucił wchodzący do sali Jimin. — Hyung jest niezwykle silny. Lekarze zrobią co w ich mocy.

Chciałaś wierzyć w ich słowa. W koreanśkich lekarzy, w niebiosa, w boga i istoty niebieskie. Chciałaś być pewna, że to wszystko się skończy. Że Hoseok się obudzi i jedynym co będzie chciał, to skosztować twoich niepewnych warg.

A gdy się tak stało, wplotłaś swoje palce w jego włosy. Uważając, aby nie zrobić mu krzywdy.

— Wróciłem — wyszeptał w malinowe wagi, a następnie znów połączył was, zachłannie przywłaszczając sobie ciebie.

Wtedy zrozumiałaś, że można kochać dwie osoby jednocześnie. Że zdrowy związek też przechodzi kryzys i że okej jest mieć gorszy czas. Że nie zawsze nasza pierwsza miłość jest ostatnią, ale ostatnia jest tą, którą pragniemy całe życie. Że Taehyung na zawsze pozostanie twoim chłopakiem i ukochanym, choćby był tylko przyjacielem. Że Hobi będzie nie pierwszą, lecz drugą miłością, która wypełni twoje życie. Że nie tylko w filmach żyje się długo i szczęśliwie i że nawet najsilniejsza przyjaźń musi zostać poddana próbie. A wasza była cholernie trudna.


Prześlij komentarz

0 Komentarze