.
Eren nawet nie odwrócił się, by spojrzeć na zaskoczonych jego nieoczekiwaną złością przyjaciół. Aktualnie nie miał najmniejszego zamiaru z nimi rozmawiać, bo nie podobało mu się to jak ci zwracali się o jego ukochanym kapralu. Powinni go szanować, jednak tymczasem mówili o nim jakby był prawie na tym samym poziomie... a wcale nie był!
Levi był najsilniejszym wojownikiem, którego jak dotąd poznał młodzieniec. Przewyższał nawet kapitana Erwina swoją walecznością... Ale zdecydowanie jego atutem była nienawiść, którą żywił do siejących zamęt ogromnych olbrzymów, pożeraczy ludzi.
Po paru krokach w końcu do niego podszedł, a żeby zwrócić jego uwagę na siebie położył dłoń na jego plecach.
— Och — szepnął zaskoczony Ackerman, gdy odwrócił głowę i zobaczył przed sobą niesamowicie mocno zarumienioną twarz młodszego kompana. — Czego chcesz?
— Chciałem się zapytać... Ale już zapomniałem o co — zaśmiał się nerwowo. Zamknął szybko oczy, by jak najszybciej zakryć swoje zawstydzone oraz zdenerwowane spojrzenie, po czym odwrócił się na pięcie. — Nie będę przeszkadzał.
— Nie... Poczekaj — szepnął starszy chwytając go za nadgarstek. — Kto powiedział, że mi przeszkadzasz? Zostań jeśli chcesz.
Mężczyzna puścił Jaegera, po czym podszedł do jednego z pustych stolików przy którym mogło się znaleźć jeszcze parę osób. Oczywiście Eren usiadł zaraz obok niego mocno zarumieniony oraz zawstydzony jakby bał się wykonać jakiś niepotrzebny ruch. Nie chciał zrobić z siebie jeszcze większego debila, musiał się pokazać z jak najlepiej strony.
— Dobrze ci poszedł poprzedni trening — zaczął w końcu Levi ze swoją firmową, niewzruszoną miną. — Nie było tragedii.
— Dziękuję — odpowiedział zaskoczony szatyn, jednak nie wiedział jak powinien kontynuować dalszą rozmowę. W sumie to wiele tematów narzucało mu się do głowy, ale bał się jakikolwiek zaczynać. Co jeśli palnął by coś kompletnie głupiego?
Ackerman upił łyka napoju, który znajdował się na stoliku, po czym odetchnął z lekką ulgą. On również chciał porozmawiać o różnych rzeczach, ale czy Eren porozmawiał by z nim normalnie, a nie tak oficjalnie?
— Jak się dzisiaj czujemy? — zapytał w końcu starszy spoglądając na kompana, jednak zanim pół-człowiek zdążył odpowiedzieć podbiegła do nich wesoła blondynka, Christa.
— Idziecie się przyłączyć?! — krzyknęła uradowana z delikatnym rumieńcem na twarzy przez co wszyscy zdążyli się już domyślić, że towarzystwo Ymir źle na nią wpłynęło. No kto widział, by tak niewinna osoba jak ta niska osóbka upijała się mając zaledwie piętnaście lat? — No chodźcie!
Nim zdążyła znów coś krzyknąć została pociągnięta przez przyjaciółkę w stronę innego stolika, by pewnie po raz kolejny się napić.
— Co to miało znaczyć — mruknął niezadowolony Levi odprowadzając ją wzrokiem, po czym spojrzał na lekko zakłopotanego Erena. — Ty też się lubisz tak upijać?
— Nie skądże! — zaprzeczył głośno. — Skąd w ogóle taki pomysł!
— Jesteście z tego samego korpusu, czyż nie? Nie wiem co robiliście w wolnym czasie.
— Inni może się upijali — spojrzał na chwilkę w stronę zadowolonego Jeana. — Ale ja nie jestem taki sam. Muszę być zawsze gotowy w razie niespodziewanego ataku, tak jak było to kilka lat wcześniej.
Rivaille parsknął cichym śmiechem, napił się łyka gorącego napoju i spojrzał tym razem w pewne tęczówki młodszego znajomego. Eren wciąż go zaskakiwał – niby był nieokrzesanym oraz bezmyślnym nastolatkiem, lecz gdy przyszłoby co do czego to pierwszy stanąłby w linii obrony, a także wyrżnąłby każdego przeciwnika. To właśnie z tego powodu Levi zwrócił na niego większą uwagę.
Ta nienawiść oraz poświęcenie...
Nie każdy to miał dlatego Jaeger wydawał się kapralowi kimś wyjątkowym.
— E...
— Kapralu! — przerwał mu nagle piętnastolatek gwałtownie wstając przez co niektórzy ze zgromadzonych spojrzeli na nich. Nieoczekiwane zachowanie zaskoczyło Ackermana, który już chciał na niego nawrzeszczeć i stwierdzić, że jest głupim dzieciakiem, lecz wtedy Eren przyłożył do serca swoją pięść, by zasalutować. — Zrobię wszystko by pozbyć się tytanów z całego świata. Postawię na szali własne życie, aby jednocześnie zagwarantować moim kompanom ich bezpieczeństwo.
Gdy tylko skończył swoją wypowiedź ukłonił się przed mężczyzną i odszedł pewny siebie.
Właśnie zrozumiał, że nie powinien marnować swojego jakże cennego czasu na takie głupoty jakimi były imprezy wojskowe. To nie na tym powinna polegać ich walka, powinni trenować do upadłego oraz natychmiast wyruszać na następną wyprawę za mury.
— Gdzie się wybierasz? — zapytał zaciekawiony brunet przeczesując dłonią swe lekko przydługawe włosy.
— Idę trenować!
— O tej porze? Przecież... — zaczął zaskoczony Levi, lecz szybko została mu wypowiedź przerwana.
— Chcę być gotowy w każdej chwili. Cała ludzkość na mnie liczy i co najważniejsze — zamknął na moment swoje usta, by zastanowić się, czy powinien powiedzieć to co miał na języku. — W razie zagrożenia obronię pana, kapralu.
Zarumieniony Eren po ostatnim zdaniu wypowiedzianym przez siebie czmychnął z budynku jak najszybciej tylko potrafił. Powoli zaczął do niego dochodzić fakt co najlepszego zrobił.
Zbliżała się trzecia godzina, Rivaille powoli zaczął robić się senny przez brak zainteresowania odbywającą się imprezą na cześć jednego z kadetów. Postanowił dołączyć się do zabawy jedynie przez fakt iż główny bohater spotkania będzie obecny, lecz odkąd opuścił budynek zaczął się po prostu nudzić. Miał cichą nadzieję, że tym razem udałoby mu się nieco zbliżyć do chłopaka, jednak ten ubiegł go chęcią potrenowania, więc mógł jedynie pogodzić się z jego wyborem.
— Levi — mężczyzna podniósł głos słysząc znajomy głos kapitana oddziału Zwiadowców. — Myślę, że powinieneś iść już spać, ja zajmę się zakończeniem imprezy i przywrócę ich wszystkich do porządku.
— Mhm, dziękuję — odpowiedział z lekkim uśmiechem.
— Odsuń się od niego.
Znajomi przenieśli zaskoczone spojrzenia na podtrzymywanego w drzwiach pijanego Erena przez Jeana oraz Conniego. Chłopakom widocznie było do śmiechu, że podstępem udało im się upić niby porządnego żołnierza, a poza tym dowiedzieli się paru nowych informacji w związku z Ackermannem.
— Co mu się stało? — Niewysoki wojownik podszedł do nich wciąż nie potrafiąc wyjść z szoku. Przecież jeszcze kilka godzin wcześniej brunet zarzekał się, że nie chce pić, bo musi być gotowy na walkę. Jak więc mógł teraz zrobić coś takiego?
— Ty — warknął nagle Jaeger, puszczając się rówieśników oraz spoglądając ze złością na Erwina podszedł do niego, by następnie mocno go popchnąć. — Nie odzywaj się do niego. — Wskazał palcem na kaprala, po czym przyłożył rękę do buzi. — On jest mój.
Nim ktokolwiek zdążył dokładnie przemyśleć jego słowa chłopak ugryzł się w dłoń i zmienił swoją postać. Górna połowa ciała tytana jaką przybrał była przyczepiona do ziemi, lecz nawet ta niepełnosprawność pozwoliła mu na poruszanie ogromnymi dłońmi na prawo i lewo.
— Uwaga! — Smith kucnął lekko gdy Eren zadał pierwszy, oczywiście niekontrolowany cios. — Erwin, nic ci nie jest? — zapytał zszokowany Levi podchodząc do niego.
— Jak widzisz to nie, ale trzeba natychmiast wyprowadzić tych pijaków na zewnątrz — warknął wściekły, spoglądając na wcześniej wymienione towarzystwo. — Jedynie my, jak widzisz, jesteśmy trzeźwi.
— Mhm — mruknął niższy spoglądając na tytana z pogardą. Miał nadzieję, że przynajmniej on podejdzie do sprawy uratowania świata na poważnie. — Ja się nim zajmę.
Blondyn kiwnął lekko głową, po czym podbiegł do zaskoczonych żołnierz. W pierwszej chwili było ciężko uspokoić panikujące grono, lecz w porę mu się udało przypominając wszystkim, że kadet na pewno nie zrobiłby krzywdy swoim przyjaciołom.
— Ty gówniarzu — warknął zdenerwowany Rivaille i podszedł do zmienionego chłopaka spoglądając w jego ogromne oczy. — Zawiodłem się na tobie. — Mężczyzna szybkim tempem ruszył do stojącego przy ścianie sprzętu do trójwymiarowego manewru i nałożył je na swoje ciało. Bez tego nie miał szans z bezmyślnym, przynajmniej w tej chwili, tytanem. — Wyciągnę cię. — Szepnął, gdy w końcu znalazł się w powietrzu. — A później zamorduję. — Warknął wściekły, po czym okręcając się wokół własnej osi wyrżnął odpowiednią dziurę w ciele potwora wyciągając tym samym z parzącego ciała nieprzytomnego szatyna. — Eren.
Akcja na szczęście nie trwała za długo i chłopak nikomu nie wyrządził większej krzywdy, jednak mimo to sprawiło, że większość pierwszy raz tak bardzo przeraziła się na jego widok. Oczywiście z wyjątkiem Ackermana, który nie uważał go za potwora.
Eren to Eren.
I tyle.
Ale niestety tym razem mocno przesadził i trzeba było nauczyć go, że nie można postępować w tak głupi oraz nieodpowiedzialny sposób. Swoją drogą żadne z nich na pewno nie da piętnastolatkowi alkoholu nawet na spróbowanie. Reagował zbyt agresywnie, a zarazem oryginalnie.
— Levi, zajmiesz się nim.
Mężczyzna podniósł wzrok na dowódcę. Niemalże parsknął śmiechem, lecz powaga wypisana na twarzy Erwina sprawiła, że powstrzymał się od wykonania tej czynności. Blondyn nie żartował. Był pewien swoich słów i nie miał zamiaru się wycofać ze rozkazu.
— Dlaczego ja?
— Tylko ty potrafisz sobie z nim poradzić… — westchnął Smith, po czym uśmiechnął się delikatnie. — … i jakimś cudem tylko ciebie słucha. Nie wiem, jak to zrobiłeś, ale odwaliłeś kawał dobrej roboty. — Mężczyzna wyprostował się. — Myślę, że Eren jest naszą największą nadzieją. Może w końcu uda nam się powstrzymać tytanów i odzyskać wolność.
Rivaille kiwnął głową. Nie był tak optymistycznie nastawiony do tego pomysłu. Miał się nim zająć? Co to właściwie miało znaczyć? Czyżby został jego niańką? Niech go nawet nie wkurzają. Przecież Eren jest już na tyle dojrzały, by zająć się samym sobą. Nie potrzebował do tego opiekunki…
Choć po ostatniej akcji – gdy upił się i zmienił w tytana – Levi już nie był pewny. Może i lepiej było, by ktoś się zajął młodym… ale dlaczego to właśnie musiał być kapral? Przecież nie potrafił się nawet sobą porządnie zająć. Jedynie w sprzątaniu był najlepszy… ale opieka?
Tylko szaleniec mógł wpaść na pomysł, by to on – Ackermann – zajmował się, kurwa, nastolatkiem.
— Wzywałeś mnie, kapitanie?
Do pomieszczenia w którym znajdowali się Zwiadowcy, wszedł skruszony własnym zachowaniem Eren. Jego wzrok najpierw powędrował w stronę Erwina, a następnie odnalazł kaprala. Gdy tylko ich spojrzenia się zetknęły, Jaeger spuścił głowę, spoglądając na podłogę.
— Tak, Eren — odpowiedział surowo Smith, po czym usiadł za swoim biurkiem. — Nie możemy sobie pozwolić na to, abyś znów zamienił się w tytana bez powodu. — Wskazał dłonią krzesło na przeciwko, aby poddany mu żołnierz zajął miejsce. — Postanowiliśmy przyjąć pewne środki zapobiegawcze, aby ostatnia sytuacja się nie powtórzyła.
— Dobrze, kapitanie — odparł smutno Eren. Wydawał się być teraz taki bezbronny. Musiało mu być bardzo źle. Przecież naraził życia bliskich na niebezpieczeństwo przez swoją głupotę.
— Levi się tobą zajmie — powiedział wprost Erwin, spoglądając w zielone oczy nastolatka, które powoli zaczęły się rozszerzać. — Ostatnio to on cię powstrzymał, więc myślę, że będzie najlepszym opiekunem. — Mężczyzna spojrzał na poirytowanego Ackermana. — Już go o tym poinformowałem. Nie martw się o to, Eren.
— J-Ja…
— Nie pozwolimy na to, byś znów naraził innych — odezwał Rivaille i podszedł do chłopaka. — Będę cię pilnował. — Zaakcentował ostatnie słowo, piorunując spojrzeniem dowódcę. — To nie będzie opieka.
Eren kiwnął ruchem głowy. Przygryzł dolną wargę, by powstrzymać się od uśmiechu. Już sobie wyobrażał czas spędzony z kapralem. Wydawało się to być marzeniem. Może powinien częściej zmieniać się w tytana? Wykorzystywać swoją moc?
…
Nie!
Nie mógł narazić innych na niebezpieczeństwo. Chłopak zacisnął mocniej pięści. Oczywiście chciał spędzić czas z Ackermanem, ale wciąż jego pragnieniem było zabicie wszystkich tytanów. Już nigdy nie użyje tej mocy, aby starszy go obserwował. Eren musiał znaleźć na to inny sposób.
— Od kiedy mam zacząć? — zapytał Levi, przerywając ciszę. — Mogę od zaraz, lecz chciałbym się dowiedzieć, jaki mam konkretny zakres swoich obowiązków. — Nie spoglądał na Jaegera. — Muszę wiedzieć, co mnie obowiązuje. Pamiętaj, Erwin, że nie jestem pieprzonym robotem. Też będę potrzebował czasu dla siebie.
— Oczywiście — odparł Smith. — Możesz zacząć od zaraz. Masz go przede wszystkim obserwować wieczorami. Wytłumaczenie jest proste.
— Jakie? — zapytał zainteresowany Eren.
— Wiemy o waszych nocnych spotkaniach — westchnął dowódca. — Niechętnie na to przyzwalamy. Ale zdajemy sobie sprawę, że potrzebujecie trochę rozrywki w tak okrutnych czasach. My też — wskazał na przysłuchującego się Rivaille’a – kiedyś przez to przechodziliśmy. Mimo to nie możemy pozwolić na tą chwilę, byś ty brał udział w tych spotkaniach.
Jaeger już miał zamiar otworzyć buzię, lecz przerwało mu chrząknięcie kaprala.
— Pamiętaj, Erwin, że potrzebuję snu — mruknął Levi, krzyżując ręce. Oczekiwał konkretnej odpowiedzi, która miała mieć sens.
— Pamiętam. Dlatego otrzymacie jeden pokój z dwoma łóżkami. Tak będzie najlepiej. Będziesz mógł go obserwować, a kiedy coś wywinie podczas twojego snu, po prostu to usłyszysz. Wiem, że masz płytki sen.
— Ostatnio mnie sprawdzałeś.
— I oczywiście podczas snu zauważyłeś mojego szpiega.
Ackerman przewrócił oczami. Nawet nie chcąc, zachowywał ostrożność. Głupi instynkt. Czasem żałował, że posiadał potężne umiejętności. Czuł presję, że wiele osób na nim polega, przez co nie mógł popełnić żadnego błędu. Tym razem również musiał się poświęcić dla wielu.
— Mam nadzieję, że wszystko jest już przygotowane — mruknął Levi. — I że nie będę musiał po nikim sprzątać. Nie ukrywam, że byłoby to dla mnie duże utrapienie.
— Znając ciebie i tak poprawisz wszystko — skomentował Erwin z lekkim uśmiechem. — Cieszę się, że nie stanowi to dla ciebie problemu.
— Mhm… — prychnął kapral, po czym spojrzał na Erena.
Nastolatek wydawał się, jakby chciał ukryć podejrzany uśmiech. Oczywiście nie umknęło to uwadze Ackermanowi, lecz ten postanowił pozostawić to bez komentarza. Cała ta sytuacja była popieprzona.
— Zbieraj się, Eren.
Spojrzenie obydwu zetknęło się na moment.
Dziwna i krępująca sytuacja.
Ale trzeba będzie to przetrwać.
Po przekroczeniu progu drzwi pokoju, w którym mieli tymczasowo zamieszkać nastolatek wraz z kapralem, obydwoje zatrzymali się, by otworzyli lekko usta. Widok, jaki zastali, sprawił, że zdębieli.
Erwin powiedział im… że będą mieli dwa osobne łóżka. Tymczasem – w pomieszczeniu znajdowało się jedno ogromne łoże… małżeńskie! Że niby mieli razem spać?! Pod jedną pościelą?!
— Powariowali! — skomentował Levi, po czym odwrócił się na pięcie, chcąc odejść i wyjaśnić tę nieprzyjemną sytuację. Zatrzymał go jednak Eren, który chwycił go kurczowo za nadgarstek i pociągnął lekko w jego stronę.
— Może…
— Nawet nie próbuj nic głupiego wymyślać!
— Po prostu jest późna godzina… I może…
— To ich wcale nie usprawiedliwia! — krzyknął Ackerman, wyswobadzając się z uścisku. — Muszę to jak najszybciej załatwić! Erwin na pewno o wszystkim wiedział!
— Ale wszyscy pewnie poszli spać!
Levi zamrugał parę razu powiekami. Młody członek korpusu zwiadowczego zarumienił się, po czym podrapał z tyłu głowy. Nie ma co, przechlapał sobie. I to porządnie.
— Nie unoś więcej na mnie głosu, Jaeger — mruknął kapral.
Wyminął chłopaka, by zaraz zająć miejsce na łóżku.
— Śpię po lewej stronie. Rozumiemy się? — zapytał, lecz wcale nie oczekiwał odpowiedzi. To był jeden z jego rozkazów. — Wolę spać przy ścianie. Musimy spróbować się jakoś podzielić stronami. Później zrobię kreskę na środku. Dziś już mi się nie chce. Ale spróbuj nie wchodzić w moją strefę komfortu.
— T-Tak jest!
I wszystko byłoby prawdopodobnie w porządku, gdyby nie fakt, że gdy już zasnęli… Levi objął jednym ramieniem ciało Erena i mocno do siebie przyciągnął. No cóż… Nie tak do końca wyszło tak, jak to sobie kapral zaplanował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥