.
Wciąż była zła na siostrę, że wpakowała ją w ten cały durny konkurs. Oczywiście nie przestraszyła się konkurencji, jednak gdzieś w głowie miała świadomość, że siostra mogła nie powiedzieć jej jakiegoś detalu. czegoś co sprawi, że kategorycznie odmówiłaby i oddała swój numer startowy.
— Jungmi patrz! — zawołała Jungha, ujmując łokieć siostry. — Twój numer!
— Zaraz, zaraz — odpowiedziała starsza Nam i zdziwiona starała się dostrzec numer na niewielkim barowym wyświetlaczu.
— Jungmi no chodź, nie ma czasu!
Najstarsza z sióstr szybko wstała i pociągnięta przez najmłodsza skierowała się w stronę sceny.
— Numer siedem cztery siedem! — mówił spiker, stojący na podeście.
— Tutaj! — krzyknęła Jungha, podnosząc rękę siostry.
— Kiedyś cię zabije — mruknęła pod nosem Jungmi.
Jungha szybko wyciągnęła z jej dłoni kartonik i podała jednemu z ochroniarzy. Mężczyzna skonsultował się z jakimś drugim, ubranym w garnitur. Jungmi przez chwilę patrzyła na obu, a po chwili ten pierwszy odczepił czerwony sznur i pozwolił przejść.
— No idź już — popchnęła siostrę Jungha.
Jungmi poprawiła koszulkę i skierowała za facetem w garniturze.
— Tędy — rzekł pozwalając aby weszła na scenę.
Nam popatrzyła przed siebie skupiając na sobie największą uwagę. Jednak została ona zakłócona, gdy na scenę wszedł drugi zawodnik, z którym miała toczyć bój o główną nagrodę — weekend w dormie zespołu Got7.
Czego się nie robi dla siostry?, pomyślała i westchnęła. Nie była zadowolona z sytuacji. Jednak miała ona swoje wady jak i niewielką liczbę zalet. Będzie miała weekend wolny od puszczanych na cały głos płyt Got7, pozbędzie się siostry na weekend, w dodatku mogli wybrać dowolny trunek do konkurencji.
Usiadła we wskazanym miejscu i odwróciła twarz na swojego rywala. Zaskoczona uświadomiła sobie, że wychodząca z ciemności postać to nie kto inny jak jeden z członków zespołu.
Nosz kurwa, pomyślała kolejny raz. Widziała jego twarz na pliku od Lanlin, które Jungha dzisiaj namiętnie tuliła do piersi.
— Matko bosko! — zawył do mikrofonu spiker. — Przecież to nie kto inny jak sam Jackson Wang!
Nam nie chciała patrzeć ani na faceta, ani na prowadzącego konkurs. Miała serdecznie dosyć dzisiejszego dnia i tej nieszczęsnej imprezy na którą została zmuszona przyjść. Czuła się żałośnie, widząc jak chłopak zajmuje miejsce naprzeciw. Spojrzała obojętnie w jego kierunku.
— Że niby ja tego nie wygram? — prychnął kpiąco.
A tego Jungmi nie cierpiała najbardziej. Zmrużyła gniewnie oczy, starając się nie okazać choćby cienia zainteresowania chłopakiem. Znała takie typki, macho, którzy myślą, że kobieta nie ma z nimi szansy.
— Whisky może być? — zapytał spiker.
— Niech pani wybiera — Jackson wskazał na dziewczynę.
— Whisky — powiedziała bez ogródek.
Jungha patrzyła na siostrę, wracając do Lanlin. Wiedziała, że przyjaciółka siostry pomoże jej w razie czego. Z resztą pod sceną było już bardzo tłoczno.
— Dajesz Jungmi! — krzyknęła Lanlin sącząc swojego kolorowego drinka.
— Współczuje dziewczynie jutrzejszego kaca — usłyszały za sobą głos, a Jungha odwróciła się. To kogo zobaczyła spowodowało, że musiała się przytrzymać blatu baru.
— Nie martwię się o nią — odparła Lanlin, nie zwracając uwagę na faceta.
— Jay-jay-Jay B! — pisnęła Jungha mrugając żywiołowo oczami.
Muzyk popatrzył na nastolatkę i całkowicie skonsternowany nie wiedział jak się zachować. Niezbyt chciał być rozpoznany, aczkolwiek musiał zobaczyć co Wang wyrabia.
— Wasza przyjaciółka będzie potrzebowała jutro tabletki na ból głowy — westchnął. — W końcu mierzy się z największym alkoholikiem z naszego zespołu.
— Jungmi nie przegra! — wtrąciła stanowczo Jungha.
— Nie wiem, czy ktokolwiek go przepił. Jackson ma wygraną w kieszeni.
— Głupi przegra — stwierdziła Lanlin nawet nie patrząc na Jay B. — Jeżeli ją lekceważy — skończyła pić swojego drinka.
Nim ktokolwiek zdążył się odezwać, z głośników ryknął głos spikera.
— Niespotykane! Jackson Wang odmówił kolejnego kieliszka!
Wszyscy skupili się na dwójce toczącej bitwę. Jungmi wskazała dłonią, aby polać jej i za jednym razem wypiła całą zawartość. Odstawiła naczynie na blat, a następnie oblizała wargi. Wciąż czuła alkoholowy smak.
Podniosła się od stołu i na chwilę zatrzymała. Popatrzyła raz jeszcze na twarz faceta z zespołu.
— Co w tym dziwnego, że lubię dobre whisky?
Odwróciła się i w odgłosie wiwatu tłumu, skierowała do loży.
✯✯✯
Haru rozchyliła lekko wargi, gdy podjechali pod ogromną willę. Budynek był urządzony nowocześnie, co sprawiło, że dziewczyna nie potrafiła się odezwać ani jednym słowem. Nigdy nie była w takim miejscu i nawet nie wyobrażała sobie, iż w przyszłości pozna osobę, która w takim domu mogła mieszkać.
— To dom moich rodziców — powiedział Mark po zgaszeniu pojazdu. Oparł się rękami o kierownicę i spojrzał na studentkę z ukosa. — Nie wychowałem się tu. Po wielu latach ciężkiej pracy wreszcie udało im się zbudować dom marzeń.
— Musieli naprawdę poświęcić się pracy — odparła Nam, nie odrywając wzroku od budynku.
— Trochę im pomogłem z finansami…
— Chwalisz się czy żalisz? — zapytała wprost, a on parsknął śmiechem i poczochrał dziewczynę po włosach. — Zostaw mnie! — Haru nie potrafiła powstrzymać śmiechu, gdy zrzucała ze swojego ciała dłoń chłopaka.
— Za niedługo będę — powiedział nagle, a studentka zmarszczyła brwi.
— Co masz na myśli?
— Zostań na chwilę w samochodzie… Obiecałem zrobić tylko jedną rzecz i zaraz do ciebie wrócę.
Nim zdążyła w jakikolwiek sposób mu odpowiedzieć, Mark wyszedł z samochodu, a następnie zniknął za drzwiami budynku. Haru nie wiedziała, jak powinna się w takiej sytuacji zachować. On naprawdę bezczelnie zostawił ją samą w tym aucie! Dziewczyna zerknęła na stacyjkę i od razu wyciągnęła z niej kluczyki. Nie miała najmniejszego zamiaru siedzieć w samochodzie i czekać, aż szanowny pan muzyk wróci.
Po paru minutach Haru była już w środku budynku. Co prawda na początku ochroniarze nie chcieli jej wpuścić, ale gdy pokazała im kluczyki samochodu Marka, od razu zrobili Nam przejście. Wystrój wnętrza budynku był równie minimalistyczny a jednocześnie bogaty i piękny jak jego zewnętrzna strona.
Haru rozejrzała się wśród nieznajomych twarzy, a następnie schodami weszła na pierwsze piętro. Służyło ono w połowie raczej jako balkon, więc dziewczyna podeszła do barierek i ujrzała akurat Marka siedzącego na krześle z gitarą w rękach. Właśnie zaczął śpiewać. Wystarczyło zaledwie parę sekund, by Haru stwierdziła, że chłopak ma naprawdę piękny głos. Studentka zmarszczyła brwi, gdy zorientowała się, że Mark śpiewa piosenkę dla jednej z dziewczyn.
Nam prychnęła pod nosem, a w tym samym momencie jej spojrzenie zetknęło się z tęczówkami Tuana. Uniosła lekko podbródek i odwróciła się do niego tyłem, by następnie zejść na parter. Nie miała najmniejszego zamiaru czekać tam ani chwili dłużej.
— Jak tu się wychodzi? — zapytała samą siebie i przypadkiem zdarzyła się z jednym z gości wieczornej imprezy. — Och, przepraszam…
— Nic się nie stało — odparł starszy mężczyzna. — Kim pani…
— Tato! — Krzyk Marka zwrócił uwagę studentki i jej towarzysza. — To… dziennikarka! Umówiliśmy się z nią, aby napisała artykuł, że śpiewałem dla Panienki Lee.
— Ach — powiedział od razu ojciec Tuana i uśmiechnął się szeroko. — Liczę na jakieś pozytywne słowa! Muszę już lecieć. Niech się pani super bawi!
Zadowolony mężczyzna odszedł.
— Uff… Dobrze, że to kupił — odetchnął Mark, po czym chwycił dziewczynę za nadgarstek. — Chodźmy do garażu.
— Czemu do garażu? — zapytała Haru i odtrąciła jego uścisk.
— Chcę ci coś pokazać.
Po paru sekundach obydwoje pojawili się w wybranym przez chłopaka pomieszczeniu. Dziewczyna od razu rozchyliła usta, widząc w garażu siedem samochodów różnych marek. Ta rodzina musiała być obrzydliwie bogata.
— Chciałeś mi pokazać swoje wspaniałe pojazdy?
— Niee… Musieliśmy zniknąć z zasięgu wzroku tych wszystkich ludzi.
— Ha?
— No wiesz… Zauważyliby w końcu, że jest o jedną osobę za dużo.
— Aha — warknęła zirytowana. — Czyli po prostu chciałeś mnie ukryć. — Mark spojrzał na sufit, jakby próbował szukać jakiejś dobrej odpowiedzi. — Odwieź mnie na imprezę. Natychmiast.
Tuan wytrzeszczył oczy, ale bez słowa postanowił wykonać jej polecenie.
✯✯✯
Jungmi nie chciała patrzeć do tyłu, jednak wydobywający się hałas sprowadził ją w tamtym kierunku. Z satysfakcją patrzyła, jak muzyk wstaje, lekko się kołysząc. Oczywiście wszystko w ramach dyskrecji, aby przypadkiem nie zaszkodzić sobie.
Nam wiedziała, że za pewne stara się dbać o dobry wizerunek. Z resztą każdy artysta miał w swoim kontrakcie kruczki, które zakazywały szargania dobrego imienia zespołu, a co za tym idzie wytwórni. Jackson przystanął na chwilę patrząc na dziewczynę.
— Po prostu dałem ci wygrać — rzekł, lecz przez tłum piszczących dziewczyn, tylko Jungmi mogła to usłyszeć.
— Trzeba było pić dalej — warknęła zła.
Wang zmrużył oczy, a później przekręcił głowę. Najwidoczniej Jungmi także weszła mu już za skórę.
— Kobietom się ustępuje — zakpił.
— Gdybyś się nie poddał i tak bym wygrała.
Nam skierowała się w stronę swojej loży, starając się odnaleźć swoją paczkę. Po drodze zauważyła Lanlin i Junghe, a obok nich stał jeden z członków tego zespołu.
— Jeszcze tego brakowało — westchnęła, jakby do siebie.
Nie była pijana, a w każdym bądź razie nie tak bardzo. Wciąż była świadoma wszystkiego i nawet nie kierowała się chwiejnym krokiem. Po minucie stanęła obok przyjaciółki.
— Gratuluję, wygrałaś — rzekła Lanlin.
— Wiedziałam, że to zrobisz! — pisnęła Jungha, przytulając się do siostry.
— Obiecałam ci — odparła Jungmi i pogłaskała ciemne włosy siostry.
— Moje gratulacje.
Jungmi podniosła wzrok i spotkała się z twarzą mężczyzny. Był na jednym z profili w folderze otrzymanym od redakcji. Trzymał w ręku do połowy pustą, kryształową szklankę z whisky. Nam uniosła brew, jakby zastanawiając się co odpowiedzieć.
— Ciężko przepić tego pijaka.
Muzyk dyskretnie wskazał palcem na idącego w ich kierunku Wanga. U jego boku czuwało jeszcze dwóch członków zespołu.
— Nie lubię, jak takie zarozumiałe głupki są pewne wygranej — odpowiedziała, przygryzając wargę.
Choć chciała już skierować się do loży, rozejrzała się po klubie. Nigdzie nie widziała Haru. W dodatku Jungha opowiadała jak najęta, że jest najlepszą siostrą na świecie. Lanlin zamawiała kolejnego drinka, lecz Jugmi odpuściła sobie kolejkę. Obserwowała też najmłodszą siostrę, aby nie wypiła alkoholu.
— Zdrowie już nie takie samo — usłyszała śmiech za sobą.
— Zrobiłem to tylko ze względu na dziennikarskie hieny.
— Jasne jasne!
— Mówię poważnie! — Jackson był wyraźnie wkurzony i nie omieszkał zmrozić wszystkich wokoło spojrzeniem. W tym także próbującą uciec Jungmi.
— Zrobiłeś to tylko dlatego, że doskonale wiesz co było nagrodą.
— Dlatego chciałem wygrać — warknął zły Wang. — Chciałem mieć jeden weekend wolnego. Co w tym złego.
— Przegrałeś, bo zdajesz sobie sprawę, że ta dziewczyna będzie w weekend w naszym dormie!
— I co z tego?
Jungmi starała się nie patrzeć w tamtą stronę, lecz wciąż doskonale słyszała o czym dwójka muzyków rozmawia.
— Dobrze wiesz…
— Do czego zmierzasz, Bambam?
Jackson wszedł na schody, starając się wyminąć Nam. Przechodząc obok raz jeszcze zmierzył ją wzrokiem, a później wyszedł wyżej. Przy Jaungmi stanął jego kolega, który uśmiechnął się pogodnie. A później zawołany przez kolegę puścił do dziewczyny oczko i wybiegł po schodach. Ostatnim co dziewczyna zdołała usłyszeć to było jedno zdanie.
— Dawno taka ładna dziewczyna nie odwiedziła twojej sypialni!
Jungmi zauważyła ich przez szparę w balustradzie. Na loży zajęli miejsce, a uśmiechnięty chłopak dostał delikatnie po głowie od lidera grupy.
— A to za co?
— Musicie się tyle wygłupiać? — westchnął Jay B.
— Słuchaj Kunpimook — zaczął Wang, pochylając się nad kolegą. Od razu także nawiązał kontakt wzrokowy ze stojącą wciąż na schodach Jungmi. — Zrobiłem to tylko i wyłącznie, aby nie znaleźć się z rana na Dispatch’u.
✯✯✯
W ciszy podjechali pod budynek imprezy, a gdy tylko się zatrzymali, Haru zaczęła przygotowywać się do wyjścia z pojazdu. Zanim jednak zdążyła otworzyć drzwi i wyjść z samochodu, Mark położył rękę na jej dłoni. Dziewczyna spojrzała na gwiazdę z uniesionymi brwiami.
— Co ty robisz? — zapytała zirytowana.
— Nie możesz tak po prostu wyjść…
— Co masz na myśli? — Zadała kolejne pytanie, oczekując szybkiej i sensownej odpowiedzi.
— Paparazzi mogą nas tutaj zobaczyć — odparł i rozejrzał się wokół. — Dobrze, że mamy przyciemniane szyby. — Położył ręce na kierownicy i skrzyni biegów. — Mam pomysł.
Haru nie miała siły protestować. Zacisnęła pięści, czekając, co tak właściwie ten człowiek wymyśli. Tuan odpalił samochód. Zmarszczyła brwi i spojrzała na krajobraz za oknem. Nie miała zamiaru patrzeć na chłopaka.
— Dobra, jesteśmy na miejscu — powiedział i zatrzymał samochód.
— Przecież pojechaliśmy ulicę dalej.
— Nie możemy ryzykować…
— Co ty kurwa? — warknęła zirytowana, po czym spojrzała na niego. — Jaja sobie ze mnie robisz? Mam tutaj wyjść? Ulicę dalej?
— To środek bezpieczeństwa — westchnął. — Nikt nie może nas zauważyć, więc lepiej by było, żebyś wróciła na imprezę pieszo…
Śmiech dziewczyny rozniósł się w pojeździe. Mark niepewnie spojrzał na Haru i ukłonił się w celu przeproszenia. Dobrze że nie ma umiejętności czytania w głowach, bo takich przekleństw w swoim kierunku jeszcze nigdy nie usłyszał.
— Dobrze, że więcej się nie spotkamy — warknęła zirytowana Nam. — Mam nadzieję, że wrócisz na imprezę i do rana będziesz się już świetnie bawił, bo mi już całą noc spieprzyłeś.
Wściekła Haru opuściła samochód, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie przeszła nawet paru kroków, a pojazd przejechał obok niej.
— No co za chuj! — warknęła, po czym kopnęła kamyk leżący na uboczu drogi. — Kurwa! Jebani idole! Już nigdy w życiu nie posłucham sama z siebie muzyki! Pieprzę takie gwiazdeczki! Troszczą się tylko o swoją dupę! Paparazzi! — parsknęła. — Nosz, kurwa mać.
Dziewczyna po paru minutach pojawiła się przed wybranym budynkiem. Niecierpliwie wypatrywała sióstr, nie chcąc wchodzić do środka. Nie miała najmniejszego zamiaru znów spotkać tego dupka, a pogoda wcale nie była najgorsza.
— Jeszcze gdybyś przeprosił!
Odwróciła się tyłem do budynku, wyciągnęła z kieszeni telefon i wybrała numer do najmłodszej siostry. Koniec imprezy na dzisiaj i na zawsze. Już nigdy więcej nie pojawi się na żadnej dyskotece! Nie będzie robiła sztucznego tłumu, który tak cieszy za każdym razem te popieprzone gwiazdeczki! Już nigdy…
✯✯✯
Po niedługim czasie, Jungmi zdecydowała, że czas wracać. Było już późno w dodatku Jungha ciągle starała się odnaleźć muzyków, by jakoś zwrócić ich uwagę. Razem z Lanlin dogadywały się super, lecz dla Jungmi było to dosyć męczące, wciąż pilnować siostry.
Chwyciła do ręki torebkę i odłożyła pustą szklankę na blat stołu. Popatrzyła na przyjaciółkę a później na siostrę.
— Czas się zbierać — chwyciła ramię Jungy.
— Już?
— Nie powinnaś była tak długo zostawać, bo jesteś niepełnoletnia.
Jungha z początku miała smutną minę, lecz posłusznie wykonała polecenie siostry. Ożywiła się tylko, spotykając na schodach jednego z muzyków.
— Widzimy się za tydzień.
Jungmi poczuła jak ktoś łapie jej łokieć i stanowczym ruchem ciągnie w swoją stronę, Przygryzła z irytacją wargę.
— Tak myślisz?
— To wygrałaś — rzekł Jackson pochylając się nad jej twarzą.
— Może nie chcę przyjąć tej nagrody?
Jungmi patrzyła jak Wang mruży oczy. Jego usta wykrzywiły się w grymasie, który możliwe, że miał być słabym uśmiechem.
— To po co o nią grałaś?
— Żeby nikomu innemu nie było zbyt łatwo — wzruszyła ramionami, wciąż czując uścisk dłoni chłopaka.
Jackson chciał coś powiedzieć, lecz przerwał mu stojący za plecami lider.
— Odpuść — rzekł Jay B.
— Zakład był o weekend w naszym dormie — odpowiedział ostro chłopak.
— Niekoniecznie z wami — zaśmiała się Nam.
— Widzimy się za tydzień, ale spokojnie, nie wpuszczę cię do mojego pokoju.
— Nie miałam nawet ochoty go zwiedzać…
Nim Jungmi coś odpowiedziała, pojawili się kolejni uczestnicy tego przedstawienia. Prócz większości muzyków, Jungha stała obok siostry.
— Siostrzyczko?
— Już idziemy — Jungmi wyrwała się z uścisku Jacksona.
— Za tydzień w dormie!
— Spokojnie — skierowała się w stronę szatni. — Wygrana była dla mojej siostry. To ona was odwiedzi.
Jackson stał w osłupieniu, patrząc to na starsza to na młodszą siostrę.
— Z całym szacunkiem — odezwał się tym razem stojący za Wangiem, Bambam. — Twoja siostra jest niepełnoletnia…
— Dlatego mam nadzieję, że będziecie trzymać rączki przy sobie — westchnęła. — Szczególnie ten tutaj.
Jungmi wskazała głową na Wanga. Nie ufała mu, ani nie darzyła sympatią.
— Twoja siostra musi mieć opiekę — Bambam wciąż nie odpuszczał.
— To też da się załatwić — uśmiechnęła się sztucznie, ukazując dołeczki w policzkach. — Mam jeszcze drugą, pełnoletnią siostrę.
Jungmi chwyciła najmłodszą Nam i skierowała do szatni. Nie miała siły na nic, a jedyne o czym marzyła w tamtym momencie było ciepłe i wygodne łóżko.
— Serio chcesz wysłać ze mną Haru? — wtrąciła Jungha, gdy wyszły przed budynek klubu.
— Będzie skakać z radości — odpowiedziała z ironią Jungmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥