9 czerwca 2024

Love Temptation [ 6 ]

 .



Yong Soon obserwowała chłopaków przez dłuższą chwilę. Oni jednak nie odrywali od siebie morderczego wzroku. Gdyby byli w animowanym świecie to prawdopodobnie z ich czół wydobywały by się błyskawice, które stykałyby się w geście nienawiści. Dziewczyna nie wiedziała czy się śmiać, martwić czy denerwować z powodu ich dziecinnego zachowania. 

— Ja…

Park chciała rozpocząć rozmowę, ale wtedy Seok Min wstał ze swojego krzesła i uderzył dłońmi o blat stołu, przy którym siedzieli. Won Woo od razu wziął z niego przykład i zrobił dosłownie to samo. 

— Wyjdź stąd — warknął DK. 

— Siedzisz tu dopiero parę dni i już się rządzisz? — odparł zirytowany Jeon. — To nie ty jesteś właścicielem mieszkania i dopóki Yong Soon nie każe mi wyjść to tego nie zrobię. 

— Yong Soon jest pod moją ochroną i nie pozwolę, by taki pomniejszy demon jak ty jej zagrażał! Lepiej stąd spieprzaj, Won Woo. 

— Taki porządny anioł jak ty potrafi przeklinać? — parsknął demon. 

— Nie da się inaczej z tobą rozmawiać — syknął Seok Min. — Odejdź nim dojdzie między nami do walki. 

— Halo! Stop!

Krzyk Yong Soon sprawił, że mężczyźni oderwali od siebie spojrzenia i przenieśli wzrok na dziewczynę. Oddychała ciężko, siedząc z naburmuszoną miną oraz skrzyżowanymi przy piersiach rękami. 

— Yong Soon? — zapytali wspólnie wyraźnie zdziwieni jej krzykiem.

— Najlepiej będzie jak obydwoje stąd wyjdziecie i dacie mi święty spokój! — warknęła wściekła. — I nawet nie ważcie się tutaj wrócić bez pogodzenia! Nie mam zamiaru słuchać wciąż waszych kłótni! To nie jest przedszkole! Ja tu mieszkam na codzień i nie chcę przebywać w tak chorej atmosferze! 

— Przecież on cię odwiedza tylko raz na jakiś czas a ja tu…

— Ty musisz wracać do swojej narzeczonej do Nieba — odparła zdecydowanie. — Będzie lepiej, jeżeli już sobie pójdziecie… 

 Mężczyźni spojrzeli na siebie, a następnie wzięli głębokie wdechy i usiedli na krzesłach. Yong Soon uśmiechnęła się lekko. 

— Widzicie? — powiedziała, wystawiając w ich kierunkiu język. — Jak chcecie to potraficie współpracować. 

— To…

— Dziękuję. 

Seok Min podrapał się z tyłu głowy bezsilnie. Nie miał zamiaru jej w dalszym ciągu stresować, więc po prostu uśmiechnął się lekko i wyciągnął w stronę Won Woo dłoń. Demon od razu odpowiedział uściskiem. 

— Oppa — szepnęła Yong Soon i niepewnie spojrzała na Jeon’a. — Mam nadzieję, że jak będziesz gotowy to mi kiedyś opowiesz o swoim pochodzeniu… Nie będę naciskać. Opowiedz mi jak będziesz gotowy…

— Nie będę cię okłamywał wtedy — odparł, po czym poczochrał ją po włosach. 

— Bez dotykania! — wtrącił Seok Min, co sprawiło, że przyjaciele parsknęli śmiechem. 



Jungmi długo szukała przestępców, lecz nie mogła ich namierzyć. Wszystko przez to, że od jakiegoś czasu czuła, że traci anielskie moce.

Może miało na to wpływ jej wystąpienie z nieba? A może Wszechmogący chce ją jakoś ukarać?

Zastanawiała się nad mocami zła, które próbowały się wedrzeć w jej podświadomość. Czarne zaniki pamięci i znieszanie, musiały być ich powodem.

Po jakimś czasie wróciła do miejsca,  którym znajdowała się dziewczyna. Oczywiście musiała odgonić kilku gapiów, co było dość niezręczne. Choć nie chciała, już dawno zwątpiła w ludzi. Zamiast myśleć o pomocy, tylko patrzyli, jak dziewczyna krwawi.

Lee podeszła bliżej i przykucnęła przed dziewczyną.

— Pogotowie zaraz będzie — mówiła do kobiety, starając się ją pobudzić.

— Boli — odpowiedziała Minha.

— Zaraz będzie lepiej. Zobaczysz, oni ci pomogą.

W tamtym momencie Jungmi żałowała, że nie ma anielskiej mocy. Mogłaby sprawić, że ból, który dotknął dziewczynę zostałby zneutralizowany.

— Dziękuję — wyszeptała słabo Minha.

— Nie ma za co.

— Chyba jesteś moim aniołem stróżem — zaśmiała się krzywo kobieta, przez co Jungmi znacząco się spięła.

Po chwili ujrzała, jak na ulicę wjeżdża karetka, a z niej wychodzi dwóch ratowników i podbiegają do poszkodowanej. Patrzyła na ich ręce i otepiała przykucnęła na ziemi.

— Dziękujemy — odezwał się do niej jeden z ratowników. — Bardzo nam pani pomogła.

Jungmi podniosła wzrok i spojrzała na twarz mężczyzny. Miał może koło czterdziestu lat, lecz musiał wiele przejść w życiu. Zamrugała kilkakrotnie, a potem skinęła głową.

— Jungmi? — usłyszała znajomy głos.

Przez moment nie reagowała, a potem odwróciła się.

Mingyu stał na końcu uliczki i badawczo jej się przyglądał.



Atmosfera między aniołem i demonem nieco się zmieniła, z czego Yong Soon była naprawdę zadowolona. Od czasu do czasu widziała na ich twarzach uśmiechy. Czuła wtedy przyjemne ciepło, ale wszystko co dobre kiedyś musiało się skończyć. 

— Ja już będę leciał — powiedział Won Woo po krótkiej chwili ciszy. — Nie martw się, Seok Min. Niedosłownie będę leciał.

 — No ja myślę — odparł DK. — Gdyby ktoś zauważył, że demon wyleciał z mieszkania mojej podopiecznej to chyba bym się ze wstydu spalił. 

— Wy i te wasze niebiańskie problemy — mruknął Jeon. — Dlatego prawdopodobnie Niebo i Piekło nigdy się nie poznają lepiej. O przyjaźni nie mówię, ale może jakaś toleracja, by się w was obudziła? 

— Oppa… — szepnęła Yong Soon, wpatrując się błagalnie w twarz przyjaciela. Won Woo uśmiechnął się lekko w odpowiedzi na jej minę. 

— Będę leciał. 

Park kiwnęła głową, po czym również odeszła od stołu. Seok Min oczywiście nie odstawiał jej nawet na krok. W niewielkim korytarzu demon ubrał się do wyjścia. 

— Spoko razem wyglądacie — powiedział nieoczekiwanie Won Woo przez co na twarzy Yong Soon pojawił się pokaźny rumieniec. 

— Oppa! 

— Ale nigdy nie skrzywdź mojej młodszej siostrzyczki, jasne? — Oczy Jeona zmieniły kolor na szkarłat. — Będziesz miał ze mną doczynienia, a wiesz, że do słabych demonów nie należę. 

— Oczywiście — odparł DK z uśmiechem. — Jest pod najlepszą ochroną. 

Won Woo przytulił do siebie przyjaciółkę, po czym wyszedł frontowymi drzwiami. Kulturalnie oczywiście jak na człowieka przystało. 

— Mógłbyś się od niego uczyć — mruknęła Park, a anioł uniósł brwi w niezrozumieniu. — Wychodzić drzwiami. 

Seok Min wzruszył ramionami, ale gdy podopieczna odwróciła się do niego plecami, chwycił ją za nadgarstek. 

— Myślałem, że nie masz rodziny? 

— Zginęli. 

— Czemu nazwał cię siostrzyczką? — zapytał spokojnie, a Yong Soon uśmiechnęła się lekko. 

— Jesteśmy jak rodzeństwo — odparła i podrapała się po policzku. — Won Woo zawsze był dla mnie podporą. To bardzo dobry czło… demon. 

— Nie masz mu za złe kłamstw?

— To nie są kłamstwa, które decydują o naszej relacji — powiedziała pewnie Park. — Dba o mnie to najważniejsze. Wierzę mu, że nie dałby mnie skrzywdzić. Zresztą nieraz już mi to pokazał. 

— Aha — odpowiedział Seok Min i puścił jej nadgarstek.

Dziewczyna od razu wykorzystała sytuację i udała się do kuchni, by przygotować sobie coś do jedzenia. Wcześniej nic nie gotowała, bo obawiała się, że bez jej obecności chłopaki się pozabijają… O ile można zabić anioła i demona? 



— Po co tu przyszłaś?

Jego głos przenikał wszystko, wdzierał do głowy i jakby nigdy nic zaczynał mącić. W mieszkaniu zastanawiała się, co mu powiedzieć, lecz ilekroć wymyślała coś sensownego, kiwała przecząco głową, twierdząc, że wyjdzie na idiotkę. W sumie, koniec końców był taki, że i tak wyszła.

— Chciałam…

— Co chciałaś?

Jego ton był przepełniony rozbawieniem. Nic dziwnego, był upadłym. A oni wprost uwielbiali poniżać innych.

— Chciałam ci oddać koszulę — rzekła pośpiesznie.

Mingyu stał na końcu uliczki, ubrany w skórzaną kurtkę i takiego samego materiału spodnie. Przez moment Jungmi pomyślała, że idealnie na nim leżąc, biorąc pod uwagę, że ciało też miał idealne…

Kurwa, przecież on potrafi czytać w myślach, głupia!, skarciła się. Popatrzyła na jego twarz, która nie zdradzała żadnych emocji. Najwidoczniej udawał głupiego.

— Dlatego przyszłaś w środku nocy pod miejsce, w którym zdegenerowani ludzie upadlają swoje życie jeszcze bardziej? — prychnął. — To nie miejsce dla małego anioła.

— Ej! — fuknęła. — Nie jestem małym aniołem! Jesteś starszy tylko o sto lat!

Demon kolejny raz się uśmiechnął, a potem spojrzał na Lee.

— To gdzie jest ta koszula? — zapytał.

— No właśnie… E…

— Dobra — westchnął Kim. — Chodźmy na górę, to mi opowiesz jakże ciekawą historię.

Jungmi czuła, że na jej policzki wychodzi spory rumieniec, więc zasłoniła twarz włosami. Następnie udała się z Mingyu, pozwalając sobie na chichot koło zmieszanego ochroniarza. Po chwili ponownie zagościła w dużym lofcie Mingyu.

Demon zapytał, czy się czegoś napije, a kiedy Lee odmówiła, sam nalał sobie whisky do szklanki. Następnie oparł się o komodę i skierował dłoń w stronę Jungmi, wyczekując historii.

— Więc jak było z tą koszulą?

Jungmi wzięła głęboki wdech, a potem zaczęła opowiadać. Kiedy skończyła, ciemne oczy demona intensywnie się w nią wpatrywały. Opróżnił szklankę i odłożył, a potem się odezwał.

— Niedobrze — pokręcił głową. — To nie była zwyczajna koszula.

Jungmi spojrzała na twarz Mingyu. Ujrzała na niej zaniepokojenie i pewnego rodzaju obawę. Czyżby zrobiła coś złego?

— Co masz na myśli, mówiąc…

— To demoniczna koszula. Nie łatwo ją dostać. Musisz…

— Zejść do piekieł? — wydukała.

Mingyu pokiwał głową. Podniósł wzrok, który utkwił na twarzy anioła. Przybliżył się do dziewczyny, rozłożył ramiona po dwóch stronach jej głowy. Czuła jego oddech i starała się nie krzyczeć.

— I co ty teraz zrobisz? — wyszeptał do jej ucha. — Wiesz, co się dzieje z aniołami spadającymi do piekła.

Zamknęła oczy. To prawda była aniołem. To prawda porzuciła swojego człowieka. Troszkę się zbuntowała, ale przecież nie była od razu zła.

— Nie, nie mogę iść po nią… — odpowiedziała przestraszona. — Poza tym, w piekle jest gorąco, a ja nie przywykłam do tego. Z drugiej strony, te twoje ziomeczki.

— Moje ziomeczki?

— Lucyfer, Belzebub i…

— Ban Ryu — wtrącił.

— Właśnie! Ten to chyba jest…

— Łowcą — Mingyu pokiwał głową. — Szczególnie uwielbia łowić zbłądzone dusze grzeszników. Ma wędkę, długą i zakończoną ostrzem. A gdy już dopadnie ofiarę… Współczuje grzesznikowi.

— Przestań! — Jungmi uderzyła go dłonią w pierś.

Dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Czuła jego oddech na ustach. Była coraz bardziej przestraszona.

A potem demon po prostu wybuchł śmiechem.



Dlaczego on do cholery mnie obserwuje?!, pomyślała Yong Soon. 

Właśnie mieszała drewnianą łopatką cebulę na patelni, a Seok Min siedział przy stole i uważnie się jej przyglądał. Wzrok mężczyzny sprawiał, że Park czuła na sobie pewnego rodzaju nacisk. Nie gotowała najlepiej, ale przynajmniej spaghetti jej wychodziło całkiem smaczne. 

— Chcesz kawę? — zapytała po krótkiej chwili z lekko wymuszonym uśmiechem. Obecność anioła nieco ją peszyła. 

— A wiesz, że chcę? — odparł. 

Yong Soon od razu podeszła do szafki, by wyciągnąć jeden z kubków. Niestety zapomniała, że przez niewielki wzrost nie sięga do szklanek. Stanęła na palcach w celu chwycenia za uszko kubka. 

— W sumie to urocze — szepnął Seok Min, stojąc tuż za nią.

Wyciągnął dłoń w stronę szafy i zabrał szklane naczynie. Yong Soon natomiast stała tuż przed nim i czuła jak jego tors styka się z jej plecami. Na twarzy dziewczyny pojawił się spory rumieniec. Stróż nigdy nie przestanie jej zaskakiwać. 

— O-Odsuń się — szepnęła Park. — M-Muszę iść… po mięso! 

Yong Soon gwałtownie odwróciła się do niego przodem, a Seok Min od razu chwycił ją za plecy i przycisnął do siebie, by nie zrzuciła przypadkiem patelni z kuchenki indukcyjnej i nie oparzyła się przy okazji. 

Stali w tej pozycji przez dłuższą chwilę, wpatrując się sobie w oczy. Gdy DK jeszcze bardziej pochylił się nad Park, dziewczyna zamknęła oczy, a z ust zrobiła dziubek. 

To była idealna okazja na pocałunek. 

— Co ty robisz? — zapytał Lee, a Yong Soon gwałtownie otworzyła powieki i zaczęła się oglądać po pomieszczeniu, byleby nie spojrzeć na stróża. 

Źle zinterpretowałam jego intencje! Ale wstyd!, pomyślała dziewczyna, po czym czmychnęła z jego objęć. 

— T-To nie tak jak myślisz! — krzyknęła, czując jak policzka ją pieką. 

— Hm?

— Ja… — powiedziała niepewnie. — Ja pójdę po to mięso! 

— Może ci pomogę? Prawie zrobiłaś sobie krzywdę — odparł Seok Min, a Park od razu zaprzeczyła ruchem głowy. 

— Ty lepiej sprawdź co z twoją narzeczoną! — krzyknęła Park, wychodząc z pomieszczenia.

Nie zauważyła, że Seok Min dotknął swoich ust. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥