Indisputable Difference [ 23 ]



Ciepłe lody


Pierwszy raz czuł, że coś mu się udało. Cudowne poczucie spełnienia wypełniło jego malutkie ciało i z triumfalnym okrzykiem podniósł rękę do góry. Tak, jak to miał w zwyczaj All Might.

— Udało się!

Mineta podskakiwał z nogi na nogę, śpiewając w niebogłosy We are The champions. 

— Jesteśmy pierwsi!

Mineta opadł po chwili na twarda glebę i dyszał jak szalony. Nocny bieg był wyjątkowo wyczerpujący, jednak płynąca z wygranej satysfakcja zrekompensowała mu wszystko.

Zadowolony patrzył na linie końcowa, na której, zaraz po jego drużynie, przybiegł Bakugou. Na rękach niósł Ayame.

— Wezwijcie karetkę! — wrzeszczał zziajany. — Szybko, kurwa, debile!

Mineta podniósł się i po chwili ujrzał wychowawcę dobiegającego do nieprzytomnej dziewczyny. Po chwili szybko sięgnął po telefon i zaalarmował odpowiednie służby.

— Będą za dwadzieścia minut — powiedział posępnie.

— Co się znowu jej wydarzyło? — wtrąciła Asui. — Ayame-chan.

— Bakugou! — Aizawa doskoczył do chłopaka. — Co się stało?!

Eraserhead patrzył to na wychowanka, to na nieprzytomną córkę. Nim uczeń zdążył cokolwiek powiedzieć, usłyszeli krzyk Mari.

— Nareszcie!

Tanaka zgięła się w połowie ciała, a następnie zaczęła głośno sapać. Myślała, że straciła cały tlen, a nogi bolały ją niemiłosiernie. Podniosła głowę do góry.

— Jesteśmy ostatni?

Nim dostała swoją odpowiedź, zauważyła niedaleko ojca trzymającego w dłoniach twarz Ayame. Siostra była nieprzytomna.

Nie minęło zbyt wiele czasu, a starsza z sióstr Tanaka podbiegła resztkami sił, by po chwili chwycić Katsuki’ego za koszulkę.

— Co ty jej znów zrobiłeś, Debilu?!  — wrzasnęła w jego twarz.

Bakugou milczał, co wydawało się dla Mari zbyt podejrzane. W normalnych okolicznościach Katsuki z pewnością by się wydarł ze zdwojoną siłą i szarpał, by go puściła. Teraz wyglądał niczym bezwładny strach na wróble.

— Dlaczego, gdy zawsze jesteś w pobliżu, mojej siostrze dzieje się jakaś krzywda?! — cisnęła kolegą. — Jakim prawem wszedłeś w jej życie ze swoimi buciorami?!

— Mari! — Aizawa skarcił córkę, która miała serdecznie dosyć Bakugou.

— Nie! — odpowiedziała. — Ayame znów jest poszkodowana. Znów, kiedy jest z nim! Kurwa!

— Wcześniej to przez ciebie siostra… — wtrącił w końcu Katsuki. — Wiem, że to moja, jebana, wina. Wiem to, kurwa!

— Co wam się przytrafiło? — Eraserhead starał się uspokoić wychowanków. Nie mógł pozwolić, aby wszyscy w klasie poznali dar Ayame i to, że nie jest podatna na lecznicze dary.

Wsłuchiwali się w historię Bakugou. Mari i Aizawa. Ayame wciąż była nieprzytomna, a starsza starała się schłodzić poranione miejsce. Po upływie wskazanego przez Minetę czasu, przyjechały służby medyczne.

— Muszę natychmiast znaleźć Michiko — powiedział Eraserhead. Stał przy ratownikach, słuchając ich zaleceń, lecz słowa tak naprawdę do niego nie docierały. — Nie powinienem był jej przyjmować na obóz. Tanaka Mari — zwrócił się do córki. — Pojedź z siostrą do szpitala. Todoroki i Asui pojedziecie razem z nią. Reszta ma zostać w ośrodku i zachować szczególną ostrożność. 

— A ja? — wtrącił się Katsuki, lecz zaraz Mari zmroziła go wzrokiem. 

— Czekaj na pozostałych. Jeśli nie zjawią się w ciągu pół godziny – daj mi znać — rozkazał mężczyzna. — Na własną rękę pozwalam ci ich tylko szukać w zasięgu trzystu metrów. Nie wchodź w głąb sam. 

— Ta, jasne — mruknął Bakugou i zacisnął pięści. — Niech tu się tylko pojawi ta szmata, a obszaru nie będzie! 

Zapłacisz mi za to, Michiko!, pomyślał wkurzony. 



Droga do szpitala zdawała się jej dłużyć. Cała trójka w milczeniu patrzyła na zmieniający się krajobraz. Szpital znajdował się w pobliskim miasteczku. Ayame była w nim już raz i do siebie pomogła jej dojść koleżanka Recovery Girl.

— Szybko na izbę przyjęć — powiedział jeden z ratowników, kiedy zajechali pod szpital. — Poszkodowana dziewczyna, szesnaście lat. Silne oparzenie w okolicach kostki.

Mari zeskoczyła z pojazdu i stanęła na parkingu dla karetek. Patrzyła na nieprzytomną siostrę, którą transportowali. Obserwowała, jak razem z ratownikami znika za drzwiami.

— Mari-chan — Asui podeszła do koleżanki i objęła ją.

— Dlaczego zawsze jej musi się coś dziać — odpowiedziała z trudem, łamiącym się głosem.

— Ayame jest silna — wtrącił Shouto, który przystanął za koleżankami.

— Zobaczysz Mari-chan zaraz będzie zdrowa.

Tanaka chciała wierzyć, że to, co powiedziała Asui okaże się prawdę. Liczyła, że siostra po chwili wyjdzie, z niereformowalnym uśmiechem na twarzy.

— Macie racje — przetarła załzawione oczy. — Nie znam silniejszej osoby na tym świecie. Wszystko będzie dobrze.

Mari zmrużyła oczy i uśmiechnęła się szeroko. Wreszcie miała przy sobie przyjaciół, którzy potrafili podnieść ją na duchu. Może o tym właśnie mówił Eraserhead? Znalazła przyjaciół.

W poczekalni myślała, że oszaleje. Stukot wskazówek zegara doprowadzał ją do szału, a świecąca się czerwona lampka nad wejściem do sali wyjątkowo drażniła. Shouto przyniósł gorąca czekoladę z automatu i wręczył Mari do ręki.

— Musisz się napić — powiedział spokojnie, przysiadając na wolnym krzesełku po prawej stronie. — Gorąca czekolada zawsze poprawia samopoczucie.

Tanaka podniosła wzrok na kolegę, po czym skinęła głową. Nie miała ochoty na gorący napój, jednak musiała się przemóc. Gdy były małymi dziewczynkami, mama zawsze robiła kakao w niedziele i podawała im na śniadanie. Gorącą czekoladę piły, gdy bolał je brzuch.

Asui siedziała obok znajomych, patrząc w telefon. Była w stałym kontakcie z Uraraką, która chwile później niż Mari przybiegła na metę.


Ochaco Uraraka:

To straszne, co się stało. Jak się Ayame czuje? :(


Tsuyu Asui:

Wciąż czekamy, aż lekarze wyjdą z sali.


Ochaco Uraraka:

A co z Mari?


Tsuyu Asui:

Todoroki przyniósł jej gorącą czekoladę i z grymasem na twarzy stara się nam pokazać, że wszystko jest ok. Ale Uraraka martwię się o nią…


Ochaco Uraraka:

Mari-chan jest niezwykle silną bohaterką!


Tsuyu Asui:

A co u Was? Wszyscy wrócili.


Ochaco Uraraka:

Tak… Jednak Bakugou wariuje… Wiesz jaki on jest :x Eraserhead gdzieś wybył, a ten ciągle wrzeszczy, że chce ruszyć w pogoń. Podobno Michiko…


Tsuyu Asui:

Tak. To podobno sprawka Michiko. Była zazdrosna o Ayame już od dawna. A Bakugou… Chyba naprawdę dał jej do tego powody.


Ochaco Uraraka:

Patrząc na niego teraz, myślę, że coś między Bakugou a Ayame-chan jest na rzeczy. Od jakiegoś Katsuki zachowuje się dziwnie.



Po godzinie, która dla Mari zdawała się być wiecznością, w końcu lekarz wyszedł przez rozsuwane drzwi.

— Pani doktor! — Mari poderwała się z krzesełka, wpadając kobietę w białym kitlu. Kobieta była mniej więcej w wieku Recovery Girl. — Co z moją siostrą?

— Tanaka Ayame ma oparzenie drugiego stopnia — powiedziała poważnie. — Jej życiu już nie zagraża niebezpieczeństwo, jednak blizna pozostanie na zawsze. Usunęliśmy zwęglony fragment i założyliśmy opatrunek. Teraz musi odpoczywać…

— A czy ona?

— Odzyskała przytomność.

— Czy mogę?

— Możesz wejść, ale proszę, abyś była tylko chwilę. Ayame wciąż jest słaba. 

Mari przytaknęła ruchem głowy, po czym powoli wkroczyła do sali, w której znajdowała się jej młodsza siostra. Widok szpitalnego łóżka sprawił, że zrobiło jej się słabo. Ostatnimi czasy bliźniaczka zbyt często lądowała na oddziale ratunkowym. 

— M-Mari?

— Nie zapytam jak się czujesz, bo wyglądasz beznadziejnie… — Starsza siostra podrapała się po karku. Nie wiedziała, co ma bliźniaczce powiedzieć, ani od czego zacząć rozmowę. — Ale chyba będę musiała się do tego jakoś przyzwyczaić… Do widoku ciebie… w szpitalnym łóżku… 

— Ja to zawsze sprawiam wam problemy — odparła śmiechem Ayame, choć jej uśmiech wyglądał raczej koszmarnie. — Mari…

— Pani doktor powiedziała, że nie powinnaś się przemęczać — podeszła bliżej, przystając przy łóżku. Spojrzała w nogi łóżka i zauważyła bandaż — Obiecuję, że ją dorwę… Zapłaci nam za to.

— A co z Bakugou?! — krzyknęła nagle młodsza, starając się podnieść, ale zaraz syknęła z bólu. — Jest z nim wszystko dobrze?!

— Coś bardzo się nim przejmujesz… — bąknęła Mari, a następnie odwróciła w drugą stronę twarz. — Lepiej martw się o siebie.

— Nie spodziewałam się tego — powiedziała Ayame. — Michiko była inna niż do tej pory… Nie mam na myśli tylko tego, że mnie zaatakowała… Ale ogólnie… Czułam od niej taką… nieprzyjemną aurę? — mruknęła, zastanawiając się na chwilę. — Takie uczucie… Jak przy złoczyńcy…

— Taaa… — bąknęła Mari. — Oprócz beznadziejnego gustu — urwała, spoglądając na siostrę, która zmrużyła oczy. — No co? Bakugou to denerwujący typ.

Usta Ayame przybrały kształt linii. 

— O gustach się nie dyskutuje — mruknęła urażona pacjentka szpitala. — Bo zaraz się na siebie pogniewamy. 

— Dobra już — Mari uniosła ręce w geście poddania. — Mam nadzieję, że dzieci odziedziczą charakter po matce, chociaż… Nie, bo ciotka dostanie zawału. Jeżeli będą ciągle lądować w szpitalu.

— O-O czym ty mówisz, Mari?! — krzyknęła zaskoczona Ayame, na twarzy której pojawił się ogromny rumieniec. 

— Czyli już czujesz się lepiej? — zaśmiała się starsza, pochyliła nad szpitalnym łóżkiem, wskazujące palce przyłożyła do policzków i szeroko się uśmiechnęła.

— Martwisz się o moje dzieci, a w sumie to liczę, że będę miała trzech siostrzeńców lub siostrzenice… — zaczęła bliźniaczka. — Po kolei ogień, woda i lód. Co ty na to? 

— Ciszej — szepnęła zakłopotana Mari. — Todoroki jest na korytarzu. Nie chcę by sobie za dużo wyobraził… Z resztą…

— DZIECI Z WODĄ, OGNIEM i LODEM? — powiedziała głośno Ayame, aby dało się usłyszeć ich rozmowę na korytarzu. 

Po chwili drzwi pokoju otworzyły się, a za nim stanął nie kto inny, jak Shouto. Ironia? 

— Słyszałem lód i ogień — powiedział zaskoczony.

— Ayame bełkocze  — Mari machnęła do kolegi dłonią, aby go zbyć. — Ma ochotę na ciepłego loda.

Dopiero po chwili Tanaka zrozumiała jak dwuznacznie to zabrzmiało.

— Ciepłego loda? — Brew heterochromika podniosła się do góry, a na twarzy pojawiła konsternacja.

— No tak… Powinny być w szpitalnej kafejce, więc z łaski swojej mógłbyś nam kupić? — Uśmiechnęła się do kolegi swoim wyćwiczonym przez lata flirtującym uśmiechem numer osiemdziesiąt dwa.

— Jak takie znajdzie, to będziecie musieli iść na randkę — szepnęła Ayame, a Mari starała się ją zasłonić. Chłopak raczej tego nie dosłyszał. 

— Dobra, ale… co będę miał w zamian? — Todoroki wypiął pierś i założył ręce na krzyż. — Nie jestem waszym sługą.

— Mari się tobą zajmie! — krzyknęła młodsza z ogromnym uśmiechem.

— Postaram się być miła — westchnęła starsza. — Choć przez chwilę.

— Ty nie umiesz być miła.

— Więc to będzie nowość nie tylko dla mnie, ale i dla ciebie, Shouto. 

Todoroki jeszcze chwilę patrzył podejrzliwym wzrokiem, lecz najwidoczniej poddał się i wyszedł z pokoju.

— Masz szczęście, że w kafejce nie ma ciepłych lodów — Mari popatrzyła na siostrę. — Ja nie muszę być miła, a on… Jak mógł uwierzyć, że ktoś lubi ciepłe lody?!


Aizawa wrócił do ośrodka około trzeciej w nocy. W tym czasie zdążył porozmawiać z córkami przez telefon i dowiedzieć się, że obydwie mają się dobrze. Mari przekazała również wiadomość, że Ayame smacznie śpi od godziny, że w trójkę nie mają co robić przy szpitalnych łóżkach i że rana siostry wygląda okropnie. Niestety on nie miał dobrych wieści do przekazania – nie odnalazł Michiko. 

Gdy przekroczył próg drzwi ośrodka treningowego, zaraz spotkał się z Bakugou. Chłopak spał na kanapie ubrany w swój nocny strój. W ręce trzymał telefon, który wyświetlał co jakiś czas nowe wiadomości. 

— Bakugou Katsuki — powiedział Eraserhead, szturchając ucznia w ramię. W jednej sekundzie chłopak gwałtownie się podniósł i przyłożył rękę do policzka wychowawcy. Gdyby nie szybka reakcja mężczyzny, to prawdopodobnie nie miałby już głowy. Wymazał umiejętność Katsuki’ego, którą chłopak pod wpływem poczucia zagrożenia automatycznie użył. 

— Yyy… — mruknął blondyn, po czym otrząsnął się i ukłonił przed Aizawą. — Nie wiedziałem, że to pan. 

— No muszę cię pochwalić za umiejętność szybkiej reakcji — odparł mężczyzn. — Ale pomyśl, co by było, gdybym to nie był ja. 

— Wiem… — odpowiedział Katsuki i podrapał się z tyłu głowy. Zaraz włożył ręce do kieszeni. — Wiadomo co z Ayame? 

— Muszę ci podziękować za szybką reakcję. 

— Mogłem jeszcze szybciej zareagować — mruknął Bakugou. — W szkołach nie uczą nas tak często pierwszej opieki bez użycia darów, więc musiałem sobie przypomnieć, co się robi przy oparzeniach…

— Bardzo pomogłeś, Bakugou. 

— Ym… To co z nią? 

Aizawa uśmiechnął się pod nosem, po czym wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał chłopakowi zdjęcie śpiącej córki. Na twarzy Katsuki’ego pojawił się rumieniec. Zasłonił usta dłonią i odwrócił wzrok. 

— Jak widzisz, ma się znośnie — powiedział Eraserhead i położył dłoń na blond włosach. — Odnajdziemy Michiko i zapłaci nam za to, co zrobiła. Każdy z was chce się z nią policzyć. Nie tylko ty czy Mari. Pomimo tego, że Ayame nie jest w waszej klasie, to jest z wami już bardzo zżyta. 

— Nie może pan pozwolić, aby Ayame dołączyła do naszej klasy — stwierdził Bakugou, ale Aizawa zaprzeczył ruchem głowy. 

— Ayame chce być wsparciem. W takim razie musi nauczyć się chronić sama. W klasie ogólnej nigdy się tego nie nauczy i będzie jej groziło jeszcze większe niebezpieczeństwo. 

Bakugou westchnął. Kątem oka spojrzał jeszcze na zdjęcie Ayame, które wciąż widniało na nie zgaszonym ekranie telefonu wychowawcy i z rumieńcem na policzkach, chłopak odszedł w kierunku swojego pokoju.





K: Kolejna niedziela i kolejne ID. Nie mogę uwierzyć, że już 23. Ale ten czas pędzi :OO

Komentarze

  1. Cieszę się, że Ayame jest już bezpieczna, przykro tylko, że pozostanie jej blizna... Oby Michiko szybko za to zapłaciła.
    PS Nie mogłam z tych ciepłych lodów :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty