Ciemne pomieszczenie było dla ciebie swego rodzaju odskocznią od przepełnionej celi, śmierdzącej stęchlizną i błaganiem o litość. Nigdy nie potrafiłaś zaakaceptować tej formy okazania słabości. Nie po tym wszystkim, co przeżyłaś.
Twój proces nie był sprawiedliwy, zapewne jak i większości osadzonych w tym budynku osób. Sądownictwo było skorumpowane i tylko głupiec mógłby uwierzyć w bezstronniczość tego organu. Który niczym nowotwór zatruwał demokrację tego kraju. Twojego kraju.
Nie wiedziałaś, ile czasu ci pozostało, ani tym bardziej co przyniesie przyszłość. Dawno zatrzymałaś się w przeszłości, która naznaczona była cierpieniem, bólem i krzywdą. Przestałaś spoglądać w niewielkie lusterko, lekko poniszczone i porysowane. Jedyną pamiątkę po jej jestestwie.
Nie wiedziałaś, który był dokładnie dzień, ani ile jeszcze pozostało do końca. Poniszczoną, zabrudzoną ścianę plamiłaś szkarłatną cieczą, wydobywającą się spod połamanych paznokci. Lubiłaś patrzeć na krew. Ona cię uspokajała.
To wszystko nie powinno tak wyglądać, a ty nie powinnaś być w miejscu o którym nawet sam bóg musiał zapomnieć. Skazani nigdy nie mieli osiągnąć nieba, a piekło było niczym, w porównaniu z cierpieniem, którego tutaj doświadczali.
Zapomnienie. Strata. Nicość.
Wiedziałaś, że wybawieniem będzie śmierć. Oczekiwałaś jej z nadzieją. Ostatnią jaka ci pozostała i naiwną, niczym małe dziecko, tulące się do rodzicielki — Matki nadziei.
Bardzo zainteresowani 💕 Podoba mi się narracja, bo mogę jeszcze bardziej wczuć się w główną bohaterkę... Teraz pozostaje mi czekać na pierwszy rozdział tej trudnej historii... ^_^
OdpowiedzUsuń