Zbliżała się godzina osiemnasta, a słońce powoli zachodziło. Pośredni egzorcysta pierwszej klasy, Yukio Okumura wraz ze swoją klasą wracał z jednej misji, która jakimś cudem się powiodła. Większość exwire odpoczywała śpiąc, bądź w spokoju obserwując zmieniający się krajobraz za oknem autobusu. Pozostali, czyli nieokrzesany Rin oraz beztroski Shima żywo o czymś gawędzili.
Chłopcy dogadywali się bez słów. Już od początku przeczuwali, że między nimi powstanie duża więź, jednak jeden z nich zagłębił się w nią jeszcze bardziej, przez co miał mieszane uczucia. Za każdym razem, kiedy zauważał Renzou, czy to w klasie, na zewnątrz, a nawet w akademiku miał dziwne kołatanie serca. Nie rozumiał i nie wiedział co się z nim działo, bo nawet przy Shiemi, która mu się podobała nie czuł tego co czuł przy szesnastolatku z Kioto. Nawet teraz, rozmawiając z różowowłosym nie potrafił powstrzymać uśmiechu, co przykuło uwagę jego chowańca.
— Rin, Rin... — demon poklepał łapką swojego Tresera, a tamten spojrzał na niego zaskoczony.
— Co jest, Kuro? — zapytał jak gdyby nigdy nic, co zdziwiło siedzącego obok niego Shimę, który opowiadał właśnie o swoich podbojach.
— Hę? — zapytał starszy. — Nie słuchasz mnie?
— Ach, wybacz — Okumura odwrócił głowę w kierunku przyjaciela, podrapał się z tyłu głowy, po czym znów spojrzał na pupila, aby nigdy więcej go nie zagadywał, gdy rozmawia z innymi, gdyż nie wiedzą iż jest demonem. — Wypsnęło mi się.
Shima zaśmiał się na cały głos i otarł łzę, która cisnęła mu się do oka. Oczywiście nieoczekiwane zdanie kumpla potraktował jako nieudany żarcik, który miał go jedynie rozśmieszyć. Pewnie chciał, by przez chwilę wziął go za demona, ale nie był na tyle głupi, nie nabierze się na to.
Tak właśnie myślał.
Nie miał pojęcia, że prawdą były jego podejrzenia.
Do decyzji o pozostaniu egzorcystą Rin'a zmusiły zmiany jakie zaszły w jego życiu, a były nimi śmierć jego przybranego ojca Shiro Fujimoto, którego zabił Szatan oraz informacja o prawdziwym rodzicu. Przez tą sytuację zapragnął zabójstwa króla Gehenny, który był jego biologicznym tatą. Przez swoje pochodzenie Rin posiadł zdolności niebieskich płomieni, a także przybierał formę pół demona. Nienawidził tego, że był inny, że miał nadprzyrodzone moce o których nikomu nie mógł powiedzieć, aby ich nie stracić. Tym bardziej bał się wyjawić to jego nowej paczce przyjaciół. Przecież był demonem, a te stworzenia są szczerze nienawidzone przez rasę ludzką, przez niego samego.
— Oi, Okumura, słuchasz mnie? — starszy kolega uderzył go w głowę, aby zwrócić na siebie uwagę. — Co się zamyślasz, hm?
— A co nie mogę?! — wrzasnął trzymając się za bolącą część ciała, wpatrywał się w przyjaciela gniewnym wzrokiem, ale mimo to nie potrafił się denerwować. Shima miał piękny uśmiech. — Denerwujesz mnie.
— Jakoś mi to nie przeszkadza — wystawił język w jego kierunku i znowu uderzył. Lubił bić ludzi, a tym bardziej tego czarnowłosego szkodnika. — Kurde, mam jeszcze tyle energii! Mam ochotę połapać jeszcze parę demonów.
— Mhm, nie tylko ty — westchnął Rin opierając się o swoje siedzenie.
Przez dłuższą chwilę żaden z nich się nie odezwał, ale to nie oznaczało, że przestali rozmyślać nad tą samą sprawą. Obydwoje chcieli się bezszelestnie ulotnić z jadącego autobusu i poszukać paru stworzeń Gehenny, aby się ich pozbyć. Jedynie w ten sposób uda im się uwolnić od tej zarazy, która dosyć szybko się rozpowszechnia.
Po paru minutach Okumura spojrzał na przyjaciela, który wpatrywał się na niego i zaśmiał się. Zrozumiał, że pomyśleli o tym samym. No cóż, przynajmniej będzie wesoło, czyż nie? Uwielbiał denerwować młodszego brata, a jeszcze do tego spędzi więcej czasu z Renzou sam na sam.
Same plusy.
— No to co maleńki? — zapytał Shima, rozglądając się po pojeździe i otwierając szybę. —Mykamy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥