.
Pierwszy dzień pracy minął Jae Hee dość szybko, choć czuła się wykończona. Więźniowie okazali się być ciężkimi pacjentami. Niektórzy byli nazbyt pewni siebie, próbowali ją poderwać i zdarzyło się, że jeden z nich próbował klepnąć ją w tyłek. Na szczęście strażnik więzienny zdążył w porę zareagować i wyprowadzić przestępcę na zewnątrz gabinetu.
Gdy Changkyun wyprowadzał mężczyznę z pomieszczenia, Lee czuła przyspieszone bicie serca. Myśl, że więzień mógł dotknąć jej ciała, sprawiła, że kobieta miała ochotę zwymiotować. Do porządku przywołał ją jednak drugi pacjent, który siedział zakuty w kajdanki na krześle i uśmiechał się od ucha do ucha.
Jae Hee podrapała się z tyłu głowy i spojrzała na kartę pacjenta. Chorował na schizofrenię. Zaskoczona zerknęła na mężczyznę, którego twarz pojawiła się blisko jej buzi.
— Ciekawe jakby twoja twarz wyglądała rozszarpana — zaśmiał się przerażająco, a do pomieszczenia wkroczył strażnik. Mężczyzna podszedł do przestępcy i pomógł mu zająć ponownie miejsce na krześle.
— Z-Zbadam go jutro…
— Rozumiem — powiedział Changkyun i wyprowadził psychopatę na zewnątrz. — Jeszcze dwójka ostatnich więźniów i będziesz wolna.
Jae hee kiwnęła głową. Była zmęczona, ale wiedziała, że musi dać z siebie pierwszego dnia wszystko, aby pokazać się z jak najlepszej strony. Za wszelką cenę starała się grać przy mężczyznach silną osobę, ale każdy pacjent wydawał się jej być chorym psychicznie potworem.
Po około piętnastu minutach do gabinetu lekarskiego weszło dwóch pacjentów. Changkyun nie pozwolił im jednak podejść blisko do kobiety, aby nie zrobili jej krzywdy.
— To zwykła grypa przecież — mruknął jeden z więźniów.
Jaehee spojrzała na mężczyznę. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, co sprawiło, że kobieta zaczęła się stresować. Pacjent miał śliczne, ale jakże tajemnicze brązowe tęczówki.
— Mam ich wyprowadzić? — zapytał Changkyun, gdy Lee nie odezwała się odkąd wszedł z więźniami. Lekarka spojrzała na strażnika i pokręciła głową.
— Nie trzeba — szepnęła spokojnie. — Po prostu zabolała mnie trochę głowa…
— Przemęczyłaś się — wtrącił znów więzień i puścił oczko Jae Hee.
Kobieta odwróciła wzrok, czując, że jej policzka płoną. Dziwnie się czuła z tym, że nieznajomy mężczyzna potrafił z taką łatwością wyczytać jej stan i prawdopodobnie emocje.
— Shin Ho Seok… — Przeczytała imię z kartki i spojrzała na parę więźniów.
— To ja — powiedział spokojnie więzień, który stwierdził wcześniej, że jest przemęczona.
— Jang Sang Min… — Drugi mężczyzna podniósł lekko rękę. — Zapraszam pana w takim razie na łóżko.
— Jasne…
Nim jednak kobieta przeszła bliżej lekarskiego łóżka, poczuła, że więzień rzuca się na nią. Razem z Sangmin’em wylądowała na miękkim prześcieradle, a jej serce od razu zaczęło szybciej bić. Panika przejęła nad nią kontrolę, przez co nie potrafiła złapać oddechu.
— Popierdoliło cię, cwelu?!
Ku zdziwieniu Jae Hee i więźnia jako pierwszy zareagował drugi pacjent, którego ruchy krępowały kajdanki. Mimo to mężczyzna był w stanie chwycić współlokatora za więzienną koszulę i mocno pociągnął do tyłu przez co ten wylądował na służbowym biurku Lee.
— Jeszcze raz położysz na niej swoje ohydne łapska! — krzyknął wściekły Hoseok i zaczął obijać twarz Sangmina.
— Kurwa… — wtrącił Changkyun i zaczął rozdzielać więźniów.
Na szczęście dość szybko udało mu się odsunął Hoseoka od drugiego mężczyzny. Strażnik nie zdążył jednak uchronić twarz Janga przed ciosiami. Z jego nosa już sączyła się krew.
Jae Hee od razu podeszła do Sangmina i zaczęła przeglądać jego buzię. Pomimo spływających po policzkach łez nie mogła pozwolić, by jakikolwiek pacjent wyszedł z jej gabinetu ranny lub chory…
Wzrok kobiety spotkał się jeszcze na chwilę z tęczówkami Hoseoka. Uśmiechnęła się lekko w jego stronę i szepnęła bezgłośnie „Dziękuję”.
✯
Miejscowy Starbucks był raczej niewielkich rozmiarów, więc nie wzbudzali większej uwagi, gdy stróże prawa zajęli jeden ze stolików. Z resztą, ta kawiarnia często gościła funkcjonariuszy. W końcu niedaleko znajdowała się policyjna akademia.
— Aż wracają wspomnienia — powiedział Kihyun, kiedy położył swoje americano na blacie.
Jungmi zajęła swoje miejsce, starając się nie rozlać swojego flat white. Od zawsze uwielbiała ten napój, a już na pewno od wtedy, gdy nauczyła się pijać kawę.
Stojąc wcześniej w kolejce po kawę, Kim ukradkiem patrząc na Yoo, zdała sobie sprawę, że kolega niewątpliwie się zmienił. Zdecydowanie więcej przypakował, jego twarz już nie miała takich dziecięcych rysów, jakie zapamiętała. Ogólnie Yoo Kihyun był bardzo przystojnym mężczyzną. A fakt, że Jungmi musiała to przyznać, strasznie ją zaniepokoił.
We wspólnej służbie nie powinno być miejsca na bliższą relację.
— Jesteś jakaś nieobecna — zauważył Kihyun, gdy już oboje znajdowali się na swoich miejscach.
— Zastanawiam się tylko…
— Chcesz rozgryźć tą grupę, za wszelką cenę? — wtrącił Yoo.
Jungmi pokiwała głową, a później upiła łyk napoju, który z początku, choć był gorący, teraz ostygł i nawet był ciut zimny.
— Słuchaj… — Kihyun przybliżył się, a ponieważ nie znajdowali się tutaj sami, musiał rozmawiać szeptem. — Ta sprawa jest skomplikowana, niż może ci się wydawać. To nie jest zwykła grupa rabusiów.
— Jednak coś musi być, aby udowodnić…
Yoo westchnął głęboko, a później napił się swojego americano ze słomki. Przez moment na jego twarzy był zauważalny cień zwątpienia.
Chwyciła torbę, w której miała część akt. W tekturowych teczkach znajdowały się profile osób, które według miejscowej policji, były powiązane z grupą.
— Przecież i ty i ja, wiemy, że nie zamknęli ich za główne przewinienia.
Kim wskazała na teczki, które trzymała w dłoni. Pomachała partnerowi przed nosem i odchyliła się w fotelu. Następnie położyła na udach teczki.
— Jungmi zrozum, że…
— Ten cały Jooheon. Właściciel domu pogrzebowego — złączyła dłonie, pocierając palce jeden o drugi.
— Zawsze tak robisz, jak się denerwujesz — zauważył Yoo.
— Niby co?
— Pocierasz palce.
Jungmi zarumieniła się, lecz odrzuciła myśl, że partner specjalnie ją obserwował i wie, jakie ma nawyki. Z resztą komisarz zawsze musiał być spostrzegawczy.
— Skazany za drobne przekręty korupcyjne dotyczące prowadzonej działalności. Nie wydaje ci się, że to tylko wymówka, aby go unieruchomić?
— To też jest złamanie prawa. A czy to jest wymówka, czy nie, to już nie od nas zależy. Dobrze o tym wiesz.
— Wiem, że państwo trzyma rękę, zwłaszcza na oszustwach podatkowych, jednak… — podniosła wzrok by spojrzeć w oczy partnera. — Tak nie wygląda zwykły, korupcyjny biznesmen.
— To co zamierzasz?
— Dobiorę się do niego — rzuciła przed partnerem jedną z teczek wraz ze zdjęciem przestępcy.
— Skąd masz pewność?
— Wygląda na najmądrzejszego — zauważyła. — Skazany za nielegalne zakłady bukmacherskie. Dobra przykrywka dla osoby, która jest mózgiem każdej operacji. W końcu ma łeb na karku.
— Z nim będzie ci trudno — westchnął Kihyun.
— Dlaczego?
— Próbowałem z nim rozmawiać — Yoo przeglądał akta. — Niezbyt wylewny i nie skory do współpracy. Z resztą… Jest tak jak mówisz. Ma łeb na karku.
— Dlatego muszę dobrze go podejść.
Jungmi skończyła pić swoją kawę i wstała z fotela. Zbierając teczki do torby, przyjrzała się zdjęciu kolejnego z przestępców na liście do przesłuchania. Był dosyć przystojny i najwidoczniej dość problematyczny.
✯
Drzwi do gabinetu zostały gwałtownie otworzone, a do pomieszczenia wszedł zdenerwowany strażnik więzienny. Po nieprzyjemnej sytuacji z udziałem dwójki więźniów, mężczyzna musiał z powrotem zaprowadzić ich do celi. Sądząc po jego minie, obawiał się, że prawda o ataku na lekarkę ujrzy światło dzienne.
A przynajmniej tak wydawało się Jae Hee, która wpatrywała się w strażnika od momentu jego wejścia do gabinetu. Kobieta wpatrywała się we współpracownika z lekką niechęcią. Bolał ją fakt, że nie uchronił jej przed atakiem przestępcy.
Jednak nie chciała, aby jej złość i zawód ujrzały światło dzienne. Musiała wyciągnąć od strażnika numer celi więźnia, który ją uratował.
— Przepraszam panią bardzo… — szepnął Changkyun, drapiąc się z tyłu głowy. Niepewnie spojrzał na lekarkę, która nie odrywała od niego wzroku.
Nastała cisza.
Po policzkach mężczyzny zaczął spływać pot. W pomieszczeniu słychać było lekko przyspieszony oddech. Ciało Ima zaczęło drgać.
— Nic się nie stało — odparła w końcu Jae Hee, przerywając ciszę.
— Ja…
— Nie zgłoszę cię do naczelnika — przerwała strażnikowi, po czym wstała z krzesła i skrzyżowała ręce. — Ale w zamian chciałabym coś od ciebie…
Changkyun podrapał się z tyłu głowy, by przemyśleć propozycję lekarki. Nie miała zamiaru długo czekać na jego decyzję… westchnęła głośno i wzruszyła ramionami.
— No nic… — odparła i podeszła do telefonu. Zaraz jednak Im chwycił ją za dłoń i pokiwał głową, by nie wykonywała zamierzonej czynności.
— Zrobię wszystko — westchnął. — Po prostu nie dzwoń do naczelnika… Ja… Nie mogę zostać zwolniony…
— Nie obchodzą mnie powody — wtrąciła od razu, by nie słuchać życiowej historii mężczyzny. — Ja chcę tylko wiedzieć jaki numer ma cela, w której pomieszkuje więzień, który mnie uratował…
— Hoseok? — zapytał zdziwiony.
— Tak, Hoseok — odparła z uśmiechem, przypominając sobie przystojną twarz przestępcy.
— Jeśli tylko chcesz, zaprowadzę cię tam! — krzyknął uradowany i chwycił kobietę za dłonie. Jae Hee gwałtownie odsunęła się od niego, nie chcąc pozwolić na jakiekolwiek zbliżenie. — Osobiście będziesz mogła mu podziękować…
Lee spojrzała w tęczówki strażnika, po czym lekko kiwnęła. Changkyun okazał się być łatwą osobą do manipulacji, gdy coś złego wykona, a nie chce otrzymać kary lub nagany… W przyszłości lekarka mogłaby to kiedyś jeszcze wykorzystać… Może udałoby jej się częściej spotykać z Hoseok’iem?
Jae Hee przygryzła dolną wargę, gdy uświadomiła sobie, że właśnie mogła spotkać się z… więźniem!
— Dobra… Ale naczelnik nie może dowiedzieś się o naszej umowie — powiedziała spokojnie, a Im kiwnął głową.
— Oczywiście, że nic mu nie powiem… Ja nie chcę stracić pracy! — jęknął, a lekarka uśmiechnęła się lekko.
Może strażnik nie był wcale taki zły?
— W takim razie idziemy? — zapytała, po czym skierowała się w stronę drzwi gabinetu. Za chwilę będzie mogła sama podziękować za ratunek…
✯
Tak jak zauważyła na zdjęciu, więzień numer 4785 był wyjątkowo przystojnym mężczyzną. Jego potężna budowa, świadczyła, że ćwiczył i najwidoczniej lubił mieć ciało w formie. Jungmi starała się nie dać po sobie poznać, że może w innych warunkach nawet by się za nim oglądnęła. Jednak nie tym razem i nie w tym miejscu.
Dla niej Sohn Hyun Woo był nikim więcej jak kolejnym z recydywistów osadzonym w koreańskim więzieniu.
Komisarz obserwowała, jak więzień został wprowadzony do sali. Charakterystyczny uniform opinał jego sylwetkę, a muskularne ramiona wydostawały się spod krótkich rękawów. Jednak w porównaniu do wcześniejszego skazanego, nie skomentował faktu, że przesłuchanie będzie prowadzić kobieta.
— Sohn Hyun Woo — zaczęła Kim. — Bukmacher.
Mężczyzna patrzył na nią skupionym wzrokiem, nie przerywając wstępu do przesłuchania.
— Były wojskowy. Członek ROKAF. Odznaczony medalem ONZ za misję wywiadowczą na północy.
— Chyba nie wprowadziliście mnie tutaj z uwagi na moje liczne zasługi?
Jego głos był silny. Jungmi wyczuła spokój i opanowanie. Delikatna chrypka, jaką ma się, gdy w ustach zaschnie powietrze. Najwidoczniej mężczyzna był odwodniony.
— A może jednak? — Kim uniosła brew do góry, chcąc sprowokować mężczyznę. — Lubię zawierać znajomości z wojskowymi. W końcu są oni bardzo dobrymi sprzymierzeńcami? Lojalni i posłuszni.
Więzień intensywnie patrzył na komisarz, nie będąc zbyt wylewnym w swym zachowaniu. Nie spiął się, ani nie uśmiechnął. Swoimi ciemnymi oczami wciąż był obojętny.
— A jednak trafiłeś do więzienia — Jungmi otworzyła tekturową teczkę. — Nielegalny hazard… No tak… Bardzo popularny wśród wojskowych.
— Jestem porządnym bukmacherem.
— Porządni nie trafiają za kraty — rzekła.
— To, co tu robię?
— Ty mi powiedz — przerwała, aby oprzeć łokcie na blacie. Wciąż mierzyła skazanego wzrokiem. — Panie komandorze.
Więzień patrzył na komisarz, nie poruszając się. Jungmi wiedziała, że był dobrze wyszkolony. Świadczył o tym opis. Jednak nie potrzebowała go. Widziała bijącą od niego pewność.
Kim czuła na sobie spojrzenie Yoo, który odchrząknął. Najwidoczniej nie chciał pozwolić, aby ponownie partnerka za daleko zaszła. Albo po prostu ją chronił przed kolejnym błędem.
— Zacznijmy od początku.
Jungmi przybliżyła dokumentację i od niechcenia wertowała słowa.
— Sohn Hyun Woo. Bukmacher. Trzydzieści lat.
— Trzydzieści jeden — wtrącił z uśmiechem. — Dwa dni temu miałem urodziny. Macie chyba nieaktualne informacje.
— To może zechcesz mi przybliżyć coś więcej?
Komisarz przygryzła prowokacyjne wargę. Coraz ciężej było jej się skupić.
— Zadawaj pytania — odrzekł obojętnie więzień. — Może na nie odpowiem.
— Nie lubisz być w centrum zainteresowania?
— Niespecjalnie.
— Jest coś co zatem lubisz?
— Pieniądze… — podniósł wzrok do góry, jakby zastanawiając się co dodać. — I oczywiście piękne…
— Kobiety?
— Konie — zaśmiał się. — Są lepsze niż kobiety.
Komisarz przygryzła od środka policzek, jakby starając sobie ułożyć w głowie scenariusz na kolejne pytania. Tak naprawde pierwszy raz usłyszała od mężczyzny, ze interesują go bardziej konie niż kobiety. Zwłaszcza, że w więzieniu zazwyczaj spotykała takich, co wręcz chcieli z kutasem w dłoni się na nią rzucić.
— Więc jesteś aseksualny — podsumowała.
— Dlaczego tak uważasz? — zaśmiał się kolejny raz, oblizując wargę. — Lubię seks. Jednak nie kręcą mnie romanse.
Kim chciała kolejny raz coś powiedzieć, lecz przerwał jej partner.
— Mieliśmy rozmawiać o sprawie — wtrącił poważnie Kihyun.
— Zdecydowanie jesteś lepsza niż on — przesłuchiwany mężczyzna ruszył głową w kierunku drugiego komisarza. — Jego łatwiej sprowokować.
— Licz się z tym co mówisz — warknął Yoo.
— No proszę, mówiłem?
Jungmi patrzyła jak skazany uśmiecha się figlarnie, a później znów kieruje wzrok na jej twarz. Ona natomiast była spokojna i opanowana. Nie wyrażała żadnych emocji. Była wręcz obojętna.
— Teraz rozumiem — więzień przerwał ciszę. — To ty jesteś ta zła w tym układzie? No proszę.
Komisarz nie skomentowała tego, tylko ciągle patrzyła w jego kierunku. Nie mogła przyznać mu racji, nawet nie próbowała. Starała się jeszcze trochę podpytać, lecz już nic więcej się nie dowiedziała.
— Zdecydowanie to on jest szefem tej bandy — powiedziała do Kihyuna, wychodząc za ogrodzenie więzienia.
Choć mogłoby się wydawać, że niczego nie dowiedziała się od mężczyzny jednego była pewna — powoli wyciągnie od niego te informacje. A później będzie się martwić, o konsekwencje.
✯
Nim weszli do sali wybawiciela, Jae Hee wzięła głęboki oddech. Spotkanie twarzą w twarz z mężczyzną stanowiło dla niej nie lada wyzwanie. Mimo to chciała spróbować podziękować za ratunek i porozmawiać z mężczyzną nieco dłużej. Może nawet go poznać?
Niestety droga do celi cholernie się dłużyła. Prawdopodobnie było to spowodowane lękiem przed płcią męską, która przybliżała się do krat w celu spojrzenia na jedyną kobietę pracującą w więzieniu. Obrzydliwe teksty i pogwizdywania towarzyszyły Jae Hee do momentu, gdy nie stanęła przed odpowiednim pokojem – a raczej pomieszczeniem bez drzwi z dwoma łóżkami, toaletą i kratami zabierającymi tym ludziom wolność.
— Ohydne — jęknęła pod nosem nim przeniosła wzrok na mieszkańca celi numer czterdzieści pięć.
— Och, pani doktor…
Jae Hee spojrzała na mężczyznę po drugiej stronie krat i przygryzła dolną wargę.
Shin Ho Seok we własnej osobie, pomyślała.
Nagle poczuła ciepło rozchodzące się po ciele. Nie potrafiła jednak stwierdzić czy było to pozytywne czy negatywne. Widok pobitej twarzy mężczyzny sprawił, że lekarka nie wiedziała, co zrobić. Ogarnęła ją nieoczekiwana złość. Zacisnęła pięści, po czym przybliżyła się do krat. Wonho zrobił to samo. Parę dzieliło zaledwie pół metra, na co od razu zareagował towarzyszący Lee strażnik.
— Proszę się natychmiast odsunąć — mruknął, a Jae Hee bez słowa protestu wykonała jego prośbę. Nie chciała nadużywać pozycji Changkyuna… w gruncie rzeczy mógł przez nią zostać wyrzucony z pracy… a nie chciała mieć go na sumieniu.
— Jestem w szoku — odezwał się po krótkiej chwili więzień, spoglądając na strażnika. Im przymrużył powieki, ale postanowił odejść kawałek, by nie przeszkadzać dwójce dorosłym ludziom w rozmowie.
— Chciałam tylko… podziękować…
— Nie ma za co, doktor Lee — odparł Wonho. — Ale czy na pewno przyszła pani wyłącznie podziękować?
— Ja…
— Sangmin to okropny dupek — westchnął. — Cieszę się, że wreszcie pozbyłem się go z celi. Nawet nie zdaje sobie pani sprawy, jaki z niego cholerny drań. Nie spuszcza po sobie w kiblu i potem jebie pół dnia.
Grymas na twarzy Jae Hee zdradził jej zniesmaczenie, więc mężczyzna od razu zaczął się tłumaczyć.
— Wybacz, za dużo czasu spędzam w tym popieprzonym więzieniu i zaczynam trochę mówić w ich stylu… Kiedyś taki nie byłem…
— R-Rozumiem… — powiedziała, spoglądając nerwowo w różne miejsca byleby nie w jego oczy. — Nic się nie stało. Przecież to tylko żart.
— Dokładnie — odparł Wonho.
Między parą zapadła cisza. Więzień nie odrywał jednak wzroku od lekarki. Czując na sobie jego spojrzenie, Jae Hee czuła się dość… niepewnie. Dziwnie się czuła z wiedzą, że obcy mężczyzna ją obserwował… nie było to jednak takie najgorsze.
Spojrzenie Shin Ho Seoka… było przyjemne.
— Muszę już iść — jęknęła lekarka, po czym bez pożegnania ruszyła w stronę strażnika. Changkyun uśmiechnął się, gdy zbliżyła się do niego.
— Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś porozmawiamy! — krzyknął Wonho, zwracając na siebie uwagę pozostałych więźniów.
Changkyun jednak nie pozwolił odwrócić się lekarce i odpowiedzieć na zaczepkę Shina. Spotkanie już się zakończyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥