Psycho's love – Rozdział 1



Westchnął głośno obmywając brudne z krwi dłonie, by na chwilę przenieść swój wzrok na leżącego tuż przy nim trupa. Martwa kobieta spoglądała na niego przerażonym, a zarazem pustym spojrzeniem. Jej blada skóra okryta czerwoną cieczą, której największe skupisko znajdowało się na rozciętym gardle, była zmasakrowana. Cała pocięta wyglądała jakby ktoś chciał zrobić z niej obiad ucinając wybrane, najlepsze kawałki.
Ale Bakugou potraktował ją tak, bo poprzedniego dnia brunetka udała się z jego ukochanym na obiad, a przecież nie powinna. Zielonowłosy należał do niego. Nie mógł pozwolić, by ktokolwiek inny się nim zainteresował stwarzając jednocześnie możliwe zagrożenie. Nawet aż nazbyt duże, gdyż była płcią piękną, a Midoriya jeszcze nie wiedział o tym, że całym sercem kochał dawnego przyjaciela. Trzeba go było tylko troszkę na to nakierować oraz uświadomić mu jego uczucia.
Jeszcze tylko troszkę i w końcu będą mogli być razem.
Tylko we dwoje, z dala od innych.
Blondyn nie chciał by ktokolwiek im przeszkadzał. Tak wiele czasu już zmarnowali ukrywając swoją miłość, aż w końcu postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zadziałać. Przecież tak bardzo się kochają. Czasami ze sobą rozmawiają, a Izuku wtedy tak niewinnie się uśmiecha. Nawet poci się ze stresu, bo nie wie jak powinien się zakochać przy ukochanym.
Mogli być już tylko razem.
Szczerze się kochając.
Jednak w pierwszej kolejności Bakugou musi się pozbyć tego uciążliwego oraz brzydkiego ciała. Zastanawiał się przez chwilę jak rówieśnik chciał w ogóle umówić się z czymś takim jak ona. Nie była idealna. Brzydka, szkaradna, brudna, paskudna. Wyglądała jak okropna ropucha.
Zresztą cóż się dziwić. Była starszą siostrą Tsuyu, więc miała wiele wspólnego z tymi ohydnymi płazami. Ten długi, obślizgły język wyrzucony na wierzch wcale nie zachęcał do tego, by chcieć z nią być. Na dodatek jej ciało było okryte pewnym śluzem, dlatego blondyn miał niemałe problemy z rozcięciem go, ale na szczęście, udało się.
— Już nigdy więcej się nie spotkacie — powiedział uśmiechnięty stojąc nad martwą dziewczyną. Nie oczekiwał żadnej odpowiedzi. Po prostu czuł satysfakcję z tego, że pozbył się zagrożenia, a przecież trzeba dbać o swoich bliskich.
Midoriya był dla niego wszystkim. Pokochał go niemalże od razu jak go tylko zobaczył, ale niestety nie mógł tego okazać. Nieraz słyszał, że dwójka chłopaków nie może być razem i na początku płakał załamany, że nie może być ze swoim najlepszym przyjacielem. Gdy kiedyś przez przypadek dowiedzieli się o tym jego rodzice mocno go pobili, ale niedługo trzeba było czekać, by konkretnie im się odpłacił. Zabił ich gdy po raz kolejny powiedzieli mu, że nie może być z zielonowłosym. Nie mogli już zmienić jego nastawienia. Przecież obydwoje tak bardzo się kochali. Ich miłość była po prostu nie do opisania.
Piękna, szczera, największa.
Lecz Bakugou musiał ukochanego dopiero uświadomić o jego uczuciach i niestety, ale wiedział, że to wcale nie będzie takie łatwe na jakie mogło wyglądać. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że Izuku go nie odrzuci, przecież się kochali, ale rodzina oraz przyjaciele chłopaka mogli mu odradzać homoseksualny związek.
Blondyn nie mógł na to pozwolić.
Musiał się wszystkich pozbyć, a że zaczęło się od tej irytującej ropuchy – no cóż, bywa i tak. Ktoś musiał stać się pierwszą ofiarą.
Katsuki westchnął głośno opierając się o stół na którym leżała starsza kobieta. Patrzył na jej poszarpane, a także pocięte ciało i uśmiechał się szeroko. Był dumny ze swojego dzieła. Właśnie o to mu chodziło.
Musiała cierpieć za popełnione błędy.
— On jest mój — warknął wściekły, po czym przykładając rękę do głowy brunetki, rozsadził ją. Tak by nie było żadnych śladów tego ohydnego ciała.
Lecz ku jego nieszczęściu krew prysnęła na jego twarz i w pierwszej kolejności musiał iść się porządnie umyć.
— Brudna — szepnął, udając się w stronę toalety.

❧❧❧

— Nie widzieliście może dzisiaj mojej siostry? — odrobinę głupkowaty, ale jednocześnie zatroskany głos Tsuyu, zdziwił przyjaciół do których właśnie podeszła.
Dziewczyna nie miała w zwyczaju rozmawiać o swojej rodzinie, choć nie było też tak, że ich unikała, po prostu nie czuła potrzeby toczenia konwersowania o nich. Tym razem było jednak inaczej i grupka nie mogła nie wziąć tej sprawy na poważnie.
— Nie widziałem jej — Kaminari spojrzał na stojącą najbliżej niego przyjaciółkę o brązowym kolorze włosów — a ty Uraraka?
— Też sobie nie przypominam, żebym ostatnio gdzieś ją widziała — powiedziała, po czym spojrzała na zmartwionego Midoriyę. — Ale ty się chyba z nią spotkałeś kilka dni temu, nie?
— Widziałem ją nawet wczoraj.
Młody bohater złączył przestraszony swoje dłonie, wyglądając odrobinę, jakby miał coś na sumieniu.
— Tak? — Tsuyu zbliżyła się do chłopaka. — I co z nią?
— No odprowadziłem ją całą i zdrową do domu — odpowiedział zgodnie z prawdą.
Rówieśniczka wypuściła powietrze, spoglądając na znajdującą się niedaleko żabę. Z wyglądu przypominała jej siostrę. Choć wiadomym też było, że nie była w stu procentach ropuchą, po prostu posiadała te same, rozbieżne spojrzenie oraz wywalony na wierzch długi język.
— Jakbyście ją gdzieś spotkali to dajcie mi znać — szepnęła smutno Asui, oddalając się od paczki znajomych.
— Nigdy nie widziałam jej takiej przybitej — Ochako poczuła nagle chęć podążenia za przyjaciółką, lecz w porę zatrzymał ją blondyn.
Kaminari, choć równie zmartwiony, zachował cząstki zdrowego rozsądku.
— Zostawmy ją samą.
Po tym zdaniu zebrani wymienili ze sobą parę zdań, po czym odeszli w ponurych nastrojach. Najgorzej jednak czuł się Izuku, który obwiniał się za zniknięcie pozytywnie nastawionej do życia Tsukumi.
Wracał do domu, analizując każdy szczegół z wczorajszego spotkania.
Była wesoła, uśmiechnięta... Zachowywała się tak, jakby nic nie miało się zdarzyć następnego dnia. Rozmawiali o mało istotnych rzeczach, a w tym kiedy ostatnio złapała muchę.
— Spotkaliśmy kogoś wczoraj? — Midoriya stanął na środku drogi, rozważając wszystkie, nawet te absurdalne, możliwości. — Nasza randka zaczęła się około godziny osiemnastej. Dałem jej do ręki kupiony za cztery tysiące jenów bukiet czerwonych róż. Kiedy wzięła go do ręki wydawała się być szczęśliwa, choć jej wzrok nerwowo błądził gdzieś indziej. Była zdenerwowana, więc może coś zaczęła wyczuwać? — zapytał sam siebie, kontynuując. — Nie, nie wydawała się być zainteresowana czymś innym niż ja. Nawet może i zapomniała o całym świecie...
Nagle ktoś zatrącił na chłopaka, więc musiał przerwać rozmyślenia i odsunąć się. Szybko odsunął się na chodnik zaczerwieniony, umożliwiając komunikację na drodze.
— Głowa mi już pęka! — westchnął, klękając na kostce.
Spoglądał właśnie w jeden, konkretny punkt na ulicy, jakim była jedna z białych kresek rozdzielająca pas ruchu.
— Co robisz, Deku?!
Chłopaka przeszły ciarki gdy usłyszał wściekły głos niegdyś najlepszego przyjaciela. Przeniósł na stojącego tuż za nim blondyn i przełknął ślinę. Wystarczyło być spokojnym a można się w jakiś sposób dogadać z narwanym bohaterem.
— Kacchan — szepnął.
— No ja, a kto inny? — zapytał, mrużąc powieki.
Midoriya podrapał się po głowie, chcąc wybrnąć ze zaskakującego spotkania.
Od jakiegoś czasu wolał unikać rówieśnika. Wyższy swym spojrzeniem jeszcze bardziej go przerażał niż normalnie. W tych czerwonych tęczówkach wyczuwał niezbyt przyjemne iskierki, jakby go nienawidził i chciał go zamordować.
— Ja... Muszę już iść — westchnął Izuku, wskazując palcem na kierunek do miejsca nawet mu jeszcze nieznanemu.
— Tak? — Bakugou zadawał kolejne pytanie bardzo zaciekawiony. — Z kim?
— Z Minetą...
Nie czekając na odpowiedź, młody bohater udał się w wybraną przez siebie stronę.
— Mineta, hm? — westchnął blondyn, zaciskając pięści. — Nie większy problem niż ta ropucha.

Komentarze

Popularne posty