Indisputable Difference [ 27 ]

 .


Shouto Todoroki najbardziej w swoim życiu nie cierpiał bezczynności. Od dziecka przyzwyczajony był do trudu treningu i surowego wychowania. Przez lata doświadczył wiele i zdawał sobie sprawę, że bohaterem jest się przez wzgląd na pomoc niesioną innym.

Podążali z Ayame w ciszy. Żadne nie chciało, albo nie mogło powiedzieć słowa. Nastolatek czuł żal i gniew, więc wzrok miał spuszczony w dół. Nie mógł patrzeć na Tanakę, bo wciąż miał przed oczami twarz Mari i jej dłoń, którą nie mógł złapać.

Po krótkim spacerze Ayame zatrzymała się. 

— Myślisz w ogóle, że to jest dobry pomysł? — zapytała. 

— A czemu nie? — odpowiedział pytaniem na pytanie. Zastanawiał się, dlaczego Ayame zaczęła się wahać?

— Powinniśmy to przeanalizować na chłodno — powiedziała, obserwując podłogę. Obawiała się jego reakcji. — Nie wiem, czy chcieliby, abyśmy ich ratowali… Przecież ja nie mam ofensywnego daru, a ty jeden chyba na nich nie wystarczysz… 

— Dlatego macie nas! 

Tuż za nastolatkami pojawili się uśmiechnięty od ucha do ucha Kirishima, spoglądający wyłącznie na Ayame, Shinso i pewny siebie Deku.

— A wy tu czego? — mruknął Shouto, unosząc prawą brew do góry. — Wiecie, że to niebezpieczne i mogą być z tego problemy?

— Większe problemy będą, jeżeli nic nie zrobimy — Deku podszedł bliżej kolegi, przystając obok. Spojrzał przez chwilę na Tanakę, po czym dodał — Ayame-chan uratujemy twoją siostrę! 

— Izuku-san… — szepnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. 

— Zresztą…. — wtrącił Kirishima. — Czy bez reakcji moglibyśmy nosić miano superbohaterów? To niemęskie!

— Stanowczo niemęskie — dodał Shouto i wskazał ruchem ręki, aby podążyć za nim. — Musimy ustalić, gdzie mogą się znajdować. Jeden ma zdolność teleportacji.

— Uciążliwe — mruknął Shinso.

— Mogą być w takim razie wszędzie! — Kirishima podrapał się po karku. — Jednak pewnie masz jakiś pomysł Shouto?

— Złoczyńca z którym walczyłem, coś wspominał o barze. To tylko mój domysł, jednak sprawdziłem, że w naszym miasteczku są trzy bary na obrzeżach.

— Myślisz, że pozostali w mieście?

— Skoro ma zdolność teleportacji — wtrącił Izuku. — Mogą być poza granicami prefektury, a nawet kraju.

— To tylko przypuszczenia, lecz zdążyłem wykraść wizytówkę — Shouto wyciągnął niewielki kartonik. — Adres na nim należy do zamkniętego baru w północnej części miasta.

— Podejrzana okolica — Deku wziął wizytówkę w dłoń. — Idealnie pasuje do grona złoczyńców. 

Ayame przysłuchiwała się rozmowie chłopaków, krocząc tuż za nimi. Niepewnie bawiła się palcami. Walczyła sama ze sobą. Nie wiedziała, co wybrać. Uratowanie najbliższych jej osób własnoręcznie, przy czym mogliby pogorszyć tylko sytuację, czy jednak poczekać na reakcję profesjonalnych superbohaterów… 

Dziewczyna podrapała się agresywnie po głowie, a następnie wybiegła przed przyjaciół. Rozłożyła szeroko ręce, wpatrując się w ich oczy. Pierwszy raz w życiu spotkali się z taką postawą Ayame. Zawsze była cicha i raczej nie wybiegała przed szereg. 

— O co chodzi? — zapytał poirytowany Shouto. 

— N-Nie pozwolę… — powiedziała drżącym głosem. — Nie możemy pójść! Pogorszymy sprawę! 

— Mylisz się! — odparł Deku. — Uwierz mi, że wspólnymi siłami nam się uda! 

— J-Ja nie wątpię w wasze umiejętności… — szepnęła, lecz wciąż stała pewnie. — Tylko… Chodzi o Mari i Bakugou-san! Jeśli popełnimy błąd… 

— Przecież obmyślimy plan — wtrącił Todoroki. — Nie wejdziemy tam bezmyślnie. 

— Masz zdolność leczenia — dodał Kirishima. — Jeśli coś nam się stanie, to dasz radę szybko nas postawić na nogi, prawda? 

— Ja…

— Mamy ogień i lód… Mamy nieludzką siłę… Mamy utwardzenie zarówno defensywne jak i ofensywne… Mamy osobę, która potrafi kontrolować innych! — krzyknął Eijirou. — Nie ma silniejszej drużyny niż my! 

— Nie puszczę was! — warknęła Ayame, a tuż za nią zaczęła tworzyć się zielona powłoka. Wyglądała niczym naga kobieta, lecz nie było widać konkretnych zarysów sylwetki. — Nie chcę narażać jeszcze bardziej siostry i Bakugou! 

Nim nastolatkowie zdążyli odpowiedzieć, obok dziewczyny pojawiła się duża sylwetka znana każdego człowiekowi na świecie. Prawdziwy Symbol Pokoju. Obrócony plecami do chłopaków, a przodem do Ayame uśmiechnął się szeroko. 

— Przybyłem! — krzyknął. 

— All Might! — odpowiedzieli wszyscy.

Mężczyzna nie zmieniając wyrazu twarzy, pogłaskał Tanakę po ciemnych włosach. Krople łez spływały po jej policzkach.  

— Wspaniale, że ich powstrzymałaś! — All Might znów krzyknął. — Ale teraz sprawą zajmą się… profesjonaliści! 

Wybił się w powietrze, a tuż obok nastolatków przebiegła liczna grupa bohaterów. Ayame upadła na kolana, gdy w tłumie ujrzała ojca. Już nie potrafiła powstrzymać płaczu. 

Teraz wszystko powinno pójść dobrze, a Bakugou i Mari za niedługo wrócą… cali i zdrowi…

— Dobrze się spisałaś — powiedział Aizawa. — Uratujemy ich. Zobaczysz, Mari wróci cała i zdrowa.


Mari nie wiedziała, ile czasu siedziała z Bakugou? Musiała zasnąć, ponieważ obudziło ją rażące promienie słoneczne i szarpnięcie. Katsukiego nie było obok, a także zanotowała, że znajduje się w innym pomieszczeniu. Pokój był bardziej przytulny, bo posiadał skórzaną sofę, stolik kawowy, na którym spoczywała szklanka z wodą i mały pojemnik z kolorowymi tabletkami.

— Obudziłaś się? — usłyszała głos. Od razu spięła wszystkie mięśnie. — Ból głowy powinien przejść, jeśli połkniesz tą tabletkę.

Złoczyńca wskazał na stolik. Mari poczuła przeszywający skroń ból i zdała sobie sprawę, że jest wycieńczona. Pokiwała tylko głową.

— Proszę.

Mężczyzna czyzna podszedł do dziewczyny i wsadził do ust tabletkę. Następnie przystawił szklankę z wodą, którą Mari opróżniła za jednym razem. Była spragniona.

— Czy już podjęłaś decyzję?

Tanaka chwilę milczała, by w końcu poruszyć głową potwierdzając swój wybór. Tylko tak mogła ocalić siostrę.


Bakugou siedział na mokrej i chłodnej podłodze wpatrzony w sufit. Zostali umieszczeni prawdopodobnie w jakiejś piwnicy. Nie znał planu budynku, więc rozpierdolenie wszystkiego za pomocą daru raczej by mu zaszkodziło niż pomogło. Chłopak został zmuszony do czekania na odzew ze strony złoczyńców. Gdy zabierali śpiącą Mari, starał się jakoś wyswobodzić z wiązów i ruszyć jej na ratunek, ale niestety jeden z przeciwników skutecznie mu to uniemożliwiał, krępując ruchy Katsuki’ego wzrokiem. 

— Kurwa — syknął zirytowany chłopak.

Nabrał świeżego powietrza do ust i wyswobodził się ze sznura, którym związali mu ręce. Trudnością nie była wolność, lecz ucieczka z nieznanego terytorium. Razem z Tanaką musieli to dobrze rozegrać. Ona i jej wodna umiejętność były ostatnią nadzieją dla nich. 

Wciąż siedząc na podłodze, chwycił się za blond włosy. Musiał przemyśleć swój plan działania. 

„Czyżby miłość do Ayame cię zmieniła?”

Katsuki wytrzeszczył oczy, gdy tylko przypomniał sobie wcześniejszą wypowiedź Mari. Zacisnął mocno pięści. 

Miłość? Ale czym ona tak właściwie była? Z tego co czasem zdarzyło mu się oglądać jakieś filmy z ojcem, to była to romantyczna więź między dwójką ludźmi. Jakieś tam motylki w brzuchach, rumieńce na twarzy i inne takie bzdety. 

Przypominając sobie jego relację z Michiko, Bakugou wiedział tylko tyle, że miała fajne ciało, dobrze całowała i na pewno była osobą doświadczoną w tych sprawach. To właśnie z nią przeżył swój pierwszy raz (nie licząc seksu oralnego). Czy poczuł wtedy coś więcej?  W końcu wszyscy przykładają taką wielką wagę do tego. Ale nie on – ten pierwszy raz potraktował, jakby to nic wielkiego nie było. 

Przypomniał sobie czułe pieszczoty z Ayame. Przygryzł dolną wargę i zmarszczył brwi. To wtedy po raz pierwszy w życiu poczuł ogromne podniecenie, a także motyle w brzuchu. Gdyby tylko im nie przeszkodzili, to mogłoby dojść do czegoś więcej. Bakugou w tamtym momencie bardzo tego pragnął… i potrzebował. 

Chłopak zasłonił usta zaskoczony. To właśnie nazywano miłością? Jeśli tak – to kochał Ayame ponad życie… I za wszelką cenę musiał ją o tym poinformować! 

Tacy popierdoleni złoczyńcy nie staną mu na drodze, bo inaczej… Wysadzi ich w powietrze! 


Chociaż Eraserhead nie był pewny, musiał to powiedzieć. Chciał wierzyć we własne słowa. Mari wróci cała i zdrowa. Nie mógł znieść myśli, że coś mogło się stać z córką oraz Bakugou. Biegł za profesjonalistami w ciszy. Miał nadzieję, że ich plan się powiedzie i że nastolatkowie będą w dobrym stanie. Zarówno fizycznym jak i psychicznym.

Nikt przecież nie wiedział, kto tak naprawdę porwał uczniów. Informacje które otrzymali mówiły o tym, że jeden z nich miał dar drewna, natomiast inny (z tego co mówiła Ayame) samoregeneracji. Był to ogromny problem, ponieważ każdy zadany mu cios, praktycznie nic mu nie robił. Poza nimi było jeszcze paru innych złoczyńców, w tym jeden spec od teleportacji, a także doskonale znana klasie bohaterskiej, Michiko. Dziewczyna używała mocy lawy i to właśnie przez nią Ayame miała poparzoną kostkę. 

— Uratujemy ich, Aizawa! — krzyknął uśmiechnięty All Might, po którego czole spływała właśnie kropla potu. — Dlaczego? Ponieważ przybędę! 

— Masz najsilniejszy oddział przed sobą. — Do ich rozmowy wtrącił się bohater znany ze swojej pozycji bohatera numer dwa, Endeavor. — Młodzież zostanie dostarczona pod bramę U.A. w jednym kawałku. 

— Huh — odparł Aizawa z ulgą.

Uśmiechnął się na krótką chwilę pod nosem, po czym z powagą wypisaną na twarzy, założył na oczy charakterystyczne google. Właśnie pojawiła się wściekła wersja Eraserhead’a. Odebrali mu jego szczęście. Zabrali ukochaną córkę zupełnie przez pomyłkę, a drugą chcieli porwać. Sama myśl o tym podburzała jego emocje. Choć pomysł dołączenia go do akcji był ryzykowny – nikt nie sprzeciwił się, gdy zgłosił swój udział. 



Talon: Jakoś tak mam dziwną słabość do Bakugou, haha! Jak tak sobie przeczytałam ten rozdział, to aż zatęskniłam za pisaniem dalej historii Bakugou i Ayame :D Muszę odnaleźć wenę na to opowiadanie, bo nie wytrzymam, haha :D 

Komentarze

  1. Ale emocje! Jak miło, że przyjaciele chcieli pomóc, ale jednak chyba dobrze, że Ayame ich powstrzymała, żeby sprawa mogli zająć się profesjonaliści. Oby się udało!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty