Ucieczka przed potworem – rozdział 1

 .


Promienie słoneczne oświetliły niewielki pokój, w którym przebywałaś od około trzech miesięcy. Po ukończeniu osiemnastu lat postanowiłaś zająć się sama swoim życiem. Miało ci to wyjść zdecydowanie na lepsze. Nie mogłaś już wytrzymać w domu pełnym patologii. 

Westchnęłaś przeciągle i przetarłaś zaspane oczy, by w końcu powrócić do normalnego funkcjonowania. Na szczęście miałaś jeszcze trochę czasu, by ogarnąć się. Przejrzałaś się w aparacie telefonu i po stwierdzeniu, że zawsze mogło być gorzej – ruszyłaś w stronę łazienki. 

— Cześć, ____.

Obróciłaś się w stronę znajomego głosu. Posłałaś uśmiech współlokatorowi, a następnie zamknęłaś za sobą drzwi do toalety. Tak bardzo go nie lubiłaś. Był podejrzanym typem. Zresztą zawsze się do ciebie szczerzył jak głupi do sera. 

Sanji – tak brzmiało jego imię. Był niewiele starszy i studiował dietetykę. Nigdy nie pozwalał wchodzić do kuchni. To było jego sanktuarium. Bez pytania nawet zaczął ci robić śniadania, obiady i kolacje. Nie mogłaś, więc narzekać… Po prostu podrywał wszystkie osoby, należące do płci pięknej! Pieprzony podrywacz. Nie chciałaś pozwolić na to, aby uwiódł i ciebie, dlatego starałaś się go unikać na wszelkie sposoby. 

— Kończysz już? — Usłyszałaś po piętnastu minutach siedzenia w łazience. Dopiero co zdążyłaś nałożyć na twarz makijaż. 

— Ta… — westchnęłaś ciężko. 

Niechętnie wzięłaś do ręki szczotkę do włosów i wyszłaś z pomieszczenia. Mężczyzna stał już przy drzwiach z uwodzicielskim uśmiechem. Przewróciłaś więc oczami, po czym ruszyłaś w stronę swojego pokoju. W środku doprowadziłaś włosy do porządku. 

— Śniadanie! 

Westchnęłaś przeciągle i po paru minutach pojawiłaś się w kuchni. Na stole już czekała na ciebie owsiankę. Uśmiechnęłaś się pod nosem, bo Sanji doskonale pamiętał co lubisz, za czym nie przepadasz, a nawet na co masz uczulenie. Czasem zastanawiałaś się czy nie zna twoich kubków smakowych lepiej niż ty sama. 

— Jak tam przygotowania do matury? — zapytał, wycierając umytą szklankę. 

— Skłamałabym, gdybym powiedziała, że dobrze — westchnęłaś i złapałaś się za głowę. — Jest tragedia… Nie mam czasu się uczyć… Praca w sklepie trochę mnie wykańcza… Tym bardziej, że pracuję tam zaraz po wyjściu ze szkoły… Nie mam czasu, żeby się pouczyć. 

— Przecież mogę ci pożyczyć pieniądze. Dla mnie to nie problem. — Od razu zaprzeczyłaś ruchem głowy. — No jak chcesz… Właśnie! Zapomniałbym… Przychodzi dzisiaj do mnie znajomy. Powinnaś się z nim minąć, kiedy będziesz szła do szkoły. 

Spuściłaś głowę, biorąc do buzi pierwszy kęs pożywnego posiłku. Sanji nigdy nie przyprowadzał swoich znajomych do mieszkania, więc byłaś zdziwiona tą zapowiedzią. Ciekawa byłaś, jaki chłopak mógłby być? Przystojny, odważny? A może taki sam jak twoi rodzice? 

Po zakończeniu posiłku podziękowałaś współlokatorowi i założyłaś plecak. Bez słowa opuściłaś mieszkanie. W drodze do szkoły poprawiłaś jeszcze głupią spódniczkę ze szkolnego mundurku. Twój wzrok powędrował w stronę nieba. Było już jasno, ale mimo ziewnęłaś ze zmęczenia. Stanęłaś na środku chodnika i zamknęłaś oczy.

Miałaś ogromną ochotę iść w tym momencie spać. Już dawno nie miałaś dobrej nocy. Codzienne wczesne wstawanie i późne chodzenie spać dawało się we znaki. 

Nawet nie zauważyłaś, kiedy pojawiłaś się w ramionach nieznajomego chłopaka. Trzymał cię kurczowo, byś nie upadła na podłogę. Przełknęłaś głośno ślinę, obserwując jego nieziemsko przystojną twarz. 

— Masz zamiar tak cały dzień na mnie wisieć? — zapytał, a ty odsunęłaś się od niego i najzwyczajniej w świecie uciekłaś. 

Na twoich policzkach pokazały się spore rumieńce. Drgnęłaś, przypominając sobie jak nieznajomy wyglądał. 

Miał krótkie zielone włosy. W przekutych uszach nosił parę złotych kolczyków. Ubrany był w czarną, zdecydowanie za dużą bluzę oraz tego samego koloru dresowe spodnie ze ściągaczem i adidasy. Zdążyłaś zapamiętać niemal każdy szczegół, choć nie widziałaś go zbyt dużo. 

Był twoim ideałem. 

Potrząsnęłaś szybko głową, by jak najszybciej zapomnieć o nieznajomym. Nie mogłaś oceniać go wyłącznie z wyglądu… Przecież i tak już nigdy się nie spotkacie, a poza tym – to nie z wyglądem ukochanego chciałabyś przede wszystkim żyć, ale raczej z pięknym charakterem, który mógłby o ciebie zadbać… w porównaniu do tej patologii… 



Od Autorki: Znowu o jeden dzień się spóźniłam, ale mam swoje usprawiedliwienie! Niestety czułam się wczoraj tragicznie i nie byłam w stanie cokolwiek zrobić... Ale w zamian macie dzisiaj rozdział Upp ♥ Kochajcie Zoro, bo ten człowiek jest genialny ♥ Nie mogę się doczekać jutra, gdy znów dodamy ID! ♥

Komentarze

  1. Przeczytałam praktycznie na jednym wdechu. Bardzo mi się podoba. I ta koncepcja i mój Zoro, którego nad życie wielbię w OP. <3 Jestem ciekawa rozwinięcia sytuacji i proszę o w miarę szybką kontynuację <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesująco się zapowiada! Dużo weny, bo jestem ciekawa, jak potoczy się ich znajomość😊

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty