.
Chciałabym móc przespać całą noc i zostać obudzona przez przyjemny dźwięk budzika. Niestety, jak zawsze wszystko musiało pójść nie po mojej myśli. Choć nie miałam postawionej diagnozy, to wydawało mi się, że cierpiałam na zaburzenia snu. W ciągu nocy potrafiłam się wiele razy obudzić i nie zasnąć przez jakiś czas. Po dłuższym czasie codziennego funkcjonowania dawało się to we znaki – tym bardziej, że przez niewyspanie bardziej się stresowałam.
I dlatego miałam szczerą ochotę udusić Gwang Soo, który bez ostrzeżenia dosłownie wpadł do mojego pokoju.
— Wstawaj, Chin! — krzyknął, szarpiąc kołdrę pod którą spałam. Od razu obróciłam się w bok i jeszcze mocniej okryłam pokryciem. — Nawet nie myśl, że pozwolę Ci teraz spać!
— Idź sobie — jęknęłam, mając nadzieję, że sobie pójdzie. Niestety zaraz zrozumiałam, że menedżer nie da za wygraną.
W ciągu zaledwie dwóch sekund poczułam ciężar na swoim ciele i nie mogłam powstrzymać się od krzyku. Gwang Soo właśnie na mnie wskoczył.
— To bolało, cholera! — krzyknęłam zirytowana, a on parsknął śmiechem. Od razu uderzyłam go lekko w ramię.
— Ałć! — odparł, chwytając się za bolące miejsce. — To ja powinienem ciebie bić za to, że uciekłaś z tych zajęć wokalu!
— Ach… Więc wiesz…
— Oczywiście, że wiem! — krzyknął i zaczął mnie tarmosić za włosy. — Powinnaś była tam zostać!
— Ale przecież ja nie śpiewam tak jak moja siostra!
— Uczyłaś się długi czas — odparł. — Jestem pewny, że…
— Nigdy nie będę tak jak moja siostra — warknęłam.
Gwang Soo rozchylił usta, po czym chrząknął coś pod nosem. Otrząsnął się z lekkiego szoku, który wywołałam swoją odpowiedzią. Spojrzałam w bok, by nie patrzeć na menedżera. Nikt nie mógł zrozumieć moich emocji.
— Przepraszam.
Westchnęłam głośno, by w następnej kolejności rozłożyć się na łóżku. Po krótkim odpoczynku wstałam i zaczęłam wybierać z szafy ubrania, które zazwyczaj nosiła moja bliźniaczka. Cholernie się od siebie różniłyśmy. Ja nieśmiała, chodząca w zbyt dużych ciuchach, a ona… zawsze piękna, uśmiechnięta i seksowna.
Gwang Soo uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałam na to parsknięciem. Ten do tej pory obcy człowiek jest dla mnie największym wsparciem. Zazdrościłam Chan Hee tego, że miała przy sobie osobę, która zawsze potrafiła rozluźnić sytuację.
— Czeka mnie teraz śniadanie z tymi wszystkimi ludźmi, prawda? — zapytałam, a menedżer podrapał się z tyłu głowy.
— No co mogę ci odpowiedzieć…
— W sumie to nic — odparłam. — Nie za bardzo chcę się tam wybierać.
— Chin Gyu…
— Wiem — mruknęłam i uśmiechnęłam się słabo. — Muszę zachować twarz Chan Hee.
— Nie chcesz tego zakończyć? — zapytał, gdy położyłam dłoń na klamcę drzwi. — Wiesz… Tego całego udawania. Moim zdaniem Chan Hee w ogóle nie musiałaby brać udziału w tym obozie, ale twoja ciotka się uparła… Po prostu wytłumaczę wszystkim…
— Spokojnie — przerwałam mu i wyszłam na zewnątrz, nabierając świeżego powietrza do płuc. — Dam sobie radę! W końcu jestem Chan Hee!
✯
Choć podczas rozmowy z Gwang Soo czułam się pewnie, to gdy tylko przekroczyłam próg drzwi prowadzących do stołówki, poczułam się bezbronna. Oczy wszystkich zebranych osób skierowały się w moją stronę i, pomimo upływu czasu, nie zmieniły obiektu obserwacji. Panicznie spojrzałam na podłogę, starając się zasłonić przynajmniej część twarzy włosami. Dobrze, że postanowiłam je dzisiaj rozpuścić – w końcu nigdy nie przestaliby się na mnie patrzeć.
Zajęłam miejsce w kącie przy ścianie. Na szczęście stolik był pusty, więc nie musiałam się przejmować próbą oskarżeń wobec mojej – a właściwie siostry – osoby. Nie zdążyłam zerknąć na tablicę z dzisiejszym jadłospisem, ponieważ tuż naprzeciwko mnie usiadł Ji Sung.
Jego mina nie zwiastowała niczego dobrego.
— D-Dzień dobry — jęknęłam, kłaniając się lekko.
— Naprawdę nie potrafię cię zrozumieć — powiedział, po czym oparł ręce na blacie stołu. Drgnęłam pod wpływem stresu, który wywarł na mnie mężczyzna. — Nie jesteś w tym przemyśle od roku, a tak się zachowujesz… Chan Hee, spodziewałem się całkowitego profesjonalizmu z twojej strony a nie arogancji.
— Ja…
— Sung Gyu jest szanowanym idolem, który mimo niskiej popularności, ma duży wpływ na koreańską scenę. Poza tym… Infinite są sponsorami tego obozu… Byłoby lepiej gdybyś traktowała ich z należytym szacunkiem.
— Nie chciałam go urazić — westchnęłam i podrapałam się po głowie. — Po prostu się zestresowałam… Nie miałam siły akurat śpiewać tego wieczoru.
Ji Sung westchnął, po czym poczochrał moje włosy. Jego mimika twarzy uległa zmianie – siedział naprzeciwko mnie ze współczującym wyrazem.
— Może chcesz porozmawiać z obozową psycholog? — zapytał, wstając od stołu. — Jeśli masz wewnętrzne problemy, to zawsze możesz się tam udać. W tym roku postanowiłem zainwestować w psychologa, bo zauważyłem, jak wiele osób może mieć problemy na punkcie swojej własnej wartości przy śpiewie lub tańcu… Powinnaś spróbować z kimś o tym porozmawiać.
— Pomyślę nad tym — odparłam.
Mężczyzna pożegnał się i wreszcie zostawił mnie samą. Dziwnie się czułam, gdy ludzie spoglądali na nas, próbując wychwycić dziwne zachowanie ze strony naszej dwójki. Obawiałam się, że zaczną krążyć o nas plotki, lecz nie mogłam martwić się na zapas.
Odeszłam od stołu i skierowałam się w stronę sklepiku, w którym zamówiłam danie składające się z dwóch jajek sadzonych. Choć zdawałam sobie sprawę, że Chan Hee nie przepada za jajkami, to nie chciałam zrezygnować z tak wartościowego śniadania. Po odczekaniu około pięciu minut otrzymałam danie, więc szybko wróciłam do swojego stolika.
✯
Spojrzałam ostatni raz na ekran telefonu, na którym wyświetlał się plik z planem dzisiejszych zajęć Sung Gyu. Miał jeszcze jedną lekcję przed naszymi ćwiczeniami z wokalu. Po rozmowie z producentem postanowiłam szczerze przeprosić muzyka. Nie chciałam, by przez moją głupotę reakcję Infinite zrezygnowało z dalszego pobytu na obozie.
— Dasz radę Ch…
Ugryzłam się w język, gdy przeszedł obok mnie jeden z obozowiczów. Prawie że wymówiłam przy nim swoje imię… Kto wie czy by się nie zainteresował moją wypowiedzią? W końcu od wczorajszego wieczoru byłam główną atrakcją plotek…
Moje rozmyślenia przerwało męskie chrząknięcie. Odwróciłam się w stronę, skąd dobiegł dźwięk i niechący… Przypieprzyłam komuś czołem prosto w nos… Pod wpływem zderzenia odsunęłam się odrobinę oraz chwyciłam za bolące miejsce. Bałam się otworzyć oczy, by dowiedzieć się z kim spotkało się moje czoło…
Gorzej być nie może… prawda?
A jednak…
— Kurwa mać!
Zaczęłam szybciej mrugać powiekami. Doskonale znałam ten głos.
— S-Sung Gyu… — jęknęłam.
— Jesteś, kurwa, niesamowita! — parsknął, trzymając się za nos.
Nim zdążyłam pomyśleć, znalazłam się już przy jego twarzy, próbując zobaczyć w jakim stanie znajduje się jego nos.
— Jeju, przepraszam bardzo! — Po raz kolejny jęknęłam. Czułam, jak do moich oczu napływają łzy.
Miałam dosyć już tego cholernego obozu!
Nawet w najgorszych snach nie spodziewałam się, że moje pierwsze chwile z liderem Infinite będą takie okropne! Przecież ten człowiek musi mnie aktualnie nienawidzieć…
— Możesz mnie zostawić? — warknął mężczyzna, a ja odsunęłam się o krok. — I więcej nie przychodzić na te cholerne zajęcia?
— J-Ja… — szepnęłam, nie rozumiejąc do końca, co tak właściwie chciał przekazać.
Zamrugałam parę razy powiekami, a on wyciągnął z kieszeni telefon. Przejrzał się za pomocą przedniego aparatu i chyba stwierdził, że wszystko jest na swoim miejscu.
Nie spojrzał jednak na mnie. Zamiast tego przeszedł obok i lekko szturchnął mnie ramieniem. W odpowiedzi przygryzłam tylko dolną wargę. Już nie powstrzymywałam łez, które po prostu zaczęły spływać po moich policzkach.
— Zawiodłam wszystkich… — Uklęknęłam i oplotłam nogi ramionami. Po korytarzu rozniósł się mój cichy szloch. — Nie należę do tego świata… To nie jest miejsce dla mnie!
Siorbiąc nosem, pobiegłam w stronę swojego pokoju. Po drodze zderzyłam się z kolejną osobą, ale tym razem nie potrafiłam przeprosić czy spojrzeć na przeszkodę… a może raczej ofiarę…
— Chcę być znowu zwykłą Chin Gyu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥