.
— Elaine wróciła.
Rozchyliłaś lekko powieki, a twoje serce zamarło. Gwałtownie puściłaś dłoń Bana, nie odwracając wzroku, i w biegu opuściłaś pomieszczenie. Wpadłaś do swojego pokoju, zatrzasnęłaś drzwi za sobą, a potem oparłaś się o nie, czując, jak całe twoje ciało drży. Twój oddech stał się płytki, a serce biło jak oszalałe, sprawiając, że pot spływał po bladej skórze. Strach i złość mieszały się, a ty czułaś, że nie jesteś w stanie złapać oddechu.
Dlaczego Elaine wróciła po wielu latach, odkąd uciekła? Ban nie zdążył o niej zapomnieć, ale wreszcie zaczął dostrzegać ciebie – osobę, która zawsze była przy nim. Tyle lat się starałaś o jego serce, by je utracić w ciągu jednego dnia?
Po twoich policzkach spłynęły łzy, które szybko otarłaś. Nie chciałaś się tak łatwo poddać. Odkąd wyznałaś uczucia Banowi, on bardzo o ciebie dbał. Na pewno nie zostawiłby ciebie dla dawnej miłości. Gdyby było wręcz przeciwnie – twoje serce na pewno rozpadłoby się na kawałki.
— Ogarnij się, dziewczyno — mruknęłaś do siebie, po czym wyszłaś z pokoju.
Doprowadziłaś się do porządku i ponownie weszłaś do salonu, gdzie znajdowali się wszyscy przyjaciele. King wtulał się w drobne ciało siostry. On też już dawno stracił nadzieję na jej powrót. A jednak stała teraz przy nich… w stu procentach żywa.
— Ban…
Zacisnęłaś pięści, słysząc słodki głos Elaine wymawiający imię wojownika. Jak on teraz się zachowa? Co zrobi? Nie potrafiłaś odpowiedzieć sobie na te pytania… A przecież powinno ci to przyjść z taką łatwością.
— Elaine.
— Ban, myślę, że powinieneś…
— Diano, nie wtrącaj się — mruknął King, trzymając siostrę za rękę.
Przyjaciółka przeniosła na ciebie wzrok wyrażający współczucie. Przygryzłaś dolną wargę i podeszłaś do ukochanego. Nie dotknęłaś go, nie złapałaś za rękę. Po prostu stałaś obok, czekając na dalszy rozwój sytuacji.
— Ban… Wróciłam do ciebie.
— To…
— Elizabeth, ty również nic nie mów, proszę… — Meliodas pierwszy raz od dawna przyjął poważną postawę. — Zostawmy ich samych. Mają sobie na pewno dużo do opowiedzenia. Elaine nie było wiele lat. Powinni porozmawiać… — Zerknął na ciebie, po czym znów przeniósł wzrok na parę. — Tylko we dwoję.
— Dzięki, kapitanie — odparł nieśmiertelny mężczyzna.
Ani razu na ciebie nie spojrzał. Poczułaś bolesne ukłucie w sercu. Zaczęłaś wątpić w szczerość jego uczuć, dlatego jako pierwsza opuściłaś salon. Tym razem wyszłaś przez frontowe drzwi i spadłaś z ogromnej świni, obijając się o ziemię. Zawyłaś z bólu. Po co zgodziłaś się na podróż z tymi ludźmi? Mogłaś zostać w lesie ze swoją rodziną!
— ___!
Przygryzłaś dolną wargę, powstrzymując łzy, gdy usłyszałaś głos Elizabeth. Właśnie podeszła do ciebie w postaci anioła, emanując blaskiem i urodą. Jej cera była nieskazitelna, uśmiech promienny, a wygląd idealny niczym z bajki. Ty natomiast miałaś na ciele wiele blizn, które przypominały o trudnych walkach, a twoje ciemne, poszarpane włosy zdradzały, kim naprawdę jesteś – wilkołakiem w ludzkiej postaci. Kontrast między wami był ogromny, a w tej chwili czułaś się jak cień przy blasku jej doskonałości.
— Zostaw mnie, Eli… Bardzo cię proszę — szepnęłaś. — Ta podróż nie ma już sensu. Byłam tylko zastępstwem za Elaine… — Spojrzałaś na rękę, która zaczęła zmieniać swój wygląd pod wpływem złości i smutku. — Muszę wrócić do swojego dawnego domu… I dawnego ja.
— Przecież ty nie chcesz tam wracać.
— Chcę mieć dom.
— My jesteśmy twoim domem.
— Czuję się w nim niechciana — odpowiedziałaś i przejechałaś ostrym pazurem po dekoldzie. Na twoim ciele pojawiła się ogromna rana, która zaczęła znikać pod futrem.
— Masz nas, ___…
Potrząsnęłaś głową, a po chwili stałaś przy Elizabeth pod postacią wilkołaka. Ryknęłaś głośno i odepchnęłaś od siebie dziewczynę, starając się nie robić jej krzywdy. Pisk anioła od razu zwrócił na siebie uwagę pozostałych, którzy pojawili się na polanie w mgnieniu oka. Zadrżałaś, boją się walki przeciw potężnym istotom. W ciągu tych paru lat poznałaś ich prawdziwą moc i z żadnym nie chciałaś stoczyć walki – tym bardziej z Meliodasem, który teraz kipiał ze złości.
— Lepiej stąd odejdź i ciesz się, że nic się nie stało Elizabeth — warknął kapitan Siedmiu Grzechów Głównych. — Ban nigdy nie zrezygnuje z Elaine, a ty nigdy nie będziesz jedną z nas!
Otuliłaś się łapami i spuściłaś pysk. Kiwnięciem głowy wyraziłaś zgodę, by następnie zniknąć w lesie. Czy właśnie tak miał wyglądać koniec? Zawyłaś. Tak, to był koniec, a Ban nigdy…
— A ty dokąd?
Zatrzymałaś się, słysząc znajomy głos. Obróciłaś wilcze ciało, które zaraz zmieniło się w ludzką postać. Na twoich policzkach od razu pojawił się rumieniec, a dłońmi próbowałaś zakryć nagie części ciała. Zawsze przy zmianie postaci miałaś problem z ubraniem – tym razem nie było wyjątku. Gorszą prawdą było jednak to, że widząc Bana poczułaś spokój i mimowolnie straciłaś potężną postać wilkołaka.
— Co…
— Wiedziałem, że lubisz się przy mnie rozbierać — odparł z uśmiechem. Zdjął czerwoną kurtkę, chwycił cię na ramiona, a następnie ułożył na twoje ciało ubranie. Wtulałaś się w jego klatkę piersiową, słysząc spokojne bicie jego serca. Poczułaś dziwną ulgę. — Częściej chcę cię taką widzieć.
Nie odpowiedziałaś na jego wypowiedź. Po chwili znów pojawiliście się w bazie.
— Nawet nie próbuj patrzeć na moją dziewczynę — warknął Ban w stronę Meliodasa, który szczerzył się od ucha do ucha. Przełknęłaś ślinę. Nazwał cię „swoją dziewczyną”. — Jeszcze spuszczę ci wpierdol za to co jej powiedziałeś.
— Zraniła Elizabeth…
— To cię nie usprawiedliwia — odpowiedziała jego narzeczona i uderzyła go z tyłu głowy. — ___ to nasza przyjaciółka…
— ___. Przepraszam.
Odwróciłaś głowę, wtulając się w nagi tors Bana.
— Jutro porozmawiamy — mruknęłaś, a ukochany umocnił uścisk. — Dzisiaj nie mam siły, naprawdę.
— Elaine odeszła — wtrącił King. — Wraca do Królestwa Wróżek. Będzie nim rządzić.
Spojrzałaś na Bana, a on uśmiechnął się lekko, obserwując przyjaciela.
— Idziemy do siebie.
Rozmowa zajęła wam dużo czasu. Ban szczerze opowiedział ci o swoich uczuciach, o tym jak bardzo kocha Elaine i jak wielkim uczuciem darzy ciebie. Choć całe życie czekał na powrót Elaine, nie mógł wyobrazić sobie życia bez twojej osoby. Z odejściem poprzedniej miłości poradził sobie właśnie dzięki tobie, więc nic już nie mogłoby zająć twojego miejsca.
Wyjawił ci, że jesteś dla niego najważniejsza i stwierdził, że jest gotowy na małe wilkołaki biegające po salonie, jeżeli tylko jesteś na to gotowa. Oczywiście stwierdziłaś, że jesteś na to za młoda i chcesz się cieszyć waszą wolnością bez obowiązków.
Na jego ustach zagościł wtedy uśmiech.
— Ale to nie oznacza, że nie może być wpadki.
Po czym rzucił się na ciebie, obdarowując cię namiętnymi pocałunkami. Nie potrafiłaś go odepchnąć. Nawet nie chciałaś. Nie po tym jak wybrał ciebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥