13 marca 2024

Musical Pathways [ 2 ]

 .


Krzyki Gwang Soo od razu postawiły mnie na nogi. Zaspana gwałtownie wstałam z łóżka. Oczy same mi się zamykały, a usta otwierały bez żadnej kontroli. Mina menedżera była dość komiczna, gdy po raz czwarty ziewnęłam, słuchając jego wykładu na temat mojego długiego snu. 

Po pięciu minutach monologu mężczyzna wreszcie nabrał sporo powietrza do płuc i uspokoił się. 

— Chin Gyu, musisz iść na apel. — Gwang Soo przeszedł w końcu do konkretnego tematu. — Wszyscy obozowicze mają się pojawić. Dyrektor ma coś ważnego do powiedzenia. 

— Okej, już się zbieram — odparłam, przecierając zaspane oczy. — Tylko wyjdź. Nie będę się przy tobie przebierała, ahjussi. 

— Ja nie…

— Ahjussi — powtórzyłam i wystawiłam w kierunku menedżera język. 

Gwang Soo zmrużył oczy, po czym wyszedł z mojego prywatnego pokoju. Z mojej twarzy nie potrafił zejść uśmiech, gdy mężczyzna był obok. Potrafił rozładować sytuację, a jednocześnie zachować profesjonalizm i dopełnić wszelkich formalności. Na pierwszy rzut oka wydawał się być idiotą, ale był naprawdę cwanym człowiekiem. 

Po pół godzinie opuściłam pomieszczenie. Ubrana byłam w różową sukienkę, którą wybrała dla mnie matka. Uważała, że wyglądam wtedy niemal jak Chan Hee. Przez ułamek sekundy, gdy mnie oglądała, myślałam, że mnie przytuli… Nie zrobiła tego. 

Zacisnęłam pięści, by nie wspominać przykrych sytuacji. Musiałam stać się wesołą Chan Hee, by nie sprawić siostrze problemów na obozie. Introwertyczna i nieśmiała Chin Gyu, skrzywdzona przez los, musiała zniknąć. 

Nawet jeśli nie chciałam… 

W towarzystwie menedżera udałam się na polanę, gdzie odbyć się miał poranny apel. Oczywiście nie zapomniałam założyć na nos okularów przeciwsłonecznych. W dalszym ciągu starałam się unikać kontaktu wzrokowego z innymi obozowiczami. 

— Jeszcze pięć minut i zaczynamy!

Ogłoszenie Ji Sunga sprawiło, że nabrałam sporo powietrza do płuc. Na szczęście nie spóźniłam się na apel, więc dyrektor nie mógłby na mnie narzekać. Nawet uśmiechnęłam się w jego stronę, na co odpowiedział tym samym gestem.

— Ciekawe kto przyjedzie — powiedział podekscytowany Gwang Soo, a ja przewróciłam oczami. Jakim cudem udało mu się zyskać posadę menedżera mojej siostry? 

— Ciekawe — odparłam po chwili. 

Dopiero teraz się zorientowałam, że… żyłam nadzieją przybycia na obóz Infinite… Rozmowa, którą wczoraj podsłuchałam… Dawała mi jasne sygnały, że to właśnie ten zespół może się pojawić na wyjeździe…

— Witam drogich obozowiczów! — krzyknął Ji Sung, zwracając na siebie uwagę młodych osób, które od razu zaczęły wydawać z siebie krzyki i nawoływania. 

Patrzyłam na nieznajomych z szokiem – w końcu sama nigdy w życiu nie wykazałabym się taką odwagą. Ci ludzie byli niesamowici, a atmosfera w tym miejscu wydawała mi się być magiczna. 

— Ja też się za wami stęskniłem — zaśmiał się mężczyzna i wskazał palcem na jednego z uczestników obozu. — Za tobą Jong Soon tęskniłem najbardziej! 

— Wiadomo! — odparł wywołany chłopak, wywołując w zebranych śmiech. 

Obserwowałam rozgrywającą się scenę z rozchylonymi ustami. Ci ludzie traktowali się jak rodzinę, a Ji Sung swoim zachowaniem sprawiał, że ta więź wydawała się być mocniejsza. 

— W tym roku udało nam się nawiązać współpracę aż z dwoma zespołami! — Kolejny krzyk dyrektora wywołał w zebranych euforię. — Powitajcie gorącymi brawami Infinite… — Przerwał na chwilę, spoglądając znów na niejakiego Jong Soon’a i uśmiechnął się szeroko. — I Sistar!

Po polanie rozniósł się ogromny krzyk, a ja stanęłam nieruchomo, wpatrując się w scenę. Właśnie pojawili się na niej członkowie zaproszonych zespołów. Choć było ich sporo, ja wpatrywałam się wyłącznie w lidera Infinite. 

— Kim Sung Gyu — szepnęłam pod nosem i przyciągnęłam złączone dłonie do klatki piersiowej. Czułam, jak moje serce szybciej bije, a ciało staje się coraz bardziej ciepłe. — Nie mogę uwierzyć, że widzę cię na żywo… 

— Chodźmy stąd, Chan Hee.

Moje rozmyślenia przerwała wypowiedź Gwang Soo, którego mina wyrażała dziwne zmartwienie. Zmarszczyłam brwi, czując coraz większą niepewność. 

— Coś się stało? — zapytałam. 

— Twoja ciotka przyjechała — powiedział i podrapał się z tyłu głowy. — Musimy udać się do twojego pokoju. 

Bez odpowiedzi ruszyłam w stronę odpowiedniego pomieszczenia. Czułam, że cała się pocę na myśl o ciotce, która mogła mnie zwyzywać za najmniejszy błąd. Obawiałam się, że zrobiłam coś nie tak… 



W pokoju pojawiłam się w ciągu trzech minut. Ciotki nie było jeszcze w środku, więc miałam jeszcze trochę czasu, by posprzątać najważniejsze rzeczy. Przede wszystkim musiałam pochować do biurka książki medyczne – siostra matki nie mogła dowiedzieć się, że potajemnie uczę się medycyny… Gdy chwyciłam podręcznik do anatomii człowieka, miałam ochotę rzucić nią w ciotkę i wykrzyczeć, że to medycyna jest moją pasją, ale… Zdawałam sobie sprawę, że nawet to nie przekonałoby ją do zmiany swojego zdania… Musiałam udawać siostrę, którą nie byłam i martwić się wyłącznie o karierę Chan Hee.

— Chin Gyu, pani Min Ryung już idzie — szepnął Gwang Soo, zasłaniając okno zasłonką, przez którą obserwował chwilę wcześniej podwórko. — Co my teraz zrobimy?! 

— Gwang Soo… — szepnęłam i dłonią objęłam ramię drugiej ręki. — Przecież to nie będzie tak straszne spotkanie, jak ci się wydaje. 

— Tak myślisz? — zapytał, a ja odpowiedziałam kiwnięciem głową. Od razu zauważył, że skłamałam, ale uspokoił się. — Będzie dobrze, Chin. 

— Przynajmniej ty pamiętasz, jak się nazywam — zaśmiałam się, a do pomieszczenia weszła ciotka. 

Przełknęłam głośno ślinę i gwałtownie się wyprostowałam, wpatrując się w ziemię. Czułam nieprzyjemny chłód, gdy do moich uszu dobiegał śmiech kobiety. Była taka fałszywa… Zresztą zaraz jak tylko zamknęła za sobą drzwi i obróciła się do nas przodem, przestała się śmiać. 

 — Na razie się dobrze spisujesz — powiedziała bez konkretnego wyrazu, krzyżując ręce przy piersi. Patrzyła na mnie z góry, a ja poczułam się taka malutka. — Nie przyzwyczajaj się do tego. 

Uniosłam brwi. 

— Nie rozumiem — powiedziałam niepewnie i zrobiłam krok w tył. Ciotka tworzyła wokół siebie nieprzyjemną atmosferę. Spojrzałam niepewnie na Gwang Soo, który mina wyrażała zirytowanie. 

— Co masz na myśli? — zapytał. 

— Leczenie Chan Hee przebiega lepiej niż się spodziewaliśmy — odparła z uśmiechem. — Twój pobyt będzie skrócony o połowę. Z początkiem sierpnia wrócisz do domu. 

— Ja…

— Masz coś przeciwko? — zapytała, marszcząc brwi. — Nie masz tutaj prawa głosu. Chan Hee również została o tym poinformowana i bardzo się cieszy z tego powodu. 

Przygryzłam dolną wargę. Miałam chotę przywalić tej kobiecie, naprawdę! Była bezczelna. Choć była moją rodziną, szczerze jej nienawidziłam. Jak mogła tak kłamać mi prosto w oczy! Bezczelna. 

— Rozumiem — odparłam, zaciskając pięści. — Wyjadę stąd trzydziestego pierwszego lipca. 

— Chin Gyu…

— Cieszę się, że się rozumiemy.

Na twarzy Min Ryung pojawił się uśmiech. Fałszywe stworzenie…

Miałam ochotę wygarnąć jej, jak bardzo jest okrutna, ale czy miałoby to jakikolwiek sens? Dłoń Gwang Soo ułożona na moim ramieniu utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie. 

Ciotka wyszła z mojego pokoju, a ja usiadłam na krańcu łóżka, starając się powstrzymać złość i napływające do oczu łzy. Spojrzałam na menedżera, a on kiwnął głową i także opuścił pomieszczenie. 

Chciałam zostać sama. 



Czułam się skrępowana, czekając na nowego prowadzącego zajęć z wokalu. Tajemnicza osoba nie pojawiała się od pięciu minut, dlatego postanowiłam zająć miejsce w kącie. Pozostali uczestnicy zajęć usiedli na podłodze blisko biurka. Najwyraźniej chcieli się skupić na lekcjach śpiewu – dla mnie nie było to jednak najważniejsze. Przecież ja… nie śpiewałam.

Choć ja jako Chan Hee…

Pokręciłam głową, mając nadzieję, że nikt nie będzie ode mnie wymagał jakiegokolwiek występu. Nie byłam gotowa na to, aby publicznie przejąć rolę mojej siostry. To ona miała piękny głos… nie ja. 

— Idzie! — krzyknął ktoś z zebranych obozowiczów. 

Wszyscy od razu zwróciliśmy głowę w stronę okna i ujrzeliśmy podążającego w stronę sali nowego prowadzącego. Rozchyliłam lekko wargi, a na moje policzka prawdopodobnie wdarł się ogromny rumieniec. 

— Kim Sung Gyu — szepnęłam, po czym zasłoniłam usta dłonią.

Nikt nie mógł mnie usłyszeć. Nie mogłam zwracać na siebie uwagi. Na szczęście zebrani oglądali idola, który zaraz przekroczył próg drzwi pomieszczenia. Moje serce od razu szybciej zaczęło bić na jego widok, jednak… on wcale nie wyglądał na zachwyconego. 

— Cześć wszystkim — powiedział dość neutralnie, a w odpowiedzi usłyszał przyklaskiwania. Ja natomiast wpatrywałam się w niego, próbując wyczytać z jego twarzy jego prawdziwe uczucia. 

Raczej nie był zadowolony z pobytu w tym miejscu… 

Gdy nasze spojrzenia na chwilę się zetknęły, gwałtownie spojrzałam w podłogę. Co ja właśnie zrobiłam?! Głupia, głupia, głupia! 

— Lee Chan Hee? 

Podniosłam głowę, gdy usłyszałam imię siostry. Spojrzałam na prowadzącego i przełknęłam głośno ślinę. To wszystko nie tak miało być… W odpowiedzi przytaknęłam krótkim kiwnięciem. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie choćby jednego zdania. Dlaczego byłam przy nim taka niepewna? 

— Zaśpiewaj nam coś — powiedział wprost. — Myślę, że wszyscy chcą usłyszeć głos wspaniałej solistki Lee Chan Hee. 

— Ja… 

— Hm?

Zmarszczył brwi widocznie zaskoczony moją niepewnością. Czy on znał już wcześniej moją siostrę? Przecież to niemożliwe!

— Ja dzisiaj… Nie dam rady…

— Nie żartuj sobie — odparł ze śmiechem. — Przecież ty nigdy nie odmawiasz. 

— T-Tym razem jest inaczej — odparłam, po czym podniosłam się z ziemie i po prostu opuściłam pomieszczenie. 

Obecność Sung Gyu który znał moją siostrę… nie była dla mnie zbyt komfortowa. Jak miałam udawać siostrę przy osobie, którą uwielbiałam oraz bardzo ceniłam? On mnie tak bardzo onieśmielał… 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥