Pan wybredny [ Suga ]


Fotografia od zawsze wypełniała jej życie. Istnienie przepełnione pustką, samotnością i bólem utraty. Niezrozumienie ze strony rówieśników, zbyt wielkie oczekiwania ze strony rodziców. To właśnie w niej zatracała się i zapominała o wszystkim. Dosłownie.

Nazywała się Song Mei i miała dwadzieścia pięć lat. Porzuciła studia finansowe osiemnaście miesięcy temu, aby w końcu zacząć myśleć o sobie. Nie cierpiała matematyki i rachunkowości, nie rozumiała różniczek, a największym prawdopodobieństwem dla niej było to, że wyląduje na bruku, jeżeli nie zapłaci czynszu do końca tygodnia.

Siedziała przy filiżance ulubionej flat white i patrzyła na wywołane zdjęcia. Uśmiechała się na samo wspomnienie tego dnia. Na fotografii bez problemu odnalazła babcie, która trzymając w ramionach kilka słoneczników, uśmiechała się serdecznie do obiektywu. To dzięki niej pokochała fotografię.

Odłożyła z ciężkim westchnieniem zdjęcie. Musiała zastanowić się i przede wszystkim pomyśleć, jak zdobyć potrzebne do utrzymania tego miejsca fundusze. Mimo że jej pracownia nie była duża, to miała swój klimat i Mei wierzyła, że duch babci w niej ciągle żyje. Czasami nawet z nim rozmawiała.

 — To głupie — powiedziała w eter i sięgnęła po wysłużonego notebooka.

Musiała szybko coś wymyślić. Nie chciała stracić pracowni, lecz niestety z powodu rozprzestrzeniającego się przez ostatnie lata covida oraz zastoju gospodarczego, coraz mniej osób robiło sobie zdjęcia. Uruchomiła komputer, wpisała odpowiednie hasło i zaczęła poszukiwać w ogłoszeniach. Nie była ich za wielka ilość, praktycznie nic konkretnego.

— Jeżeli tak to wygląda, to będę musiała zostać prostytutką — zironizowała. — Myśl Mei, myśl!

Nerwowo zaczęła bawić się ciemnymi kosmykami. Stukała palcami o blat stolika, przygryzała kciuk i odwiedzała to jedną stronę, to drugą. Skakała po nich zaciekle, aż zrezygnowana zobaczyła informacje o konkursie.

Nie miała aż tak wielkiej wiary w siebie i swoje zdjęcia. Nigdy też niczego nie wygrała. No może raz, w paczce Lay’sów won na szczęście. Z początku nie chciała, lecz gdy zrozumiała, w jak beznadziejnej sytuacji się znajduje, kliknęła ofertę. Musiała na konkurs wybrać trzy najlepsze jej zdaniem zdjęcia.

Kliknęła wyślij. Nie wiedziała, czy jej się uda, czy zdobędzie nagrodę, w której będzie mogła pracować przy najnowszym spocie reklamowym. Niczego nie była pewna z wyjątkiem śmierci i podatków.

Zgłoszenia były zamykane tego samego dnia o dwudziestej. Praktycznie zdążyła na ostatni rzut. Wzięła głęboki wdech, musiała się udać. Musiała myśleć, że się uda. Tak bardzo potrzebowała tych pieniędzy.

Odpowiedzi nie dostała następnego dnia, nie dostała też do końca tygodnia. Zrezygnowana witała się z brukiem. Nawet spakowała wszystkie swoje rzeczy, gdy nagle dostała wiadomość. Ikona poczty zaświeciła się i na kopercie pojawiła się czerwony symbol, informujący o nowej wiadomości.

Praktycznie pisnęła, gdy odczytała wiadomość. Jej zdjęcia się komuś spodobały! Zacisnęła oczy i piąstki, zatańczyła swój szalony taniec spełniania. Była szczęśliwa. W końcu, co jej wyszła. W końcu ktoś docenił jej trud. W końcu miała potwierdzenie, że coś potrafi.

Następnego dnia wzięła swój sprzęt i zjawiła się na miejscu. Zdziwił ją ogrom studia, jego surowość i wyposażenie, mnóstwo ludzi, makijażystów, stylistów i… ona w tym wszystkim. Przecież to było marzenie. Do niedawna myślała, że tak nierealne i odległe. Dzisiaj natomiast stała pośrodku tego istnego chaosu.

— Song Mei? — usłyszała za sobą dość niski głos.

Odwróciła się od razu i napotkała mężczyznę w kwiecie wieku. Ubrany był w garnitur i lnianą koszulę. Sprawiał wrażenie bogatego.

— Tak — ukłoniła się nisko. — Mei to ja.

— W następnym pomieszczeniu mieści się studio — wskazał, aby podążyła za nim. — Z uwagi na dobro członków zespołu, obowiązuje cię zasada poufności. Przygotowałem specjalny druk do podpisania.

Mei przełknęła ślinę. Jaki zespół? Jacy artyści? Jak to możliwe? Miała tyle pytań i tak mało odpowiedzi. Jednak potrzebowała tej pracy i tych pieniędzy. Cudem udało jej się ubłagać gospodarza budynku, w którym mieściła się pracownia, aby dał jej szansę do końca miesiąca.

Szybko podpisała dokument, chciała mieć to za sobą. Nigdy nie lubiła ich czytać, więc zobaczyła tylko najważniejsze postanowienia i kary, jeżeli ich nie spełni. Najważniejsza była klauzula poufności. Odłożyła długopis i podała kartki menadżerowi.

Wtedy go zobaczyła. Wszedł do pomieszczenia. Roztaczał wokół siebie klimat fascynacji. Miał piękne rysy twarzy i był dość atrakcyjny. Przygryzła wargę.

— Mei? — podszedł do niej drugi z przybyłych mężczyzn. Był wysoki i dobrze zbudowany. — Jestem RM. A to Suga. To on zaakceptował twoje zdjęcia — uśmiechnął się.

Musiała wyglądać komicznie, bo reszta mężczyzn parsknęła śmiechem. Miała otwartą buzię i dziwny, niezrozumiały wzrok.

A później każdy się przedstawił.



Po kilku godzinach dość ciężkiej pracy, myślała, że ma to. Członkowie BTS podchodzili do niej i patrzyli na zdjęcia. Byli sympatyczni i wyrozumiali. Od razu nawiązali nić porozumienia z tą jedną, dziwną dziewczyną z aparatem.

Wszyscy z wyjątkiem niego.

Suga podszedł bliżej i popatrzył w laptopa.

— Okropne — skrzywił się.

Mei z początku udawała, że rozumie i ponownie robiła ujęcia. Z takim samym skutkiem. Na twarzy muzyka pojawiał się za każdym razem grymas. Choćby nie wiadomo jak dobrze go uchwyciła.

— Możesz powiedzieć, co w tych zdjęciach ci się nie podoba?! — w końcu nie wytrzymała.

— Są czarno białe — odpowiedział od razu. — Nie ma w nich pasji.

— Czarno białe zdjęcia są najlepsze — oburzyła się. — Doskonale widać głębie i szczegóły.

— Czarno białe zdjęcia wyszły z mody jakieś dwadzieścia lat temu.

Mei zacisnęła pięść. Co za dupek!

— Na konkurs wysłałam takie zdjęcia i jakoś je zaakceptowałeś — warknęła dość nieprzyjemnie.

— Stwierdziłem, że to będzie fajna przygoda, uświadomić cię  jak słaby jest twój poziom.

Dziewczyna czuła, że zaraz nie wytrzyma. Gotowało się w niej, a ten mężczyzna najwyraźniej sobie z niej kpił. Była zła i sfrustrowana.

— Masz coś do powiedzenia?  — wtrącił zaraz przy jej uchu.

— Nie… Nie — wyszeptała. 

Musiała zatrzymać tę pracę i to wynagrodzenie. Na szczęście miała w folderze kadry nieprzerobione i z naturalnymi, realistycznymi kolorami.

— Zróbmy jeszcze kilka ujęć — zarządził Suga.

Po całym dniu Mei była najzwyczajniej w świecie zmęczona. Jeszcze nikt nigdy nie był taki wymagający i wybredny jednocześnie. Zazwyczaj od razu określał, czego oczekuje, a ona dawała mu to. Jednak tutaj myślała…

— Głupia! — warknęła, wchodząc do swojego studia.

Włączyła komputer i zgrywała wszystkie zdjęcia. Była zła i smutna. Wciąż miała w głowie słowa artysty. Nigdy nie czuła się wybitną jednostką, lecz miała nadzieję, że posiada jakiś talent.

Do późnych nocy siedziała nad projektem tej kampanii. Chodziło o promocję najnowszej płyty członków zespołu BTS. Przeglądała każde zdjęcia, wybierała najlepsze, resztę usuwała. Jak zawsze miała utworzone foldery opisane nazwą członka zespołu. Ostatni był Suga.

Jego zdjęcia były zachwycające. Czysta wręcz uroda, surowe rysy, tajemnicze spojrzenie… i ten uśmiech. Sprawiał wrażenie idealnego faceta. Dla Mei był po prostu dupkiem. W dodatku zarozumiałym. Anielska twarz, którą pokazywał do zdjęcia, nijak się miała do oblicza, jakie jej przedstawił.

Nie wiedziała, kiedy zasnęła nad zdjęciami i która mogła być godzina. Było na tyle późno i na tyle wcześnie, że zastał ją świt. Dzisiaj miała ponownie się zjawić w studio na poprawki. Zdenerwowana przygryzła wargę, gdy sam na sam znajdowała się z tym, którego nazywała dupkiem.

— Dlaczego tylko ty jesteś? — spytała.

— Bo tylko ja nie zaakceptowałem swoich zdjęć.

Yoongi wyglądał na niewyspanego, był drażliwy bardziej niż wczoraj. W dodatku ponownie uprzykrzał jej życie, sugerował, że powinna rzucić fotografię.

Ponownie pochylił się nad jej ramieniem. Czuła jego oddech na nagim obojczyku, gdy ramiączko bluzki się osunęło z barku.

— A gdybym ustawił się tutaj? — zapytał spokojnie, wskazując palcem w inne miejsce.

— Możemy spróbować — odpowiedziała, starając się brzmieć naturalnie.

Niby nic takiego pomiędzy nimi się nie wydarzyło, a Mei była cała roztrzęsiona. Nie znała tego uczucia i nie wiedziała, co o tym myśleć.

— Zróbmy sobie przerwę — powiedziała, gdy ponownie wykonała serię zdjęć.

Nie patrzyła na artystę, tylko od razu wybiegła z sali. Świeże powietrze na pewno jej pomoże. Czuła, że płoną jej policzki. Nie wiedziała, co to wszystko oznacza i co teraz przechodzi. Bliskość mężczyzny spowodowała, że serce chciało jej wyskoczyć z klatki piersiowej.

— Wszystko w porządku? — usłyszała jego głos.

Odwróciła się i ujrzała artystę. Stał przy koszu i kończył palić papierosa. To było dość dziwne, ale przez wzgląd na zachowanie poufności nie mogła nikomu o tym powiedzieć.

— Ta… Tak — starała się brzmieć naturalnie. — Potrzebowałam świeżego powietrza. Możemy wracać.

Suga nie odezwał się, tylko skierował do środka. Później już nie rozmawiali.



Mei myślała, że nigdy nie zmieni się nastawienie Yoongiego do niej. Wszystko stało się przez ten jeden moment. Dzień, w którym oficjalnie zaprezentowano spot reklamujący nadchodzącą płytę.

Na pokazie zjawiło się wiele osób. Oczywiście Mei została zaproszona i choć z początku nie wiedziała, jak ma się zachować, w końcu się dostosowała. Czuła uderzenia gorąca z każdym slajdem. Usłyszała też słowa pochwały od kilku osób, od większości członków zespołu. Tylko Yoongi stał pod ścianą, trzymając w dłoni szklankę z whisky i milczał.

Song nie była tym zdziwiona. Z całą pewnością słowa pochwały nie przecisną się przez jego gardło, nawet jeżeli zależałoby od tego jego życie. Więc nie przejmowała się tym. Wystarczyła opinia innych członków.

— Mei to są dopiero zdjęcia! — Hobi dotknął jej ramienia i spowodował, że na twarzy pojawił się uśmiech.

— Musisz częściej nas odwiedzać — dodał Jin.

— W końcu moja szczęka, nie wygląda na sztuczną — zaśmiał się Jimin i pociągnął ją za rękę do baru.  — Musimy uczcić twój sukces!

Nie zdążyła zaprotestować, tylko poddała się i razem z Jiminem podążyła do baru, przy którym już siedzieli Taehyung i Jeon.

— Jest moja ulubiona pani fotograf! — rzucił JK i uniósł kieliszek do góry. — Czego się napijesz?

Mei popatrzyła na kartę drinków i choć mało razy w swoim życiu piła alkohol, postanowiła skusić się na to, co pozostali członkowie. Ostatecznie skończyło się to na paru szklankach japońskiej whisky, kilku głupich żartach ze strony V, przekomarzaniach z Jungkookiem oraz braku Yoongiego przez cały wieczór.

— Wszyscy są zadowoleni z twojej pracy — zaśmiał się Jimin, który już był delikatnie wstawiony.

— Szczególnie Suga — mruknęła w odpowiedzi.

— Może tego nie pokazuje — Jimin przybliżył się do niej. — Ale hyung jest zachwycony twoimi zdjęciami. Gdy przysłałaś je w zgłoszeniu, wszystkim pokazywał i pytał, co sądzimy…

— Tobie już wystarczy.

Nagle z otchłani zniknięcia zmaterializował się przy nich. Pachniał papierosami zmieszanymi z delikatną wonią whisky. Był poważny, surowy i… No właśnie. Mei przez moment pomyślała, że Yoongi się po prostu zawstydził.

— Wcale, że nie! — oburzył się Jimin. — Hyung…

Mei nie chciała być świadkiem tej rozmowy, więc zsunęła się z barowego krzesła i skierowała w stronę wyjścia. Było już późno i powinna była wracać.

Stojąc pod lokalem, starała się złapać taksówkę. Rześki wiatr sprawiał, że ciemne kosmyki wirowały wokół, a ciepłe, praktycznie gorące policzki zaczynały wracać do normy. Alkohol z niej uchodził, co przyjęła z ulgą. Nie była pijana, lecz delikatnie wstawiona.

— Wsiadaj — usłyszała znajomy głos i nim się zorientowała, Yoongi otworzył jej drzwi ciemnego samochodu.

— Czekam na taksówkę — odpowiedziała.

— O tej godzinie ciężko znaleźć — mruknął. — Poza tym jest późno, a ty jesteś sama. Wyglądasz co prawda trochę jak pokraka.

— Ej!

— Po prostu nie pasują te ubrania do ciebie.

Mei nadęła policzki. Chciała dzisiaj wyglądać dobrze, więc nawet założyła elegancką, obcisłą, czarną sukienkę. Co prawda wolała luźniejsze ubrania, ale na litość boską! Nie wyglądała jak pokraka.

Nie odzywali się do siebie. Mei przyjęła to z zadowoleniem. Ponieważ, gdy Suga otworzył usta, tylko ją ganił lub ubliżał na umiejętności.

— Dlaczego jesteś takim bucem? — zapytała, gdy zaparkowali na wskazanym przez nią miejscu.

Yoongi się zaśmiał. Pierwszy raz zobaczyła, że nie był zły i naburmuszony. Był naturalny i sprawiał, że Mei się rozpływała. Ten jego niewinny uśmiech…

— Jestem wybredny — odpowiedział. — Doceniam to, co jest warte docenienia. Daje rozkosz tylko tym, co na to zasłużyli.

Mei przez moment myślała, że się przesłyszała. Trwała tak, z otwartą buzią, mrugając szybko oczami. Czuła, jak jego dłoń, silna i ciepła, sunie wzdłuż uda.

Nie stop!

— Powinnam wysiąść — rzuciła i odpięła pas. — Dzięki za podwózkę.

Praktycznie pędem rzuciła się w stronę pracowni. To właśnie tutaj, w tych czterech ścianach miała swój świat, azyl i poczucie bezpieczeństwa.

Nieprzyjemne kołatanie serca kolejny raz sprawiło, że było jej źle. Alkohol, który wciąż krążył w jej żyłach, sprawiał, że czuła się słabo. Uderzenia gorąca, zawroty głowy. Chwyciła za klamkę. Nim się spostrzegła, kolejny raz miała atak.

— Nie, nie, nie — starała się trzymać, lecz nogi odmówiły jej posłuszeństwa.

Stała oparta o ścianę wejściową. Osunęła się na ziemię, chwyciła ramiona i tak po prostu chciała przeczekać. Drżała, nie mogła złapać powietrza.

— Mei — usłyszała jego głos. — Już wszystko dobrze — odpowiedział i tak po prostu przytulił ją do siebie.

Song nie wiedziała, jak ani dlaczego, ale właśnie w tamtym momencie te ramiona były jej potrzebne. Stały się azylem, w tej beznadziejnej chwili wypełnionej poczuciem bezradności.

Powoli się uspokoiła. Ponownie zaczęła oddychać. Yoongi nie puszczał jej drobnego ciała, a ona nie chciała zostać porzucona.

Wkroczyli do środka. Powoli, nieśpiesznie. Suga zapalił światło. To, co ujrzał, wywołało na jego twarzy wielkie zdziwienie. Dostrzegł te wszystkie fotografie, które wisiały przypięte do linek i sznurków, powieszone na ścianie, przypieczętowane z tablicą korkową.

— Czy to? — zapytał, wskazując na kilka kadrów.

— Witaj w moim świecie —  wyszeptała, starając się ponownie wrócić do normalności.

Yoongi oglądał z fascynacją fotografię. Były na niej przeróżne miejsca i kadry. Portrety najbliższych, rozległy obszar przy rzecze Han, migoczące światła mostu Banpo. Każda z nich inna, magiczna i tak bardzo…

— Dziękuję za pomoc — wyszeptała, odkładając torbę na miejsce. — Jednak czas, byś się zbierał.

Suga patrzył wciąż na zdjęcia. Zaintrygowała go jeden portret. Rozpoznał człowieka ze zdjęcia. Był uśmiechnięty, a jego uśmiech wyglądał tak radośnie.

— Od jak dawna masz ataki paniki? — zapytał spokojnie, nie odrywając wzroku od fotografii.

— Od dziecka — odpowiedziała zgodnie z prawdą. — Nie pamiętam, kiedy to się zaczęło. Fotografia pozwala mi na zachowanie spokoju.

— Beznadziejna sprawa.

— Nie musisz mi współczuć — odburknęła. — Czasem jest lepiej, czasem gorzej Nie potrzebuję jednak litości. Nie zrozumiesz, przez co przechodzę, więc daruj sobie słowa otuchy.

Yoongi odwrócił się. Tym razem przodem do Mei. Nie zdążyła zareagować, jego dłonie były szybsze. Delikatnie przyciągnął ją do siebie, usta trzymając blisko jej twarzy. Było coś magicznego w tej chwili. Ciemne oczy przepełniał spokój, błyszczały z radości.

— Doskonale znam to uczucie — wyszeptał spokojnie. — Potrafię cię zrozumieć i wiem, jak to jest, kiedy brakuje tlenu.

Zbliżał się. Coraz bardziej. Jego malinowe usta były centymetr od kobiecy ust.

— Więc naucz mnie, jak się oddycha.

Pierwszy raz złożyła pocałunek na jego ustach. Delikatnie, obawiając się, że ją odtrąci. Tak jak wszyscy, którzy byli dla niej bliscy.

Yoongi pogłębił pieszczotę, wciąż trzymając przegub jej ręki. Delikatnie, nieśpiesznie, poznawali się. Nadali spokojne tempo. Mei tak bardzo tego potrzebowała.

Chwycił jej talię mocnym uściskiem. Delikatnie podniósł, a ona oplotła go nogami w pasie. Pragnęli siebie od dawna, widać to było w tych głębokich pocałunkach. Bez zbędnych słów i gestów. Sama prostota wynikająca z potrzeby bliskości.

Położył ją na materacu. Delikatnie, jakby bojąc się, że niczym porcelana rozleci się, pokruszy i złamie. Powolnymi ruchami rozpinał zapięcie sukienki. Zamglonym wzrokiem obserwował alabastrową skórę obojczyka. Dostrzegł kilka znamion i pieprzy. Zauważył bliznę na brzuchu, poczuł jej niepowtarzalny zapach. Mokrymi pocałunkami pieścił linię żuchwy, szyję i mostek.

Nie był zdziwiony, gdy przyznała, że to jej pierwszy raz. Natomiast zaskoczyło go, gdy pozwoliła, aby to on był tym szczęśliwcem, który skosztuje jej pierwszy raz. Doskonale zdał sobie sprawę, że nie może tak po prostu w nią wejść. Nawet nie pomyślał przez moment, żeby ją wykorzystać.

Palcem zataczał kręgi na wilgotnej już łechtaczce. Masował, dotykał, pieścił. Natrafił na punkt G, a Mei wygięła się przez intensywność tego czynu. Pomieszczenie przeszedł odgłos ekstazy. Jego zamglony wzrok obserwował, jak na niewinnej twarzy pojawia się błogość. W ciemnych oczach Mei odnalazł to, co szukał od wielu lat.

Pocałunkami drażnił podbrzusze, zagłębiając palec w dość ciasnej cipce. Ciepłym oddechem sprawił, że była jeszcze bardziej mokra. Językiem przejechał po wzgórku łonowym. Czuł jej skurcz.

— Tak cudownie smakujesz — rzekł, uśmiechając się buńczucznie.

Ponownie polizał ją, powodując kolejne spazmy rozkoszy. Pogrywał z nią. Niebezpiecznie i zachęcająco. Mei smakowała wanilią.

Nie przestając jej pieścić, założył prezerwatywę na sterczącego, twardego członka. Wciąż obserwował twarz fotograf, pogrążonej gdzieś między jawą a światem rzeczywistym. Była w innym wszechświecie, wspólnie z nim.

Gdy poczuł, że jest gotowa, wbił się szybko. Krzyk wypełnił pomieszczenie, lecz został zagłuszony poprzez jego usta. Całował ją z pasją, a Mei oddawała każdy pocałunek ze zdwojoną siłą.

— Zaraz się przyzwyczaisz — wyszeptał w nabrzmiałe kobiece wargi.

Song nie mogła zaprzeczyć, Yoongi znał się na rzeczy. Ale ani razu nie sprawił, że czuła się źle. Był czuły i opiekuńczy. Dawał jej rozkosz, której nigdy wcześniej nie poznała. Jego ruchy nie były zaborcze, a wręcz przepełnione eterycznym pożądaniem.

Obydwoje wreszcie mogli się połączyć, będąc w tym momencie razem. Z tymi samymi uczuciami i tym samym wszechświecie.

Dla Yoongiego Mei była niczym melodia. Nieodkryta, piękna sama w sobie.




Od K: Dzisiaj przychodzę z zamówieniem, które już jakiś czas temu opublikowałam na Wattpadzie. Możecie je znaleźć o tu: klik Mam nadzieję, że Wam też przypadnie do gustu i wyrazicie swoją opinię. ^^

Po pierwsze pragnę przywitać AnnFlo w naszej Unravelowej rodzinie. Po drugie zróbcie dla niej hałas! ^^ Po trzecie wraz z dołączeniem nowej osoby, zmieniła się kolejność dodawania. Moje historie będą publikowane w poniedziałki, Chingyu w środę, a AnnFlo w piątek. Niedziela zostaje bez zmian, czyli wspólne teksty Chingyu i K.


Komentarze

  1. Już na początku tej jednopartówki przypomniałam sobie, że już to czytałam na Wattpadzie, ale drugi raz czytało się to tak samo super ♥ Suga jest taki super ♥

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty