28 listopada 2018

Zakochaj się w święta




Kagami x Kuroko || Kuroko no Basket

Kuroko od dłuższej chwili obserwował zdenerwowanego przyjaciela, który z całą siłą robił wsady do kosza. Oczywiście wiedział dlaczego Taiga był w takim stanie, jednak za żadne skarby nie mógł wymyślić jak mu pomóc. Tetsuya był strasznie rozdarty, zdenerwowany, a także smutny, jednak jak zwykle nikt tego nie zauważył, gdyż chłopak nie potrafił okazywać swoich emocji w normalny sposób, a zawsze z tą samą, poważną miną i denerwującym, spokojnym głosem. Gdyby tylko wiedział jak może zlikwidować przygnębienie skrzydłowego to już by to zrobił.
Był gotowy zrobić dla niego wszystko, bo kochał go z całego serca.
— Idiota — wyszeptał zły Kuroko siadając na ławce. Wziął do ręki butelkę z wodą i już miał zamiar się napić, kiedy ogromny Kagami runął na ziemię. Niebieskowłosy niemal natychmiast ruszył się ze swojego miejsca i już po chwili znalazł się przy zmęczonym koszykarzu.
Szesnastolatek na szczęście nie zemdlał. Patrzył swoim lekko przygaszonym wzrokiem na sufit, jakby tam miał znaleźć odpowiedź na własne pytania. Nie zwrócił uwagi na przyjaciół, którzy stali już nad nim nie wiedząc jak się zachować w stosunku do tego upartego debila, który nie wiadomo czemu postanowił zrobić sobie tak ciężki trening.
— Która godzina? — zapytał znienacka Taiga, po czym podniósł się do pozycji siedzącej.
Drugoklasiści spojrzeli na kapitana, który sam nie wiedział, czy dobrym pomysłem byłoby podanie mu dokładnego czasu. Zaraz mogłoby się okazać, że powie „dobra, jeszcze trochę”, a to nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Chłopak musiał się oszczędzać na zbliżające się zawody.
— Dwudziesta druga — Kuroko wyprzedził odpowiedź Hyugi niewzruszenie patrząc na spoconego przyjaciela.
Starsi nie zaprzeczyli, mimo iż była dopiero osiemnasta, bo nie chcieli, aby Kagami przetrenował się, więc postanowili udawać, że już jest późno.
— Kurczę, to już ta godzina? — zapytał sam siebie kapitan i podrapał się z tyłu głowy. — Muszę już iść. Wy też się już zbierajcie.
Rówieśnicy od razu zrozumieli tą aluzję i wypychając zdziwionych pierwszoklasistów poza drzwi, pozostawili Kagami'ego i Kuroko sam na sam.
— A ty czemu nie idziesz? — zapytał czerwonowłosy, kiedy drzwi wydały charakterystyczny dźwięk zamknięcia. — Na ciebie pewnie też ktoś czeka w domu.
— Być może.
— No to się rusz! — wkurzył się Taiga.
— Nie chcę.
— Ha? Dlaczego nie?
— Nie wiem.
Skłamał. W gruncie rzeczy był jeden powód dla którego nie chciał spędzać kolejnej Wigilii w rodzinnym domu, a powód ten nazywał się Kagami Taiga. Gdyby młodszy dowiedział się co tak naprawdę do niego czuje, to ich przyjaźń nie przetrwałaby.
Czerwonowłosy westchnął głośno i w końcu wstał ze swojego miejsca. Skoro sam nie chce iść do domu to go zaprowadzi chociażby siłą. Święta to naprawdę ważny czas, więc nie chciałby, aby przyjaciel spędzał go z osobą, która nie jest dla niego tak ważna jak rodzina.
— Dobra, idziemy — Taiga ruszył w stronę torby w której miał ubranie na zmianę.
— Hm? Dokąd?
— Do twojego domu, idioto.
— Nie chcę.
— I don't care — syknął zły.
Czasami, kiedy ktoś go bardzo denerwował, bądź nie zgadzał się z nim mówił po amerykańsku. To był jeden z tych momentów i nie chciał być w skórze przyjaciela, gdyby jednak się sprzeciwił.
— To się pośpieszmy, być może wszystko nam zjedzą, a wtedy nie będzie już porcji dla ciebie.
Kagami na krótki moment stanął niczym słup nie mogąc ruszyć się chociażby o centymetr, ale już po chwili opanował się i uśmiechnął pod nosem.
— Ten żart był nie na miejscu.
— Brzmię jakbym żartował?
Taiga przymrużył powieki, a na jego czole pojawiła się żyłka odzwierciadlająca jego złość. Gdyby ten mały, pyskaty, ale starszy od niego o kilka miesięcy chłopak był bardziej męski to z pewnością by mu przywalił.
Szesnastolatek wypuścił głośno powietrze z ust, po czym poczochrał go po włosach.
— Nie musisz się nade mną użalać.
— W żadnym wypadku.
— Więc czego chcesz?
— Spędzić z tobą czas.
Gdyby nie fakt, że od Kuroko biła bardzo poważna aura, to Kagami uznałby jego słowa za żart i zacząłby się śmiać na cały głos. Jednakże nie mógł tego zrobić. Tetsuya mówił na serio, nie śmiał się, chociaż i tak nie dałoby się poznać po nim żadnych emocji.
Ha, ostatnią rzeczą jaką chciał zrobić w ten ponury dzień to spędzenie go z tym debilem.
Chociaż ostatnimi czasy zauważył, że rówieśnik zachowywał się w stosunku do niego nieco inaczej. Coraz częściej go unikał, a jak rozmawiali to się rumienił, no chyba, że coś się mu stało to Kuroko był na niego cholernie wściekły, jakby się martwił.
Był słodszy...
— Um... Kagami-kun? — jego rozmyślenia przerwał spokojny głos niebieskowłosego kolegi. Twarz Taigi nabrała purpurowy kolor, a on sam zaczął się nieco dziwnie zachowywać, ruszając się we wszystkie strony. — Coś się stało?
— N-Nie! — krzyknął. — Ech, nieważne.
— Idziemy?

❧❧❧

Po dwudziestu minutach ciągłych sprzeczek w końcu wyszli z hali opatuleni w grube warstwy ubrań zakrywające mniej więcej wszystko. Było strasznie zimno, ale mimo to pogoda wydawała się piękna. Sypał biały, duży śnieg i wiał lekki wiaterek. Do tego, dzisiejszego wieczora wypadła pełnia księżyca, przez co światło rozświetlało ciemne zakamarki.
Kuroko kroczył zaraz za wysokim, a raczej ogromnym szesnastolatkiem nieco niezadowolony. Udało mu się namówić przyjaciela jedynie na wspólne spędzenie godziny z dala od jego domu, a przecież nie tego oczekiwał. Mieli dużo czasu, jeszcze około pięciu godzin, a tamten naprawdę myślał, że jest już dawno po dziesiątej.
— Kagami-kun — odezwał się niebieskooki i wypuścił powietrze z ust. Przed jego twarzą pojawiła się biała chmurka dymu, co nieco rozbawiło skrzydłowego. — Marznę.
— No i?
— Zimno mi.
— Ech — Taiga również odetchnął głośno. Kiedyś naprawdę przez niego zwariuje.
Chwycił chłopaka za nadgarstek i gwałtownie przyciągnął go do siebie przez co nos Kuroko znajdował się nie więcej niż pięć centymetrów od ciała umięśnionego koszykarza. Czerwonowłosy nie czekając na żaden odzew z drugiej strony po prostu odwinął szalik ze swojej szyi i obwiązał nim buzię przyjaciela nie licząc oczu. Na koniec jeszcze trochę poprawił, aby jakoś to wyglądało.
Tymczasem Tetsuya nie wytrzymywał przez nadmiar ciepła, jakie zaczęło rozgrzewać jego ciało. Gdyby wiedział, że ten zrobi tak nieoczekiwany krok, to pewnie by tego nie powiedział. Zarumieniony koszykarz odsunął się od Kagami'ego i odwrócił się do niego tyłem, zakrywając twarz dłońmi.
— Mhm, Kuroko?
— O! Restauracja! — krzyknął przez dwie warstwy szalika, co uniemożliwiło wydostanie się jego normalnego głos, nieco go zmieniając.
Kagami pod wpływem chwili chwycił przyjaciela za nadgarstek i znów pociągnął w swoją stronę. Niestety zrobił to na tyle mocno, że Tetsuya wleciał prosto w niego i razem upadli na śnieg.
Po okolicy rozniosły się wesołe śmiechy, zwracające uwagę przechodniów.
Skrzydłowy objął przyjaciela wokół pasa przybliżając jego ciało do swojego.
— Patrzcie, pedały!
Pod wpływem tych dwóch słów Kuroko niemal natychmiast się otrząsł i odsunął od niego. Nie tak to miało wyglądać, teraz musi uciec gdzie pieprz rośnie.
Starszy pobiegł w stronę budynku, który udało mu się dosyć szybko wyłapać, a Taiga jedynie uśmiechnął się pod nosem przez jego słodkie zachowanie. Był naprawdę uroczy.
O czym ty myślisz, Kagami?, pomyślał sportowiec i uderzył się w głowę. Nie mógł tak myśleć, przecież nie był pedałem.
— Kagami-kun! — Kuroko energetycznie pomachał w jego stronę, kiedy był już przy drzwiach budynku. Nikt nie zniszczy jego dnia, nawet jeśli mieliby go nazywać od pedałów.
— Idę — Taiga mruknął pod nosem i ruszył.
Chociaż nie był pewien co ma zrobić.
Z jednej strony Tetsuya był strasznie słodki, spokojny, a także potrafił grać w koszykówkę i co najważniejsze kochał ją tak samo mocno jak on, a z drugiej strony strasznie go wkurwiał.
Gdyby był kobietą, zdecydowanie byłby w jego typie, ale niestety, niezbyt gustował w mężczyznach.
Chyba...

❧❧❧

Tkwili w restauracji już dobre pół godziny, ale mimo to nie odezwali się do siebie ani słowem. Tetsuya skupił się na spożywaniu swojego dania, chcąc zapomnieć o wcześniejszej nieco żenującej sytuacji, natomiast Kagami w ciszy obserwował przyjaciela.
— Tet...
— Po prostu zjedzmy, Kagami-kun.
Taiga prychnął głośno, ale w końcu wziął do ręki pierwszego burgera.
Dzisiejszego dnia smakował okropnie.
Fast food cholernie przypominał mu o Ameryce do której aktualnie nie miał jak polecieć. Pieniądze powoli się kończyły, a on nigdzie nie pracował. Od kilku dni chodził przygnębiony właśnie z tego powodu. Rodziny nie widział już dobre kilka miesięcy, a oni nawet nie pomyśleli, aby podpisać mu na wiadomości, które wysyłał przynajmniej raz w tygodniu.
Czerwonowłosy położył pożywienie na tacę i wstał.
— Muszę iść do toalety. Zaraz wracam.
— Dobrze.
Chłopak odwrócił się plecami, po czym odszedł. Kuroko już wcześniej zauważył jego zachowanie, lecz dopiero teraz zrozumiał jaki był tak naprawdę powód. Tęsknił za rodziną, nie za jakąś tam Ameryką, a także nie chciał spędzać świąt sam.
W tym samym momencie niebieskowłosy wpadł na pomysł. Czym prędzej wstał ze swojego miejsca i ubierając swoją kurtkę wybiegł na zewnątrz. Wzrokiem wyszukał pierwszy lepszy sklep i już wiedział co mu kupić.
Zrobi dla niego prezent. Zapewne jeszcze żadnego nie dostał, więc wręczy mu coś co wyrazi również jego uczucia.
W czasie gdy biegał od budynku do budynku Kagami zdążył wrócić na miejsce. Dopiero po paru minutach zorientował się, że naprzeciwko niego nie ma gracza widmo, więc trochę przestraszony samotnością wybiegł na podwórko. Rozejrzał się po okolicy, jednak po niebieskiej czuprynie nie było nawet śladu.
– Więc jednak mnie zostawił — wyszeptał smutny, jednak wtedy usłyszał zdyszany, a także szczęśliwy głos.
— Kagami-kun!
— Kuroko... — Odpowiedział zdziwiony Taiga, a w jego oczach pojawiły się łzy.
Tetsuya pierwszy raz widział go w takim stanie przez co otworzył delikatnie buzię.
— Gdzie zniknąłeś?! — Po chwili ciszy Kagami w końcu wybuchnął, jednakże nie uronił ani kropli łzy.
Na twarzy starszego od razu pojawił się rumieniec. Wciąż nie potrafił wyznać przyjacielowi swoich uczuć i w sumie coraz bardziej było mu głupio z tym co do niego czuje. Kagami był dziką bestią, która pewnie myśli jedynie o dużych piersiach oraz jędrnych pośladkach, a nie o męskościach kolegów. Nie tak, jak nieszczęsny Kuroko, który pokochał go już po pierwszym meczu.
Niebieskowłosy podrapał się po policzku, a drugą rękę włożył do kieszeni, gdzie miał niewielkie pudełko.
— Heh, pewnie już masz mnie dosyć.
— Wręcz przeciwnie.
— Jasne. Uważaj, bo już ci uwierzę.
— Co mam zrobić byś mi uwierzył? — Zapytał Kuroko wyciągając dłoń w której trzymał prezent.
W odpowiedzi na to pytanie Kagami jedynie prychnął głośno i odwrócił się do niego plecami. Powinien się sam domyśleć, przecież nie będzie mówił mu co ma robić.
Gdy skrzydłowy zniknął w drzwiach restauracji Tetsuya zorientował się, że ten jakże mądry debil był na zewnątrz jedynie w krótkim rękawku. Pewny siebie nastolatek również ruszył w kierunku budynku i kiedy tylko pojawił się w środku głośno tupnął nogą, tym samym zwracając na siebie uwagę innych.
— Kocham cię!
Cały się trząsł ze strachu, ale mimo to nie dawał tego po sobie poznać.
Kuroko stał tuż przy drzwiach z mocno zaciśniętymi oczami oraz pięściami jakby obawiał się, że zaraz oberwie, bądź stanie się coś jeszcze gorszego. Bał się, że Kagami go odrzuci.
Nie czekając nawet minuty niebieskowłosy znów opuścił budynek, jednak zamiast uciec jak najdalej się dało, oparł się o pobliską ścianę i osunął się na ziemię. Cholera, źle zrobił! Nie dość, że wyznał mu uczucia przy tych wszystkich ludziach to zrobił to jeszcze w Wigilię, kiedy Kagami i tak miał zepsuty dzień.
— Yo, Tetsu! — Niedaleko usłyszał własne imię, więc nieco zmuszony odwrócił w tamtą stronę głowę.
— Och, Aomine-kun — wyszeptał, a zaraz za rówieśnikiem wyszedł przystojny blondyn. — Co ty tutaj robisz Kise-kun?
— Aominecchi w końcu się ze mną umówił — powiedział triumfalnie, a na buzi wyższego pojawił się różowy rumieniec — nie martw się, Kuroko o wszystkim wie.
Tetsuya pokiwał głową, ale to wcale nie poprawiło humoru ciemnoskórego. No cholera, gdyby wiedział, że ten mały debil wie o uczuciach Kise to pewnie dopytałby się nieco bardziej co kupić temu wszystko-posiadającemu-modelowi na święta. Jako iż nie wpadł na żaden mądry pomysł to postanowił po prostu się z nim przespać i rozpocząć poważny związek.
— W sumie... To tylko Kuroko — zaśmiał się Aomine, a kiedy Ryouta chciał chwycić go za rękę odtrącił go. — Ej, nie przyzwyczajaj się.
— No, ale... — Mruknął niezadowolony blondyn, chociaż nie chciał już dokończyć swojego zdania. — Jesteś okropny, Aominecchi.
Niebieskooki uśmiechnął się delikatnie.
Ile on był dał, by być w takiej sytuacji co ci dwaj.
Chciał kłócić się z Kagami'm, a później godzić, nieważne w jaki sposób.
Jednakże to marzenie nie mogło się spełnić.
Tetsuya ukłonił się przed przyjaciółmi, a następnie włożył ręce do kieszeni kurtki i odszedł. Obracał w dłoni pudełeczkiem, które chciał wręczyć ukochanemu wyznając mu tym samym własne uczucia, lecz teraz to wszystko było już bezsensu.
Taiga na pewno go znienawidzi przez jego cholerne, gejowskie uczucia.

❧❧❧

Nie potrafił ruszyć się z miejsca, bo w jego uszach wciąż szumiały te dwa urocze słowa wykrzyczane przez najsłodszego chłopaka pod słońcem. Nie przejmował się własnymi myślami, które niebezpiecznie szybko zmieniały swój tor, ale tym, że w jakiś sposób mógłby zranić swojego przyjaciela.
Odkąd przyjechał do Japonii nie było między nimi najlepiej, ale później szybko się z nim zaprzyjaźnił i stali się „światłem” oraz „cieniem”. Tworzyli idealny duet przez co spędzali ze sobą znacznie więcej czasu niż inni.
Kagami bał się tego, że teraz mógłby to stracić.
Najchętniej pobiegłby za Kuroko, lecz czuł, że coś go trzyma. Zacisnął mocno pięści, kiedy przez okno zauważył Aomine oraz Kise, którzy rozmawiali z niebieskowłosym. Oczywiście od razu chciał do nich podejść, ale nie zrobił tego. Czekał po prostu na dalszy rozwój wydarzeń.
Cała reszta działa się znacznie szybciej.
Kise próbował chwycić dłoń jego rywala, ale tamten z lekkim zażenowaniem go odtrącił.
W tym samym momencie wszystko zrozumiał.
Był taki sam jak Aomine. Tak samo głupi oraz nieśmiały.
Taiga po raz kolejny wstał i tym razem ubierając kurtkę wyszedł na zewnątrz. Powoli zbliżył się do znajomych, jednak nagle Kuroko ukłonił się przed tamtymi i odszedł.
— Kagamicchi! — Uradowany Ryouta energicznie machał w stronę kumpla. — Nie martw się!
— Haaa, czym?
— No, Kurokocchi jest przez ciebie strasznie smutny, nie? Za niedługo powinno mu przejść. Tak sądzę... Chociaż dzisiaj był wyjątkowo zdołowany. Przyznaj się. Co żeś mu powiedział albo zrobił?
— No właśnie nic... — Mruknął niezadowolony szesnastolatek.
Gdyby tylko odważyłby się od razu odpowiedzieć na wyznanie miłosne przyjaciela teraz tamten nie byłby taki smutny. Chociaż... Jeszcze parę minut temu bez zastanowienia wyśmiałby go, bo nie wiedziałby jak miałby zareagować, więc sytuacja w której teraz był, nie była najgorsza.
— Idiota z ciebie — ciszę przeraz ciemnoskóry, który powoli zapragnął opuszczenia tego zimnego miejsca i pojawienia się w domu. Nie tylko ze względu na ciepło jakie mógł tam spotkać, a ze względu na żar, który dopiero mógł powstać.
— Aominecchi — Kise jednym ruchem uderzył ukochanego w ramię — nie mów tak!
Zachowywali się trochę jakby Taigi w ogóle tam nie było, ale na nieszczęście wszystkiego słuchał i robił się coraz bardziej wściekły.
— Słyszę was, debile.
— O to chodzi, głupku.
— Czy ty chcesz mnie sprowokować?!
— No dawaj.
— Jeden na jednego!
— Jestem gotowy nawet już tu i teraz! — Krzyknął Daiki i o mało co nie skoczyliby sobie do gardeł gdyby nie Ryouta czuwający nad sytuacją. Lubił patrzeć jak jego chłopak bił się z innymi, ale nie cierpiał kiedy robił to ze znajomymi.
Blondyn pociągnął ukochanego za ucho i kazał mu odejść.
— Yah, nie mów mi co mam robić.
Wtedy jego oczy spotkały się z piorunującym spojrzeniem Kise. Lekko zadrżał, gdyż ostatnim razem tak wściekłego widział go podczas meczu z drużyną Seirin.
Westchnął głośno, po czym sam z siebie chwycił swoją miłość za rękę i odszedł w ciszy jak gdyby nigdy nic. Oczywiście Kagami wiedział, że to nie koniec. Gdy następnym razem się spotkają, na pewno zagrają i żaden nie będzie chciał się poddać.
— Kagamicchi! Śpiesz się, bo coś czuję, że Kurocchi już jest daleko! — Wrzasnął na dowiedzenia model.
Taiga uśmiechnął się delikatnie pod nosem, po czym zmarszczył powieki, jakby nagle nabrał nie tylko pewności siebie, ale również jakby znalazł determinację.
Pędem ruszył przed siebie byleby w międzyczasie odnaleźć niebieskowłosego koszykarza i porozmawiać z nim o tym, co wyznał w restauracji. Być może nie był na taką rozmowę gotowy, ale na pewno chciał spróbować pokochać Kuroko.
Od dłuższego czasu czuł do Tetsuyi coś więcej, jednak nie uważał, by można to nazwać miłością.
— Cholera — ciche syknięcie rozniosło się po okolicy, co zwróciło uwagę Kagami'ego. Ruszył w wybraną przez siebie stronę i już po chwili znalazł się pomiędzy wysokimi blokami, w zaułku.
Ciemność jaka go otaczała, sprawiła, że nieco drgał.
To miejsce było naprawdę przerażające.
— Kuroko... — Wyszeptał cicho.
— Kagami-kun? — Nie spodziewał się tak szybkiej odpowiedzi. Sądził, że przyjaciel będzie kazał mu siebie szukać.
— Hej... — Ruszył się o krok, ale wtedy Tetsuya zjawił się tuż przy nim i przytulił się do niego.
— Nic nie mów. Pozwól mi pozostać przez chwilę w tej pozycji.
— Sweet — Japończyk pochodzący z Ameryki odwzajemnił gest z lekkimi rumieńcami na policzkach. Pierwszy raz w życiu przytulał się do chłopaka, który był w nim zakochany i co najważniejsze jemu również się to podobało.
Nie minęło nawet parę sekund, a Kuroko puścił przyjaciela chcąc odsunąć się od niego, jednak tamten tylko umocnił przyjemny uścisk.
— Skoro mnie tak bardzo lubisz to się nie opieraj, dobrze?
— Kagami-kun... O czym ty...
Zdanie przerwał mu pocałunek jaki Taiga złożył na jego ustach. Chłopak delikatnie odwzajemnił tę pieszczotę. Dłonie młodszego pojawiły się na policzkach Tetsuyi, byleby tylko pogłębić muśnięcia warg. Ośmielony jego odpowiedzią wsunął zwinnie język do jego ust rozpoczynając z nim łagodny taniec. Nie walczył, nie próbował dominować, tak jak zawsze to robił. Po raz pierwszy w życiu zapragnął bycia czułym w stosunku do drugiej osoby, chciał pokazać mu, że może czuć się przy nim bezpieczny, jak przy nikim innym.
Oderwali się od siebie po niedługiej chwili, kiedy obydwojgu zabrakło już tchu.
Stali teraz naprzeciwko siebie dysząc cicho oraz patrząc sobie w oczy.
Żaden nie wiedział co powiedzieć, aby nagle nie wypalić czegoś głupiego. Musieli przemyśleć swoje słowa, bo nie wiedzieli jak ten drugi zareaguje.
— Kaga...
Taiga jednak wciąż nie był gotowy na rozmowę, więc już po raz drugi lekko go cmoknął.
— Boję się co chcesz powiedzieć... — Mruknął czerwonowłosy.
— Ja również obawiam się tego z twojej strony.
Kącik ust skrzydłowego podniósł się do góry i przytulił do siebie chłopaka.
— Nie jestem za dobry w tych sprawach... A tym bardziej nie wiem co odpowiedzieć, bo jesteś osobą tej samej płci i pierwszy raz jestem w sytuacji, w której ktoś inny wyznaje mi uczucia, ale jednego jestem pewien... Wiesz czego?
Kuroko pokiwał głową patrząc w oczy ukochanego.
— Że jestem w stanie się w tobie zakochać.
— Kocham cię — wyszeptał Tetsuya opierając się czołem o klatkę piersiową Taigi.
— Myślisz, że stworzymy razem dobrą parę?
W odpowiedzi po raz kolejny zobaczył jedynie kiwnięcie głową.
Jego pierwszy chłopak był aż nazbyt uroczy.
— Wesołych Świąt, Kuroko.
— Wesołych Świąt, Kagami-kun... — Już miał zamiar znów wyznać mu uczucia, kiedy przypomniało mu się o prezencie spoczywającym w kieszeni jego kurtki.
Odsunął się od ukochanego i włożył rękę do kieszeni chwytając podarunek.
— Co ty robisz?
— Kagami-kun... Mam coś dla ciebie.
Taiga drgnął delikatnie, bo już od dłuższego czasu od nikogo nic nie dostał. Po raz kolejny nie wiedział zbytnio jak się zachować, ale postanowił czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
Niebieskooki w końcu wyciągnął z kieszeni prezent, który był zapakowany w niewielkim pudełku. Szybko wręczył go do dłoni ukochanego i odwrócił głowę, aby nie widzieć reakcji Taigi.
 Tymczasem Kagami mocno się zarumienił, ponieważ sądził, że Kuroko chciał mu się oświadczyć, jednak po otworzeniu pudełka uśmiechnął się. Tetsuya kupił mu naszyjnik, którego zawieszka była w kształcie serca. Ozdoba była otwierana, więc ośmielony otworzył ją.
W środku znajdowało się ich pierwsze wspólne zdjęcie, które zrobił im Hyuga po pierwszej wygranej.
— Kuroko... — Szepnął Taiga zwracając uwagę starszego na swoją osobę.
— Tak...?
— Przepraszam, że nic dla ciebie nie mam...
— Nie przepraszaj! Ja po prostu dziękuję za to, że ze mną jesteś. Bałem się, że mnie zostawisz po tym wyznaniu miłości. Naprawdę dziękuję za akceptację. Teraz jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, nawet jeśli tego po mnie nie widać. Wesołych świąt, Kagami-kun...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥