— Naruto-kun, patrz teraz uważnie, bo Iruka będzie się całował z Shinju. Ten moment będzie najważniejszy i nikt z gości nie powinien go ominąć, rozumiesz? — Powiedziała zafascynowana dziewczyna uśmiechając się od ucha do ucha.
— Uważasz, że do szczęścia jest potrzebna ta formalność?
— Do szczęścia nie... Ale każdy chciałby stanąć na tym ołtarzu. Ty nie?
— Ech... Oczywiście, że chciałbym tam stanąć ze swoją przyszłą miłością, jednak. Mnie nikt nigdy nie pokochał w ten sposób i pewnie nie będę miał szans na to by tam stanąć... — Mruknął niezadowolony. Nie chciał teraz o tym rozmawiać, to miał być wesoły dzień.
Po kilku minutach wszyscy w końcu wyszli z budynku. Najszczęśliwszy był chyba jednak blondyn, który jako pierwszy, jeszcze przed rodzicami młodego małżeństwa wybiegł z budynku uradowany, że to już koniec. Stanął sobie z boku, ale w widocznym miejscu, by koleżanka z jego klasy go zauważyła, kiedy będzie wychodzić. Dopiero po dziesięciu minutach z kościoła zaczęli wychodzić goście, niestety robili to wszyscy naraz i Uzumaki miał trudności w odnalezieniu Hinaty, która była trochę zestresowana.
— Hinata! Hinata! Tutaj jestem! — Krzyczał na cały głos machając rękami na wszystkie strony, by Hyuga go zauważyła w tym tłumie.
— Naruto-kun, spokojnie — usłyszał za sobą jej delikatny głos — od razu cię zobaczyłam, ale trochę trudno było mi się tutaj przedostać. Omal nie zostałam przewrócona przez jednego mężczyznę.
— Który to? Powiedz mi, a mu wpierdolę — powiedział trochę zły Naruto w charakterystyczny sposób przybijając pięścią w drugą dłoń.
— Yah, Naruto-kun... Nie przesadzajmy... To jest specjalny dzień dla Shinju i Iruki... Nie niszczmy im go...
— No w sumie masz rację, Iruka byłby na mnie zły gdybym dzisiaj komuś przyjebał — mruknął niezadowolony — w ogóle zauważyłem, że ci ludzie tak dziwnie się na mnie patrzą, szczególnie ci z rodziny Shinju...
— Bo to Hyuga, Hyuga zawsze tacy są — mruknęła cicho — niestety jestem jedną z nich...
— Nie prawda. Jesteś sobą i to się liczy — poczochrał ją po głowie.
Dziewczyna zaskoczona zaczęła poprawiać swoją fryzurę, którą ukochany niestety trochę popsuł, ale na szczęście szybko doszła do swojej poprzedniej formy. Bynajmniej tyle. Gdy nowożeńcy wyszli z budynku wszyscy zaczęli sypać ryżem oraz pieniędzmi, ale Naruto musiał dodać odrobinę od siebie i rzucał, szczególnie w Irukę, kamieniami.
— Naruto! — Gdy tylko para podeszła do nich od razu oberwało się sportowcowi za jego wyczyny.
— Próbuję dodać do twojego wesela choć odrobinę humoru. To nie może być prawda, że połowa gości to tacy sztywniacy. Jak ja niby mam wytrzymać z takimi ludźmi w ciszy, co? Pomyślałeś choć odrobinę o mnie? — mruknął Uzumaki, ale zaraz dostał po głowie od starszego kolegi, który wcześniej był jego nauczycielem w gimnazjum. No cóż, są sąsiadami to tylko w szkole musiał się do niego oficjalnie odzywać.
— Właśnie pomyślałem i ciesz się, że kuzyn Hinaty nie przyszedł, bo być może nudziłbyś się teraz.
— Ty pomyśl czasem. Gdyby Neji tutaj był to bym nie przyszedł — wystawił w jego kierunku język niczym małe dziecko, a panna młoda zachichotała cicho.
— Debilu to nie o mnie była mowa — tuż za nim odezwał się głos szatyna.
— N-Neji? — Zapytał zaskoczony, zarazem przerażony blondyn. — Co ty tutaj robisz, przecież miało cię nie być?!
— Dlaczego istnieją tacy durni ludzie... Uzumaki, tutaj chodziło o Hisao.
— Aaa... — Naruto przysunął się bliżej Hinaty, jakby chciał się obronić.
— To po co przyszedłeś skoro tutaj jestem?
— Nie wyobrażaj sobie za dużo — mruknął pewny siebie Naruto, który nie chciał pokazać iż się go boi, chociaż bał się go. — Z tym to akurat żartowałem i nie, nie boję się ciebie. Tak między nami to cieszę się, że przyszedłem, bo miałem nie przyjść.
— Dlaczego się cieszysz? — Do rozmowy wtrąciła się szatynka, która wtulała się w swojego chłopaka. — Powiedz, no powiedz. Chcę to usłyszeć.
— Cieszę się, bo mogę porozmawiać i pobyć trochę z Hinatą. A co zazdrościsz jej, że taki przystojny mężczyzna spędza z nią czas na weselu?
— Nie śmiałabym tak twierdzić — uśmiechnęła się potulnie i spojrzała w oczy Hyugi — ja już mam swojego mężczyznę, więc nie spojrzałabym na nikogo innego, a tym bardziej nie na ciebie.
— Jak możesz tak mówić?!
— Jestem najbardziej pożądanym chłopakiem w technikum!
— Zaraz po Sasuke, Shikamaru, Kibie, Shino, Gaarze... Czekaj mam dalej wymieniać?
— Co?! Nie! Nie prawda! Za mną naprawdę dużo dziewczyn się ogląda, myślisz, że tego nie widzę?! Oj zdziwiłbyś się, widzę wszystko.
— No nie wydaje mi się, w stosunku do wykrywania uczuć jak miłość, to jesteś naprawdę ślepy.
— Dlaczego tak twierdzisz?
— Ach, może porozmawiamy o czymś innym?!
Tym razem to Hinata przerwała tę rozmowę obawiając się iż chłopaki zejdą na niewłaściwy tor. Oczywiście chodziło jedynie o to, by Neji nie wygadał się z jej sekretu, a ona dobrze wiedziała, że ten byłby w stanie to teraz zrobić.
— To zbierajcie się, jedziemy — Iruka szybko zmienił temat widząc jak jego rodzice idą w ich kierunku.
— Mogę jechać z wami? — Zapytał Naruto z błagającym wzrokiem. – No wiecie...
— No dobra, wsiadaj.
— Ale nie wywieziesz mnie do żadnego lasu, czy coś nie? Nie zabijesz mnie? Nie pobijesz? — Zapytał zmartwiony blondyn, kiedy Neji podszedł do niego z poważną miną. — No proszę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥