Wielka Determinacja [ 7 ]

 .



Na polu treningowym numer dziesięć walkę toczyła dwójka przyjaciół z wioski Chmury, którzy po przerwanym egzaminie wykorzystując czas wolny postanowili spędzić go pozostając w Wiosce Ukrytej w Liściach Drzew.

Raiden właśnie miał zamiar obronić się swoją ulubioną lalką w kształcie golema, jednak zanim poruszył odpowiednio palcami na których owinięte były specjalne nici z chakrą ujrzał zmierzającego ku niemu wcinającego lizaka Garui'ego z nieznajomą kobietą u boku. Nieoczekiwane zdezorientowanie sprawiło, że nie zdążył zrobić uniku przed ciosem jego aktualnego rywala Ahai'a, który w porę się powstrzymał i nie zrobił krzywdy przyjacielowi. W skutek jednak sam musiał siebie zranić, dlatego szybko schował zakrwawioną przez ściśnięcie ostrej broni rękę do kieszeni.

— Cześć chłopaki! — Syn Raikage uśmiechnął się szeroko w stronę znajomych i pomachał im dłonią nie puszczając swojej towarzyski z wręcz erotycznego uścisku. — Nie będę mógł dzisiaj z wami potrenować, jestem zajęty.

— Panie Garui — szepnął zaskoczony szatyn spoglądając na parę ze smutkiem wypisanym na twarzy. — Ale nasz trening...

— Nic wam się nie stanie jeśli raz potrenujecie beze mnie, Raiden. Zresztą ja już jestem silny, więc nie potrzebuję tak bardzo się wysilać.

— To jasna sprawa! — krzyknął zaskoczony syn Kankurou, jednak zaraz się uspokoił. — Ale mimo to...

— Jak zwykle masz problemy, daj mi spokój.

— Tak, panie...

— Ej, Garui — stojący za czarnowłosym Ahai w końcu postanowił zabrać głos. Miał dosyć tego jak ten rozpieszczony idiota traktuje jego przyjaciela do którego czuł coś znacznie więcej niż zwykłe przyjacielskie uczucie. — Zacznij się w końcu do niego normalnie odzywać.

— Nie wtrącaj się w to.

— Bo co?

— Pożałujesz.

— Tak? — Siedemnastolatek uśmiechnął się delikatnie. — Nie zapominaj, że to ja jestem silniejszy.

Brunet bez zbędnych słów ruszył na ciemnoskórego, lecz za nim zdążył zaatakować lekko poddenerwowanego genina swym Tantō został powstrzymany przez lalkę Raidena. Rówieśnicy doskonale zdawali sobie sprawę, że to Ahai był najsilniejszym wojownikiem wioski i nawet ktoś tak wysoko urodziny jak Garui nie miał z nim szans, ale przynajmniej w drużynie była jedyna osoba, która potrafiła go powstrzymać.

— Uspokój się — warknął zdenerwowany Sabaku chwytając przyjaciela za drugi, wolny nadgarstek. Nie chciał pozwolić, by coś się stało białowłosemu, musiał coś zrobić. — Zostaniesz zamknięty za napad na syna Raikade! — Jego złość nagle minęła i pojawiło się zmartwienie. — Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać?

— A ja ile razy mam ci powtarzać, że mam gdzieś to co się ze mną stanie?

— Ale dlaczego to robisz? Dlaczego stawiasz sprawy ze mną ponad siebie?

— Nie stawiam spraw z tobą związanych ponad siebie tylko całego ciebie, czy to naprawdę tak trudno zrozumieć? — Warknął wściekły brunet spoglądając w żółte, zaskoczone oczy.

— Ahai-san...

Najwyższy zagryzł wściekły dolną wargę, po czym gwałtownie wyrwał się z ciepłego uścisku.

— Jesteś ślepy — szepnął Olbrzym i nagle zniknął w kłębach dymu.

Zaskoczony Raiden rozejrzał się wokół siebie, lecz nie mógł dojrzeć już rówieśnika, był zbyt szybki. Chłopak zacisnął mocno pięści, a następnie spojrzał na ukochanego, który właśnie próbował uspokoić lekko przestraszoną towarzyszkę. Ten dureń znów próbował odstraszyć kobietę z którą miał ciekawe plany na dzisiejszy wieczór.

— Garui-sa...

— Skończ już — wypowiedź Sabaku została przerwana przez poirytowanego siedemnastolatka.

— Z czym? — zapytał zaskoczony Raiden spoglądając na kolegę z drużyny z góry. Nie rozumiał o co mu chodzi.

— Nie widzisz tego, że mnie nie interesujesz? — westchnął białowłosy przyciskając do siebie ciało dziewczyny. — Ja lubię kobiety, jestem normalny. Nigdy z tobą nie będę... — Chłopak uśmiechnął się lekko. — Za to Ahai zrobiłby dla ciebie wszystko. Zdecyduj co byłoby dla ciebie lepsze.

— Garui-sama... — Granatowowłosy spuścił głowę w dół i pozwolił jedynie się obejść przez zadowoloną parę.

On miał po części rację.


✗✗✗


— Weź Yūki'ego, dobrze? — Głos Junichiego dobiegł z kuchni po której błądził od dłuższego czasu w celu znalezienia reklamówki, lecz nieporządek jaki właściciel mieszkania pozostawił w tym niewielkim pomieszczeniu przeraziłby nawet największego brudasa. Gdy wrócą zdecydowanie będą musieli wziąć się za posprzątanie całego domu, w końcu mają w nim pozostać na długi czas, więc trzeba coś dla niego zrobić w zamian za dach nad głową oraz opiekę.

— Jak się to kurestwo zapina — warknął wściekły białowłosy trzymając w jednej ręce powoli budzącego się ze snu dzieciaka, a w drugiej nosidełko, które miał na siebie nałożyć. Taki sposób podróżowania z niemowlętami był wygodny, ale i cholernie wkurwiający. — Junichi, przychodź tu, a nie szukasz jak debil jednej, głupiej reklamówki!

— No poczekaj chwilę — odpowiedział siedemnastolatka sprawiła, że żyłka na czole Senju zaczęła niebezpiecznie pulsować, a na dodatek mały Uzumaki rozpłakał się. — Dobra, już mam! — Niższy podszedł w końcu do poddenerwowanego kolegi i poklepał brata po plecach oraz ucałował w główkę, by go uspokoić. Oczywiście pierwsza próba zakończyła się sukcesem. — Daj mi go.

Junichi odebrał chłopca, po czym spokojnie poinstruował żółtookiego w jaki sposób zapiąć niedawno zakupione urządzenia do noszenia dzieci na brzuchu. Po kilku nieudanych testowaniach sprzętu Shirō rozpracował je i nareszcie mogli wyruszyć w stronę ogromnego sklepu w którym mieli dzisiaj zrobić zakupy. Pomysłodawcą był właściciel domu, który stwierdził, że w lodówce posiada jedynie plaster sera żółtego oraz pięć butelek sake, więc wypadałoby dokupić coś normalnego.

— A co chcesz kupić? — zapytał drepczący obok białowłosego rówieśnik.

— Widziałeś stan lodówki — mruknął białowłosy zażenowany spoglądając gdzieś w bok, a w tym samym momencie trzymane na jego klatce piersiowej dziecko poruszyło się. Na twarz chłopaka natychmiast wkradł się delikatny rumieniec, bo nigdy nie sądził, że jakakolwiek blisko takiego smrodka sprawi mu radość.

— Znowu chce spać — zaśmiał się Junichi i lekko podnosząc się na palcach dotknął puszystego policzka brata.

Yūki być może i był najsłodszym dzieciakiem na świecie, ale Jun...

Senju zarumienił się jeszcze mocniej, ale na szczęście brunet tego nie zauważył, więc miał sporo czasu na to by się uspokoić, a zarazem w dalszym ciągu spoglądać na kolegę.

— Jest uroczy, nie?

— No jesteś... — westchnął Shirō spoglądając na chłopaka, który podniósł na niego zaskoczony wzrok.

— Huh?

— Senpai! — Rozmowę siedemnastolatków przerwał nieoczekiwany, ale jakże znajomy piskliwy głos uradowanego Ryū Hatake. Chłopak był synem poprzedniego Hokage, który wychowywany jedynie przez ojca stał się największym zboczeńcem wioski, jak nie całego kraju. — Chce wam się z nami potrenować?

— Jeśli...

— Jesteśmy zajęci, idziemy na zakupy — Senju szybko przerwał wypowiedź rówieśnika, gdyż zdawał sobie sprawę, że ten nie byłby w stanie odmówić.

— Ale widzę, że Yū wzięliście ze sobą — uśmiechnął się szeroko, po czym wyciągnął w stronę chłopca ręce, lecz żółtooki szybko się od niego odsunął — No weź, senpai... Dawno się z nim nie bawiłem.

— Powiedziałem coś.

— Shirō, chyba nic się nie stanie jeśli trochę z nimi czasu spędzimy — powiedział spokojnie Uzumaki wprawiając tym samym młodszych w zdziwienie, natomiast rówieśnik jedynie prychnął głośno.

— No dobra, ale tylko chwilę — mruknął niezadowolony.

Junichi uśmiechnął się szeroko zadowolony, że będzie mógł patrzeć jak jego młodszy brat bawi się z Hatake, który miał z dzieckiem naprawdę bardzo dobry kontakt. Chłopak miał bardzo dobre podejście do maluchów dlatego nawet najmłodszy syn Hokage nie potrafił mu się oprzeć. Ale gdy tylko Senju zniknął z oczu nazywanego przez większość geniusza kopiowania ten zaczął się nerwowo, ale jednocześnie niezauważalnie rozglądać, by mieć w zasięgu wzroku bliźniaka ze swojej drużyny.

Lubił go i to nawet aż za bardzo, dlatego zawsze był zazdrosny o ludzi z którymi tamten miał dobry kontakt.

— Jo, Mitachi — Shirō machnął ręką w stronę poważnego Uchihy, jednak ten jedynie prychnął cicho pod nosem. — Nie udawaj takiego oschłego. Wiem, że jestem twoim wzorem do naśladowania, nie odrzucaj mnie.

— Spadaj! — warknął zaskoczony, a zarazem obrzydzony czarnooki wojownik.

— Żartuję przecież — westchnął siedemnastolatek, po czym wyciągnął kunai, aby zawalczyć z młodszym. — Nie chcesz może potrenować? Muszę bardziej poznać waszego klanowego Sharingana żeby zmierzyć się w końcu z Isame. — Chłopak zaśmiał się szaleńczo, ale na szczęście niezbyt głośno, by przypadkiem nie zbudzić Yūki'ego.

— No to da...

— Akane obudziła we mnie dziwną chęć zabójstwa kogoś — tuż za czternastolatkiem pojawiła się znudzona Sakuno, która w czasie egzaminu popisała się już swoją brutalnością. Chwyciła młodszego za kark i podniosła jego ciało lekko do góry, by następnie wcisnąć w jego ciało, gdzieś w okolicach serca piaskową igłę.

Zaskoczony Shirō stanął w miejscu niczym słup, ale nie zdążył wykonać innego ruchu, gdy nagle poczuł w okolicach własnego centrum nieprzyjemny ból. Chwycił się za klatkę piersiową, a następnie upadł na ziemię.

Chwila... Czy to miał być jego koniec?

— S-Shirō — białowłosy spojrzał na zszokowanego rówieśnika, który powoli zaczął do niego podchodzić.

— U-Uciekaj debilu — warknął zdenerwowany Senju, po czym szybko podniósł się na łokciach, lecz rana wydała mu się zbyt ciężka. — Nie masz z nią szans, ratuj się...

— Co tu się...

— Jun, Jun, Jun! Zawalczmy! — zaśmiała się histerycznie. — Zabiłam twojego najważniejszego, czyż nie?

— Sakuno — chłopak spuścił głowę w dół i spojrzał pustym wzrokiem na czubki swoich butów. Dziewczyna zacisnęła nieco mocniej pięści, gdy ciało białowłosego runęło na ziemię. Tym sposobem jeszcze bardziej go zdenerwowała.

I w ogóle się nie pomyliła.

On był... cholernie silny.

Aura wokół Junichiego nagle zaczęła się kompletnie zmieniać. Otaczający chłopaka wojownicy po raz pierwszy mogli zobaczyć jego prawdziwą chakrę białego koloru. Unosiła się na wokół jego ciało, a z tyłu dało się dostrzec dziesięć ogonów.

— Zabiję cię — szepnął cicho, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy. — Wszystkich... wszystkich mogłaś zabić, ale nie jego...

Zrozpaczony w niewiarygodnym tempie pojawił się przy Sakuno i już miał zadać jej cios energią skumulowaną w czymś na kształt miecza, lecz wtedy poczuł uścisk na rozgrzanym nadgarstku. Zaskoczony gwałtownie, a zarazem z ogromną agresją odwrócił się, lecz wtedy jego oczom ukazał się poważny Shirō.

— Junichi, już możesz się uspokoić — siedemnastolatek nie puścił kolegę, a zamiast tego przyciągnął go do siebie i pomimo przecięcia ubrania oraz poparzenia skóry umocnił uścisk.

— Co się dzieje? — zapytał przerażony, ale w jednej chwili uspokoił się, by już bardziej nie ranić ukochanego. — Dlaczego?

— Twój ojciec chciał zobaczyć czy dasz radę obudzić... Ciemną stronę Dziewięcioogoniastego... Nie martw się nic mi nie jest... Sakuno tylko udawała... — Białowłosy szybko przetarł policzka rówieśnika i uśmiechnął się delikatnie. — Hej, nie płacz...

— Shirō... — Junichi jakby kompletnie olał jego słowa w pierwszej kolejności kopiąc go w kostkę. Niech poczuje odrobinę bólu. — Jesteś dupkiem!

Szaleniec przygryzł dolną wargę spoglądając na niższego, po czym rozpinając swoją kurtkę ubrał w nią Uzumakiego. Chłopak nawet nie zauważył, że przez nadmiar niekontrolowanej chakry rozdarł sobie bluzkę.

— Chcesz nas bronić, nie?

— Mhm — Jun przytaknął spoglądając gdzieś w bok.

— Musisz stać się silniejszy, a twój ojciec chciał jedynie przyspieszyć ukazanie się twojej prawdziwej siły, a skoro był tylko jedyny sposób...

Junichi rozejrzał się wokół siebie, by rozeznać się z miejscem w którym aktualnie się znajdowali.

Zostali przeniesieni, ale... kiedy?

— Nie sądziłem — na twarz Senju wdarł się lekki rumieniec — że to dzięki mnie... Staniesz się silniejszy... Twój ojciec mówił, że aby wywołać tą ciemną stronę musi komuś bliskiemu temu sercu zagrażać ogromne niebezpieczeństwo... A Yūki'ego nie chcieliśmy w to mieszać...

Ciemnowłosy spuścił głowę w dół, po czym zacisnął mocno pięści.

Raz kozie śmierć.

Czy jak to tam szło.

— To ty jesteś najważniejszy — mruknął Uzumaki.

Chłopak gwałtownie zawiesił się na szyi przyjaciela i najzwyczajniej w świecie przyłożył swoje usta do jego. Na początku nie można było nazwać tego pocałunkiem, lecz zmieniło się to gdy Shirō przycisnął ciało rówieśnika bliżej siebie kładąc ręce na jego biodrach oraz pogłębiając przyjemną pieszczotę.

Obydwoje bardzo się cieszyli...



Talon: Witam! Jak widzicie zachodzą bardzo powolne zmiany na blogu. Na razie mam dylemat, jak ładnie i zachęcająco stworzyć tytuły nowych postów. Może taka forma będzie prostsza? Hm... Muszę się jeszcze zdecydować, ale czekam też na odpowiedź K.!

Uzupełniłam jeszcze dziś zakładkę Linkownia, więc leć szybko sprawdzić czy znajduje się tam twoja strona! Jeśli nie, dawaj znać w komentarzu!

W życiu nie nauczę się dodawać swoich postów w konkretny dzień...

Komentarze

Popularne posty