Powrót
Następnego dnia, tuż o poranku, cała czwórka wróciła do ośrodka. Ayame była wyjątkowo radosna, pomimo bólu w okolicy kostki. Wsparta o ramię Mari i Todorokiego, podążała w kierunku wejścia do pensjonatu. Patrząc na swoich towarzyszy, cieszyła się, że zyskała przyjaciół, na których mogła polegać. Klasa „A” była fajna, nie tylko pod względem sportowym.
Ayame zauważyła, że Shouto co jakiś czas zerkał to na nią, to na Mari. Jednak zdecydowanie częściej było spojrzenie skierowane w stronę bliźniaczki. Uśmiechnęła się pod nosem, wspominając sytuację ze szpitala:
— Zabiję cię kiedyś — wkurzony Shouto pojawił się w sali i skierował wskazujący palec na Mari.
— O co ci znów chodzi?
— Przeszukałem wszystkie sklepy i kafejki w tej okolicy i nigdzie nie było ciepłych lodów!
— A skąd mogłam to wiedzieć? — prychnęła, zakładając dłonie na biodra.
— Poza tym, gdy zapytałem, czy ktoś tutaj lubi ciepłe lody, wszyscy patrzyli się na mnie jak na debila…
— Może po prostu patrzyli się tak jak zawsze?
— Tanaka! — warknął wkurzony Shouto. — Jeżeli lubisz ciepłe lody, to chętnie spełnię twoją zachciankę.
Todoroki chwycił za zapięcie paska, chcąc odpiąć spodnie. Mari przestała się śmiać i w szoku spojrzała na siostrę. Ayame szczerzyła się, kiwając głową na znak wygranej wojny. Mari zmierzyła ją wzrokiem, a zaraz potem wróciła do Shouto.
— Miłość rośnie wokół nas… — zaśpiewała młodsza.
— Zaraz urośnie, ale guz na waszych głowach — fuknęła zawstydzona Mari.
Todoroki wpatrywał się w nią jeszcze chwilę, by następnie zapytać, czy mogą już wychodzić. Ayame pokiwała głową i razem w trójkę wyszli z sali.
Młodsza z sióstr przekroczyła próg pensjonatu, ciągle mając w głowie nocne wydarzenie. Zastanawiała się, czy jej relacja z Bakugou też jest tak widoczna? Czy właśnie to widzi Mari?
Nim dziewczyna zdążyła nad tym dłużej pomyśleć, poczuła na sobie ciało Uraraki.
— Ayame-chan! — uścisnęła koleżankę. — Tak się o ciebie martwiliśmy!
— D-Dziękuję… — szepnęła zarumieniona.
— Dobra, dobra! — wtrąciła się Mari. — Ploteczki innym razem. Teraz musimy iść do pokoju, bo jak widzicie kostka mojej siostry — zaakcentowała dwa ostatnie słowa. — Jeszcze dochodzi do siebie.
Nim Ayame zdążyła przejść do pokoju, zatrzymała się w połowie drogi, aby złapać chwilę oddechu. Z powodu odczuwanego bólu szybciej się męczyła i musiała na chwilę odpocząć.
— Pomóc ci?
Tanaka podniosła wzrok na Bakugou, który stał tuż przed nią. Dłonie miał schowane w kieszeniach. Dziewczyna uśmiechnęła się na jego widok i niemal natychmiast kiwnęła w jego kierunku. Nie czekając dłużej, wziął ją na ręce i zaprowadził pod jej własny pokój.
— Kluczyki? — zapytał, a ona owinęła go wokół szyi, przytulając się tym samym do jego piersi.
— Mam — szepnęła i umocniła uścisk. — Zaraz ci podam, tylko chodźmy już do pokoju…
— Następnym razem zadzwoń do mnie z telefonu siostry — mruknął. — Choć najlepiej by było, gdyby następnego razu nie było.
Para pojawiła się przed pokojem dziewczyny. Bakugou odłożył koleżankę na ziemię, a ona znalazła w kieszeni kluczyki. Po chwili byli już w środku, ale Katsuki znów wziął ją na ręce i wygodnie ułożył na łóżku.
— Spróbuj się nie nadwyrężać — westchnął.
— To tylko oparzenie, Baku…
— Mhm…
— Katsuki-kun — poprawiła się z lekkim uśmiechem na ustach.
Chłopak zajął miejsce tuż obok niej. Oparł się o dłonie, które położył na łóżku. Ayame siedziała tuż obok niego. Czując swoją obecność, nie czuli potrzeby rozmawiania ze sobą. Cisza zdecydowanie im wystarczyła, a zresztą – obydwoje bali się poruszać temat Michiko.
— Powiedziałem twojemu ojcu, że ma cię wypisać z listy chętnych do klasy bohaterskiej…
— O-Och… — szepnęła zaskoczona Ayame. — Tak… C-Chyba masz rację…
— Nie mam i nie miałem — odparł od razu. — Eraserhead miał rację. Musisz ćwiczyć dwa razy bardziej, żebyś mogła obronić się sama. Nie możemy pozbawić cię możliwości treningów, bo może być z tobą coraz gorzej.
— Nie chcę rezygnować z bycia bohaterem — szepnęła. — Może nie będę tak potężna jak ty, Mari czy Todoroki-san… Ale chcę być przede wszystkim bohaterem dla najbliższych… — Uśmiechnęła się pod nosem. — Wy chrońcie innych, a ja ochronię was.
— A kto ciebie ochroni?
— J-Ja…
— To nie takie łatwe, Ayame. Musimy znaleźć złoty środek — westchnął. — Pan Aizawa coś mówił, że dzisiaj wracamy do liceum.
— To przeze mnie? — zapytała zestresowana, a on zaraz zaprzeczył.
— To ze względu na bezpieczeństwo nas wszystkich — wzruszył ramionami. — Choć ja nie potrzebuję niczyjej ochrony… — powiedział, marszcząc brwi. — Poza tobą.
Na policzkach Ayame pokazały się rumieńce, a Bakugou korzystając z okazji, chwycił podbródek rówieśniczki i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Zwinnie muskali wzajemnie swoje wargi. Zaraz dołączyli do tego również zabawę językami. Na buzi chłopaka pojawił się delikatny uśmiech.
— Jesteś silny i beze mnie — powiedziała, gdy wreszcie odsunęli się od siebie.
— Jak myślisz — wtrącił, zmieniając temat. — Skoro Michiko nas zaatakowała i odeszła, to już raczej z nią nie jestem, prawda?
— Yhm… Ciężko to określić… A-Ale chyba… — przerwała na chwilę. — N-Nie?
— Też tak myślę — odpowiedział i znów ją pocałował.
Tym razem pocałunek był krótki, bo dziewczyna chciała się położyć. Za niedługo musieli jechać, więc lepiej było, aby odpoczęła przed wyjazdem.
✯✯✯
Mari zamknęła drzwi pokoju, chcąc skierować się do jadalni. Była cholernie głodna, a praktycznie przez dwie doby nic pożywnego nie zjadła. Przy wejściu poczuła na przegubie uścisk i nim zdążyła zareagować, Shouto pociągnął ją w stronę pustego niewielkiego korytarza.
— Co robisz? — spytała zdziwiona.
— Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać? — odparł syn Endeavor’a.
Mari spuściła głowę w dół. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała porozmawiać z kolegą, lecz naiwnie sądziła, że jeśli będzie to przeciągać, ona się nie odbędzie. Jak bardzo się myliła.
— Nie wiem, co powiedzieć — mruknęła. — Jesteś zaręczony, a ja…
— A ty jesteś dla mnie bardzo niemiła.
— Chciałeś, aby ktokolwiek się domyślił? — zapytała szeptem, nie patrząc w oczy chłopaka.
— To prawda — podrapał się po karku. — Jednak Yaoyorozu to najmniejsze moje zmartwienie.
Mari starała się ze wszystkich sił nie rozpłakać.Wiedziała, że to, co wydarzyło się między nimi nie było przypadkowe i naiwnie myślała, że można to pogodzić. Jednak patrząc na Ayame, wiedziała, że to tylko pobożne mrzonki. Każdy ma swoje życie, które nijak ma się do tego, co oboje by chcieli.
Shouto pochwycił podbródek Mari i podniósł go do góry. Chciał tylko, by na moment na niego spojrzała. Chciał widzieć błękitne tęczówki, ich łagodność i bezbronność.
— Nie możemy udawać, że tego między nami nie ma — powiedział, przybliżając usta w kierunku dziewczyny. — Potrzebuję tylko czasu. Na pewno coś wymyślę, a jak będzie trzeba, porozmawiam z ojcem.
— Nie mogę od ciebie tego żądać — odpowiedziała.
Po chwili poczuła delikatny pocałunek, tak bardzo inny od tych wszystkich, którymi wcześniej ją raczył. Wplątała długie place w kosmyki jego włosów. Pociągnęła za nie, skracając dzielący ich dystans. Całowali się nieśpiesznie, namiętnie, długo.
— Jesteś straszną złośnicą — wyszeptał, gdy przestali. Oboje dyszeli ciężko.
— A ty cholernym bucem.
Zaśmiali się. Shouto pocałował jeszcze jej czoło, a następnie pozwolił, by przed nim weszła na stołówkę. W końcu teraz muszą uważać, a on opracować plan, jak przekonać ojca do zmiany decyzji.
✯✯✯
Tak, jak wspomniał Bakugou, Eraserhead zarządził aby jeszcze tego samego dnia wracać do szkoły. Niepokoiło go zachowanie podopiecznej, która zdezerterowała. Dodatkowo musiał liczyć się z telefonami ze strony rodziców. Choć sam chciał, aby nic się nie wydarzyło, ostatecznie jako opiekun, musiał stanąć na wysokości zadania.
Najgorzej było z rodzicami Idai.
— Jak to moja córka uciekła?! — krzyk do słuchawki spowodował, że wychowawca musiał odłożyć aparat od ucha.
— Pańska córka, Michiko, najpierw zaatakowała swoich kolegów, a później uciekła z miejsca zdarzenia.
— Pan jako wychowawca nic nie zrobił?!
— Uczniowie mieli zajęcia…
— Gówno mnie obchodzi jakie mieli zajęcia! — Pan Idai przerwał nauczycielowi. — Pan jako wychowawca, nie powinien dopuścić, aby nasza Michiko zaginęła!
Eraserhead skończył rozmowę, wciąż ściskając mocno telefon. Był zły, że ojciec uczennicy, nie potrafił zrozumieć, że jego córka zachowała się skandalicznie. Oczywiście chciał sobie wmówić, że rodzic zawsze chce najlepiej dla dziecka, lecz czy w swojej ignorancji nie zignorował symptomów? Michiko od jakiegoś czasu wydawała się wychowawcy podejrzana. Parę razy przyłapał nastolatkę na spożywaniu alkoholu, paleniu papierosów i raz nawet stosowaniu niedopuszczalnych substancji. Jednak błagała, aby nie wspominał o tym rodzicom.
Po obiedzie powiedział uczniom, że mają godzinę na spakowanie wszystkich rzeczy i o godzinie siedemnastej wracają do U.A. Mari nie wiedziała, czy to, co przydarzyło się Ayame, miało być impulsem do powrotu. Z jednej strony martwiła się o siostrę i zrobiłaby wszystko, by Ayame była bezpieczna. Z drugiej zastanawiała ją stanowczość ojca i to, co teraz siedziało w jego głowie.
— Podasz mi kosmetyczkę? — zapytała Ayame, gdy Mari powoli pakowała szampon i żel do odpowiedniej saszetki.
— Masz — powiedziała, rzucając w siostrę niewielką torebką.
— Jesteś jakaś smutna. Co się stało?
— Nie uważasz, że to trochę podejrzane? — Wzrok niebieskich oczu wbiła w podłogę. — Ojciec zarządził powrót, bez podania konkretnej przyczyny. Rozumiem, że Michiko odwaliła beznadziejny numer, lecz nie dokońca jestem przekonana, że chodzi tylko o nią.
— Myślisz, że… — na chwilę Ayame umilkła, by po chwili przemóc się i dokończyć. — Że to przeze mnie?
— Może — westchnęła starsza siostra. — Jednak nie obwiniaj się. Dobrze wiesz, że chcę byś była bezpieczna i ojciec ma takie samo zdanie. Nie ma bezpieczniejszego miejsca od U.A.
Mari spojrzała tym razem na siostrę, na której twarzy pojawiło się zwątpienie. Ayame było źle z myślą, że to przez nią muszą wracać wcześniej z obozu. W końcu mieli trenować, by polepszać swoje indywidualności. Opadła na łóżko i zamknęła oczy. Wszyscy z klasy „A” byli dla niej i Shinso tacy mili. Pomagali z treningiem i wspierali. A przez nią musieli wracać wcześniej.
— Rozchmurz się Ayame! — Do łóżka podeszła Mari, trzymając czekoladowego batonika. — Wiem, że nie jest to twój ulubiony, aczkolwiek taki mi tylko został.
— Nie…Nie musiałaś.
— Pamiętasz co mama mówiła?
— Czekolada zawsze jest dobra na zmartwienia — powiedziały równocześnie i zaśmiały się. Ayame odpakowała batona i przełamała na pół.
— Zjedzmy go razem.
— Jak zawsze dzielisz się jedzeniem — odpowiedziała Mari i wzięła kawałek batona. — Zamiast sama zjeść.
— Jesteś moją siostrą. To chyba normalne.
— Wiesz, że my nie jesteśmy normalnym rodzeństwem — Mari wstała z łóżka siostry i skierowała się do łazienki.
Wygląda na to, że obu dziewczynom dobrze układa się z chłopakami, ale coś czuję, że jeszcze wiele się wydarzy... Jestem ciekawa, kiedy odnajdzie się Michiko!
OdpowiedzUsuń