9 września 2022

Wielka Determinacja – rozdział 1

 .


Junichi nie spoglądając na przyjaciela, upił łyk gorącego napoju. Spotkanie w kawiarni zostało zainicjowane przez Isame Uchiha, który poprosił rówieśnika o chwilę rozmowy, jednak zamiast prowadzenia dialogu panowała między nimi nieprzyjemna cisza. Żaden nie wiedział od czego powinien zacząć, dlatego łatwiej było w ogóle się nie odzywać. Bardzo często zdarzało im się milczeć podczas wspólnych spotkań, jednak jeszcze nigdy żadne nie było tak krępujące.

Chłopaki znali się od małego, bo osierocony Uchiha był częstym gościem w domu syna przywódcy wioski, dlatego jedynie przy sobie nie musieli niczego udawać.

Ale wyższy musiał mieć więc coś ważnego do powiedzenia, skoro tak ciężko było mu to wyjawić.

— Powiesz mi w końcu o co chodzi? — zapytał po kolejnych minutach ciszy nieco zestresowany szatyn, który wolał mieć już tą rozmowę z głowy. — Nie odzywasz się. To nie jest do ciebie podobne. O co chodzi?

— Jakby to było jeszcze takie łatwe — mruknął Isame, po czym podrapał się z tyłu głowy, a jego jak dotąd niespokojne spojrzenie, zmieniło się. Był pewniejszy i mimo obaw nabrał odwagi, aby wyjawić przyjacielowi prawdę. — Opuszczam dzisiaj wioskę.

Gdyby niebieskooki trzymał w ręku swój kubek z ciepłą herbatą, zdecydowanie stłukł by go.

Szok jaki właśnie przeżył nie pozwolił na jakąkolwiek odpowiedź. Kompletnie go zamurowało. Chłopak pierwszy raz w życiu nie wiedział, jak powinien się zachować w stosunku do przyjaciela. Jak to opuścić wioskę? Po co? Wiele pytań nasuwało mu się do głowy, ale żadnego z nich nie potrafił zadać. Jedyne co był w stanie zrobić, to posłać w jego stronę fałszywy uśmiech.

— Powiedz coś...

— Nie będę cię zatrzymywał, przecież wiesz... — westchnął smutny Junichi. — Ale mogę wiedzieć dlaczego?

— Mam misję do wykonania i nie wiem kiedy wrócę, a raczej czy kiedykolwiek wrócę — odpowiedział Uchiha spokojnie, krzyżując ręce przy piersi. — Wujek powiedział, że tylko ja się do tego nadaję, więc nie mogłem odrzucić tej propozycji.

Niższy na te słowa zacisnął tylko mocno pięści, chcąc coś powiedzieć, ale uprzedziło go nagłe wbiegnięcie nieoczekiwanego gościa do kawiarni. Gdy w pomieszczeniu rozległ się huk uderzenia drzwi o ścianę, Junichi wraz z Isame spojrzeli w tamtą stronę.

— S-Shirō?! — wrzasnął zaskoczony Uzumaki, którego twarz przybrała rumianego koloru. Na widok białowłosego siedemnastolatka ubranego w swój strój shinobi zawsze tak reagował.

— Mam cię — białowłosy spojrzał w kierunku spoglądających na niego przyjaciół, po czym ze wkurzoną miną podszedł do nich. Uderzył z całej siły dłońmi w stół, aby następnie zbliżyć się do Isame i spojrzeć w jego spokojne, czerwone oczy. — Zmierz się ze mną. — Przerwał na chwilę. — Natychmiast.

— Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty? — warknął zirytowany Uchiha. — Wyjdź stąd. Zamieszanie tylko robisz, a ja jestem w trakcie rozmowy.

— Mam w dupie twoją rozmowę — odpowiedział szeroko uśmiechnięty niczym psychopata, ale widząc nieugiętą postawę rywala odwrócił się w kierunku Junichiego. — Masz coś przeciwko, Uzumaki?

Zapytany chłopak drgnął lekko, bo niezbyt był przygotowany na konwersację z kompanem z drużyny, ale pod wpływem chwili kiwnął lekko głową na znak zgody. Ciężko było mu odmówić tak zdeterminowanemu wojownikowi...

A Isame tylko westchnął zrezygnowany, po czym odszedł od stołu, kierując się w stronę drzwi.

— Zróbmy to na zewnątrz — mruknął spokojnie, choć nie był zbytnio zachwycony reakcją swojego przyjaciela. Wolałby, by rówieśnik nie zgodził się na tą walkę tak łatwo, ale jako jedyny domyślał się, że Junichi nigdy nie będzie w stanie odmówić Senju przez uczucia względem niego.

Shirō z psychopatycznym uśmiechem spojrzał na Uzumakiego, a następnie prychnął głośno, by wybiec na ulicę na którą udał się Uchiha.

Białowłosy niezbyt lubił Isame – ciągle słyszał jaki to ten spokojny człowiek nie jest idealny. Nawet podczas samotnego spożywania kolacji w jednej z restauracji słyszał jęki młodych kobiet wzdychających na widok rówieśnika... To było irytujące, bo przecież był od niego lepszy, a mimo to nikt tego nie zauważał.

Po ustawieniu się tuż naprzeciwko swojego przeciwnika żółtooki rozłożył dosyć szeroko ręce i spojrzał w niebo. Przez pierwsze parę minut tylko się wpatrywał w wolno płynące chmury, ale już zaraz zaczął się odrobinę szalenie śmiać. To był jego znak rozpoznawczy. Wiele shinobi bało się zmierzyć z nim swoje ostrza, bo pomimo niskiej rangi Genina był nieprzyzwoicie silny i jako jeden z nielicznych mógł się mierzyć również z niektórymi Jōnininami. Jego najtrudniejszą walką jak dotąd było starcie z ciotką Shizune, które cudem udało mu się wygrać i szczerze nie był zadowolony z rezultatu, choć cieszył się, bo dostał szansę na pojedynek z babunią Tsunade.

— Jesteś idiotą, Senju — odezwał się w końcu Uchiha, również przybierając swoją ulubioną pozę: stanął wyprostowany, po czym lekko pochylił się do przodu. Z takiego ułożenia było najwygodniej wystartować, a szybkość była jedną z jego atutów. — Za wszelką cenę chcesz się ze mną zmierzyć chociaż oboje wiemy, że to ja będę zwycięzcą. Nie powinna ci przemknąć nawet myśl, że jesteś na równi ze mną. Jestem silniejszy, bo jestem z klanu Uchiha, a ty? — Przerwał na chwilę, by nabrać świeżego powietrza. — Ty nawet nie masz prawdziwej rodziny, fałszywko.

— A ty wciąż myślisz, że twoje słowa choć trochę do mnie trafiają — zaśmiał się cicho Shirō, ale zaraz jego mina przybrała groźny wyraz. — I wiesz co? — Zacisnął mocno ręce. — Udało ci się to, zasrańcu.

W tym samym momencie białowłosy ruszył.

Chłopak ze swoją maksymalną prędkością pojawił się tuż przy Isame, a trzymane przez nich kunaie zderzyły się ze sobą wydając charakterystyczny odgłos. Po krótkiej wymianie ciosów, które nic do ich walki większego nie wnosiły Senju postanowił zmienić swoją taktykę i najpierw podciął rówieśnikowi nogę, ale gdy ten podskoczył do góry, najpierw chwycił go za jego czarną pelerynę, a później uniósł kolano z całej siły uderzając Uchihę w brzuch. Jednak pomimo dobrej taktyki ninja nie miał się z czego cieszyć – zamiast w ciało trafił w drewno, którego siedemnastolatek użył jako podmiany. No tak, przecież w tym był bardzo dobry, tak jak jego sensei.

Po rozejrzeniu się po okolicy oraz przemyśleniu strategii jasnowłosy wyciągnął zza białego płaszczu ogromny zwój i usiadł na ziemi wyczekując aż czerwonooki z łaski swojej postanowi się pokazać. Genin zdecydowanie nie grzeszył mądrością, ale co najważniejsze niczego się nie bał. Szybko wykonał znane sobie kombinacje dłońmi, po czym uderzył nimi w ziemię krzycząc:

— Uwolnienie Błyskawicy: Biała Pantera! — Ze zwoju wydobyły się na początku białe błyskawice, które już chwilę później przybrały formę odpowiedniego, kotowatego zwierzęcia. Shirō wstał więc z podłogi i pogłaskał naelektryzowaną technikę, by wyszeptać mu do ucha plan działania. Po wysłuchaniu swojego pana pantera oczywiście zaczęła poszukiwania od wytężenia wzroku żółtych tęczówek. — Znajdę cię, Uchiha.

— Zobaczymy — głos rówieśnika rozbrzmiał w jego głowie przez co obrócił się w tył odrobinę zaskoczony.

— Szybki jesteś — odparł Shirō uśmiechając się nerwowo. Nawet nie zauważył kiedy wpadł w Genjutsu tego zasranego Isame i niestety było już za późno. Nie był dobry w wyzwalaniu się z technik iluzji, wolał raczej starcia czysto fizyczne, a nie jakieś wyimaginowane.

— Poddaj się — szepnął czarnowłosy, a w tym samym momencie Senju poczuł na plecach nieprzyjemne ukłucie przez które upadł na podłogę krztusząc się.

— Chyba śnisz — warknął między próbą zaprzestania duszenia się. — Zaraz się uwolnię, zobaczysz.

Zdeterminowany wstał, jednak nie czuł się za dobrze. Wydawało mu się jakby świat wirował, a on sam powoli znikał. Uczucie to było okropne. Bał się wykonać jakikolwiek ruch, bo co jeśli by zwymiotował? Zrobiłby z siebie idiotę i jego rodzina nigdy by się więcej do niego nie przyznała. Ale nagle przypomniał sobie słowa Shizune: "Człowiek nie rodzi się uodporniony na wszelkie techniki, więc aby się nauczyć nim zaradzać, musimy sami coś wymyślić i po prostu spróbować.". Zachęcony zacisnął mocno pięści, po czym zamknął powieki w głowie wyobrażając sobie to jak aktualnie wygląda miejsce w którym mógłby się znajdować.

Wcześniej byli na drodze, więc iluzja Isame nie mogła wykraczać po za jej szerokość.

— Uwolnienie Wody: Strumień Igły — szepnął, po czym zrobił dzióbek z ust, a złączony kciuk z palcem wskazującym uformował na kształt okręgu i na koniec przybliżył je do twarzy. Po chwili dodał jeszcze jedną potrzebną na tę chwilę, technikę. — Uwolnienie Błyskawicy: Rozniesienie Iskry.

W jednym momencie z jego ust wyleciała ogromna wodna igła wokół której unosiły się błyski. Białowłosy poprowadził jej tor lotu w stronę gdzie według niego powinien być najbliższy budynek i tak jak myślał udało mu się zrozumieć sens tej iluzji. Już nawet się nie martwił tym, że mógłby zostać po raz kolejny zaatakowany, wystarczyło tylko pozbyć się upierdliwej, wzrokowej umiejętności.

— Tchórz — warknął Shirō, a następnie zaśmiał się szaleńczo. Ściągnął ze swojego ciała biały płaszcz, po czym upuścił go na ziemię. W chwili w której ubranie zderzyło się z glebą ta odrobinę się rozkruszyła.

— Nie mogę uwierzyć w to, że specjalnie nosisz zbyt ciężki płaszcz — Isame był pod niewielkim wrażeniem. Nie spodziewał się tak dużej determinacji ze strony przeciwnika, tym razem będzie go musiał więc wziąć na poważnie. — Koniec rozgrzewki, Senju. Teraz dopiero zacznie się prawdziwa walka...

I gdy już miał wyciągnąć swój ulubiony, krótki miecz nagle poczuł jak jego Genjutsu zostaje przerwane. Krwistooki od razu spojrzał w stronę przerażonego przyjaciela, który postanowił pozbyć się na ten moment niebezpiecznej techniki wzrokowej.

— Junichi — mruknął odrobinę zły, ale zaraz westchnął spokojnie. Nie mógłby się z nim nawet pokłócić, bo nie miał ku temu powodu. Uzumaki zrobił to co uważał za słuszne i w sumie to dobrze, bo Isame nie chciał zostać posądzony o kolejne zabójstwo.

— Co jest do jasnej cholery — warknął zdezorientowany Shirō.

— T-to... To nie tak jak... myślisz... — odpowiedział niebieskooki machając dłońmi na wszystkie strony, by w ten sposób próbować się wymigać od wszelkiej winy. — M-Musiałem to zrobić... Ja...

— Jak zwykle musisz się we wszystkie wpierdalać — białowłosy chwycił go za czarny bezrękawnik z dosyć dużym dekoltem i podniósł go do góry, jakby chciał mu coś zrobić. — Gdybyś wyglądał inaczej to już byś leżał.

Zaraz po tym puścił go i otrzepał się z kurzu.

— Wyjeżdżasz, ta? — odezwał się po chwili Senju zwracając się do przeciwnika.

— Tak.

— Na ile?

— Nie mam pojęcia.

— Wróć silniejszy — żółtooki uśmiechnął się szeroko wyszczerzając swoje śnieżnobiałe zęby. — Ja też stanę się jeszcze mocniejszy i już nigdy więcej nie dasz rady mnie pokonać, Uchiha.

— Nie muszę nic robić żeby być od ciebie silniejszym — odpowiedział pewnie, choć w głębi serca był mu wdzięczny za takie słowa.

— Zabiję cię — dopowiedział Senju wyciągając kunai, który zaraz dostawił do szyi rówieśnika, a Isame niemal od razu zrobił ten sam gest.

— Wzajemnie.

Przybili sobie piątkę, po czym już mieli zniknąć, gdy wyczuli nadbiegającą ku nim niezwykle słabą chakrę. Już chcieli się odpowiednio przygotować, kiedy niedaleko stanęła przed nimi blondwłosa dziewczyna, ich koleżanka ze szkoły – Mimi Nara. Była córką Temari i Shikamaru z klanu Nara, choć ktoś kto by nie wiedział o tym, że są połączeni jakimikolwiek więzami krwi, to pewnie nawet by o nich jako o rodzinie nie pomyślał. Siedemnastolatka była bowiem uroczą oraz nieśmiałą nastolatką, która raczej wolała unikać wszelkich walk, a jedyne w czym chciała uczestniczyć to pomoc ojcu i Siódmemu Hokage w papierkowej robocie.

Blondynka z ogromnym rumieńcem na twarzy podbiegła do znajomych oraz ukłoniła się nisko w celu powitania. Chłopaki oczywiście zrobili dokładnie to samo, lecz oni już chcieli wiedzieć co tym razem musiała ogłosić. Przez wielu była nawet nazywana "lewą ręką Hokage", bo często ogłaszała ważniejsze wiadomości prosto z siedziby przywódcy.

— Hokage-sama kazał przekazać wszystkim Geninom, że zaraz rozpocznie się nieoczekiwany egzamin na Chūnina — zaczęła, lecz nie było jej dane szybko dokończyć, bo zaskoczony Junichi przerwał jej.

— Teraz?

— Tak — odpowiedziała nie spoglądając na nich.

— Wujek oszalał? — zapytał zdziwiony Isame.

— Hokage-sama stwierdził, że od tego roku nie będzie ustalania dokładnej daty. Według niego wszyscy ninja powinni w każdej chwili być przygotowani na każdy egzamin, a nie tylko wtedy kiedy się ustali.

— No i zajebiście! — krzyknął nieoczekiwanie Senju, a znajomi spojrzeli na niego jak na idiotę. — No co? – zapytał spokojnie wzruszając ramionami. – Ja tam jestem zawsze przygotowany i nie przeszkadza mi to.

— To ja pójdę dalej... — szepnęła spokojnie Mimi zdając sobie sprawę, że musi jeszcze przekazać tę informację pozostałym zespołom.

Gdy dziewczyna zniknęła w kłębach dymu, Junichi nagle oprzytomniał.

— Ej! — wrzasnął nagle, a wyżsi zwrócili ku niemu swój wzrok.

— Co ci? — zapytał białowłosy.

— N-Nie powiedziała nam gdzie mamy się udać... — szepnął nieśmiało spoglądając w podłogę byleby nie na nich. Co by było gdyby się ośmielił spojrzeć na kolegę z drużyny? Pewnie zostałby zbesztany. Shirō przecież go nienawidził.

— Dobre spostrzeżenie, Jun – westchnął czarnowłosy drapiąc się nerwowo z tyłu głowy.

Uzumaki przytaknął lekko głową i nagle jego wzrok przeniósł się na żółte tęczówki.

— To my poszukamy miejsca, a ty zniknij w końcu — mruknął Senju chwytając niższego za nadgarstek, pociągnął go na tyle mocno, by mógł wskoczyć na jego plecy, po czym obydwoje zniknęli w kłębach dymu między którymi szalały żółte błyskawice.

Gdyby Isame chciał się z nim zmierzyć na szybkość to zdecydowanie by przegrał, chociaż próbował udawać, że to jednak on jest lepszy.



Shirō z dodatkowym ciężarem na plecach w postaci czarnowłosego kolegi z drużyny zdążył w ciągu paru minut odnaleźć miejsce spotkania. Jak się okazało Hokage czekał na zdających dzisiejszy egzamin Geninów w swojej ulubionej knajpce, Ichiraku Rāmen i zajadał się ukochaną zupką. Zaskoczeni nastolatkowie siedzieli przy odległych od przywódcy stolikach próbując obmyślić pewnie jakiś plan działania, więc białowłosy po wyszukaniu wzrokiem koleżanki z drużyny postanowił do niej podejść (oczywiście ciągle niosąc zarumienionego Junichiego na plecach).

— Cześć — powiedział spokojnie kucając na ziemi, by Uzumaki z łatwością mógł zejść.

On od zawsze był dla niego aż nazbyt uprzejmy, bądź aż nazbyt okrutny.

Niby wyzywał go od debili, idiotów, czasem nawet od pedałów, czy skurwysynów, ale kiedy przychodziło do walk i kłótni zawsze go bronił. Czarnowłosy czuł się przez to odrobinę wyjątkowy, co doprowadziło go do tego, by poczuć coś do Senju.

— Dzień dobry, Akane-chan — mruknął nieśmiało Uzumaki siadając naprzeciwko dziewczyny, która spojrzała na niego dosyć surowym wzrokiem.

— Nie mów do mnie "Akane-chan" — odpowiedziała ostro. — Jestem Akane.

— P-Przepraszam — jęknął odrobinę przestraszony.

Chłopak naprawdę się jej obawiał; była silna, a w dodatku robiła wszystko by stać się jeszcze silniejszą. Niestety przegrał z nią nie jeden i nie dwa razy, za to Shirō zawsze z nią wygrywał, co doprowadzało do częstych kłótni w drużynie.

Nie byli idealni, byli bezużyteczni, szaleni, nieobliczalni – stąd wziął się też ich pseudonim.

— Jesteś tak bezsilny — mruknęła niezadowolona Sabaku. — Dlaczego to ty jesteś facetem, a nie ja...

— Przestań... — odpowiedział zażenowany nerwowo bawiąc się palcami u dłoni, chciał się jej postawić. — Nie jestem aż taki zły...

— Jest...

— Skończ to Piaskowcu — przerwał jej odrobinę zirytowany Senju.

— Chcesz walczyć Potworze? — warknęła zła wstając ze swojego siedzenia i opierając dłonie na stole, by z łatwością móc spojrzeć w oczy chłopaka.

— No dawaj.

— Uwaga! — gdyby nie nieoczekiwany krzyk dwójka z drużyny ósmej rozniosłaby w jednej chwili ukochaną restaurację Uzumakich.

Na szczęście w porę przerwali im stojący na jednym ze stołów zażenowany Sasuke, jak zwykle znudzony Shikamaru i co dziwniejsze niespodziewany gość: Han Shiranui, który spoglądał na wszystkich nieznanym wzrokiem... jakby nienawiścią... A przynajmniej tak uważał Junichi, który aż nazbyt dobrze potrafił poznać ludzką naturę.

— Witajcie — mruknął Uchiha spoglądając na nowe pokolenie swoim przerażającym wzrokiem. – Pewnie zaskoczyła was nowa forma egzaminu, ale powiem wam tylko tyle, że później będzie już tylko gorzej. Nic wam nie powiem, już za chwilę zostaniecie przeniesieni w jedno miejsce, ale najpierw – przerwał, po czym spojrzał na Hana. — Powiedz im.

— Zabójstwa są dozwolone — rzekł niewzruszony.

Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, czy zaprotestować, zostali przeniesieni.



Od Autorki: Przenoszę to opowiadanie z bloga, który był niezwykle blisko mojemu sercu. Mam ogromną nadzieję, że ktoś się skusić, aby czekać na kolejne części. Myślę, że za niedługo uzupełnię bohaterów do tego opowiadania, ale również dla innych (np. miłość). Na tą chwilę możecie bohaterów poznać pod tym linkiem : https://daitan-ketsui.blogspot.com/p/bohaterowie_2.html Opowiadanie jest w tematyce yaoi! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥