9 października 2023

Współlokator [ 3 ]

 


Próbowałaś złapać myśli. To co wydarzyło się w mieszkaniu, dziwnym trafem powodowało szybsze palpitacje serca. Z jednej strony byłaś cholernie zła na Jimina, z drugiej… Przecież to jest jego mieszkanie.

Jednak nie usprawiedliwiało to jego porannego zachowania. Zrozumiałaś, że był mężczyzną pewnym siebie i miał do tego powody, lecz nie przestrzegał twojej granicy prywatności i przestrzeni osobistej. Wkroczył do niej i namieszał, praktycznie zdeptał, pochłonął, przetrawił i wypluł.

Coraz więcej razy myślałaś o jego perwersyjnej nocy i zarumeniłas się, będąc praktycznie w tym stosunku razem z nim. Jako trzecia.

Z rozmyślań wyrwał cię odgłos telefonu, więc odebrałaś praktycznie natychmiast połączenie.

— Hej kochanie — usłyszałaś głos Jongina.

Część ciebie uradowała się na połączenie od ukochanego. Kai wyjechał w delegację, więc nie mogliście się spotkać. Pozostał tylko telefon.

— Jak tam? — zapytałaś, siadając na ławce przed blokiem.

— Dużo pracy, cennych informacji i wymagających zadań.

Czyli to co zawsze, pomyślałaś.

Czasami miałaś wrażenie, że dla Jongin’a nie liczy się nic poza pracą. Jest z tobą, bo tak mu wygodnie. Nie musi wysłuchiwać od rodziców, że powinien znaleźć dobrą dziewczynę.

— Jungmi? Jesteś tam?

Oprzytomniałaś na jego słowa i zrozumiałaś, że przez moment pogrążyłaś się w marzeniach.

— Tak — wyszeptałaś. — Jestem.

— Bardzo mi przykro, że nie będe mógł być w ten weekend.

Zaczęłaś się zastanawiać, czy mieliście coś zaplanowane. A, gdy zorientowałaś się, że przecież wypada wasza rocznica, poczułaś ukłucie zawodu. Z drugiej strony całe zamieszanie związane z przeprowadzką spowodowało, że wyleciało ci to z głowy.

— Rozumiem, że praca jest ważna.

Próbowałaś brzmieć przekonująco, choć aż zaczęło się w tobie gotować. Nie uważałaś, aby praca była ważniejsza od ukochanej osoby, co zresztą niejednokrotnie udowodniłaś.

— Robię to wszystko dla nas.

Tak, z całą pewnością, pomyślałaś kolejny raz, przewracając oczami. Nie wierzyłaś w słowa Jongin’a. Zbyt dobrze go znałaś.

Przez chwilę rozmawialiście o innych rzeczach, pogodzie w Hongkongu, hotelu i całym kurorcie, w którym Kai przebywał. A później rozłączyłaś się, odchyliłaś głowę do tyłu, zamknęłaś oczy i zaczerpnęłaś powietrza. Było ci tak cholernie głupio!

 — Jungmi? — usłyszałaś znajomy głos i podniosłaś powiekę.

Natychmiast zobaczyłaś twarz Yoongi’ego. Suga patrzył na ciebie ze zdziwieniem i matczyną opieką.

— Wszystko gra?

Chciałaś mu powiedzieć, że nie. Że nic nie jest dobre w twoim życiu. Że masz chłopaka jebanego pracoholika, który na samym końcu stawia wasz związek. Powstrzymałaś się też od rzucenia kąśliwej uwagi, że twój współlokator, a jego przyjaciel, jest zboczonym erotomanem, który całą noc bezwstydnie chędożył się z jakąś kobietą o sztucznych cyckach wielkości dorodnego arbuza.

Pragnęłaś zaprotestować, rzucić telefonem o brukowy chodnik, złapać się za głowę, przytulić do klatki piersiowej Yoongi’ego i ryczeć. Miałaś także ochotę na Lay’s o smaku zielonej cebulki i butelkę soju fresh.

— Tak — skałamałaś, porzucając swoje pragnienia. — Co tu robisz?

— Widziałem się z Jiminem — wytłumaczył wskazując na okna waszego mieszkania. — Musiałem podrzucić mu kilka rzeczy z biura.

Przypomniałaś sobie, że mężczyźni razem pracowali i domyśliłaś się, że Chingyu musiała kiedyś o tym wspominać.

— Rozumiem.

Chciałaś się uśmiechnąć, lecz nagle poczułaś się senna. Niekontrolowanie otwrzyłaś usta i ziewnęłaś, nie zdążając zakryć ich dłonią.

— Ciężka noc?

Pokiwałaś głową, unikając wzroku Yoongi’ego. Czułaś jak na twoich policzkach pojawiają się rumieńce.

Po chwili Suga się zaśmiał.

— Domyślam się, co mogło być powodem.

Przez moment chciałaś się go zapytać, czy nie ma może miejsca w swoim pokoju, nawet na krześle, aby przenocować ją kilka nocy, zanim nie znajdziesz nowego lokum. Z drugiej strony mogłaś też zaproponować, aby się zmienili, skoro to Yoongi polecił ci Jimina.

— Czułam się jak w dżungli.

Suga zaśmiał się, a jego uszy zaczęły się robić czerwone. Zapewne sobie wyobraził te dźwięki.

 — Z tym, że nawet w niej nie słychać: ja Tarzan zaraz wygrzmocę cię moja Jane! — zaczęłaś naśladować głos Jimna i po chwili razem z Sugą prawie krztusiliście się ze śmiechu.

— Przywykniesz.

— Dzięki — westchnęłaś przeciągle. — Tragedia. Musieć przywyknąć do czegoś takiego.

Min pokiwał głową na znak zrozumienia, a później pożegnał się podnosząc rękę i machając. Potem zniknął za osiedlową furtką.

Siedziałaś jeszcze chwilę przed wejściem do klatki, a gdy zaczęło się chmurzyć, postanowiłaś w końcu wejść do mieszkania. Miałaś cichą nadzieję, że Park będzie w swoim pokoju i zajęty jakimiś sprawami, nie będzie chciał z tobą porozmawiać.

Czekając na windę, zauważyłaś wchodzącą do klatki dziewczynę. Miała może dwadzieścia pięć lat, jasne włosy, zielone oczy i niebotyczne szpilki. Ubrana w krótką sukienkę, ledwo zakrywającą pośladki, skierowała się w twoją stronę.

Jechałyście windą w milczeniu. Dziewczyna nie nacisnęła piętra, więc pomyślałaś, że albo jedziecie w tą samą stronę, albo się zakręciła. Niestety patrząc na jej strój, obstawiałaś pierwszą wersję. Nawet wiedziałaś, do których drzwi się skieruje.

Mimo tego, że chciałaś ją wyminąć na korytarzu, było to niemożliwe. Kobieta zatrzymała się pod waszymi drzwiami, a nim zdążyłaś zareagować, otworzył jej Jimin. W dodatku był tylko w spodenkach i rozciętym szlafroku. Jego szcześciopak imponował jak zawsze, a na torsie zauważyłaś kropelki wody.

Nie chciałaś być świadkiem ich powitania, więc patrząc na marmurową podłogę klatki schodowej, postanowiłaś wrócić do windy i poszwendać się chwile po parku. Tak to był dobry pomysł. Problem w tym, że Park zdążył cię zauważyć, a nawet zawołać.

—  Jungmi!

Myślałaś, że żywcem spalisz się ze wstydu. Zwłaszcza, że dziewczyna patrzyła na ciebie morderczym spojrzeniem.

Wyminęłaś w progu Jimina i udałaś się bez zdjęcia butów do swego pokoju. Zostawiając szczerzącego się współlokatora i jego nową zabawkę do przeruchania.

— Nie mówiłeś, że ma być trójkącik — usłyszałaś oburzony głos dziewczyny, kiedy zamknęłaś drzwi.

— Moja współlokatorka raczej się na to nie pisze — odpowiedział z lekkim żalem. — Jestem cały twój.

Myślałaś, że zwymiotujesz. Praktycznie chciałaś puścić pawia, a gdy po chwili łóżko w sąsiednim pokoju zaskrzypiało, włożyłaś do uszu słuchawki i odpaliłaś muzykę na największą głośność. Najwyżej wystawisz Park’owi rachunek za laryngologa.



Praktycznie cały miesiąc chodziłaś zdenerwowana. Jimin uwielbiał bezwstydnie się chędożyć, a z rana przyprawiac cię o podniesione ciśnienia, mocniejsze palpitacje serca i przestępcze myśli. Choć wiedziałaś, że zajmował dość poważne stanowisko i był wykształcony, zaczynałaś wątpić, czy w głowie ma wszystko pokolei.

Współlokator często zachowywał się tak, jakby to było normalne, że co noc jest inna dziewczyna, a praktycznie w dupie miał twoje wywody, kiedy kolejny raz przybliżalaś mu statystyki zaraźliwości na HIV.

— Zrozum, że co cztery minuty ktoś w tym kraju dostaje informacje, że zaraził się wirusem HIV — siedziałaś naprzeciw jedzącego płatki Jimina.

— Zabezpieczam się — przewrócił teatralnie oczami.

— A kiedy ostatnio robiłeś badania?

Park wziął łyżkę z płatkami do buzi, mrużąc oczy.

— Jungmi odbij ode mnie!

— Chłopie, zacznij poważnie myśleć o swoim życiu.

Byłaś zła na Jimina. Choć nie wiedziałaś dlaczego, martwiłaś się o współlokatora. Tłumaczyłaś sobie to obawą o wynajmowane mieszkanie i słaby stan konta po ostatnich zakupach.

Nie rozmawiałas już z nim dłużej, tylko wzięłas torebkę z komody i ruszyłaś do wyjścia. Jimin nie chciał przyjąć twojej pomocy i troski, więc nie będziesz przecież się o to prosić.

Do Laboratorium doszłaś dość szybko, pewnym i długim krokiem. Idiotyzm współlokatora denerował cię bardzo i powodował, że byłaś rozdrażniona. Nie odzywałaś się do nikogo, wpisując się na listę obecności i oglądając próbki. W dodatku pół dnia męczyłaś się z aparatem, który odmówił posłuszeństwa, a serwis miał przyjechać dopiero jutro.

— Jungmi? — usłyszałaś głos Chingyu, która znalazła cię w pracowniczej szatni.  — Wszystko okej?

Zamknęłaś drzwi i oparłaś się o szafkę. Wzięłaś głęboki wdech i wydech. Zamknęłaś oczy. Chciałaś powiedzieć przyjaciółce: nie, nic nie jest okej.

Ostatecznie zrezygnowałaś z jakiejkolwiek próby, bo zdanie Min na Jongin’a znałaś, a o Jiminie nie chciałaś mówić.

— Tak — wyszeptałaś.

— Jakoś nie brzmisz zbyt przekonywująco.

Sekretarka medyczna chwyciła twoją dłoń. Podniosłaś powieki i rozerzałaś się po pomieszczeniu, dochodząc do wniosku, że byłyście już same.

— Mam ciężki czas — próbowałaś ją zbyć.

— Znowu?

Nie wiedziałaś, czy powinnaś mówić Chingyu o pechu, który cię prześladował. Nie chciałaś jej martwić, ani nakładać na jej barki swoją głupotę.

— Zbieraj się — rzuciła Min.

Uniosłaś brew, patrząc ze zdziwieniem na kobietę. Jej oczy były przepełnione optymizmem i pewnością. Nie zaakceptują wymówki.

— Daj mi pięć minut.

Chingyu wyszła przed budynek, oczekując na ciebie. Szybko zdjęłaś fartuch, przebrałaś się w dżinsy i wzięłaś do ręki torebkę. Później wyszłaś z pawilonu, dołączając do przyjaciółki.

— Możesz mi powiedzieć, co znów kombinujesz?

Min wzruszyła ramionami i chwyciła twoją dłoń. Następnie pociągnęła w stronę parku.

W osiedlowej kawiarence zamówiłyście kawę i ciastka z nadzieniem. Chingyu wzięła całą torebkę ptysi, wiedząc, że lubisz te łakocie i podarowała kubek z parującym flat white.

— Z syropem pistacjowym — uśmiechnęła się szeroko.

— Dzięki — wyszeptałaś, unosząc kąciki ust do góry.

Przez moment chodziliście przez park, aby ostatecznie spocząć na ławce znajdującej się na pagórku. Stamtąd roztaczał się piękny widok na rzekę Han i mogłaś też dojrzeć swoje mieszkanie.

— Więc powiesz w końcu, co jest?

Chingyu nalegała, a ty nie miałaś siły dłużej się zarzekać. Wiedziałaś, że musisz się komuś wygadać, bo w końcu wybuchniesz. A nigdy wybuchy nie są tylko delikatnymi podmuchami. Uwolnienie twoich nagromadzonych emocji to był miecz obosieczny. A najbardziej ranił tylko ciebie.

— Mam dziwne poczucie beznadziejności — zaczęłaś, upijając łyk z kubka.

— Dlaczego?

— Cały czas stoję w miejscu — wyszeptałaś, patrząc na rzekę. — Wstaję, chodzę do pracy, po pracy wracam i idę spać. Choć nie mogę zasnąć, bo mój współlokatora praktycznie codziennie serwuje mi coraz to nowszy odcinek jego zboczonego, wyuzdanego życia.

Chingyu westchnęła i upiła swój napój. Wydawało się, że nad czymś się zastanawia, lecz ostatecznie nie powiedziała nic.

— Zboczony erosoman — ciągnęłaś. — A jak głupia, zaczynam martwić się o niego.

Nim doszedł do ciebie sens tych słów i nim zdążyłaś sobie zakryć dłonią usta, Chingyu patrzyła na ciebie chytrym uśmiechem. Najwidoczniej podłapała jakąś głupią myśl i wyobraziła sobie coś gorszego.

— Nie patrz tak na mnie — starałaś się bronić.

— Niby jak? 

— Znam ten twój uśmiech — wskazałaś palcem na jej twarz.  — Nic dobrego z niego nie wynika.

Chin Gyu wybuchła śmiechem, a potem odwróciła twarz w stronę rzeki. Kątem oka widziałaś, że w jej brązowych oczach pojawił się jakiś spokój i nie wiedziałaś co to za bardzo oznacza.

— Zawsze martwisz się o innych — wyszeptała. — Nie ważne, ile ich znasz i czy lubisz, czy nie.

— To mój współlokator — westchnęłaś. — Nienormalny i zboczony, co prawda…

— Nie powinnaś się tym tak przejmować.

— Chingyu! Jak mam się nie przejmować tym, że Park codziennie do mieszkania przyprowadza coraz to nowsze kobiety. Codziennie inna.

— Jimin już taki jest.

— Że też dałam się w to wciągnąć…

Jęknęłaś zrezygnowana. Byłaś wdzięczna Chingyu, że pomogła ci i znalazła ofertę mieszkania. Na dobrą sprawę, dobrze, że tylko mieszkania. W umowie nie było nic o tym, aby Park miał cię wykorzystać, a poznając jego zboczoną wersję cieszyłaś się, że ani słowa o intymnych zbliżeniach. Chciał tylko abyś zajęła się mieszkaniem podczas jego nieobecności. A co robiłaś, z kim i dlaczego, nie potrzebował wiedzieć. Miałaś też na to przyzwolenie.

— Jungmi — Min wzięła twoje dłonie. — Znam Jimina i wiem, że jest dobrym człowiekiem. Każdy ma jakieś swoje odchylenia i coś co lubi… On lubi seks i przygody… Taki jest. Ale wiem też, że jest przyjacielem Yoongi’ego i nie spadnie ci przy nim włos z głowy.

Słuchałaś Chin Gyu i starałaś się zaakceptować to co mówi. Prócz nieprzespanych nocy, nie mogłaś nic zarzucić chłopakowi. Co prawda, nie lubił sprzątać i często widziałaś stertę prania przy wyjściu od jego pokoju, doprowadzał cię czasami do szału, zadając głupie i naiwne pytania, ale w gruncie rzeczy był okej.



Po rozmowie z Chingyu, postanowiłaś udać się na zakupy. Chciałaś wynagrodzić Parkowi presję, którą na niego narzuciłaś i po prostu przygotować kolację. Nawet jeżeliby miał ją zjeść z kolejną naiwną dziewczyną.

Chodząc po sklepowych półkach, zastanawiałaś się, co może współlokator lubić jeść. Jin wspominał coś o soju i karaoke. Jednak będąc wręcz pewną, że Jimin przeprowadzi kolejną niewiastę, stwierdziłaś, że powinien coś normalnego zjeść.

Produkty wpadały ci w oko i kusiły do zabrania. Aczkolwiek wciąż nie wiedziałaś, co kupić i zastanawiałaś się, czy nie zadzwonić do Chingyu. Z drugiej strony skąd ona mogla wiedzieć, co lubi Park? Patrzyłaś w telefon i rozważałaś drugą opcję — wykonanie telefonu do Seokjin’a.

Gdy tak główkowo myślałas, usłyszałaś ponownie znajomy głos.

— Jungmi?

Przed tobą stał nie kto inny niż Min Yoongi. W dodatku obok kolegi zauważyłaś ładną dziewczynę. Była szczupła, miała kobiece kształty i piękne, jasnobrązowe włosy do łopatek. Uśmiechała się.

— Cześć Yoongi — powiedziałaś.

Brat przyjaciółki przedstawił ci swoją kobietę (jak to podkreślił) i zaczęliście chwilkę w trójkę rozmawiać. Dowiedziałaś się, że Mei jest tak jak Jin agentem nieruchomości i nawet pracują w jednej firmie. Yoongi poznał ją przypadkowo na jednym z eventów, w której ich firma brała udział.

— Nie kupujesz nic? — zapytała Mei, patrząc na twój pusty koszyk.

— Właściwie… — podrapałaś się po karku. — Miałam zrobić zakupy na dzisiejszą kolację… Jednak nie wiem, co zjeść.

Znajomi zaśmiali się dyskretnie po czym Suga sięgnął po kimchi. Zdziwiona patrzyłaś jak wsadza artykuł do twojego koszyka.

— Jimin lubi kimchi jjigae.

Uniosłaś brew wyczekując odpowiedzi. Skąd Yoongi mógł wiedzieć, że miałaś na myśli Park’a? Uśmiechnęłaś sie i podziękowałaś bratu Chingyu. Potem wróciłaś do mieszkania, w którym o dziwo Jimina nie było.

Położyłaś siatki z zakupami na wyspie i skierowałaś się do łazienki. Umyłaś ręce i spięłaś włosy w wysokiego koka, aby ci nie przeszkadzały. Wzięłaś też telefon i odpalilas losową listę na Spotify, bo nie cierpiałaś gotować w ciszy.

Do rozgrzanego garnka według przepisu wlałaś olej, dodałaś kimchi, mięso. Chciałaś je przyrumienić. Potem dodałaś wodę i czekałaś, aby się zagotowała. Potem wrzuciłaś tofu, rozdrobniony czosnek oraz por. W międzyczasie poruszałaś biodrami, kołysząc w rytm muzyki.

Drzwi mieszkania się otworzyły i w holu zauważyłaś współlokatora. Zdziwiłaś się, że Jimin był sam.

— Gotujesz? — zapytał podchodząc do wyspy.

Podskoczyłaś w delikatnym szoku, zastanawiając się, czy Park widział twoje pląsy? Widziałaś jak mężczyzna luzuje krawat i odpina górne guziki koszuli. Przyłapałaś sie na tym, że ten widok wyjątkowo cię peszył i nie zauważyłaś, jak z garnka zaczęło wydobywać się jedzenie.

Zawstydzona ruszyłaś po ręczniki papierowe. Nim się spostrzegłaś, Jimin trzymał nad zlewem garnek, z którego wciąż wydobywało się jedzenie. Szybko pomogłaś mu, biorąc ścierkę w rękę i nim się zorientowalaś dotykałaś jego ciała.

 —zniszczyłam ci koszule — pisnęłaś  przepraszająco.

Czekałaś na reakcje współlokatora. Obawiałaś się, że będziesz musiała odkupić ubranie, a wiedziałaś że do najtańszych nie należało.

— Koszula jak koszula — westchnął Jimin. — Wypadki się zdarzają, a ja mam w szafie jeszcze kilka takich samych.

Myślałaś, że zaraz będziesz musiała zbierać szczękę z podłogi. MIałaś nadzieję, że Park tego nie zobaczył, jak zdziwiona patrzysz na niego z otwartą buzią. A poza tym było ci tak cholernie wstyd. Przez swoją nieuwagę, co prawda spowodowaną obecnością Jimina, zniszczyłabyś miły wieczór, który dla niego przyszykowałaś.

— Jungmi nie martw się — powiedział luzacko, tak jak miał to w zwyczaju. — Jak chcesz możemy zamówić pizzę?

Przez moment, mały urywek chwili, patrzyłaś na jego twarz. Uśmiechając się wyglądał naprawdę niewinne, a brązowe oczy błyszczały. Niebezpiecznie zbliżał się do ciebie, a gdy był na tyle blisko, że mogłaś wyczuć jego puls, odezwał się.

— Niedaleko jest dobra pizzeria, miałam gdzieś tutaj ulotkę — Jimin odsunął się od ciebie i przeszedł kilka kroków dalej.

Dziękowałaś mu w tamtej chwili, bo przez jeden krótki moment już byłaś pewna, że zrobisz coś niestosownego.

Źle się czułaś, patrząc na garnek w zlewie, wspomnienie poplamionej koszuli Jimina i tego, że nie wszystko poszło zgodnie z planem.

— Nie wiem jaka lubisz? — powiedział wchodząc do salonu, w ręce trzymając papierową, lekko pomięta ulotkę.

Zamrugałaś kilka razy, ponieważ po koszuli nie było śladu, a twój współlokator stał jedynie w dżinsowych spodniach. Miał proporcjonalne ciało, w dodatku jego mięśnie brzucha były wręcz imponujące. Zapewne dużo musiał ćwiczyć. A raczej podczas swoich igraszek wyrobił takie mięśnie.

— Byle nie hawajska — rzuciłaś i skrzywiłas się znacząco, a Jimin się głośno zaśmiał.

Park zamówił pizzę, pomógł ci posprzątać kuchnię i pierwszy raz mogłaś z nim szczerze porozmawiać. Chciałaś go poznać lepiej i nic tak nie otwierało ludziom buzi jak butelka wina, które wyciągnął ze swojego pokaźnego barku.

Siedzieliście na podłodze, zajadając się pizzą z podwójnym serem i pieczarkami oraz rukolą, pijąc wino z czarnych kieliszków i rozmawialiście o wszystkim.

— Uwielbiałem tańczyć — wspominał Jimin, pociągając łyk z kieliszka.

— To czemu nic nie robiłeś w tym kierunku?

— Z tańca ciężko wyżyć.

Widziałaś, jak odwraca głowę i patrzy gdzieś w dał. Pewnie za okno i na oświetlony most.

— Dlatego pracujesz w IT? Bo jesteś w stanie wyżyć?

Kąciki jego ust podniosły się do góry i delikatnie poruszył głową. W sumie to był dość ważny temat i nie sądziłaś, że współlokator mógł o czymkolwiek innym myśleć.

No z wyjątkiem stosunków seksualnych.

Zaskoczyła cię ta odsłona Jimina i nie mogłaś zaprzeczyć, że była w tym magia. W tej jego niepewności. Rozbieganym spojrzeniu, uczuciu nostalgii.

Tamtego wieczora zrozumiałaś o czym mówiła Chingyu.

Jimin był dobrym facetem.



Kiedy myślałaś że wszystko wróci do normy, a twój współlokator ma choć za grosz rozumu, wiedziałaś że coś pierdolnie i to ze zdwojoną siłą.

Razem z Jongin’em spotykałaś się dwa razy w tygodniu, nawet jak przyjechał był wciąż nieobecny. Miał zamknięcie kwartału i dość dużo papierkowej pracy.

Czasami czułaś złość i gniew, powoli tracąc cierpliwość. Niejednokrotnie myślałaś, czy nie jesteś dla niego zbyt pobłażliwa? Lecz karciłaś się w myślach za takie rzeczy. Przecież w związku liczy się uczucie, które was połączyło.

Zastanawiałaś się też, czy natomiast spojrzenie na życie przez Jimina nie jest zbyt naiwne, a nawet zaprotestowałaś, gdy raz powiedział, że związki są bez sensu. Dla niego najważniejsze było dobre ruchanko i czasami zapominał, że nie mieszka sam.

Tamtego dnia weszłaś do mieszkania dość późno. Widziałaś się z Jongin’em zaraz przed jego kolejnym wylotem. Spędziliście miło czas, na kolacji i w kinie. Później chłopak odprowadził cię do mieszkania, a pod drzwiami pocałował czule w malinowe usta.

Z początku myślałaś, że Kai będzie chciał odejść, lecz on stał i patrzył w twoje oczy. Dawno nie biło od niego takim niepokojem, które ujrzałaś na jego twarzy. Gdy już miałaś nacisnąć klamkę, chłopak niezbyt wiedział, jak się zachować.

Zrozumiałaś wtedy, że chciał wejść i najpewniej sprawdzić, czy wszystko z twoim współlokatorem dobrze. Nie było najgorzej, lecz widok półnagiego Jimina mógł spowodować gniew ukochanego.

— Jesteś zazdrosny — rzekłaś w momencie, gdy Kai prawie wszedł wam do mieszkania.

— Boje się o ciebie.

 —Teraz? — prychnęłaś urażona.

Jongin niezbyt wiedział jak się zachować, a kiedy pomyślałaś żeby dał ci spokój, wszedł za tobą do mieszkania.

Wszystko byłoby piękne, gdyby nie widok Jimina, pieprzącego blondynkę na kuchennej wyspie.

Nim Jongin cokolwiek skomentował, mocno wypchnęłaś go z mieszkania i pociągnęłaś w kierunku windy.

— Możesz mi powiedzieć, co to…

— Proszę nie mów nic — pisnęłaś wciąż będąc w szoku.

Myślałaś, że ostatnia rozmowa z Jiminem poszła po twojej myśli i współlokator zrozumiał, że wolisz, aby prowadził swoje wyuzdane życie w przypadku, gdy cię nie ma.

— Jungmi, co mam nie mówić?! — Jongin spiął się. — Moja dziewczyna mieszka z facetem, który perwersyjnie pieprzy się z jakąś babką i to na kuchennej wyspie?!

— Nie musi cały blok wiedzieć — rzuciłaś błagalnie. — Tu mieszkają inni ludzie.

— Może powinni wiedzieć, co twój współlokator wyprawia?

Złapałaś się za głowę. Miałaś dosyć Jongina i jego słów. Potrzebowałaś ochłonąć i pozbierać myśli.

— Gdzie idziesz?! — zawołał za tobą, gdy skierowalaś się na klatkę schodową. — Jungmi!

Miałaś dosyć wszystkiego. Byłaś fizycznie zmęczona, nie mówiąc o psychice, w której wszystko zaczynało się walić.

— Jak najdalej od ciebie, twoich pretensji i żali. Od wstydu jakiego się najadłam i od tego miejsca, w którym czuje się jak w cyrku.

Nie słuchałaś Jongina, który coś wołał za tobą. Tylko przed nosem zamknęłaś mu drzwi. A potem zrozumiałaś, że mieszkanie z Jiminem nigdy nie będzie normalne.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥