Współlokator [ 7 ]

 


Do rozdziału polecam piosenkę klik.

Mieszkanie jeszcze nigdy nie było dla ciebie takie puste. Zniosłabyś nawet jęki, kolejnej z pannic Parka, aby tylko zagłuszyć wewnętrzny ból i rozpacz, który wkradł się do twojego ciała.

Od dłuższego czasu nie układało wam się z Jongin’em, lecz nie chciałaś poddawać związku przez coś takiego. Z pokorą znosiłaś jego pracoholizm i ciągły brak czasu. Tak, jak powiedziała Mei, byłaś zawsze na przegranym miejscu, gdy informował cię, że musi wracać do biura.

Położyłaś klucze na stojącej w holu komodzie, ściągnęłaś sandałki ze stóp, a potem w napadzie gniewu rzuciłaś nimi. Jeden z nich wylądował niedaleko szafy z lustrem, drugi praktycznie pod twoim pokojem. Jęknęłaś żałośnie.

W tym momencie czułaś się pochłonięta, przeżuta, przetrawiona i wypluta. Jongin zdeptał cię i już nie miałaś siły udawać, że jest dobrze.

W salonie skierowałaś się do barku.

— Później ci odkupię, Park — rzuciłaś niedbale w eter, wyciągając butelkę japońskiej whisky.

Zza szklanej przesłony zdobyłaś kryształową szklankę i praktycznie od razu chciałaś ją zapełnić. Zdenerwowana rzucałaś obelgami na prawo i lewo, gdy siłowałaś się z zapieczętowanym korkiem. Wiedziałaś, że to proste zajęcie, będzie bardziej skomplikowane, bo niesiona emocjami nie przykładałaś się zbytnio do wykonywanej czynności. Jęczałaś, że to wszystko złośliwość rzeczy martwych.

Butelka była dość dobrze wykonana. Zauważyłaś kilka ładnych motywów. W porównaniu do producentów bardziej znanej, szkockiej odmiany, była szersza i okrągła. Miała czarne ścianki, szarą etykietę, na której widniał napis kanji.

Nalałaś napoju szybko do szklanki, a potem praktycznie od razu opróżniłaś. Alkohol drażnił przełyk i powodował ciepło. Nie wiedziałaś, jak określić ten smak.

Gdybyś wcześniej przeczytała, miałabyś informację. Dokładnie ten rodzaj miał aromat sodu, wanilii, miodu wrzosowego. W smaku karmel, wspomnianą wanilię, pomarańcze, różowe grejpfruty i nawet odrobinę kokosa.

Posmakowało ci, więc ponownie nalałaś do szklanki. Wraz z wypitym napojem, twój żal powoli odchodził i już nie czułaś się słaba.

Teraz miałaś ochotę zamordować Jongin’a.

— Zniszczyłeś mi cztery lata, kutasie! — warknęłaś do szklanki.

— Widzę, że ciężka kolacja, co?

Od razu podniosłaś wzrok, aż ukazała ci się sylwetka wchodzącego do mieszkania Jimina. Park stał obok i patrzył to na ciebie, to na otwartą butelkę whisky.

— Poczęstowałam się — rzuciłaś niedbale.

— Zauważyłem.

Współlokator wziął do ręki otwartą butelkę i zaczął czytać etykietę. Nie wiedziałaś, czy będzie zły, czy to zignoruje. Nigdy wcześniej nie brałaś jego rzeczy i po chwili dotarło do ciebie, że to, co zrobiłaś, nie było zbyt dobre.

— Odkupię ci.

— Myślę, że będzie ciężko z tym — mruknął, wciąż zaczytany w opis.

— Eee? Widziałam podobną w sklepie monopolowym.

Jimin prychnął. Czuł się trochę urażony.

— Ta ma wartość sentymentalną — odparł. — Tego nie da się kupić za pieniądze.

Park miał rację. Wspomnień, gestów, prezentów od innych nie da się tak po prostu odkupić. One żyją w nas i są indywidualne.

— Przepraszam — wyszeptałaś, czując, jak policzki stają się rumiane.

Współlokator wzruszył ramionami i odłożył do połowy pustą butelkę na szklany blat stolika. Później popatrzył na ciebie.

— Co się stało?

Nie chciałaś zdradzić Parkowi, że zostawił cię Jongin. Nie potrzebowałaś litości z jego strony, ani słów otuchy. Było ci głupio i zrozumiałaś, że jesteś tak naprawdę nic nieznaczącym punktem w jego życiu.

— Jungmi?

Jimin przysiadł się obok i wlał whisky do pustej szklanki. Twojej zresztą. Jednym łykiem opróżnił jej zawartość.

— Nie pijesz alkoholu za często — podsumował. — Nie muszę być geniuszem, aby zorientować się, że coś poszło nie tak. Poznając cię, wiem, że wybór jest pomiędzy dwoma kategoriami: praca lub miłość.

Zrozumiałaś, że Jimin był dobrym informatorem i z całą pewnością nadawałby się na agenta wywiadu.

— Nie jesteś załamana, tylko wkurwiona. W dodatku mówiłaś o złamanym kutasie. Więc z całą pewnością nie chodzi o pracę, a o twój związek.

Zamknęłaś oczy i przetarłaś dłonią twarz. Wypuściłaś ze świstem powietrze, powstrzymując łzy.

— Mój związek się skończył — rzuciłaś ponuro.

Jimin nie wydawał się zaskoczony, a nawet prychnął pod nosem.

— Nie był cię wart.

— Proszę, nie pocieszaj mnie w taki sposób.

— Ale to prawda — ponownie wziął łyk whisky. Tym razem prosto z butelki. — Jungmi, kiedy zrozumiesz, że jesteś cudowną kobietą, empatyczną i miłą? Przejmujesz się wszystkimi, tylko nie sobą.

Nie podejrzewałaś, że Jimin kiedykolwiek powie ci takie rzeczy. Właściwie nie wiedziałaś, co współlokator o tobie sądzi. Zazwyczaj droczyliście, kłóciliście, żartowaliście i się przedrzeźnialiście. Czasami zastanawiałaś się, czy tak to jest mieć młodszego brata? W końcu Jimin był o rok młodszy.

Przez moment wsłuchaliście się w ciszę, jaka panowała na mieszkaniu. Wzięłaś od niego butelkę i też pociągnęłaś. Trwaliście tak jakiś czas, do momentu, gdy Park zarządził, że trzeba coś zjeść. Najwidoczniej usłyszał twoje burczenie.

Chciałaś wstać, lecz zakręciło ci się w głowie. Kiedy myślałaś, że wywrócisz się na ścianę, jego silne ramiona przytrzymały cię w objęciu.

— Stanowczo za dużo alkoholu i zbyt mało jedzenia — wypowiedział, pomagając ci usiąść na skórzanej kanapie.

Jimin na szybko przygotował ramen instant, który miał gdzieś schowany w swojej kuchennej szafce. Wiedziałaś, że choć posiłek nie jest zbyt zdrowy, najlepiej pomaga przy piciu alkoholu. Po chwili siedzieliście na kanapie, zajadając zupkę.

— Lepiej? — zapytał.

Pokiwałaś głową, starając się nie rozpłakać kolejny raz. Tak jak Jimin z whisky, miałaś swoje wspomnienie tej zupki. Za czasów studenckich właśnie z Kai’em konsumowaliście to danie i oglądaliście jakieś filmy na niewielkim odbiorniku telewizora w akademiku.

Gdy już zdążyliście zjeść, Jimin chciał wstać i dać ci możliwość odpoczynku. Zaproponował też, że odprowadzi cię do łóżka. Pokiwałaś przecząco głową, chcąc go przekonać, że jest już okej.

— Zostań ze mną — wyszeptałaś ledwo słyszalnie.

Park z początku nie zrozumiał, lecz po chwili pokiwał głową na znak akceptacji. Poczułaś, jak ponownie opada na kanapę. Nie minęła sekunda, a twoja głowa poleciała na jego ramię i tak po prostu siedzieliście sobie w ciszy.

Przez wiele dni zastanawiałaś się, czy współlokator potrafi zachować się normalnie? Czy w razie potrzeby poda ci swoją dłoń i będzie milczał, gdy zagubiona będziesz tego potrzebować? Dzisiaj dał ci wyraźną odpowiedź.

Dochodziły was odgłosy zza budynku. Jedynym światłem był teraz promień księżyca, wdzierający się przez duże, balkonowe okno. Profil Jimina był wręcz idealny, a jego zapach działał na każdą z twoich komórek. Poczułaś, jak dłonią poluzował krawat i rozpiął pierwsze guziki koszuli. W pomieszczeniu było dość ciepło.

— Dziękuję — powiedziałaś swobodnie. Wreszcie poczułaś, że się uspokoiłaś.

Jimin delikatnie przekręcił głową, patrząc na twoją twarz. Jego ręka przybliżyła się do ciebie i opuszkiem palca zaczął dotykać kącika twych ust. Ułożyłaś głowę na jego dłoni, zamykając oczy. To była rozkosz, o której mogłaś tylko pomarzyć.

— Masz tutaj troszkę makaronu z zupki — rzekł.

Od razu cała magia minęła. Tylko Jimin Park mógł tak zepsuć tę chwilę!

— Ach… tak?

Chciałaś wyrwać się spod jego dłoni i odwrócić z zawstydzeniem głowę, lecz to, co się stało w tamtej chwili, całkowicie cię rozłożyło.

Jimin zablokował możliwość odwrotu i skradł twój pierwszy pocałunek. Nie był on zbyt wyuzdany, jaki zresztą oglądałaś niejednokrotnie, kiedy całował jedną ze swoich panienek, a subtelny, namiętny. Nie wiedziałaś, dlaczego i z jakiego powodu taki jest?

Gdy wróciła do ciebie świadomość, oddałaś pocałunek. Pogłębiłaś go i przywarłaś ustami do mężczyzny. Nie liczyło się teraz praktycznie nic. Jongin, Mei czy słowa Chingyu. Twoje rozwalone życie uczuciowe, zakończony związek, świadomość, że współlokator wykorzystuje kobiety.

Liczył się tylko on — Jimin Park, całujący zachłannie twoje usta.

Jego dłoń nie odrywała się od twojej twarzy. Jimin nie chwycił cię tak, jak to miał w zwyczaju z każdą dziewczyną. Nie dobierał się pod bluzkę, ani do majtek. Natomiast ty pragnęłaś poczuć te twarde mięśnie pod opuszkami. Wsunęłaś dłoń od dołu pod koszulę. Dotknęłaś twardych mięśni poprzecznych, okolic pępka i mostka.

Jimin westchnął w twoje usta, był rozpalony, zauważyłaś to praktycznie od razu. A gdy nie wiele myśląc, usiadłaś na nim okrakiem, poczułaś pod sobą jego wzwód.

— Jungmi — wyszeptał ciężko.

Nie odpowiedziałaś. Całowałaś go namiętnie, ocierając się o jego krocze. Było to dla ciebie tak bardzo nowe doświadczenie. Zresztą nigdy z Jongin’em nie byliście aż tak blisko.

Usta Parka smakowały zupką instant. Wkradłaś się językiem głębiej, przejeżdżając po jego zębach i podniebieniu. Nigdy nie podejrzewałaś się o to, że współlokator uwolni w tobie takie uczucia. Jego pomruki były niczym melodia i zrozumiałaś, że było mu wręcz fantastycznie.

Jimin odwrócił cię i tym razem to on był na górze. Wplotłaś palce w brązowe kosmyki, przyciągając jego twarz bliżej. On natomiast uśmiechał się buńczucznie.

Czułaś na sobie poruszające się przyrodzenie współlokatora. Miałaś świadomość, że właśnie przeżyjesz swój pierwszy raz…

Jimin nie pozwolił ci, abyś przez moment się znudziła. Całował wargi, schodził pocałunkami do szyi, pieścił ramiona i obojczyk. Nie wypowiadał zbędnych słów. Przez moment nie miałaś okazji pomyśleć, że tak właśnie wykorzystywał inne…

Mimo że stwierdziłaś, iż to naiwne, chciałaś wierzyć, że tylko dla ciebie jest taki. Tylko ciebie tak całuje i pieści. Dla niego jesteś tą jedyną.

— Jungmi — wyszeptał ponownie, gdy jego dłoń dotarła pod materiał sukienki.

Chciałaś tego bardzo i nie tylko za sprawą odrzuconych przez Jongin’a uczuć. To nie było zwykłe pożądanie, tak jak kobieta, pożąda mężczyznę. Nie chciałaś tylko poczuć wreszcie kutasa w sobie, a miałaś świadomość, że twój pokręcony, zboczony współlokator jest kimś, kogo potrzebujesz. Teraz, w sobie, w swoim życiu i przy zwyczajnym dniu.

Jimin podniósł materiał sukienki, gdy skinieniem dałaś mu przyzwolenie. Nie dobierał się do majtek pośpiesznie, a wręcz z delikatnością, powoli ściągał z ciebie delikatny materiał.

Uśmiechnął się buńczucznie, widząc na materiale bielizny mokry ślad. Przygryzłaś wargę i zamknęłaś oczy, wstydząc się, że ubrałaś bawełnianą bieliznę, zdradzającą w tym momencie, jak go pożądasz.

Gdy współlokator pozbył się swoich spodni i koszuli, dostrzegłaś jego piękne w każdym calu ciało. W świetle księżyca było perfekcyjne.

Jimin przybliżył się ponownie i złączył wasze usta. Biodrami ocierał się o kobiecość, a dłonią wkradł pod materiał biustonosza, pozostawiając cię tylko w staniku i majtkach.

Taniec waszych języków był bardzo zmysłowy. Pozwalał na odpłynięcie. Park dobył dłonią pierś i zaczął ją ugniatać oraz głaskać. Jęknęłaś, gdy pociągnął za sterczący już sutek.

Nim się zorientowałaś, dłoń włożył pod materiał majtek i opuszkiem kciuka zaczął jeździć po niecierpliwej łechtaczce. Z jego gardła dobyły się dźwięki aprobaty. Nim zdążył wsunąć palec w twoje ciało, szybko powiedziałaś w jego usta:

 — Jimin — wyszeptałaś, delikatnie zawstydzona. — Ja jeszcze… Znaczy…

Park szybko otworzył oczy, które rozszerzył na wielkość latających spodków. A potem oderwał się od ciebie.

— Jungmi… — zaczął z niedowierzaniem. — Czy ty chcesz mi powiedzieć…?

— Jestem dziewicą — pisnęłaś.

Park wstał na nogi i wciąż wpatrywał się w ciebie. Zawstydzona starałaś się ukryć nagie piersi. Teraz wyglądały zdecydowanie inaczej i bardziej krępująco. Myślałaś, że spalisz się ze wstydu, kiedy na jego twarzy pojawiła się konsternacja. Obawiałaś się, że to wszystko zepsuło.

— Chcesz powiedzieć, że jesteś dziewicą i tak po prostu znosiłaś moje bezwstydne chędożenie?

Pokiwałaś delikatnie głową, czując gorące policzki. Musiałaś przybrać kolor dorodnego, czerwonego pomidora.

 — Jungmi — Park westchnął ciężko. — Nie, kurwa! Byłem pewny… Przecież działasz na każdego mężczyznę, jak płachta na byka!

Nie wiedziałaś, o co chodzi Jiminowi i nie było dane ci się zastanowić, ponieważ twój współlokator podał ci ubranie. Uniosłaś brew, nie wiedząc, o co mu chodzi? Dlaczego przestał?

— Czyli rozumiem, że będąc dziewicą, jestem dla ciebie gorsza?! — warknęłaś. Czułaś, jak przechodzi przez twoje ciało gniew.

Mężczyzna powoli zbliżył się do ciebie i popatrzył w oczy. Jego były przepełnione obawą, pożądaniem i zawodem.

— Po prostu powinnaś to zrobić z kimś odpowiednim — wyszeptał, dotykając twojego kolana. — Z kimś, komu zaufasz i kto będzie…

Nie dokończył zdania, ponieważ przyciągnęłaś go do siebie i ponownie złączyłaś wasze usta. Jimin z początku nie wiedział, jak się zachować, lecz jęknął i znów zaczął używać swojego języka.

— Nie uważasz, że trafiłam na dobrego nauczyciela?

Twoje słowa pobudziły chłopaka i zaczął pieścić twoje ciało. Nim się zorientowałaś, Jimin wziął cię w objęcia i zanim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć, kierował się w stronę swojego pokoju.

— Dlaczego nie możemy tego zrobić u mnie? — zapytałaś.

— Bo nie chcę, aby twoja pościel była cała we krwi.

Zarumieniłaś się. To było dosyć zaskakujące i nawet o tym nie pomyślałaś.

— Za to ty kolekcjonujesz krew swoich seksualnych ofiar? — zapytałaś.

— Niezbyt, słabą mam kolekcję.

— To ile dziewic już zaliczyłeś?

Jimin uniósł kącik ust do góry. Następnie wyszeptał do twojego ucha:

— Ty jesteś moją pierwszą.

Nie odpowiedziałaś, ponieważ wkroczyliście do jego królestwa. Od razu rzuciły ci się w oczy czerwone, krwiste ściany. Kontrastowały z czarną pościelą i ciemnymi meblami.

Park położył cię na łóżku, złączając wasze usta w namiętnym pocałunku. Po chwili się oderwał i wstał, a następnie skierował w stronę komody. Często zastanawiałaś się, jak wygląda jego pokój i byłaś pewna, że wszędzie ma swoje erotyczne gadżety. Zdziwiłaś się, widząc porządek. Współlokator otworzył drzwiczki komody i wyciągnął z niej dwa przedmioty. Zarumieniłaś się na widok paczki prezerwatyw, lecz poczułaś ciekawość co do drugiego. Wyglądała jak tubka, miała w sobie pomarańczową ciecz.

Jimin zamknął drzwiczki i skierował się w twoją stronę. Na jego twarzy dostrzegłaś buńczuczny uśmiech, a oczy przepełniało coś więcej niż tylko samo pożądanie. Park w takim wydaniu był cholernie seksowny.

Powoli zbliżył się do łóżka, na którym leżałaś. Obok twojego ciała położył żel, a z drugiej na półce nocnej prezerwatywy. Dłonią chwycił twoją kostkę i ukląkł na jednym kolanie. Potem pociągnął cię do siebie bliżej i przygryzł wargę.

— Jesteś tego pewna? — zapytał.

— Chcesz spisać umowę? — odpowiedziałaś zawadiacko. — Wprowadź mnie w to życie, Park.

Jimin nie potrzebował więcej słów zapewnienia. Ponownie chwycił cię za kostkę i delikatnie rozszerzył nogi. Pocałunkami pieścił łydkę, sunąc palcami do góry. Masował mięśnie, kciukiem docierał do ud i nawet lubieżnie, trochę prowokacyjnie przejechał palcem wskazującym po kobiecości.

Jęknęłaś.

To jeszcze bardziej go podnieciło, więc ściągnął kobiece majtki z twojego ciała. Czułaś spazm rozkoszy, gdy zawisł nad tobą i złączył wasze usta. Na moment znów zaczęliście się całować. Namiętnie, pożądliwie.

Jimin wziął do ręki buteleczkę, otworzył i parę kropel rozlał na twoim biuście. Najpewniej chciał cię przyzwyczaić do lubrykantu i pokazać jego możliwości. Poczułaś z początku zapach brzoskwini i mango, a na ciele chłód. Park zaczął masować twoje piersi, jeździł palcem po mostku, zataczał kręgi na sutkach. Nie minęła minuta, gdy ciepło ogarnęło tę część ciała i zrozumiałaś, że był to żel do intymnego masażu. Spowodował rozluźnienie, miał za zadanie dobrze cię rozgrzać i nawilżyć.

Jęknęłaś, kiedy doszło do ciebie, że zaraz wykorzysta go w twoim wnętrzu.

Jimin jakby czytając ci w myślach, nalał lubrykant na dłoń i po chwili gładził twoją kobiecość. Byłaś zadowolona i mruczałaś. W dodatku czułaś się dumna, gdy wspomniał z uwielbieniem o twojej wygolonej cipce.

Jego place był zwinne. Całował usta, zagłębiając palec w twoim wnętrzu. Reagowałaś na każdy ruch, szczególnie gdy zaczął pieścić kciukiem twój punkt G. Oddawałaś mu się, w każdej minucie, sekudndzie i chwili. Skłamałabyś, jeżeli by cię zapytał, czy tego nie chciałaś. Pragnęłaś go, mimo, że nieświadomie, ale całą sobą.

Jimin ponownie złączył wasze usta. Tym razem z dwóch stron starał się wkraść. Jego palce wchodziły w ciebie, delikatnie poruszając w pochwie. Natomiast jego język penetrował twoją jamę ustną. Czułaś się wspaniale i nie myślałaś o niczym.

Gdy oderwał swoje usta, zobaczyłaś bursztynowe tęczówki. Były zamglone i przysłonięte mgiełką pożądania. Jimin Park naprawdę chciał zrobić to z tobą.

Na jego twarzy zagościł uśmiech, buńczuczny, prowokacyjny i tak cholernie podniecający. Przejechał językiem po nabrzmiałych wargach, a potem nachylił się nad twoją kobiecością.

Westchnęłaś przeciągle, gdy końcem języka dosłownie musnął po wargach sromowych. Drażnił cię i to było w tym wszystkim cudowne. Poruszałaś się wraz z jego językiem. Czułaś na sobie jego oddech, a następnie kolejny raz zanurzył język w twojej kobiecości. Tym razem robił ci dobrze i cholera, znał się na rzeczy.

Kiedy czułaś, że spełnienie jest blisko, Jimin przyśpieszył. Do nadpobudliwego języka doszły palce i pierwszy raz przeszedł cię ograzm. Za sprawą mężczyzny.

— Jungmi — wyszeptał wręcz z uwielbieniem. Lecz nie słyszałaś nic więcej, bo fala rozkoszy przeszła przed twoje ciało.

Współlokator patrzył na ciebie, a na jego twarzy zauważyłaś coś, czego nigdy nie wiedziałaś u Jongin’a. Nie wiedziałaś, jak to nazwać, ani, co oznacza. Jednak, gdy po chwili doszłaś do siebie, Jimin ponownie złączył wasze usta. Całował pożądliwie, językiem zakradał się do środka. Poczułaś, że znów jesteś podniecona. Intymny żel już nie był potrzebny, aczkolwiek Park ponownie, delikatnie operował nim między twoimi nogami. Gdy odchyliłas głowę, szybko nałożył prezerwatywę i wszedł w ciebie.

Zdziwiałaś się. Nigdy nie kochałaś się. Z przeczytanych poradników, książek i opowieści koleżanek na studiach, byłaś pewna, że to boli. Przerwanie błony dziewiczej i krew. Lecz dzięki Jiminowi nie poczułaś żadnego dyskomfortu. Najwidoczniej współlokator potrafił zdziałać cuda. A raczej byłaś pewna, że to wszystko za sprawą cudownej gry wstępnej.

Powoli zaczął się w tobie poruszać, pocałunkami obsypując szyję.

— Zaraz sie przyzwyczaisz — wyszeptał do ucha, które delikatnie polizał.

Mruknęłaś z zadowoleniem w odpowiedzi. Należałaś w tej chwili do niego i wszystko, co by zrobił, byłoby twoją osobistą gehenną.

Park poruszał się swobodnie, nie przestając cię całować. Dłońmi muskał ramiona, oczami obserwował twoją reakcję. Nie pozwoliłaś mu na długą obserwację, a natychmiast przywarłaś do ust. Przygryzłas i zassałaś jego wargę.

— Jungmi — westchnął.

Jego ruchy stały się zaborcze, gdy dałaś mu zielone światło. Czułaś jego biodra, napastujące twoją miednicę. Dłonie wędrujące po mostku, żebrach, piersiach. Jego zapach — cudowny, niepowtarzalny.

A gdy kolejny raz wstrząs przeszedł przez twoje ciało, zrozumiałaś, że oboje doszliście. Razem. Wspólnie.



Patrzyłaś na jego twarz. Wciąż nie potrafiłaś uwierzyć, że właśnie przeżyłaś swój pierwszy raz. W dodatku z sąsiadem zza ściany.

Nie mogłaś zaprzeczyć, że nie podobało ci się.

Bo było kurewsko dobrze.

Patrząc na jego twarz, dostrzegłaś niewielką bliznę, dołeczki w policzkach, kształt ust, które dopiero niedawno cię całowały. Przygryzłaś wargę, zastanawiając się, czy zawsze jest taki dla innych? Dzisiejszej nocy wydawał się bardzo czuły i opiekuńczy. Przez moment pomyślałaś, czy dla jakiejś innej też taki był? 

Jego oczy otworzyły się w tej chwili.

— Dzień dobry — wyszeptał zachrypniętym głosem. — Jak się czujesz?

— O dziwo dobrze — powiedziałaś, cofając się i opadając na poduszkę.

Jimin odwrócił się w twoją stronę. Wasze twarze dzieliły centymetry.

— Nie jesteś obolała?

— Trochę.

— Powinnaś więcej ćwiczyć — mruknął Jimin, po czym odebrał od ciebie mukę w biceps. — Ala!

— Boli mnie dużo rzeczy — wyjaśniłaś. — Nie tylko ze względu na brak kondycji, Park. 

— Doprawdy?

Jimin się zaśmiał, a ty stwierdziłaś, że taką jego wersję lubisz najbardziej. Wyglądał jak słodki szczeniaczek.

— Wygrałam zakład — powiedziałaś z satysfakcją.

Jimin zamknął oczy i się głośno zaśmiał. Widok jego mimiki bardzo ci się spodobał i stwierdziłaś, że mogłabyś widzieć go ciągle uśmiechniętego.

— Jungmi wiesz, który mamy dzień?

— Trzeci lipca — wypowiedziałaś — Cholera! Dlaczego nic nie mówiłeś?!

Jego dłoń chwyciła przegub twojego nadgarstka i tak po prostu pociągnął cię na siebie. Leżałaś na jego klatce piersiowej, wdychając męski zapach. Był wyjątkowy. Potem otworzył oczy, a bursztynowe tęczówki przepełniała radość.

— Nie mogłem tak po prostu wparować do twojego pokoju i zacząć cię pieprzyć — powiedział spokojnie, zakładając pasmo włosów za ucho.

— Przegrałam zakład — zarumieniłaś się przez ten jego gest.

— Nie chciałem cię zgwałcić — dodał oburzony. — Prawda, pragnąłem od pierwszego dnia, gdy cię ujrzałem, żebyś mi się oddała. Ale wiem, że… — urwał, patrząc na twoją twarz. — Miałaś wtedy beznadziejnego partnera, a ja nie rozbijam związków.

Popatrzyłaś na niego i przygryzłaś wargę. Jimin przyciągnął cię bliżej i pocałował dość intensywnie.

— Nie rób tak, bo mam wtedy mam ochotę się na ciebie rzucić.

Nie wiedziałaś, czy mówi prawdę, ani tym bardziej, dlaczego tak go to prowokuje. Aczkolwiek kolejny raz powtórzyłaś tę czynność.

— Niby jak?

Twoja brew poszła do góry i dość przesadnie przygryzłaś wargę. Park westchnął, a potem dość szybko sprawił, że zawisł nad tobą. Po chwili poczułaś ponownie, jak doprowadza cię do szaleństwa.




Od K: Wreszcie ukazał się mój ulubiony rozdział z całej książki Współlokator. Mam nadzieję, że i Wam przypadł do gustu. ^^

Komentarze

Popularne posty