Reckless Pain [ 18 ]

 .



Eri patrzyła na upadającego chłopaka. W ostatniej chwili zdążyła złapać go, nim całkowicie poleciał na ziemię. Wciąż przestraszona patrzyła to na jednego, to na drugiego. Widziała pistolet, który wystrzelił i zranił nastolatka.

— Jimin! — krzyknęła Kan. — Jimin, kochanie.

— Eri — wyszeptał Park. — To, to…

— Ci… Nic nie mów.

Dziewczyna trzymała jego ciało, jakby bała się, że zaraz nadejdzie najgorsze.

— Nie zasypiaj — powiedziała. — Proszę, nie zasypiaj.

Eri patrzyła na jego twarz, która nie wyrażała zbyt wiele, oprócz cierpienia. Na klatce piersiowej widziała ślady krwi, które zaczęły przeciekać przez materiał bluzy.

— Ja, ja… — odezwał się V, który rzucił pistolet na ziemię i chwycił za włosy.

Eri nie umiała teraz na niego patrzeć. Nie potrafiła. Nie miała odwagi.. Ponieważ, gdyby to zrobiła, nie powstrzymałaby swojej agresji.

— Zaraz przyjadą medycy, zadzwonię.

Eri sięgnęła do nerki, w której była pewna, że ma telefon. Gdy zauważyła, że nie ma go tam, gdzie powinien, spojrzała na Jimina.

— Dlatego tutaj przyjechałeś?

Jimin nie odpowiedział, tylko zaczął kaszleć. Eri szybko uciskała ranne miejsce. Następnie wzięła telefon Jimina, który wystawał z jego kieszeni.

— Zadzwonię na pogotowie — powiedziała, starając się wybrać numer alarmowy.

— Nie — rzekł Jimin. — Nie możesz.

— Ale przecież, nie dam rady…

— Nie dzwoń — powtórzył stanowczo. — Gdy zadzwonisz, V będzie miał problemy..

— Co ty…? Dlaczego myślisz…?

Park popatrzył na Taehyunga, który skinął głową i odszedł z telefonem przy uchu. Eri zdołała tylko usłyszeć pojedyncze słowa: wypadek, postrzał, operacja.

Gdy zakończył jedną rozmowę, podszedł bliżej dwójki.

— Most Banpo — wszystkie słowa mówił dokładnie. — RM proszę, to jest pilna sprawa. Wyjaśnię wam wszystko, ale musicie przyjechać!

Po chwili odłożył telefon i popatrzył na Jimina. Następnie wziął rękę i położył na dłoni Eri. Gdy ta chciała ją zabrać, mocniej docisnął ranę.

— Nie może się wykrwawić — rzekł stanowczo.

— Zabawne, że to mówisz — odpowiedziała z ironią.

Gdyby nie leżący pod nimi Jimin, wciąż tkwili by w tym dziwnym układzie. Jednak teraz Park był najważniejszy.

Nie czekali zbyt długo, gdy na podjeździe dostrzegli znajomy samochód. Z granatowego mustanga wyszedł Namjoon, który z poważną miną, skierował się w ich stronę.

Kiedy zobaczył Jimina, jego reakcja nie mogła być inna.

— Kurwa, co tym razem odjebaliście?!


✯✯✯


W samochodzie zajęte były tylko trzy miejsca. Ku zdziwieniu rodzeństwa Jungkook i ich wujek otrzymali w tym samym momencie telefony i musieli szybciej wyjść z restauracji. Pomimo poddenerwowanego zachowania tej dwójki nikt nie chciał zaprzątać sobie tym głowy. Chingyu odrobinę domyślała się, dlaczego ukochany tak szybko wyszedł. W końcu uczestniczyła z nim w rajdach motorowych. Nie ciężko było się domyślić, że przynależy do jakiejś grupy. Ale wujek którego dopiero poznała? Dlaczego opuścił spotkanie w tym samym momencie co Jungkook? Ciekawa była powodu… 

— Chingyu. 

Ciszę w pojeździe przerwał Joongki, który wyraźnie się rozluźnił. Już nie zaciskał dłoni na kierownicy i nie marszczył brwi.  

— Tak, oppa? — odparła zdziwiona, po czym spojrzała na siedzenie z tyłu. Chaewon spała z lekko otwartą buzią. 

— Jesteś szczęśliwa z tym chłopakiem? — zapytał poważnie, co odrobinę zaniepokoiło nastolatkę. Czyżby brat nie polubił Jungkooka? 

— Tak… Dlaczego pytasz?

— Dawno nie widziałem, by chłopak obserwował dziewczynę z taką troską i miłością. Oczu prawie od ciebie nie mógł oderwać. Myślałem, że wstanie z miejsca, żeby się do ciebie przytulić! — zaśmiał się. — Co wy razem przeszliście? 

— Długo by opowiadać…

— Chyba mamy czas?

— Nie wiem, od czego zacząć… 

— Od początku — odparł, a na twarzy Chingyu pojawił się ogromny rumieniec. Przecież nie będzie mu opowiadała całej historii! Chyba zapadłaby się pod ziemię. 

— Nie miałam pieniędzy, a on mi pomógł… — powiedziała nieśmiało. Cieszyła się, że brat jako kierowca musiał być skupiony na drodze i na nią nie patrzył. 

— Tak po prostu? — zapytał zdziwiony.

— N-No nie do końca… — szepnęła i przygryzła dolną wargę, gdy przypomniała sobie pierwszy stosunek z Jungkookiem. — P-Pomagałam mu przy zadaniach domowych…

— A on nie jest od ciebie starszy? Nie ma innego materiału w szkole? 

— U-Uczyłam się dużo… — powiedziała szczerze, choć wcale nie pomagała ukochanemu w nauce. Przecież sam osiągał bardzo dobre wyniki w nauce. — Wiesz… Nie mamy w domu komputera… Nie miałam co robić, więc się uczyłam…

— Czemu mi nie mówiłaś o takich rzeczach? Przecież wysłałbym wam pieniądze. 

Wyrzut w głosie brata sprawił, że Chingyu drgnęła niespokojnie. 

— N-Nie chciałam cię martwić, oppa… 

— Kocham was Chingyu — westchnął spokojnie Joongki. — Nie będę ci tego wypominał, bo ja się nie zainteresowałem wami w porę. Nie widziałem, co się z wami działo.

— Przepraszam…

— Jungkook uratował naszą rodzinę. Będzie świetnym szwagrem — odparł Kim, po czym położył na chwilę prawą dłoń na głowie siostry, by zaraz znów ją położyć na skrzyni biegów. — A no i zostaniecie ciotkami razem z Chaewon. 

Chingyu rozchyliła usta i wybałuszyła oczy. 

— Dlaczego teraz mi o tym mówisz?! — krzyknęła zaskoczona. — Gratulację, braciszku! Kiedy poznam twoją dziewczynę…

— Narzeczoną… — odparł z uśmiechem. 

— Jeszcze lepiej…

— Od teraz zakaz tajemnic — powiedział spokojnie Kim. — Poznacie ją już za niedługo. Mam nadzieję, że ją polubicie… 

— Zobaczymy… 

Obydwoje parsknęli śmiechem, czując w pewnym sensie rodzinną sielankę. We trójkę mogli już prowadzić spokojne życie bez zmartwień dotyczących przemocy fizycznej i psychicznej… Ich życie miało stać się piękniejsze.  


✯✯✯


Denerwujące odgłosy jakie dobiegały zza okna były niczym w porównaniu do ciszy, jaka ogarnęła korytarz. Eri patrzyła pustym wzrokiem przed siebie, starając opanować drżące ciało. Siedziała na krześle, skulona i tak bardzo mała, trzęsąc się z nadmiaru emocji i siorpiąc nosem. Nie zanotowała, kiedy jej drobne ramiona otoczył swoimi Jin. Czuła smagania jego dłoni i szept, który mówił, że przecież będzie dobrze.

Miała rozmazany makijaż, pomięte ubrania, obolałe stopy i włosy sterczące we wszystkie strony. Jej twarz przypominała pysk pandy, ponieważ rozmazany tusz pojawił się na całej powiece i policzkach.

— Musimy wierzyć, że będzie dobrze — mówił Jin, a jego głos był na tyle kojący, że powoli Eri się uspokajała.

— To wszystko moja wina — rzekł ponuro Taehyung, który także nie był w najlepszej kondycji.

— Musimy poczekać do końca operacji — rzekł Namjoon, który kopnął stojący kosz.

— To do ciebie niepodobne — wtrącił Suga. — Być tak agresywnym.

— Bo to nie jest normalne.

Eri patrzyła na denerwująca ją czerwoną lampkę. Tak bardzo chciała, aby już zgasła i mogła usłyszeć te trzy słowa: operacja się udała. 

Zamiast tego musiała czekać. Tkwiła w jakiejś klinice, w środku nocy, od dobrych kilku godzin. Gdy zajechali z RM, było już na tyle późno, że Eri była wręcz pewna, że Jimin trafi do szpitala. Zdziwił ją fakt, że mustang zaparkował przed ekskluzywną kliniką.

Choć nie, to nie mogło jej dziwić. Mogła już wszystkiego się spodziewać po tym, jak Namjoon wyjawił jej sekret gangu. W końcu oni liczyli się w tym mieście.

Eri patrzyła nieobecnym wzrokiem, nie wiedząc, czy to wszystko się dzieje na jawie, czy w śnie. Jedynie ciepła dłoń Jina, powodowala, że wciąż miała świadomość bycia w realnym świecie.

— Będzie dobrze! — krzyknął J-Hope, stając na przeciwko Kan. — Eri, zobaczysz! Nasze Jiminiątko wyjdzie z tego.

Ton jego głosu może nie był kojący, ale fakt, z jakim przekonaniem wypowiadał te słowa, sprawił, że Eri pokiwała lekko głową. Mała nadzieję.

— Jimin jest najsilniejszy z nas wszystkich! Niejedno w życiu przeszliśmy, a Park miał wyjątkowego pecha. Zazwyczaj to przez wyścigi był składany wielokrotnie. Doktorek go uratuje!

Ciepłe dłonie J-Hopa złapały jej ręce. Czuła miękkość i brzoskwiniowy krem do rąk. Hobi zdecydowanie zarażał swoim optymizmem. Eri wiedziała, że musi zaufać jego słowom. Tak samo jak pozostali.

Jedynie Taehhyug wciąż stał z rękami w kieszeni i ze łzami w oczach patrzył na jeden punkt.

Na czerwoną lampkę.

A ta właśnie zgasła.


✯✯✯


Informacja o rannym przyjacielu wstrząsnęła Jungkookiem. Chłopak nie był w stanie siedzieć przed salą operacyjną. Myśl o stracie Jimina przerażała go. Przecież zawsze trzymali się razem i wspierali się wzajemnie, a teraz tak po prostu miał stracić go? 

Jeon zacisnął pięści i wsiadł na motor, chcąc jak najszybciej opuścić teren prywatnej kliniki Kim Ji Sunga. Od razu po odpaleniu pojazdu chłopak skierował się w stronę miejsca tymczasowego pobytu ukochanej. Musiał ją teraz za wszelką zobaczyć. Sama obecność Chingyu była dla niego wsparciem i właśnie tego potrzebował w tym momencie. 

Po pół godzinie chłopak pojawił się we wskazanym miejsce. Na szczęście Joongki dał mu adres już wcześniej i nie musiał teraz stresować ukochanej, wydzwaniając do niej.

Nim zdążył wyciągnąć telefon, by rozpocząć rozmowę z Chingyu, dziewczyna wybiegła na zewnątrz z klatki bloku. Na jej twarzy widniał ogromny uśmiech, a po policzkach spływały łzy. Jungkook od razu zszedł z motora i rozłożył ręce. Ukochana od razu rzuciła mu się na szyję. 

— Co się stało, oppa? — zapytała, a chłopak umocnił uścisk.

Nie był w stanie odpowiedzieć na jej proste pytanie. Co miał powiedzieć? Że jego kumple się pokłócili o jej przyjaciółkę, jeden postrzelił długiego, który teraz leży na stole operacyjnym pod opieką jej wujka? 

Na szczęście Chingyu nie naciskała na szczerą odpowiedź, ale nastolatek czuł się okropnie ze świadomością, że jego i jej życie może być w niebezpieczeństwie.

Po chwili odsunął odsunął od siebie ukochaną, położył dłonie na jej policzkach i pocałował zachłannie w usta. Kim od razu odwzajemniła pocałunek.

— Błagam cię… — szepnął, gdy wreszcie odsunął od siebie nastolatkę. Zdziwiona uniosła brwi.

— Hm?

— Ucieknijmy stąd… Chingyu, błagam cię… — jęknął, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Znów złączył ich usta, lecz tym razem nie starał się pogłębiać pocałunku. 

— Co się dzieje? — zapytała dziewczyna, odsuwając się od chłopaka. Widział w jej oczach strach i zdziwienie. — Martwię się o ciebie, oppa… Dlaczego chcesz uciekać? Przed czym? 

— Nie pytaj… proszę…

— Jungkook… 

— W tym miejscu nie jesteśmy bezpieczni, Chingyu… — szepnął, po czym objął ją ramieniem. — Chcę, żebyś była cały czas bezpieczna…

— O-o czym ty mówisz? — odparła.

Ciało chłopaka drżało. Umocnił uścisk, by czuć, że na tą chwilę ukochana jest z nim i nic jej nie grozi. Ale kto wie, co mogłoby jej zagrażać, gdyby jego nie było? Joongki nie przebywał zbyt często w domu, a wujek dziewczyny sam współpracować z grupą nastolatków. 

— Dlaczego uważasz, że nie jesteśmy bezpieczni? — zapytała drżącym głosem. 

— Razem z chłopakami tworzymy gang Bangtan Boys. Współpracujemy z różnymi ludźmi, aby móc zapewnić sobie dobre warunki do życia. Wykonujemy specjalnie zadania. Czasem łatwe a czasem narażające nasze życia… Jesteśmy grupą przestępczą, Chingyu… Te wyścigi… to wierzchołek góry lodowej… 

Dziewczyna wpatrywała się w niego, a jej uścisk stał się lżejszy. Jungkook natomiast znów mocniej ją otulił. 

— Nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić! — krzyknął przestraszony. — Nie mogę cię stracić! Jesteś dla mnie wszystkim! Chingyu… Nie zostawiaj mnie, błagam… Ja… Ja już nie chcę tego robić… Nie będę… Obiecuję… Ale nie zostawiaj mnie…

— Oppa…

— Błagam… Bez ciebie moje życie nie ma sensu…

— Oppa! — Kim ułożyła gwałtownie dłonie na policzkach chłopaka i spojrzała w jego zapłakane oczy. — Oppa, wierzę ci! Nie zostawię cię z takiego powodu! 

— Ha? 

— Oppa, musimy się rozstać na jakiś czas — powiedziała z lekkim uśmiechem. — Muszę wyjechać z wujkiem… Nie będziemy mogli się spotykać… Będę daleko… 

Jungkook zamrugał parę razy powiekami i złączył ich usta po raz kolejny razem. 

— Poczekam! Poczekam! Poczekam! — krzyknął, całując jej twarz. — Jeżeli w dalszym ciągu będziesz w stanie ze mną być, to poczekam! Jestem cholernie cierpliwy. Dla ciebie poczekam tyle ile trzeba będzie… Kocham cię, Chingyu!

— Ja ciebie też, oppa… 




Komentarze

Popularne posty