.
Ready perfectly.
— Halo, ziemia do Risty!
Ocknęłam się z zadumania. Zdezorientowana spojrzałam na młodszych towarzyszy, którzy prawdopodobnie już od dłuższej chwili starali się sprowadzić mnie na ziemię. Mash westchnął zrezygnowany i podrapał się z tyłu głowy.
— Rista, porozmawiaj z nami — szepnęła Elulu, po czym delikatnie pociągnęła za materiał mojej białej szaty. — Martwimy się o ciebie.
Obydwoje spojrzeli na mnie, jakby próbowali wszystkiego się dowiedzieć. Ale nie mogłabym zrzucić na ich barki obowiązku opiekowania się tak słabą boginią, jaką byłam ja sama. Uśmiechnęłam się lekko, aby zmienić szybko temat. Starałam się nie pokazywać słabości.
— Jest mi coraz ciężej... — szepnęłam, próbując jeszcze powstrzymać łzy.
Nie wytrzymałam. Cała frustracja, smutek oraz żal ujrzały w końcu światło dzienne. Dłońmi szybko ocierałam policzka z cieczy, lecz ta nie chciała przestać płynąć. Jeszcze do tego zaczęłam smarkać jak szalona. Nie wiedząc za co powinnam się w ogóle zabrać, rozpłakałam się jeszcze bardziej. Przyjaciele spoglądali to na siebie, to na mnie, równie niezdecydowani.
W pewnym momencie wzięłam głęboki wdech i wydychając powietrze, zaczęłam się uspokajać. Grzecznie podziękowałam Elulu za chusteczki i oczyściłam nozdrza.
— Już będzie wszystko okej? — zapytała dziewczynka.
Pokiwałam głową. Nie byłam pewna czy wszystko na pewno byłoby dobrze, ale w dalszym ciągu należało ich okłamywać. Dla ich szczęścia.
Razem z przyjaciółmi ruszyliśmy w stronę portalu, który ostatnimi siłami, cudem zdołałam otworzyć. Nasze pożegnanie było krótkie, jednak niezapomniane. Otuliłam obydwoje ramionami, mocno ściskając. Byli towarzyszami o których nigdy nie mogłabym zapomnieć, choć musieliśmy się rozstać. Należeliśmy do różnych światów.
— Do zobaczenia. — Uśmiechnęłam się. — Elulu, nie pozwól wejść sobie na głowę i nie daj się wykorzystywać. — Przeniosła wzrok na dumnie wyprostowanego chłopaka. Tak szybko dojrzewał. — Mash, jesteś mężczyzną, więc chroń ją... — Zatrzymała swoją wypowiedź. — ... do konća.
Brunet kiwnął głową. Jego oczy przez chwilę się zaszkliły, dlatego gwałtownie się odwrócił do mnie plecami.
— Masz być dalej taką bezużyteczną boginią — powiedział drżącym głosem, po czym odszedł kawałek.
— Zobaczymy się za niedługo, prawda? — zapytała Elulu.
Wzruszyłam ramionami. Nie miałam pojęcia, czy kiedyś znów mielibyśmy szansę się zobaczyć. Wolałam jej nie okłamywać, w dalszym ciągu była taka krucha.
— Seiya kiedyś...! — Zaczęła dziewczynka, ale szybko ugryzła dolną wargę. Już chciałam chwycić ją za ramię oraz o wszystko wypytać, jednak Elulu mocno mnie popchnęła.
Wpadłam do portalu, pojawiając się po drugiej stronie. Kraina bogów. Przepełniona tymi pozytywnymi emocjami, jaskrawymi kolorami, a także miłych zapachem. Gdzie nie gdzie biegały boskie postacie: mocno zapracowane, bądź spędzające swój wolny czas na zabawie. Sama niegdyś należałam do tych grup, lecz po ostatnich wydarzeniach, zmieniło się to.
Otrzepałam tyłek z piasku i ruszyłam w stronę domu. Ćwierkające ptaki doprowadziły mnie do szaleństwa. Miałam już dosyć. Najchętniej rzuciłabym boską pracę i popełniła samobójstwo, lecz w tym momencie mogłabym trafić jedynie do ciemnych krain. A Seiya na pewno był w miejscu dobrym — w końcu zmarł dla naszej ochrony.
— Czy kiedyś jeszcze się spotkamy? — zapytałam samą siebie i ocierając łzy, weszłam do środka niedużego budynku.
Rozejrzałam się po salonie. Było w nim tak pusto, a przecież w dalszym ciągu stały pod ścianą ten stół oraz te krzesło, z których Seiya najczęściej korzystał. Na większym meblu stała również ta niewielka figurka. Rzeźba przedstawiająca mniejszą wersję mojej osoby. Przyzwany przeze mnie bohater lubił się nią bawić. Zawsze ją ściskał, rzucał w ścianę, czy też wyrzucał do kosza na śmieci, twierdząc, że tylko tam się należy. Był wredny, irytujący, czasem nawet potrafił mocno zranić. Ale przynajmniej: był.
Zmęczona przeszłam do sypialni, gdzie od razu położyłam się na łóżku. Wzrok pokierowałam w stronę stolika nocnego, na którym stała ramka ze zdjęciem.
— Seiya? — zapytałam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Nie zeszłam z wygodnego mebla.
Byłam w szoku.
Fotografia przedstawiała mnie oraz Seiyę. Zaśmiałam się pod nosem, widząc swoją poirytowaną minę. Pamiętałam ten moment. Zdenerwowałam się wtedy na chłopaka, bo znów stwierdził, że jestem mniej użyteczna niż zwykłe, lecznicze zioła. Och, jak bardzo chciałam go zabić!
Znów parsknęłam, lecz w tej samej chwili po moich policzkach, po raz kolejny, spłynęły łzy. Teraz już go nie było wśród nas…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥