Pogoń – rozdział 3

 .


Zaznaczył na mapie punkt docelowy. Wybrane miejsce miało być ich parodniowym postojem, aby uzupełnić zapasy i zebrać potrzebne informacje. Nie miał zamiaru błąkać się po morzu bez strategii. Poprzedni plan działania dobiegł końca. Zdobył najmłodszego syna władcy i teraz musiał przemyśleć kolejną taktykę. 

— Eijiro! 

Do kajuty kapitana wszedł chłopak o czerwonym kolorze włosów. Uśmiechał się od ucha do ucha, czekając na kolejne rozkazy. Był jedną z tych osób, której Bakugo mógł zaufać. 

— Tak, kapitanie? — zapytał wywołany, po czym wyciągnął swoją szablę i uniósł lekko do góry. — Oddam swe życie dla ciebie, kapitanie! Wydaj mi rozkaz, a wykonam wszystko. 

— Jesteś popierdolony. 

— Tego od nas wymagasz, kapitanie.

Na twarz blondyna wkradł się pogardliwy uśmiech. Spojrzał w stronę pirata i parsknął pod nosem. Był naprawdę na jego każdy rozkaz. Gdyby powiedział mu, aby stał się jego żywą tarczą, Kirishima nie zawahałby się ani minuty. 

— Wznieś się w powietrze, Eijiro. Potrzebujemy zapoznać się z terenem. Wyznaczę ci trasę. Nie będzie dokładna, więc uważaj na siebie. — Ze skupieniem spojrzał ponownie na mapę. Zdążył zakreślić na niej już parę dróg, lecz żadna nie wydawała mu się odpowiednią. — Gdzieś tu musi być jakiś haczyk. Tylko gdzie? 

— Mogę zerknąć? — zapytał oficer statku, zerkając na szkic. 

— Jeśli nikomu nie wyjawisz trasy… — mruknął Bakugo i spojrzał kątem oka na towarzysza. — Żartuję, oczywiście. Ufam ci. 

Kirishima uśmiechnął się szeroko. Znali się od małego, dzielili ze sobą niemalże całe życie, dzięki czemu mieli ze sobą najlepszy kontakt. 

— Poszukiwać na ziemi czy w powietrzu? — Zadane pytanie sprawiło, że Katsuki podniósł wzrok na przyjaciela. Odwrócił mapę w stronę Eijiro i wskazał chłopakowi konkretny punkt. 

— Powietrze — szepnął, po czym przejechał palcem po starym druku pisanym ręcznie. — Z powietrza musisz znaleźć drogę. 

— Drogę? — zapytał zdziwiony. — Droga zazwyczaj do czegoś prowadzi, do jakiegoś celu. Czego zatem tak naprawdę szukamy? 

— Informacji. Jest mi ta droga potrzebna. Źle obliczyłem trasę i musisz ją zbadać z góry. Przypatrz się dobrze, Eijiro — powiedział Bakugou, po czym zwinął kartkę w rulon. — Pokażę ci ją. Wyjdźmy jednak na pokład. Przy dziobie statek nie będzie miał uszu. 

Kirishima przymrużył powieki, ale nic nie powiedział. Wyszli z kajuty kapitana w ciszy. Od Bakugou czuć było nerwową atmosferę, niemalże bił od niego gniew. W ciągu sekundy jego humor uległ zmianie. 

Ale cóż się dziwić… Ktoś postanowił go zdradzić. Ta osoba nie wiedziała jednak, że wieść o podstępie z łatwością dojdzie do Bakugou. Wystarczył jakiś drobny błąd. Tym razem podłoga z góry lekko zaskrzypiała. Kirishima nie zwrócił na to uwagi, ale Bakugou już tak. 

— Więc? — zapytał Eijiro, gdy pojawili się w odpowiednim miejscu. 

Bakugou podszedł do dziobu, opierając się o niego. Przednia część kadłuba była w kształcie niedźwiedzia i z tego powodu statek został nazwany „Czarnym Grizzly” – jako symbol odwagi, wytrwałości i agresji. Załoga miała być silna i stanowić zagrożenie dla aktualnej władzy. 

— Piesza wycieczka — westchnął, gdy przyjaciel podszedł do niego. — Droga została już wytyczona, choć nie jest mi do końca znana. Będziesz musiał trochę poszukać informacji na temat przejścia. Niestety ja nie jestem w stanie się wybrać. Na statku mamy ważnego więźnia, nie mogę zostawić go samego.

— Dobrze. 

— Gdybyś poczuł zagrożenie, nie zastanawiaj się. Uciekaj. To mój rozkaz. Nie waż się go złamać. 

Kirishima uśmiechnął się od ucha do ucha. Po chwili jego ciało zmieniło się w ogromnego smoka o czerwonym kolorze łusek. Proces przemiany nigdy nie trwał długo – dzięki temu podwładny mógł szybko udać się w wyznaczone miejsce i rozpocząć misję. Musiał się spisać. Był w końcu prawą ręką przywódcy. 

— Trzymaj się ustalonego planu! — krzyknął Bakugou, obserwując przyjaciela, który właśnie odlatywał. 

Mógł powierzyć rówieśnikowi każdą misję. Choć zlecił mu pieszą wycieczkę, Eijiro od razu wiedział, że ma polecieć do wyspy i rozpocząć spacer lądowy. Nie było czasu na organizowanie dodatkowej łodzi, więc smokokształtność Kirishimy bardzo się przydawała. 

Westchnienie wydobyło się samoistnie z ust Katsukiego. Pomimo ogromnej wiary w umiejętności podwładnego obawiał się niepowodzenia misji i śmierci przyjaciela. Za każdym razem obawiał się o jego życie. Nie chciał stracić najbliższej mu osoby, która zawsze była przy nim. Od najmłodszych lat. Odkąd zabito rodziców Bakugou, tylko Kirishimie mógł ufać. 

Przywódca zacisnął pięści. 

— Kapitanie! — Krzyk jednego z płynących wraz z Katsukim załoganta zwrócił uwagę przywódcy. — Statek niedaleko! Prawdopodobnie zobaczył Czerwonego i zwrócił się ku nam. 

Może to był jednak zły pomysł?, blondyn zapytał sam siebie. 

— Kurwa mać, nie dość, że wczoraj nas najechali, to dzisiaj też chce im się nas gonić. Mają niesamowite zapędy. Czas im pokazać, na co nas stać. Ludzie, szykujcie się! 





Komentarze

Popularne posty