16 lutego 2019

Zbij mnie! – Rozdział 1




Autorskie

Shiro leżał na kanapie wpatrując się w ekran wyłączonego telewizora. Wyglądał jak siedem nieszczęść, po tym jak poprzedniego dnia w drodze do domu spotkał kilku znajomych z byłego klubu, którzy jak gdyby nigdy nic po prostu go pobili. Na szczęście udało mu się uciec, jednak gdyby spędził tam nieco więcej czasu wylądowałby w szpitalu, a tym samym przysporzyłby problemów własnemu ojcu. Nie rozmawiał z nim już tydzień mimo iż zmartwiony rodzic próbował się do niego dodzwonić. Chłopak obawiał się, że jeśli ktoś dowiedziałby się o jego pobycie w szpitalu, tym samym narobiłby rodzinie Hyutetsu jedynie wstydu.
Po pięciu minutach rozmyśleń szatyn w końcu postanowił się ruszyć ze swojego łóżka i podszedł do lodówki z zamiarem wybrania czegoś na śniadanie, ale niestety ta świeciła pustkami. Szatyn dotknął bolącego brzucha, po czym wrócił na poprzednie miejsce.
Nie sądził, że mieszkanie w pojedynkę będzie tak ciężkie, a pieniądze powoli mu się kończyły. Zanim wyprowadził się z domu dostawał spore kieszonkowe i to dzięki nim wynajął mieszkanie w bloku, jednak zostało mu zaledwie kilka banknotów. Musiał dobrze je zaoszczędzić, a równało się to tym, że nic nie jadł.
— Muszę zacząć pracować — mruknął pod nosem.
Chłopak zmęczonym wzrokiem spojrzał na zegar umieszczony tuż nad wejściem do salonu. Godzina jaka właśnie na nim wybiła sprawiła, że Shiro ruszył jak z procy kierując się do sypialni. Nieoczekiwanie przypomniał sobie o umówionym spotkaniu z najlepszym przyjacielem u którego na spokojnie mógł rozwijać swoją prawdziwą pasję.
Szatyn szybko nałożył na siebie t-shirt oraz nieco za dużą bluzę, po czym wybiegł z mieszkania. W momencie gdy zamykał drzwi ktoś nieoczekiwanie wleciał w niego, a klucz, który trzymał w ręce wyleciał mu z ręki. Od razu zrzucił z siebie przeszkadzające mu ciało i zaczął się rozglądać na wszystkie strony. Nie mógł zgubić małego przyrządu, bo inaczej nie miałby gdzie mieszkać.
— Gdzie on jest... — szepnął do siebie lekko przerażony, ale wtedy poczuł uścisk na nadgarstku.
— Co ty odpierdalasz?
Shiro przez gwałtowne podciągnięcie w górę po raz kolejny wleciał na swojego sąsiada. Byli całkiem blisko siebie, ale wtedy Hiroshi uderzył go w tył głowy, by się opanował.
— Zgubiłeś coś? — zapytał blondyn odsuwając od siebie chłopaka, a tamten tylko kiwnął nieśmiało rozglądając się wokoło. — Pomóc ci?
— N-Nie! — wrzasnął zaskoczony szesnastolatek, ale Mitsuko tylko mruknął coś pod nosem niezadowolony.
— Sorry, że w ciebie wleciałem. Spieszyłeś się? — zapytał zaciekawiony, a w odpowiedzi szatyn znów tylko przytaknął. — Co ci się stało w twarz?
— N-Nic takiego... — odpowiedział, a znajomy uklęknął przed nim, co sprawiło, że Hyutetsu poczuł się nieswojo.
W tej pozycji z punktu widzenia innych wyglądało jakby blondyn robił nieśmiałego loda, co sprawiło, że ciemnooki mocno się zarumienił i poczuł, że jego męskość nieco twardnieje. Po chwili sąsiad w końcu wstał, by następnie włożyć mu do kieszeni bluzy zagubioną rzecz.
— Żal mi się ciebie — mruknął wyższy, a Shiro spuścił głowę z zażenowania — jesteś jedną wielką ciamajdą. Czy ty w ogóle potrafisz coś zrobić?
— Ja...
— Dobra nieważne — przerwał mu widocznie poirytowany Hiroshi — spadam stąd.
Gdy chłopak odwrócił się do czarnowłosego tyłem ten wyciągnął w jego kierunku dłoń i zatrzymał w połowie drogi do chwycenia go za koszulkę. Hyutetsu zrobiło się cholernie głupio, bo po raz kolejny wyszło na to, że potrafi się tylko jąkać, jednak była to tylko i wyłącznie wina jego sąsiada. Hiroshi — bo tak się nazywał ten wulgarny blondyn sprawił, że szesnastolatek nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa, a zamiast tego poczuł, że coś jest nie tak z jego dolną partią ciała. Oczywiście było mu wstyd, że podniecił się już na sam widok przystojnego boksera, ale ten naprawdę mu się spodobał.
Po kilku minutach sylwetka Mitsuko zniknęła z oczu wciąż zażenowanego Shiro, który postanowił tylko na chwilę wrócić do mieszkania i zająć się powoli rosnącym problemem.

❧❧❧

Zaczerwieniony po same uszy chłopak siedział na ogromnym łóżku zastanawiając się co powinien zrobić. Nie potrafił pozbyć się myśli w których głównym bohaterem był jego nowy, agresywny, aczkolwiek niesamowicie seksowny kolega z mieszkania obok. Być może nie miałby z tym takiego problemu gdyby nie fakt, że blondyn cholernie mu się spodobał.
— Jak się czujesz? — zapytał Seiji niosący na tacy dwa kubki po brzegi wypełnione gorącym napojem, jakim była wieloowocowa herbata. Chłopak był najlepszym przyjacielem nieśmiałego Shiro z dzieciństwa z którym dogadywał się jak z nikim innym. Nigdy nie mieli przed sobą sekretów i wiedzieli o sobie dosłownie wszystko.
Obydwoje kiedyś zastanawiali się dlaczego tak dobrze im się ze sobą rozmawia, by następnie dojść do jedynego wniosku — byli homoseksualni. Dzięki temu nie obawiali się mówić sobie o nawet najskrytszych marzeniach, bo doskonale wiedzieli, że ten drugi nie wyśmieje, no może czasami, a części obejmie ramieniem i powie „Spokojnie, wszystko się ułoży!”. Oczywiście to młodszy zaledwie o cztery miesiące Hyutetsu miał największe problemy, ale kiedy siedemnastek miał problemy to tamten z chęcią go wysłuchiwał. Dlatego też więź między nimi była tak głęboka i co najważniejsze – szczera.
— Masakrycznie — westchnął wciąż zażenowany Shiro, który nie potrafił poskładać do kupy swoich myśli. — Tak strasznie gorąco mi się zrobiło, gdy klęknął przede mną... — Szeptał biorąc do ręki jeden z kubków i upijając łyk cieczy. — Pierwszy raz mi się to zdarzyło, a w dodatku musiałem to zrobić...
Chłopak mocno podkreślił przed ostatnie słowo, by nadać mu jego znaczenia.
— Och — odpowiedział od razu Seiji, który zaczął się niemal natychmiast śmiać. — Nie potrafię sobie wyobrazić jak seksowny musiał on być!
— Strasznie i to dosłownie! — odpowiedział krzykiem Hyutetsu, a kiedy zrozumiał co zrobił spuścić głowę w dół. — Nie powinienem zaczynać myśleć o nim w ten sposób...
— Dlaczego niby nie? — zapytał zdziwiony Ketsu siadając obok niego i głaszcząc go czule po głowie. — Nikt ci nie zabroni marzyć, prawda? Tym bardziej człowiek, który nawet nie zdaje sobie sprawy z twoich prawdziwych uczuć.
— Niby tak, ale to i tak...
— Spokojnie, wszystko będzie w porządku — na buzię Seiji'ego wdarł się ogromny uśmiech. — Ale jeśli kiedyś potrzebowałbyś jakiejś rady... — Chłopak poruszył znacząco brwiami. — Dam ci pewne kontakty.
Shiro poczuł, że jego ciało całe zapłonęło i pod wpływem słów przyjaciela zaczął machać dłońmi we wszystkich kierunkach, by pokazać mu, że wcale nic nie chce robić ze swoim przystojnym sąsiadem. Chociaż...
— Nie, nie, nie — mruknął Hyutetsu duszkiem wypijając ciepły napój przez co się zakrztusił.
— Nie spiesz się tak — odpowiedział szatyn klepiąc bruneta po plecach. — Złość piękności szkodzi.
— Zawsze potrafisz pocieszyć — westchnął szesnastolatek uspokajając się.
— No wiem — odparł radośnie — ale ja też muszę ci się do czegoś przyznać!
— No?
Po tym chłopcy rozpoczęli przyjacielskie rozmowy na temat byłej miłości Seiji'ego, który wkurwiał go tym, że w ich związku liczył się tylko seks i gdy tamten tego potrzebował po prostu przychodził do Ketsu, by dać mu dupy. Ich spotkanie zakończyło się podsumowaniem niedawno nabytych umiejętności młodszego, który wciąż uczył grać się na gitarze. Oczywiście szło mu coraz lepiej, ale i tak był gorszy od przyjaciela, co nieco go dołowało. Gdy w końcu stwierdzili, że muszą zająć się swoimi obowiązkami Hyutetsu wyszedł z jego domu, by udać się do własnego mieszkania.

❧❧❧

Szesnastoletni Shiro błąkał się po Tokio nie za bardzo wiedząc gdzie ma się podziać. Zdawał sobie sprawę, że powinien wrócić już do domu, bo była późna pora, jednakże chciał jeszcze zobaczyć rezydencję rodziny po której miał nazwisko. Było mu ciężko zawędrować pod drzwi byłego miejsca zamieszkania, ale był ciekawy jak domostwo radzi sobie bez niego.
Niczym jakiś bandyta wkradł się na posesję i najciszej jak tylko potrafił podszedł do okna, które należało do salonu, lecz zaraz stwierdził, że to bardzo głupi pomysł.
— Co ty robisz... — westchnął sam do siebie, kiedy nagle usłyszał głośny dziecięcy śmiech.
Odważył się zajrzeć do środka mieszkania, aby zobaczyć nieprzyjemny — a przynajmniej dla niego — widok. Przez krótką chwilę nie wiedział jak ma się zachować, bo zabolała go rodzinna scenka jaka odgrywała się wewnątrz domu. Ojciec siedział na kanapie i bawił się ze swoją młodszą córką, a obok nich ciągle kręciła się jego nowa kobieta, która nie potrafiła znieść Shiro.
— Ach są szczęśliwi...— mruknął Hyutetsu czując jak do jego oczu napływają łzy.
Ta rodzina już go nie potrzebowała.
Powolnym krokiem opuścił ogród, ale nim zdążył przekroczyć próg bramy usłyszał zaskoczony głos, który wołał jego imię. Chłopak od razu zrozumiał, że była to jedna ze sprzątaczek, którą nawet, ale mimo to postanowił odejść.
Nie chciał się niepotrzebnie wtrącać w tą szczęśliwą rodzinę.
Szesnastolatek biegł jak szaleniec, by w razie czego z nikim się nie spotkać i w ten sposób zawędrował do kompletnie nieznanego sobie miejsca. Błąkał się po podejrzanie wyglądających osiedla czując się dziwnie obserwowanym. To było naprawdę nieprzyjemne, gdy szedł przerażony trzymając się za ramiona, a ktoś co chwilę wołał w jego stronę jakieś obelgi. Chcąc nie chcąc chłopak wyglądał inaczej niż wszyscy obserwujący go mężczyźni. Był nieduży, bo miał zaledwie sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, a oprócz tego był nieziemską zgrabny, dlatego często mylono go z dziewczyną.
— Cześć maleńka — usłyszał za sobą głos, który sprawił, że drgnął z przerażenia i nie za bardzo wiedział jak ma się zachować w tej sytuacji. Odwrócił się w stronę młodego chłopaka ubranego w za dużą bluzę oraz szerokie spodnie, co sprawiało iż wyglądał jak typowy dresiarz. — Zgubiłaś się?
— Przepraszam, ale nie jestem dziewczyną — szepnął tak cicho, że tamten ledwo co to usłyszał.
— Och, naprawdę? — Nieznajomy uśmiechnął się szatańsko. — Więc wyglądając jak dziewczyna pewnie pragniesz, by ktoś cię zerżnął, nieprawda?
— Nie...
— Wiem, że mnie chcesz — powiedział szatyn wyszczerzając rząd białych ząbków — a ja w tej chwili chcę ciebie — jego twarz przybrała agresywny wyraz — i nie masz tu nic do gadania, zrozumiałeś?
— Ale ja nie chcę... — odpowiedział Shiro trzęsąc się niczym dziecko.
Brunet rozejrzał się po okolicy, jednak nie widział nikogo kto mógłby mu pomóc, więc najzwyczajniej w świecie postanowił się poddać. Nawet jeśli chodził przez kilka lat na boks do klubu ojca to i tak nie miał z takim osiłkiem szans.
— Chodź — nieznajomy chwycił go za nadgarstek i poprowadził w stronę zaułku.
Hyutetsu nie miał nawet siły się opierać.
— Trochę nudny jesteś, ale pewnie jak zacznę cię rżnąć to będziesz wrzeszczeć z rozkoszy wniebogłosy, prawda? — zapytał, jednak wcale nie oczekiwał odpowiedzi, dlatego też wziął się do roboty.
Włożył swoją rękę po niedużą bluzę Shiro i zaczął masował nieco wychodzone, a co najważniejsze — zgrabne ciało chłopaka. Miał na niego ogromną ochotę, a to, że był cicho i nawet się nie opierał trochę go wkurwiało, więc postanowił dodać do ich zabawy również siłę. Lewą ręką z całej siły uderzył go w twarz i nie czekając na krzyk włożył mu palce z drugiej dłoni do buzi. Nie miał zamiaru go całować, bo nie chciał się „skazić”. Nie był przecież pierdolonym gejem, którymi wręcz gardził, prawda? Po prostu czasem lubił się zabawić również z chłopcami. Przecież to nic złego, nie?
— No krzycz kurwa — warknął tamten, po czym zaczął rozpinać spodnie. Hyutetsu w jednej chwili skamieniał, kiedy ujrzał bokserki nieznajomego. Przypomniał sobie o swoim sąsiedzie z którym chciałby przeżyć swój pierwszy raz, co sprawiło, że zaczął się szarpać i krzyczeć na cały głos, by ten dał mu spokój. — No w końcu, a teraz dawaj dupsko.
Brunet nim zdążył wyciągnąć z bielizny swoją męskość został powalony na ziemię przez kop w biodro, jednak ruch nie był wykonany przez Shiro, a przez... Hiroshi'ego, który wręcz kipiał ze złości.
— No ja pierdolę jak ja takich typów nienawidzę! — wrzasnął wściekły nie zwracając nawet uwagi na przerażonego chłopaka kulącego się w tej chwili przy ścianie. — Wstawaj! No dajesz, Mamoru. Weź mnie spierdolony pedale! No czekam!
— Hiro... — Jęknął tamten przestraszony.
— No co kurwa? Nagle jesteś taki strachliwy? No dajesz! Zruchaj mnie, a co! Tak bardzo próbujesz ukryć swoją orientację seksualną, bo się boisz, że ktoś cię skrzywdzi?! Masz rację! Rozpierdolę cię zaraz! Jednak kurwa... Udawać, że sam nienawidzisz pedałów będąc nim?! No kurwa bez przesady! Jesteś zjebany! Dawaj! Weź mnie, a nie tą zjebaną ciotę, no! — Mitsuko wrzeszczał wkurzony jak nigdy dotąd nie zdając sobie sprawy, że tuż za nim siedział zrozpaczony tą sytuacją Shiro.
Brunet oczywiście zdawał sobie sprawę, że taki ktoś jak on nie jest na sto procent gejem, jednak nienawiść z jaką odnosił się do tego chłopaka sprawiła iż zaczął cały drżeć. Obawiał się, że również w jego stronę zacznie się tak odnosić, a jeszcze w dodatku gdyby Hiroshi dowiedział się, że jest gejem to pewnie nie dałby mu żyć. Szesnastolatek przełknął głośno ślinę, ale nim zdążył zrobić krok do ucieczki poczuł na swoim ramieniu uścisk.
— Ej — głos sąsiada sprawił, że znów zrobiło mu się gorąco, jednak wciąż bał się tego co miało się wydarzyć. — Nic ci nie jest, kolego?
— Jest ok — odpowiedział krótko, by bokser nie zorientował się kim był.
— To ty? — Kolejne pytanie znajomego kompletnie zbiło go z tropu. — Też jesteś gejem?
Shiro zaczął się cały trząść i obrócił głowę w jego kierunku, aby ujrzeć to pełne pogardy spojrzenie.
— Ja...
Nie dokończył swojego zdania, ponieważ jego ciało jakby nie chciało go słuchać samo zaczęło się poruszać i biec gdzie pieprz rośnie. Niestety nie odbiegł za daleko, gdyż Hiroshi złapał go niemal od razu za nadgarstek, co sprawiło, że Hyutetsu przestraszył się jeszcze bardziej.
— P-Puść mnie! — wrzasnął przerażony chcąc wyswobodzić się z uścisku, jednak tamten ściskał go dużo mocniej. — Puszczaj!
— Uspokój dupę — syknął wściekły Mitsuko i pociągnął go w nieznajomą stronę. — Zgubiłeś się, nie? Odprowadzę cię do domu.
— Dla...
— Jesteś taki nieogarnięty i bezużyteczny — warknął ostro — a jeszcze w dodatku gejem. Powinieneś zniknąć, ale niestety każdy ma prawo do życia, a tego prawa nie łamię.
W oczach Shiro pojawiły się łzy. Nie wiedział jak mu odpowiedzieć na to zdanie, bo zabolało go to co powiedział jego sąsiad. Zdawał sobie sprawę, że blondyn może nie tolerować gejów, ale żeby nienawidzić ich aż do tego stopnia? Nie wyobrażał sobie tego nawet. Aż smutno mu się zrobiło, gdy uświadomił sobie, że nigdy nie będzie miał szansy dotknąć jego ciała, czy powiedzieć mu chociaż jedno miłe słówko.
— Jestem bezużyteczny — powtórzył po nim zdając sobie sprawę jakie od teraz ten chłopak ma o nim zdanie.
— Dobrze, że to rozumiesz — syknął Hiroshi i przyciągnął go do siebie jeszcze bardziej, by następnie kopnąć go w brzuch — to za twoją orientację. Nie mogę w to uwierzyć, że taki peda...
— Jestem bezużyteczny — przerwał  mu Shiro, po czym rozpłakał się jak małe dziecko klęcząc na ziemi. — Przepraszam... Jestem bezużyteczny...
— Ej? — zapytał zdziwiony osiemnastolatek kładąc rękę na jego ramieniu, jednak to jak młodszy zareagował na jego dotyk sprawiło, że Mitsuko nie wiedział jak powinien się zachować. — Co ci jest?
— Jestem bezużyteczny — powiedział po raz kolejny trzęsąc się ze strachu. — Nikomu nie jestem potrzebny... Jestem bezużyteczny...
— Opanuj się...
Wyższy nie za bardzo wiedział jak się w tym momencie zachować, bo w gruncie rzeczy to właśnie przez niego ten chłopak tak dziwnie postępował. Po cholerę mu powiedział, że jest bezużyteczny...? Ale z drugiej strony skąd miał wiedzieć, że tak się to skończy.
— Ej, mały — powiedział spokojnie głaszcząc jego drżące ciało po głowie. Brunet wciąż wpatrywał się w ziemię i mówił po cichu „Jestem bezużyteczny”. — Ech, chyba w tym stanie sam nie dojdziesz do domu... Wezmę cię.
Po tym zdaniu chwycił chłopaka na ręce, niczym księżniczkę i ruszył w bardzo dobrze znanym sobie kierunku. Całą drogę przemilczał wsłuchując się w słowa sąsiada, który wciąż powtarzał, że jest bezużyteczny dodając do tego jeszcze kilka naprawdę okropnych epitetów określających jego samego.
Hiroshi nie zdawał sobie sprawy, że ten chłopak miał o sobie tak okropne zdanie, a gdyby o tym wiedział nic takiego nigdy w życiu by mu nie powiedział. W gruncie rzeczy nie był taki straszny i nie miał nic przeciwko homoseksualistom, po prostu czasem, gdy był wściekły jego emocje brały nad nim górę i nie potrafił się uspokoić. Dopiero po pewnym czasie rozumiał co zrobił i postanawiał przeprosić, a teraz już po paru chwilach było mu głupio co zrobił. Nie chciał doprowadzić tego chłopaka do takiego stanu.
W czasie drogi Shiro zdążył już się nieco uspokoić i od czasu do czasu spoglądał na twarz blondyna. Oczywiście wciąż był przerażony tym co się stało nie tak dawną chwilę temu, ale oprócz tego był mu niesamowicie dzielny. W głębi serca wręcz błagał by to właśnie on się tam pojawił, a jego prośba została wysłuchana. Dodatkowo Mitsuko po tych okropnych słowach jakie mu powiedział wziął go na swoje ręce i zaniósł pod dom. Ten gest sprawił, że Hyutetsu nie był na niego wcale zły,  a wręcz przeciwnie – był mu wdzięczny, jednak nie wiedział za bardzo jak mu podziękować.
— Już jesteśmy — powiedział Hiroshi stając nagle, co sprawiło, że Shiro spojrzał w jego oczy.
Gdy tylko ich spojrzenia się spotkały brunet gwałtownie zaczął się wyrywać z uścisku boksera, a ten na początku nieco zaskoczony próbował go utrzymać na rękach. Był silny, jednak temu drobnemu szesnastolatkowi w końcu udało się wyrwać i upadł na ziemię. Chłopak uderzył głową o zimny beton przez co poczuł przeraźliwy ból.
— Nic ci nie jest?! — zapytał przestraszony Mitsuko klęcząc przed nim, bo napadły go jeszcze większe wyrzuty sumienia niż wcześniej. — Ja pierdolę! Wszystko w porządku?!
Osiemnastolatek uniósł znajomego do pozycji siedzącej i przeczekał chwilę dopóki ten się trochę nie uspokoił.
— Jestem bezużyteczny — powtórzył brunet, a po jego policzkach spłynęły łzy — jestem tak bardzo bezużyteczny.
— Zamknij już się — mruknął cicho Hiroshi, który zaczął mieć już powoli dosyć jego słów, bo przez to nie potrafił się ogarnąć i czuł się coraz bardziej winny. — Jest zimno... Wejdź już do domu.
— Domu... — powtórzył nieoczekiwanie zanosząc się jeszcze większym płaczem. — Jestem bezużyteczny.
— Kurwa mać — syknął już poirytowany blondyn, po czym zdjął ze swojego ciała swoją kurtkę — na cholerę ci to powiedziałem. Trzymaj.
Mitsuko nałożył na ciało sąsiada swoją kurtkę, następnie wstał i poszedł do domu jak gdyby nigdy nic. Jego gest sprawił, że z jednej strony Shiro niesamowicie się ucieszył, ale z drugiej nie chciał by znajomy tak po prostu odszedł. Chciał zaprosić go do siebie oraz porozmawiać o mało ważnych sprawach. Nieważnym było to czy uważał go za pedała i go nienawidził. Dla załamanego Hyutetsu naprawdę się to nie liczyło. Po prostu miał taką cichą, pieprzoną nadzieję, że może jednak... Hiroshi zmieni swoje zdanie i również stanie się gejem, ale... To była taka cicha nadzieja o której nie powinien teraz myśleć, bo przecież przed chwilą został prawie zgwałcony oraz pobity przez ukochanego chłopaka za bycie homoseksualistom. Shiro nie potrafił myśleć racjonalnie, bo jedyne co przychodziło mu do głowy to ten pełen agresji głos sąsiada, który nieoczekiwanie postanowił mu pomóc w powrocie do „domu”.
Gdyby to wszystko wyglądało nieco inaczej, a Mitsuko jednak okazał się gejem...
Hyutetsu byłby najszczęśliwszym chłopakiem pod słońcem.
Szesnastolatek po paru minutach siedzenia na zimnej podłodze w końcu wstał i wszedł do swojego mieszkania, po czym udał się na kanapę, by następnie rozpłakać się jak nigdy dotąd.
On nie miał prawa żyć.
— Jestem bezużyteczny — znów powtórzył, jednak tym razem nie miał kto temu zaprzeczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥