Miejsce uroczystości było owiane tajemnicą. Nikt nie chciał udzielić mi odpowiedzi, nawet Jimin. Razem z Taehyungiem wsiadłam do samochodu, który prowadził Jungkook. Za nami, w drugim pojeździe, znajdowali się także Namjoon oraz Jin.
V nie uraczył mnie spojrzeniem, a w każdym bądź razie, nie wtedy gdy ja na niego spoglądałam. Wydawał się zamyślony, aczkolwiek z nim nigdy nie było wiadomo, co chodzi po diabelskiej głowie. Widziałam, jak przykłada wskazujący palec do ust, a ciemne oczy były nieobecne.
Wyjechaliśmy z lasu, lecz nie w kierunku stolicy. Udaliśmy się na południe. JK patrzył na drogę, czasami we wsteczne lusterko. Kilka razy złapałam jego wzrok, tak samo ponury i złowrogi.
W pewnym momencie znużył mnie sen, kiedy obraz za szybą powielał się i nie wiedziałam, które z kolei drzewo mijaliśmy.
Obudziło mnie natomiast delikatne szturchanie.
— Jungmi.
Podniosłam powieki. Onyksowe oczy Taehyunga przyglądały mi się intensywnie, a usta były centymetry od moich.
— Jesteśmy na miejscu? — zapytałam.
— Plany się zmieniły — odrzekł. — Chodźmy.
V skierował się prosto w kierunku maszyny, znajdującej się na pasie startowym. Dopiero teraz zauważyłam, że jesteśmy na terenie prywatnego lotniska. Bez słowa ruszyłam za bossem, do którego dołączył RM i Jin. Guk zamykał ten niesłowny peleton, a potem wszyscy wsiedliśmy do niewielkiego samolotu.
Zajęłam miejsce wskazane mi przez Namjoona. Obok znalazł się Jeon, który nie spuszczał ze mnie swojego morderczego spojrzenia. Choć w tamtej chwili nie wiedziałam, kto kogo będzie chciał wcześniej zabić.
Z naszego wzrocznego pojedynku wyciągnął mnie Seokjin. Kim wręczył mi szklankę, w której znajdowało się gin z tonikiem.
— To na nerwy — rzucił śmiało i uniósł swój do góry, jakby chciał wznieść tost. — Widzę, że się martwisz.
— A kto by tego nie robił? — wtrącił RM.
Przez moment posłałam im niezbyt udany, sztuczny uśmiech. Potem zamoczyłam wargi w napoju. Mężczyźni odeszli, zajmując miejsce obok Taehyunga, który wciąż się nie odzywał. A potem zaczęli między sobą szeptać.
Odwróciłam głowę, spoglądając przez samolotową szybę. Tak jak przewidział Jin, denerwowałam się, ponieważ pierwszy raz leciałam w przestworzach. Jednak nie mogłam pokazać swojej słabości. Nie przed Jungkookiem, ani tym bardziej demonem zwanym Kim Taehyung.
— Exo chce przejąć nasze północne tereny — usłyszałam szept Namjoona.
— Natomiast z moich źródeł wynika, że Hyungwon rozmawiał z przedstawicielami południa — wtrącił Seokjin. — Jeśli połączą się z Enhypen, to może nic nie pozostać z naszego sojuszu.
— Shownu nigdy na to nie wyrazi zgody — powiedział poważnie Taehyung. — Tak samo jak Minho. Swoją drogą to Choi powiedział mi o przeniesieniu posiedzenia do Daegu.
Nie wiedziałam, co to wszystko oznacza, aczkolwiek przynajmniej znałam cel naszej podróży. Cieszyłam się, że nie musieliśmy opuszczać kraju, ponieważ wtedy nie czułabym się tak bezpiecznie.
Oczywiście wtedy też się nie czułam. Zwłaszcza słysząc strzelającego kostkami Jeona. JK miał taki nawyk, co z resztą sam wiedział.
✖️
Apartament był duży i jak zawsze urządzony z przepychem. Kim Taehyung wkroczył do pięciogwiazdkowego hotelu, a obsługa kłaniała mu się nisko. Czułam na sobie spojrzenie kamerdynerów oraz recepcjonistek, które wręcz bezwstydnie flirtowały z głową rodziny Kim.
Czułam się nieswojo, zwłaszcza że wciąż miałam na sobie suknię, przygotowaną na spotkanie. Nie było mi w niej zbyt wygodnie, ponieważ atłasowy materiał opinał tyłek i ciężko było nadążyć za dość szybkim krokiem pozostałych mężczyzn. Musiałam uważać, aby nie spowodować rozdarcia, a było to wręcz awykonalne.
— O dziesiątej będziesz czekać, aż przyjdę — powiedział V, stojąc za mną w windzie. — Do tego czasu, nie wychodź z apartamentu. Gdybyś chciała uciec, znajdę cię bez problemu.
Kiedy wypowiadał ostatnie zdanie, przeszedł mnie dreszcz. Jego ton był surowy, powodował, że nogi mi zmiękły i nawet gdybym chciała odejść, nie udałoby mi się za daleko zajść.
Taehyung wyszedł z windy, gdy drzwi się rozsunęły i udał się w kierunku swojego pokoju. Cieszył mnie fakt, że trzymał się obietnicy i mogłam mieć własne łóżko, z dala od władcy zgotowanego mi piekła.
Weszłam do pomieszczenia, a za mną kroczył Jeon. Dziwiłam się, dlaczego tędy poszedł, lecz dowiedziałam się, że został przydzielony do mojej obrony. Nie wiedziałam jednak, z jakiego powodu.
Przez tygodnie spędzone w posiadłości Kim, zrozumiałam, że pytania są zgubne i czasem lepiej jest odpuścić. Ostatnia lekcja, którą sprezentował mi Taehyung, nauczyła mnie, że nie mogę działać lekkomyślnie.
Chciałam skorzystać z łazienki, jednak Jeon ciągle szedł za mną.
— Masz zamiar stać nade mną, jak będzie siedziała na toalecie? — warknęłam.
— Muszę cię pilnować — odpowiedział beznamiętnie.
— Dlatego godzisz się na funkcję pieska?
Myślałam, że go sprowokuje. Jednak Guk tylko uniósł kąciki ust do góry, ukazując rząd swoich króliczych jedynek. Później zamknęłam mu drzwi przed nosem.
— Zaraz je wyważę — rzekł surowo.
— Powodzenia.
Nie myślałam, że kat będzie do tego zdolny. Choć mogłam przewidzieć, skoro od zawsze musiał myśleć mięśniami, a nie głową. Dla niego tylko taki język był zrozumiały.
Nim JK zdążył do końca wyrwać zawiasy, otworzyłam drzwi, a potem spiorunowałam go spojrzeniem.
— Niech tylko Taehyung się dowie.
— Będzie zadowolony, że wywiązuje się z powierzonej mi funkcji — odparł.
— Ale chyba nie z zainteresowania hotelowych gości.
Nawet brew nie drgnęła mężczyźnie. Byłam naprawdę zażenowana całą sytuacją i modliłam się w myślach, aby mieć cały wieczór za sobą.
Jungkook tak jak myślałam, nie odpowiedział na żadne z zadanych mu pytań. Nie powiedział, dlaczego tutaj jesteśmy, co się odbędzie, po co mam tutaj być i jaki V mam w tym cel? Jego mina, wzrok, ani żaden z gestów nie zdradziły niczego.
O wskazanej przez capo godzinie, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. To Taehyung stał w garniturze, wyglądając co najmniej olśniewająco.
— Idziemy — powiedział, jak zwykle beznamiętnie.
✖️
Siedząc naprzeciwko byłego, który patrzył na mnie swoimi ciemnymi tęczówkami, miałam ochotę zwymiotować. Tak właściwie miałam ochotę zwymiotować, wchodząc już do sali. Widząc wszystkich “biznesmenów”, poczułam się niepewnie. Każdy z członków czołowych koreańskich kartelu, patrzył na mnie, nawet tylko przez chwilę. Byłam niczym jagnię pośród stada wilków.
— Słyszałem, że chcecie przejąć północne tereny — powiedział Taehyung do siedzącego naprzeciw mężczyzny, którego imię poznałam zaraz przed wejściem na salę. Kim Jun Myeon nie poruszył się nawet na chwilę.
— To pomówienia — odrzekł Suho, lider gangu Exo. — Nie śmiałbym ci odebrać tak dobrego rejonu.
— Od dłuższego czasu straż graniczna podwoiła swoje straże na granicy — wtrącił Jinki, capo SHINee. — Musimy być ostrożni i nie możemy pozwolić sobie, na kolejną wpadkę.
— Może tym razem, ktoś z Bangtanów obierze północny kurs?
Mój wzrok skrzyżował się z mówcą. Miał on groźne spojrzenie i dość przystojną twarz. Shownu uniósł kącik ust do góry.
— O ile pamiętam… — ponownie głos zabrał Suho.
— To Sehun zawiódł — głos Taehyunga przebił się przez szepty, znajdujących się przy stole gangsterów.
— To dlaczego jeszcze żyjesz? — tym razem Jay-B zwrócił uwagę na Oh, siedzącego naprzeciw mnie. — Wiesz, jaka kara jest za błąd.
— Oh podlega Exo, lecz był na terenie BTS — Suho chciał sprowokować Taehyunga, który wciąż trzymał nerwy na wodzy. — Dlaczego więc V, mój podwładny jeszcze żyje?
— Ponieważ oddał mi coś, o wiele cenniejszego niż jego nędzne życie.
Wszystko, co wydarzyło się tamtego wieczora, powodowało, że czułam wstręt. Do swojej naiwności, zgromadzonych gangsterów, ex narzeczonego i V, który bez skrępowania przedstawił mnie. Praktycznie nazywając towarem zamiennym.
Byłam zła, sfrustrowana i rozgoryczona. Jak mogłam mu zaufać? Cholernemu Kim Taehyungowi?!
✖️
Praktycznie wybiegłam z pomieszczenia, kiedy dostałam pozwolenie swego właściciela. Czułam do niego czystą nienawiść w swojej pierwotnej formie. Nawet Guk, którego wysłał za mną, nie zdążył przed odjazdem windy.
— Nie żal ci tej lekarki? — usłyszałam znajomy głos Xiumina, gdy wysiadłam z windy na odpowiednim piętrze. A potem zorientowałam się, że wraz z Sehunem stoją nieopodal.
— A czego tu żal? — parsknął śmiechem w odpowiedzi Oh.
Tego było za dużo. Praktycznie pędem ruszyłam do mężczyzn, a potem uderzyłam w twarz Sehuna. Miałam ochotę powtórzyć cios, aczkolwiek zostałam szybko zablokowana. Silny uścisk jego ręki złapał przegub mego nadgarstka, a potem Oh po prostu mnie uderzył.
— Dziwka — wysapał, plując krwią na posadzkę, zaraz koło mych stóp.
Kiedy myślałam, że zostanę skatowana, on tylko mnie puścił, a potem wszystko działo się jak w hollywoodzkim filmie akcji.
Sehun został wepchnięty do apartamentu, najpewniej należącego do niego samego, a potem unieruchomiony przez Taehyunga. Nie zdążyłam krzyknąć, gdy V wyciągnął nóż i zrobił nacięcie na ręce Oh. A potem, jednym sprawnym ruchem, odciął mu palec.
— Następnym razem pozbędę się języka — rzekł beznamiętnie.
Taehyung puścił dłoń mężczyzny, który krzyczał w agonii. Później podszedł do mnie i objął ramieniem.
— Masz dwadzieścia cztery godziny — rzucił do Sehuna, wychodząc przez próg. — Żebym nie znalazł cię w tym kraju. Bo prócz języka, stracisz w końcu życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥