Ich spotkanie nie mogło być przypadkowe.
Znudzony Murasakibara stał przy koszu zajadając jednocześnie batona kupionego wcześniej w pobliskim sklepie i oczekując nadejścia niebieskowłosego przyjaciela, Kuroko, który trzymał teraz w dłoni piłkę. Umówili się na wspólną grę, jednak obaj doskonale wiedzieli, że gra jeden-na-jednego w ich przypadku nie ma żadnego sensu. Niewielki Tetsuya nie miał żadnych szans z ponad dwumetrowym chłopakiem, ale nie obchodziło ich to. Musieli o czymś porozmawiać, a wychodziło im to najlepiej podczas gry.
— Co chciałeś, Kuro-chin? — zapytał Atsushi, gdy rywal zbliżył się do niego dostatecznie blisko. Piłka uderzyła o podłogę, po czym znów wróciła do dłoni starszego chłopaka. Oglądając ich z boku można by pomyśleć, że fioletowowłosy znęca się nad biednym dzieciakiem, ale wcale tak nie było. Murasakibara nie potrafił skrzywdzić własnych przyjaciół, w gruncie rzeczy był naprawdę miłym facetem.
— Wybacz, ciągle mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, gdy z tobą jestem, ale to chyba jednak nie mnie obserwuje ten czarnowłosy kolega. Nie spuszcza z ciebie wzroku, Murasakibara-kun — odpowiedział i bez skrępowania pokazał palcem na wpatrującego się w dwumetrowca chłopaka. Atsushi włożył do buzi lizaka, którego uprzednio wyciągnął z kieszeni fioletowej bluzy i ruchem głowy kazał podejść nieznajomemu.
Na twarzy tajemniczego mężczyzny pojawił się delikatny rumieniec, ale jak gdyby nigdy nic podszedł do nich. Może był jakimś prześladowcą albo wynajętym zabójcą, kto wie.
— Czego chcesz? — zapytał Tetsuya jak gdyby nigdy nic kozłują piłkę do kosza. Sam był zainteresowany brunetem, ale nie chciał tego okazać. Miał wrażenie jakby gdzieś już widział tę twarz, ale nie mógł się domyślić gdzie. — Chcesz z nami pograć?
— Mogę? — zapytał nie dowierzając. — Naprawdę mogę?
— Jak musisz — odpowiedział Murasakibara podchodząc do Kuroko i odebrał mu piłkę. — Bądź z tym karzełkiem. Razem i tak nie dacie mi rady.
— Jesteś zbyt pewny siebie — westchnął czarnowłosy.
Chłopak powoli ściągnął ze swojego ciała kurtkę pod którą znajdowała się taka sama bluza, jaką miał Atsushi. Wyższy przymrużył delikatnie powieki trochę obawiając się kim jest jego nowy znajomy, ale w końcu się opanował.
Gdy tylko Tetsuya wydał znak rozpoczynający grę nieznajomy szybko przechwycił piłkę z ogromnych rąk fioletowookiego. Z uśmiechem na ustach odsunął się od niego i mruknął do niego prawym okiem, które jako jedyne było odsłonięte.
— Spróbuj zagrać na poważnie, Atsushi — słowa nieznajomego widocznie zdziwiły Murasakibarę, który stał nieruchomo przy swoim koszu. Jakiś chłopaczek, którego kompletnie nie znał odebrał mu piłkę i znał jego imię, chociaż wcale mu go nie podawał. Ciekawe, ile czasu go obserwował.
— Zaciekawiłeś mnie — Japończyk wypluł patyk po lizaku i przybrał odpowiednią pozę, która pozwalała mu na łatwe wybronienie kosza. Był środkowym zawodnikiem jednego z klubów, więc był w tym naprawdę dobry, taki chłopczyk nie był w stanie trafić kosza. — Jes...
Tak przynajmniej myślał.
Nim zdążył się zorientować piłka odbiła się od podłoża tuż za jego plecami, a siatka kosza kołysała się, co znaczyło tylko jedno.
Trafił.
Murasakibara wybałuszył oczy nie mogąc zrozumieć co stało się w tym momencie. Nieznajomy nie dość, że nie pozwolił mu dokończyć zdania to postanowił zrobić to w tak okrutny sposób i pokazać swoje umiejętności? Niedobrze, zignorował go, a go takie osoby irytują.
— Kim jesteś? — szepnął beznamiętnie.
— Himuro — przerwał na chwilę i wystawił w jego kierunku rękę. — Himuro Tatsuya.
— Kim jesteś?! — wrzasnął wnerwiony Atsushi, chcąc wymierzyć cios w głowę nowo poznanego chłopaka, ale stała się rzecz zupełnie niespodziewana i dziwna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥