Psycho's love – Rozdział 3

 


Bakugou x Midoriya || Boku no Hero Academia

— R-Rozgość się, Kacchan. 

Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu. Salon nie był szczególnie duży. Tuż przy drzwiach znajdowała się stara kanapa, a przed nią lekko zniszczony stolik. Naprzeciwko stał ogromny regał z przeróżnymi książkami. Midoriya lubił czytać. Gdyby tylko Bakugou o tym wiedział, skusiłby się na zakupienie rówieśnikowi jakiegoś tomu lubianej przez siebie serii o Komisarzu Dezakim. To z nich wyciągnął brutalne sposoby na zabicie człowieka. 

— Kawę, herbatę? — zaproponował gospodarz, stojąc w przejściu prowadzącym zapewne do kuchni. Mieszkanie było naprawdę małe… ale co się dziwić, przecież była to tylko kawalerka. 

— Kawę — odpowiedział Bakugou, po czym usiadł na sofie.

Zaczął czytać autorów książek. Większość z nich kojarzył. Były to powieści detektywistyczne, a także o tematyce fantasy. Nie lubił gatunku, który tworzył wymyślone stworzenia czy nadprzyrodzone moce. Każda książka powinna być oparta na faktach i nauce. 

— Dziękuję, że chcesz mi pomóc szukać Tsukumi. — Midoriya podrapał się z tyłu głowy. Spoglądał smętnym wzrokiem na kubek gorącego napoju, który zaraz podał blondynowi. — Bardzo mi zależy na tym, żeby ją odnaleźć…

— Podoba ci się?

Pytanie Bakugou sprawiło, że obydwoje poczuli się niezręcznie. Gdyby emocje miały swoje barwy, Katsuki byłby spowity czerwoną poświatą. Zacisnął mocno pięści. Nie mógł już słuchać o tej dziewczynie… jej i tak już nie ma. 

— Wiesz… Była ze mną dopiero na jednym spotkaniu… — Izuku usiadł obok. — Ale chyba… trochę. Martwię się bardzo… Nie wiem czy można mylić te dwa pojęcia. 

— Yhym… — odpowiedział blondyn. Upił pierwszy łyk gorącego napoju. — Spróbujmy poszukać. Tylko nigdy nikogo nie szukałem. Nie wiem od czego zacząć. 

— Może państwo Asui wpuszczą nas do jej pokoju. 

— Policja nie zaczęła się tym jeszcze interesować? — zapytał Bakugou, obserwując wciąż smutną twarz rówieśnika. Powoli zaczęło mu to działać na nerwy. Mogliby zmienić temat i byłoby po problemie. — Sporo czasu minęło od jej zniknięcia. Może nic jej się nie stało? Po prostu… uciekła?

— Nie… — szepnął Izuku, spoglądając na stolik. Zaczął obgryzać paznokcie. — Dobrze spędziliśmy razem wieczór. Nie wyglądała, jakby chciała uciec… Jakby coś planowała… 

— Nie zawsze na pierwszy rzut oka widać takie rzeczy — westchnięcie sprawiło, że Deku spojrzał na ziemię. — Może nawet ja nie jestem taką osobą za jaką mnie uważasz. 

Midoriya wstał od stołu, po czym udał się do kuchni. Nim wyszedł z pomieszczenia, Bakugou zdążył rozejrzeć się po salonie. Przejrzał parę książek, które były nieco wysunięte. Nic szczególnego. Jego uwagę przykuło dopiero odwrócone zdjęcie. Sięgnął po ramkę, by następnie spojrzeć na sam obrazek. 

To była rodzinna pamiątka. Deku stał przy matce, trzymając ją za dłoń z ogromnym uśmiechem. Twarz kobiety była jednak przekreślona paroma krzyżykami. Jakby ktoś chciał pokazać, że jest martwa. 

Bakugou przygryzł dolną wargę. Sam zabijał… lecz nigdy nie tknął by kogoś tak bliskiego Izuku. Blondyn zacisnął mocno pięści. Ale czy to na pewno było morderstwo? Może sama się zabiła i bohater obwinia ją o śmierć. A może… Katsuki nie wykluczał zabójstwa matki przez Midoriyę. 

Wtedy obydwoje mieliby na swoich rękach krew… 

Uśmiechnął się pod nosem. Poczuł napływające podniecenie. Wizja popełniania wspólnie przestępstw stała się dla niego przyjemnym obrazem. 

Choć zabił Tsukumi z zazdrości, to sam akt obudził w nim żądzę zabijania… 

Ale mimo wszystko to Deku był dla niego najważniejszy. Kochał go ponad życie i nie chciałby stracić możliwości widzenia z nim. Nikt go nigdy nie złapie za morderstwo… ze szczególnym okrucieństwem… tej ropuszej dziewczyny. W końcu zrobił to ze względu na miłość. 

— Coś się stało? — Pytanie zadane przez Izuku sprawiło, że Bakugou odłożył rodzinne zdjęcie gospodarza na poprzednie miejsce. — Nie chcę o tym rozmawiać. Przepraszam. 

— Kiedy to się stało? 

— Parę tygodni temu. Proszę, nie pytaj o więcej. 

Bakugou zacisnął pięści. Nie lubił niepewności, ale wiedział, że jeśli zacznie drążyć, to Deku będzie miał go naprawdę dość. Znów napił się kawy. Ten napój go uspokajał. Lubił spożywać małą czarną, bo sprawiała, że lepiej mu się myślało. 

— A-Ale wracając do Asui… — krzyknął zza kuchni Izuku. — Um… Głodny jesteś?

Nie, ropuchy już mi się zbrzydły…, pomyślał zirytowany. Oczywiście nie był kanibalem, ale miał dość ciągłego rozmawiania o Tsukumi. Była martwa… Mogliby już dać sobie z nią wszyscy spokój. Zaraz go kurwica weźmie. 

— Trochę — odpowiedział ze sztucznym uśmiechem. — Coś słodkiego może? 

— M-mam roladkę ze śmietaną… — odparł zaraz Deku. Nie minęło nawet pięć minut, a ciasto już leżało równo pokrojone na stoliku. — Mam nadzieję, że będzie ci smakowało… Ostatnio kupiłem, bo myślałem, że… a w sumie nie ważne. 

— Ważne… Powiedz mi… — Katsuki starał się mówić spokojnie, ale wewnątrz czuł jak się w nim buzuje. Pewnie znów chodziło o tę cholerną Asui. Miał już tego wszystkiego po dziurki w nosie. 

— Nie chcę, naprawdę… Źle się czuję, kiedy o niej mówię — mruknął Deku, po czym wziął jeden kawałek ciasta. — Moje ulubione. Mama nauczyła mnie piec tą roladę z bitą śmietaną.

— To super.

— Nie skosztujesz? — zapytał ze smutkiem w oczach. 

Bakugou uśmiechnął się. Oczywiście wymuszone zachowanie sprawiło, że Izuku spuścił wzrok na ziemię, ale odebranie ciasta od razu poprawiło mu humor i poczuł się pewniej. 

— Dziękuję — szepnął blondyn. 

Każdy kawałek jadł z niechęcią. Nienawidził słodkiego, sam nawet nie wiedział czemu zaproponował deser. Gdyby mógł, najchętniej jadłby samo mięso i tłuszcz. Potrzebował dużo siły a nie pustych kalorii. 

— Smaczne — powiedział Bakugou, gdy wreszcie dojadł roladkę do końca. 

— Mam nadzieję, że jesteś szczery — westchnął Deku. 

— Nigdy bym cię nie okłamał — odpowiedział Katsuki. 

Siedzieli obok siebie, spoglądając z niepewnością na drugę osobę. Gdyby tylko Bakugou mógł – z chęcią rzuciłby się na rówieśnika i sprawił, że byłby jego. Och, jak bardzo pragnął tego cholernego Deku. 

Poczuł jak jego penis znów robi się twardy. Chciałby, żeby Izuku był mocno zdominowany… i tylko jego do cholery jasny. 

Tsukumi wszystko zniszczyła. Gdyby nie ona, Bakugou wcale nie musiałby jej zabijać. Wystarczyło nie zbliżać się do Midoriyi. Czy to jest tak trudne do wykonania? 

Uśmiech pojawił się na twarzy Katsukiego. 

Tak, Deku musiał być jego. 

— Mógłbyś przyjść do mnie jutro? 





Komentarze

Popularne posty