1 grudnia 2018

10 czerwiec




Hideyoshi x Kaneki || Tokyo Ghoul

— Wybierasz się gdzieś dzisiaj? — Pyta oparta o blat stołu i wpatrzona w krajobraz za oknem, Touka. Drżę delikatnie nerwowo spoglądając w jej twarz. Zastanawiam się chwilę nad poprawną odpowiedzią, po czym nabieram sporo powietrza do płuc.
— Idę na urodziny... — Szepczę zarumieniony po same cebulki włosów.
— Czyje? — Zadaje kolejne pytanie tym razem mieszając napój z liści herbaty, który wcześniej jej przyniosłem. — O ile się nie mylę miałeś zostać dzisiaj w kawiarni. — Uśmiecha się podejrzanie. — A może wcale nie idziesz na urodziny tylko na randkę, hm?
— Nie — przeczę machając dłońmi na wszystkie strony. — Hide ma urodziny...
— A, racja! Przyszedł wczoraj i zaprosił dosłownie wszystkich, którzy tu byli — mówi poważnie. — Nawet nie zdajesz sobie sprawy ilu było tu wczoraj ghuli. Mam nadzieję, że nikt nie wziął jego słów na poważnie.
Patrzę na nią przerażony, a ona doskonale zdaje sobie sprawę, że mnie to nie bawi.
Po krótkiej ciszy dziewczyna śmieje się wniebogłosy, by następnie wyszeptać, że tylko żartuje.
— Zaprosił tylko mnie, ale stwierdziłam, że nie mam ochoty iść na te urodziny, więc odmówiłam — mówi upijając łyk ciepłego napoju, a ja przeklinam ją w myślach.
Rozmyślam nad tym co przed chwilą powiedziała.
Nawiedza mnie myśl w której Hideyoshi leży na wielkim talerzu, cieszy się niczym dziecko, bo dużo osób świętuje jego urodziny, po czym goście zaczynają go jeść. Przecież ghule nie mają przed tym skrupułów, a przynajmniej pewna ich część.
Kiwam przeciwnie głowę chcąc wyrzucić z niej tę nieprzyjemną scenę.
— Już się tak nie stresuj — śmieje się wrednie Kirishima — bo twój ukochany, znaczy się przyjaciel — akcentuje ostatnie słowo — cię nie zechce.
— Nie dogryzaj mi — mruczę i poprawiam białą opaskę, którą noszę odkąd stałem się ghulem.
Touka wstaje, by po chwili pochylić się nade mną oraz lekko trzepnąć w tył głowy. Chwytam się za bolące miejsce, bo ta niby niewielka dziewczyna posiada nieludzką siłę.
— A masz przynajmniej prezent? — Pyta zaciekawiona, a ja trzeszczę oczy ze zdziwienia.
— Zapomniałem — mruczę, a ona wzdycha głęboko.
— Niestety w niczym ci nie pomogę. Nie jestem dobra w robieniu prezentów i nie znam za bardzo Hide, więc musisz wpaść na jakiś pomysł — mówi idąc za bar, bo właśnie ktoś wszedł do restauracji.
— Wiem to przecież — szepczę sam do siebie, by koleżanka z pracy tego nie usłyszała. Odwracam się do przybyłych gości i kłaniam się przed nimi, bo na tym polega moja praca. — Witamy państwa w Anteiku.
Po krótkiej chwili podnoszę głowę do góry, aby przyjrzeć się klientom. Zaczynam drżeć delikatnie, bo nie są to zwykli ludzie. Spoglądam przerażony na zdziwioną moim zachowaniem Toukę, która ruchem głowy każe mi do nich podejść, jednak ja się boję.
Gołębie z CCG.
Nie chcę do nich podejść, ale w końcu decyduję się na to, aby tylko nie domyślili się, że nie jesteśmy zwykłymi pracownikami.
— Co chcą państwo zamówić? — Szepczę nieśmiało spoglądając w dziwnie ułożone oczy mężczyźnie średniego wieku.
— Myślę, że kawa wystarczy — mówi siwowłosy z uśmiechem na buzi, a ja drżę z przerażenia, bo wydaje mi się to cholernie podejrzane.
Kiwam głową i odchodzę czując jakbym miał nogi z waty. Podaję przyjaciółce zamówienie, po czym siadam przy barze próbując się nieco uspokoić, jednak ciężko mi to idzie. Boję się tego udawania, że wszystko jest w porządku oraz tak bliskiej obecności łapaczów ghuli. Za wszelką cenę chcę uniknąć sytuacji w której miałbym się im czymś narazić.
— Ghule — słyszę za sobą męski głos, co sprawia, że prostuję się gwałtownie — ciekawe gdzie się ukrywają.
Touka spogląda na mnie beznamiętnie, a ja próbuję się nie rozpłakać. Modlę się do Boga o jakiś ratunek, jednak zdaję sobie sprawę, że takowa pomoc nie nadejdzie.
Słyszę odgłos szurania krzesłem, ale zanim Gołąb zdąża do mnie podejść drzwi kawiarni otwierają się po raz kolejny.
— Hide — szepczę na widok uśmiechniętego od ucha do ucha przyjaciela i oddycham z ulgą. — Witaj, Hide...
— Kaneki! — Krzyczy na cały głos rozglądając się po całym pomieszczeniu. — Och, pan Amon! Dzień dobry! — Podchodzi do niego i klepie go dosyć mocno w plecy na co tamten cicho jęknął.
— Dzień dobry Nagachika — odpowiada z delikatnym uśmiechem, po czym kładzie mu dłoń na czubku głowy — wszystkiego najlepszego.
— Dziękuję za pamięć, proszę pana!
Mężczyzna zaprasza go do ich stolika, a on szczęśliwy przyjmuje jego propozycję.
W głębi duszy jestem strasznie wdzięczny przyjacielowi za bezwiedne uratowanie mojej osoby. On zawsze mnie ratuje i nawet o tym nie wie. Tak jak ostatnio, gdy zaatakował nas Nishio. Nawet nie pamięta, że dotknął jego nogawki, co dało mi nieco czasu.
Próbuję powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu, bo przed chwilą myślałem już o własnej śmierci.
— Uspokój się — szepcze Touka, która właśnie chyli się nade mną i kładzie na tacę trzy filiżanki z gorącym napojem — zanieś im to.
— Dobrze — odpowiadam nieco pewniej.
Idąc w stronę stolika przy którym siedzą dwójka gołębi oraz Hide nawiedza mnie dziwna myśl.
Co jeśli oni przyjaźnią się z nim, by przyszykować na mnie pułapkę?, myślę przerażony i nagle staję w połowie drogi.
Spoglądam na uradowanego przyjaciela, który co chwilę na mnie zerka. Chyba zauważa, że trochę się boję, jednak zaskakuje mnie to, że jego to nie dziwi. Powinien zrobić się odrobinę podejrzliwy.
— Złapaliście w końcu Grabarza? — Pyta Nagachika, a Mado śmieje się cicho.
Ruszam się z miejsca i bez słowa kładę filiżanki na ich stoliku. Boję się na nich spojrzeć, więc próbuję zrobić to jak najszybciej się da, ale moje dłonie drżą. Skupiam się na tym by normalnie ułożyć szklanki na meblu, jednak nie udaje mi się to. Czuję najpierw jak ciecz opada na moją skórę, a później już tylko nieprzyjemny gorąc. Wrzeszczę z bólu, co sprawia, że cała trójka spogląda na mnie.
— Kaneki! — krzyczy Hide i chwyta mnie za nadgarstek, by następnie poprowadzić w stronę umywalki.
Uważnie obserwuję jego twarz, która niby skupia się na obmywaniu mojej rany, jednak wydaje się jakby myślami był gdzieś indziej. Przygryzam dolną wargę w duchu ciesząc się, że zabrał mnie z tamtego piekła. Nie chcę dłużej zastanawiać się nad gołębiami, więc zerkając na niezainteresowanych moim wypadkiem gości oraz zajmującą się czymś innym Touką szybko całuję przyjaciela w policzek.
— Wszystkiego najlepszego Hide — szepczę, a on dotyka zaskoczony ucałowanego miejsca i rumieni się delikatnie.
— Kaneki — mówi, po czym odwraca się do Kirishimy. — Touka-chan! Masz może apteczkę?
— Jasne — dziewczyna odpowiada spokojnie skrywając swoje zdenerwowanie pod przyjaznym uśmiechem — jest na zapleczu. Pójdę po nią.
Chłopak kiwa głową i zakręca kran, by zimna woda przestała lecieć.
— To my już pójdziemy — znów słyszę za sobą ten męski głos.
— Do zobaczenia! — Krzyczy Hideyoshi, a ja przygryzam dolną wargę obserwując jego twarz, po czym odwracam się w stronę klientów i kłaniam się przed nimi wciąż trzymając zranioną rękę nad umywalką.
— Zapraszamy ponownie — mówię nieco niespokojnie, ale czuję wyraźną ulgę, że gołębie opuszczą ten budynek.
Mężczyźni wychodzą zostawiając nas sam na sam.
Dlaczego go cmoknąłem?, zadaję sobie pytanie, jednak myśli przerywa mi dłoń spoczywająca na moim policzku. Czuję przyjemne ciepło i uśmiecham się delikatnie spoglądając w brązowe oczy przyjaciela.
Chłopak pochyla się nade mną zbliżając się nieco z zamiarem pocałowania, ale przerywa nam Touka głośnym chrząknięciem. Odsuwamy się od siebie gwałtownie mocno zaczerwieni oraz nie za bardzo wiedząc co teraz zrobić. Zaczynam przeklinać niebieskowłosą w myślach za przerwanie nam tej sytuacji.
— Proszę — dziewczyna podaje Hide czerwone pudełko — idźcie na zaplecze i tam zajmijcie się swoimi sprawami. Nie chcę by Hinami to zobaczyła, jasne?
— Mhm — mruczę wciąż się rumieniąc, bo to co właśnie powiedziała zabrzmiało dwuznacznie.
Chwytam przyjaciela zdrową ręką za nadgarstek i prowadzę w stronę drzwi za którymi mieści się mieszkanie naszego szefa, Yoshimury. Chłopak nie mówi ani słowa, jednak wiem, że wciąż zastanawia się nad swoim poprzednim czynem, który miał zakończyć się pocałunkiem.
Zaczynam się martwić, że rudowłosy tego żałuje, bo chcąc nie chcąc ja pragnę tego od dłuższego czasu.
— Tutaj — mówię z delikatnym uśmiechem i wprowadzam go do salonu.
Nagachika rozgląda się po ogromnym pomieszczeniu z lekkim zdziwieniem, bo dopiero teraz widzi to miejsce na żywo. Z zachwytu otwiera lekko buzię, a ja cicho chichoczę, ponieważ tak skupiony rówieśnik wygląda naprawdę zabawnie.
Po paru chwilach spędzonych w kompletnej ciszy przyjaciel zwraca swój wzrok w moją osobę.
— Chodźmy — szepcze z czułym uśmiechem i prowadzi mnie w stronę starej kanapy.
Bez słowa siadamy na wręcz zabytkowym meblu, po czym chłopak prosi o podanie mi rannej ręki.
Dopiero teraz uświadamiam sobie, że już mnie nic nie boli.
Zaczynam się trząść ze strachu, bo obawiam się, że zainteresowany życiem ghuli Hide czegoś się domyśli.
— Ech nie — mówię zażenowany próbując skryć rękę za zieloną bluzą.
Przyjaciel spuszcza głowę smętny, a ja nie za bardzo wiem co się dzieje.
Pierwszy raz w życiu widzę go w takim stanie, bo przecież on zawsze jest szczęśliwy.
Wyciągam drugą rękę w jego stronę, jednak on gwałtownie uderza mnie w nią i wściekłym wzrokiem spogląda w moje oczy. Jego spojrzenie sprawia, że moje serce niebezpiecznie szybko przyspiesza swoje bicie, a także zaczynam zastanawiać się co ze mną jest nie tak.
Dlaczego niszczę jego urodziny?
— Hide...
— Kaneki — przerywa mi nieoczekiwanie, a ja milknę jak grób.
Boję się, jednak sam nie wiem czego.
— Kaneki — powtarza.
Pod wpływem wypowiedzenia przez niego mojego imienia zaczynam płakać niczym dziecko. Hideyoshi pierwszy raz jest w stosunku do mnie taki poważny i nie za bardzo wiem co mam zrobić. Obawiam się, że chce zakończyć naszą przyjaźń, dlatego odsuwam się od niego na odległość dwóch metrów tym samym siedząc na końcu kanapy.
Nie mam odwagi spojrzeć na niego, więc wciąż pochlipuję.
Niedługo czekam aż chłopak w końcu postanawia naprawić tę sytuację. Przybliża się do mnie niesamowicie blisko, a gdy ja chcę się znów odsunąć Hide obejmuje mnie w pasie, by powstrzymać moje ciało od upadku na ziemię.
— Kaneki — szepcze po raz kolejny, jednak tym razem z nieopisaną czułością — wiem.
Przyjaciel spogląda w moje odsłonięte oraz zasłonięte oczy uśmiechając się delikatnie. Ostrożnie kładzie dłonie na moich policzkach ścierając wciąż lecące łzy i bez pośpiechu ściąga moją opaskę. Nie wiem co zrobić, ale też nie potrafię się ruszyć. Postanawiam oddać mu całą inicjatywę.
Niech się dzieje co chce.
Po za tym...
Wiem, że mogę mu zaufać.
Powoli do mojego prawego pewnie czerwono-czarnego oka wdziera się światło słoneczne. Zdaję sobie sprawę, że powinienem uciec, jednak wpatrując się w te kasztanowego koloru tęczówki nie mogę się ruszyć. Hideyoshi spogląda na mnie tak czule i właśnie to na mnie tak działa.
— Kaneki — mówi, a ja wciąż płaczę.
— Hide ja... — Nie wiem co powiedzieć, co zrobić.
Gdy czuję, że opaska już całkowicie odsłoniła moje oko rozpaczam jeszcze bardziej, jednak przyjaciel zamiast uciec robi coś całkowicie zaskakującego. Zmniejsza odległość między naszymi wargami do zera i czule je łączy. Czuję przyjemne motylki w brzuchu, a także jak moje serce przyspiesza swoje tempo. Niezdarnie odwzajemniam pocałunek, ponieważ to mój pierwszy raz, jednak ja również próbuję przekazać jak najwięcej uczuć.
Hideyoshi całuje mnie niespiesznie co jakiś czas zmieniając miejsce ułożenia miękkich warg przez co zaczynam odczuwać jego emocje.
Lubię cię, pragnę cię, uwielbiam cię — właśnie te słowa przekazuje mi teraz, ale najważniejsze były te dwa wyrazy, które pragnąłem od niego usłyszeć już od bardzo dawna.
— Powiedz mi... — Przerywam pocałunek, a on opiera swoje czoło o moje.
— Kocham cię — szepcze z niesamowitą czułością, jednak zamiast znów złączyć nasze usta po prostu mnie przytula. — Tak bardzo cię kocham Kaneki... Od zawsze...
— Hide — odpowiadam szczęśliwy odwzajemniając jego uścisk.
Po moich policzkach wciąż spływają łzy, jednak tym razem nie smutku, czy przerażenia — to są krople radości. Nagachika odwzajemnia moje długo skrywane uczucia i nie za bardzo wiem co powinienem powiedzieć. Oczywiście odpowiadam mu tym samym wyznaniem, jednak, czy to nie za mało?
Tyle przed nim ukrywam...
— Kaneki — mówi masując dłonią tylną część mojej głowy — mogę zapytać?
Uśmiecham się delikatnie.
— Jasne... — Odpowiadam szczerze, a on gwałtownie odsuwa się ode mnie i patrzy na mnie zaskoczony.
— Naprawdę? — Pyta nie dowierzając.
— Jasne — mówię — nie mam dla ciebie żadnego prezentu, więc...
— Ważne, że jesteś przy mnie — przerywa mi nagle. — Po za tym... Wiele dla mnie znaczy to, że zaufałeś mi na tyle by pokazać mi swoją prawdziwą naturę. Jestem naprawdę szczęśliwy, wiesz? Kocham cię.
— Powtarzasz się — śmieję się przyjemnie, a on przygryza dolną wargę.
Wygląda niesamowicie seksownie.
Nagachika znów przybliża się do mnie i składa na moich wargach króciutki całus, po czym odsuwa się ze swoim firmowym szerokim uśmiechem. Czuję, że moje policzka płoną, ale mimo to nie wstydzę się tego.
— Ja ciebie też — powtarzam swoją odpowiedź, a on chwyta się za bluzę w okolicach serca.
— Nawet nie wiesz jak ono szybko bije.
Kocham cię, myślę po raz kolejny i w końcu udaje mi się powstrzymać moje łzy.
— Czego chciałbyś się dowiedzieć? — Pytam spokojnie, ale zamiast słownej odpowiedzi całuje mnie już po raz trzeci. — Mhm...
— Przyjemna forma podziękowania, prawda Kaneki? — Zadaje pytanie, jednak nie daje mi czasu na odpowiedź. — Pewnie wiesz o co chcę zapytać, ale może to zostawmy na sam koniec, dobrze?
Kiwam głową na znak zgody. Wiem o co chce zapytać i dlatego czuję ulgę, że mogę jeszcze pomyśleć nad tym co powinienem mu powiedzieć. Hideyoshi łączy nasze dłonie, ale jeszcze przed tym całkowicie ściąga z mojego ciała białą opaskę.
— Nie noś jej kiedy jesteśmy sam na sam, dobrze?
— Jeśli tylko tego chcesz — odpowiadam szczęśliwy jak nigdy dotąd. Chociaż do tej pory najszczęśliwszym momentem było dla mnie nasze poznanie. — Pytaj. Będę całkowicie szczery i nie będę się bał żadnych pytań.
Rudowłosy otwiera buzię, a ja korzystam z tej okazji i pochylam się nad nim by złączyć nasze usta w nieco przyjemniejszym pocałunku. Przyspieszamy wzajemne muskanie warg, jednak po chwili zniecierpliwiony przyjaciel wsuwa do mojej buzi język. Zaczynamy namiętny taniec, który oczywiście był nieco nieudany przez moją niezdarność.
— Idealnie — mruczy w międzyczasie zachwycony Hide, a ja otwieram oczy ze zdziwienia.
— Hm?
— Ach — mówi zażenowany chłopak i przerywa pocałunek — powiedziałem to na głos? — Kiwam głową na znak zgody. — Chcę ci powiedzieć, że ten pocałunek był idealny.
— Ale...
— Tak bardzo pragnąłem by to był twój pierwszy pocałunek, jednak nie byłem tego do końca pewny... Wiesz po tym jak zniknąłeś na pewien czas, a później gdy zacząłeś tu pracować to mało kiedy się spotykaliśmy, czyż nie? — Pyta ze smutkiem wypisanym na twarzy. Czuję się okropnie, że on tak to odczuwa. — Tak naprawdę nie wiedziałem czy...
— To mój pier...
— Tak wiem — przerywa mi, a ja patrzę na niego zaskoczony. — Zrozumiałem to, gdy mnie cmoknąłeś w policzek.
Zapada między nami cisza.
— Podobają ci się twoje urodziny? — Pytam nieśmiało czując jak rumieniec zajmuje cały obszar mojej twarzy. — Nic nie przygotowałem...
— Już ci wcześniej powiedziałem... Po za tym... Twój dzisiejszy prezent jest najlepszy spośród tych wszystkich, które kupowałeś mi co roku. Po pierwsze — przerywa na chwilę i chwyta mnie za podbródek, by kciukiem móc przejechać po ustach — dziękuję za twój pierwszy pocałunek. Po drugie — całuje mnie najpierw w lewe, a później prawe oko — dziękuję, że w końcu mi się pokazałeś. Po trzecie — przytula mnie — dziękuję, że mnie kochasz.
Jestem ogromnie zaskoczony tym wyznaniem przez co nie wiem co powinienem odpowiedzieć. Uśmiecham się delikatnie masując dłonią jego plecy. Szczęście i radość wypełnia całego mnie, co sprawia, że po moich policzkach znów spływają łzy. Pragnę powtarzać mu jak bardzo go kocham, ale na początku chcę mu wszystko wyjaśnić. Teraz wiem, że wcale nie muszę się zastanawiać nad jego pierwszym pytaniem, którego jeszcze mi nie zadał.
— Od czego chcesz zacząć? — Szepczę do jego ucha wtulając się w niego jeszcze bardziej.
Czuję się bezpiecznie.
— Od tego jak to się stało?
— Pamiętasz dziewczynę, która bardzo mi się podobała i często przychodziła do tej kawiarni? Chodzi mi o...
— Źle mnie zrozumiałeś — przerywa mi po raz kolejny, a ja patrzę na niego do końca nie rozumiejąc o co mu chodzi. — Zadałem ci pytanie jak to się stało, ale nie chodzi mi o to jak zostałeś ghulem, nie nie nie. Jak to się stało, że się we mnie zakochałeś?
Odsuwam go od siebie, by przestać się przytulać i zaczynam całować jego całą buzię. Jestem zaskoczony tym pytaniem przez co nie za bardzo wiem co zrobić.
— Myślałem, że...
— Kochanie... Dla mnie nie jest najważniejsze to kim teraz jesteś. Oczywiście w sensie czy człowiekiem, czy ghulem. Nie robi mi to różnicy. Ja tylko chcę wiedzieć dlaczego mnie kochasz.
Odpowiadam od razu, bo przecież nie muszę myśleć nad odpowiedzią.
— Kocham cię tak po prostu — mówię najczulszym głosem jaki tylko potrafię stworzyć. — Jesteś mi najbliższy, zawsze ze mną byłeś... Po za tym nie muszę mieć powodu żeby cię kochać. To się po prostu stało i nie pytaj kiedy, bo nie wiem. Powiem ci tylko tyle, że bardzo długo już coś do ciebie czuję.
Hideyoshi otwiera buzię ze zdziwienia.
— A... A mniej więcej ile? — Pyta, a ja śmieję się delikatnie.
— Czułem, że się zapytasz.
— No co... — Mruczy, po czym kładzie dłoń już po raz kolejny dzisiejszego dnia na moim policzku. — Chyba mogę o to zapytać swojego chłopaka, prawda?
— C-Chłopaka? — Pytam zdezorientowany.
— No tak, a co ty myślałeś?
Zakrywam usta dłonią próbując powstrzymać krzyk radości. Chłopak jednak na długo nie pozwala mi je zakrywać, bo zaraz odsuwa moją rękę i całuje bez żadnych ogródek wkładając do mojej buzi język. Pocałunkiem oczywiście pragnie pokazać, że teraz jestem tylko jego.
Nie przerywamy przyjemnej pieszczoty, a zamiast tego pogłębiamy ją. Nagachika napiera na mnie swoim ciałem, co sprawia, że powoli kładę się na kanapę i gdy w końcu wygodnie się na niej układam jego ręce zaczynają błądzić po mojej bluzie.
Słyszę tylko nasze przyspieszone oddechy oraz częste ciche westchnienia, czy jęki.
— Hide — jęczę zniecierpliwiony, bo jego dotyk sprawia, że chcę więcej niż zwykłe pocałunki. — Hide zróbmy to.
W jednej chwili ukochany odsuwa się ode mnie i przerywa czułość.
— Hide? — Zaskoczony zadaję to pytanie, a on siada wyprostowany na końcu kanapy. — Hide coś się stało? — Nie odpowiada, więc powtarzam pytanie. — Hide? — Staję się przerażony. — Zrobiłem coś nie tak, prawda?
— Nie to nie tak — mówi z delikatnym uśmiechem na twarzy — nie chcę otrzymać od ciebie tyle prezentów naraz... Po za tym nie wiem, czy jesteś na to już gotowy, a nie chcę byś później tego żałował.
— Nie będę niczego żałować — mówię smutno, a on przysuwa się do mnie.
— Ale ja będę żałować – odpowiada spokojnie, a ja nie wiem co odpowiedzieć. Może teraz też żałuje tego co się przed chwilą stało? — Kochanie, nie wyobrażaj sobie za dużo. Oczywiście będę żałować, ale nie tego o czym myślisz. Ja po prostu nie chcę robić tego tutaj na kanapie, chciałbym zrobić to w naszym domu.
Patrzę na niego zaskoczony i zaczynam płakać jak małe dziecko. Przerażenie utracenia jego osoby prysnęło jak bańka mydlana, więc nie dziwnym było to, że czuję ulgę, prawda?
Rzucam się na ukochanego, po czym złączam nasze usta w namiętnym pocałunku. Też nie chcę robić tego tutaj, a wizja mieszkania z nim bardzo mi się podoba.
— Zadaj mi to ostatnie pytanie — szepczę po przerwaniu pocałunku, by zaczerpnąć na chwilę powietrza — proszę, odpowiem ci na nie.
— Kaneki...
— Zadaj.
— Dlaczego nie chciałeś mi powiedzieć o tym, że stałeś się ghulem? — Pyta na jednym tchu, a ja obejmuję go za szyję. — Nie ufasz mi?
— Tu nie chodzi o to, że ci nie ufam, bo ufam ci najbardziej na świecie Hide... Innym po prostu nie wierzę — mówię spokojnie, jednak czuję, że jestem nieco zdenerwowany. — Bałem się, że ktoś zechce cię zaatakować albo zacznie torturować czy coś... Nie martwię się o siebie samego, chcę tylko byś ty był bezpieczny, wiesz? Dlatego nic ci nie powiedziałem.
Chłopak cmoka mnie delikatnie.
— Też się o ciebie martwię, dlatego od teraz jesteśmy w tym razem — mówi czule. — Nigdy więcej niczego przede mną nie ukrywaj, dobrze? Nie chcę byś przechodził przez to wszystko sam. Teraz jesteśmy razem, z naciskiem na to ostatnie słowo, kochanie.
— Hide...
Pragnę znów pochylić się nad nim by go pocałować, jednak przerywa nam chrząknięcie dobiegające z okolic drzwi. Widząc opartą o ścianę Toukę rumienię się cały i wtulam w Hide, aby on to wytłumaczył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥