Przepraszam, to moja wina.
Pobliski wzgórek wydawał się idealnym miejscem. Niezbyt daleko, bym nie mogła widzieć twojej ostatniej drogi i niezbyt blisko, by inni mnie zauważyli. Jeszcze brakowało mi teraz tych wszystkich pustych spojrzeń, westchnień pełnych współczucia lub co najgorsze niemych pytań: dlaczego nic nie zrobiłaś?
Obecnie jestem osobą nijaką i skłamałabym mówiąc, że jakoś się trzymam. Zdawałam sobie z tego sprawę. Wiedziałam, że tak stan prowadzi do samozagłady. Może jednak już nie potrafię inaczej?
Od tych kilku dni próbuje złapać powietrze, które wymyka mi się z płuc i wyjątkowo drażni. Przez te trzy cholerne dni, snuje się po kątach mieszkania, ze wspomnieniami, a każde wnętrze zaznacza, że jeszcze nie tak dawno, mogłam w nim usłyszeć twój śmiech.
Każdy z tych trzech dni jest nową katorgą. Rano z trudem wstaję z łóżka, które daje mi nikłe poczucie bezpieczeństwa i w kuchni gotuje wodę w czajniku. Zapełniam nią pustą szklankę do połowy. Stukając o blat stolika tylko nam znaną melodię, odliczam kolejne minuty, patrząc beznamiętnie na niewielki, wiszący zegar. A następnie połykam podłużną tabletkę, która podobno ma pomóc. Nic nie pomaga. Czuje się po nich ociężała i ospała, a poprawa nie nastąpiła. Ani wcześniej, ani teraz.
Ciemny kolor trumny przypomina mi nasze pierwsze spotkanie, w którym ten kolor był jedynym co nas połączyło. A teraz nas rozdzieli.
Obserwuje wszystkich: twych rodziców i siostrę, przyjaciół i członków zespołu, producentów i nawet Chin Gyu, która przytulona do ramion Onew’a stara się powstrzymać napływające do oczu łzy.
A potem wszystko przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, kiedy robię krok do przodu.
Jestem tak szczęśliwa, że dodałaś to opowiadanie, bo jest czuję, że będzie tak piękne i smutne jednocześnie... Tym bardziej po tym, co się stało z głównym bohaterem... Będę się starała powstrzymywać łzy... i czekać na każdy rozdział z niecierpliwością...
OdpowiedzUsuń<3
Usuń